Rozdział 11

* miesiąc później *

Jeden cios, drugi, i kolejny. Unik i ponowne uderzenie.

Natalie czuła jak po jej czole spływały kropelki potu. Głośno dysząc posyłała kolejne ciosy w stronę przeciwniczki.

- Natalie pilnuj nóg!- rozkazał jej William przyglądając się walce.

Dziewczyna zacisnęła zęby i odskakując do tyłu poprawiła swoją pozycję.

- Noże!- krzyknął chłopak i rzucił w ich kierunku sztylety. A dziewczyny nie przerywając walki zmieniły taktykę.- Ręce wyżej, i ugnij bardziej nogi!- wydał kolejny rozkaz.

Dziewczynę zaczęły irytować ciągłe doszukiwanie się błędu w jej ruchach lecz wykonała jego rozkaz.

W pewnym momencie do uszu księżniczki dotarł dźwięk wystrzału. Zdezorientowana tym zatrzymała się w trakcie ciosu, a Camilla wykorzystując jej zawahanie wytraciła jej broń z ręki raniąc ją przy tym w dłoń, oraz przyłożyła jej ostrze do gardła. Tym sposobem wygrała walkę.

- Zrobiłeś to specjalnie.- odwróciła się w stronę trzymającego broń w ręku William'a.

- Musisz być czujna. Nie możesz całej swojej uwagi poświęcać przeciwnikowi. Musisz zwracać też uwagę na otoczenie.- odparł z kamiennym wyrazem twarzy.

- O co ci chodzi co?- zapytała z wyrzutem.- Od kilku dni robisz wszystko żebym przegrała.

- Próbuje tylko przygotować cię do prawdziwej walki w terenie.- odparł bezuczuciowo.- Tam przegrana walka będzie cię kosztować życie.

W rogu sali oparty o ścianę stał Sean, który z zaciekawieniem przyglądał się ich kłótni.

- Will, ja wiem że chcesz ją dobrze wyszkolić, ale ostatnio faktycznie trochę przesadzasz.- odparła Camilla.- Daj jej trochę luzu.

- Naszymi przeciwnikami są pieprzone pijawki, one nie dają luzu. Nikt jej nie zmuszał tutaj przychodzić, mogła dalej siedzieć w tej wiosce jak księżniczka czekając aż wszystko zrobi się samo.- ze wściekłością w oczach spojrzał na Natalie, która również nie chowała złości.

- Nic o mnie nie wiesz.- uraziły ją jego słowa. Faktycznie była księżniczką, ale nie taką jaką większość osób sobie wyobraża słysząc to słowo. Nigdy nie lubiła długich sukni, pięknych koli czy drogich prezentów. Nie mogła siedzieć bezczynnie, gdy komuś działa się krzywda, dlatego zasmuciło ją że ma o niej takie zdanie.

Wściekła rzuciła w środek tarczy sztyletem, który został w jej drugiej ręce i zaczęła kierować się w stronę wyjścia sali.

- A ty gdzie idziesz? Trening jeszcze się nie skończył.- wykrzyknął.

- Tak właściwie to już koniec. Jest szósta.- Camilla wskazała wielki zegar wiszący na ścianie.

Natalie Prychnęła pogardliwie i mijając bez słowa Sean'a wyszła z sali. Z jej rannej ręki przestała cieknąć krew, jednak rana nadal pozostała. Przez krew zwierząt która się pożywiała była słabsza, potrafiła się męczyć, a rany nie goiły się w tak szybkim tempie. Można było powiedzieć, że stawała się coraz bardziej ludzka.

Chciała iść do gabinetu pielęgniarki, ale nie po to by opatrzyła jej ranę, lecz by móc pomóc jej przy pracy, to zawsze pozwalało jej się uspokoić. Jednak zanim tam poszła wstąpiła jeszcze do swojego pokoju by zmyć z siebie okropny zapach potu i zmienić mokre ubranie.

W tym czasie William starał się ignorować natrętne pytania Sean'a.

- Ostatnio zrobiłeś się dość nerwowy. Mogę wiedzieć co jest tego przyczyną? Pierwszy raz widzę cię takiego.- Mężczyzna usiadł na ławeczce przyglądając się jak Will chowa sprzęt po walce.

- Sam dobrze wiesz, że straż zaczęła kręcić się w okolicy naszej bazy. Jeszcze nigdy nie zostawali w jednym miejscu na tak długo. Już nawet zaczynam podejrzewać że mamy kreta.- westchnął ciężko.

- Kret? U nas?- zamyślił się.- podejrzewasz kogoś?

- Jest to raczej nowoprzyjęta osoba. Gdyby było inaczej już wcześniej zostalibyśmy nakryci.

- Chyba nie podejrzewasz Natalie?

- Co?- szok malował się na jego twarzy.- Nie, nie podejrzewałem jej. Ale jak teraz o tym mówisz.

- To dlaczego ją tak katujesz na tych treningach?- uniósł zaciekawiony brew.

- Wcale jej nie katuje.- spojrzał na niego ostrym wzrokiem.- Po prostu chce żeby się umiała bronić gdyby wampiry zaatakowały.

- I tylko z tego powodu?- dopytywał.

- A jest jeszcze jakiś?- zdezorientowany zmarszczyła brwi.

- Nieważne zapomnij.

William wrócił do sprzątania sali, teraz jednak z pomocą Sean'a.


<~♡~>


- Natalie jest już późna godzina, za chwilę będę zamykać więc możesz się już zbierać.- oświadczyła Kate, ich lekarka.

- Jesteś pewna? Mogę zostać i ci pomóc.- księżniczką odłożyła karton trzymany w rękach i wygładziła swoją bluzkę dłońmi.

Przez ten ostatni miesiąc relacje między nimi sporo się ociepliły. Dotychczas była to jedyna osoba z która Natalie mogła szczerze porozmawiać. Oczywiście nie mówiąc o swojej tajemnicy.

- Tak, zostaw już to. Dokończymy to jutro.- kobieta zabrała z krzesła swój granatowy sweter oraz leżący na stole klucz.

- No dobrze, to do jutra.- uśmiechnęła się ciepło i wyszła z pomieszczenia.

Szła pustym korytarzem mijając kolejne pary drzwi. Nagle poczuła w sobie nagły niepokój, a korytarz zaczął falować jej przed oczami. Oddech stał się niespokojny, a nogi ugięły się mój jej ciężarem.

W tym czasie zmęczony Sean wracał z pokoju rady. Zaniedbał swoje obowiązki i przez to musiał do późna spisywać raport. Kiedy przechodził jednym z korytarzy jego uwagę zwróciła postać siedząca na ziemi i opierając się o skalną ścianę.

- Hej, dobrze się czujesz?- krzyknął i szybkim krokiem podszedł do tej osoby.- Natalie?- rozpoznał dziewczynę, będąc blisko niej. Jednak ona nie reagowała na jego wołanie tylko dalej wpatrywała się przed siebie.- Słyszysz mnie?- pstryknął palcami przed jej oczami.

- Sean?- przeniosła swój słaby wzrok na chłopaka.

- Nareszcie- odetchnął z ulgą.- nie ruszaj się wezwę Kate.

- Co? Nie, nie trzeba. Po prostu zrobiło mi się trochę słabo. Mało ostatnio spałam to tyle. Dzisiaj się wyśpię i wszystko wróci do normy.- przekonywała go chodź sama wystraszył się jej nagłą dolegliwością. Przecież wampiry nie chorowały, pierwszy raz zdarzyło się jej widzieć taki przypadek. Zaczęła nawet podejrzewać, że werbenę zaczęli także rozsypywać po korytarzach.

- No nie wiem.- nieprzekonany przypatrywał się jej, szukając u niej innych dolegliwości.

- Już jest dobrze, pójdę prosto do pokoju i od razu kładę się spać.- uśmiechnęła się i z pomocą ściany wstała na nogi.- Ty też powinieneś się położyć, wyglądasz okropnie.- Sean zaśmiał się i pokręcił nie dowierzając głową.

- Idź już bo się rozmyśle.

Ostatni raz posłała mu rozbawiony uśmiech, lecz gdy tylko odwróciła głowę mina natychmiast jej zrzedła. Zaniepokojona jej stanem naprawdę chciała natychmiast wrócić do pokoju. Ale przechodząc obok tunelu poczuła silną chęć wyjścia na zewnątrz. Starała się ją zignorować, ale duszności które się pojawiły całkowicie odciągnęły ją od tego pomysłu. Jedyne czego pragnęła w tamtej chwili to zaczerpnąć świetnego powietrza. Dlatego w błyskawicznym tempie zaczęła wspinać się po schodach. Gdy dotarła na powierzchnię łapczywie zaczęła nabierać powietrza. Nie miała nawet czasu by zastanowić się co przed chwilą się stało, a przed sobą w głębi lasu zobaczyła ciepłe żółte światło.

Pierwsze co przyszło jej na myśl to królewska straż. I miała już wracać, jednak ciekawość nie pozwalała jej tego uczynić. Sięgnęła do boku gdzie zawsze trzymała swoje tymczasowe sztylety. Jednak teraz ich tam nie było.

- Cholerny dupek.- zaklęła cicho przypominając sobie, że przecież zostawiła je w sali treningowej po kłótni z Will'em.

To jednak nie powstrzymało jej przed pójściem dalej. Lecz nie wiedziała, że została zauważona. Sean'a niepokoił stan dziewczyny dlatego chciał upewnić się, że dotrze bezpieczna do pokoju. Zdziwił się ogromnie, gdy zobaczył dziewczynę wymykającą się na zewnątrz. Udał się za nią jednak po wyjściu nigdzie jej nie widział. Nie widział wtedy sensu szukania jej w nocy, dlatego wrócił do siebie, jednak nie zapomniał tego co zobaczył.

Natalie biegła w stronę światła, które wydawało się oddalać szybciej niż przybliżać. Po chwili blask całkowicie zniknął z jej pola widzenia, a dziewczyna zaczęła rozglądać się wokół szukając jakiejś wskazówki.

Wtedy poczuła jakby uderzenie w głowę, a zawroty głowy stały się nie do zniesienia. Oparła się o drzewo i zacisnęła oczy by choć trochę powstrzymać mdłości. Poczuła jak spada, a gdy otworzyła oczy ujrzała przed sobą pusty równy teren i ogromną przepaść, oraz cztery stare drewniane mosty. Jeden z nich miał grube drewniane deski, lecz nie posiadał bocznych zabezpieczeń. W kolejnym brakowało kilku stopni, a deski wyglądały na spróchniałe. Następny ledwo trzymał się zaczepów w ziemi. Ostatni z nich wygląd najlepiej z nich wszystkich, lecz miał najcieńsze deski. Nie były one długie zaledwie kilka kroków dzieliły ją od przejścia na drogą stronę.

Natalie pochodziła do każdego z nich zastanawiając się którym z nich ma przejść na drogą stronę. Po długich namysłach wybrała pierwszy z mostów. Pomimo braku zabezpieczeń wydawał się jej najrozsądniejszą opcją.
Niepewnie postawiła pierwszy krok, na szczęście liny trzymające go zdawały się być dość solidne i nie chciały się zbyt na boki. Starając się nie patrzeć w przepaść stawiała kolejne kroki. Gdy była przy ostatnim z nich z przeciwnej strony zaczął biec wielki groźny pies szczerząc kły. Nie mogła się cofnąć więc jak najszybciej wykonała krok by znaleźć się na bezpiecznym gruncie. Zwierzę przebiegło obok niej po moście nawet na nią nie spoglądając i zniknęło po jego drugiej stronie. Kiedy odwróciła się w stronę skąd przebiegł pies ujrzała ogromne drzewo, a na jednej z jego gałęzi siedział dumnie wyprostowany feniks. Spoglądał na dziewczynę mądrym wzrokiem i schylił głowę kłaniając się jej. Początkowo Natalie zaskoczona nie wiedziała co powinna zrobić, lecz szybko otrząsając się z chwilowego zaćmienia, odwzajemniła ukłon. Wtedy jej znak na klatce piersiowej zaczął ją piec i świecić złotym blaskiem. Kontrakt pomiędzy nią, a jej chowańcem został zawarty. W momencie, gdy zdała sobie z tego sprawę uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła rękę w stronę ptaka. Ten wtulił się ufnie w jej dłoń i popatrzył jej prosto w oczy. Czuła pozytywne emocje jej nowego towarzysza. Wtedy ptak machnął skrzydłami, a Natalie poczuła się senna. Wiedziała, że zaraz wróci do swojego świata dlatego zamknęła oczy pozwalając na to.

Kiedy się ocknęła zaczynało już świtać, a ona nadal leżała oparta o drzewo w środku lasu. Spojrzała na swój znak który jeszcze połyskiwał drobinkami złota. Przeciągnęła się, a następnie wstała i z szerokim uśmiechem na ustach wróciła do kwatery.


□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□

I oto nasza księżniczka nareszcie zdobyła swojego chowańca. 😉😄
Ale została zauważona, jakie będą tego konsekwencje? 🤔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top