Rozdział 10
Gdy dotarła do sali treningowej zauważyła w rogu pomieszczenia wysoką blondynkę ćwiczącą uderzenia w worek treningowy. Była szczupła, jednak można było zobaczyć jej wyrzeźbione mięśnie których zazdrościła jej połowa tamtejszych dziewczyn. Musiała sporo trenować, nasunęło się na myśl księżniczce, ponieważ była naprawdę dobra w tym co robiła. Natalie z wielkim zachwytem zaczęła obserwować każdy jej ruch. Podczas gdy przyglądała się nieznajomej, usłyszała kroki na korytarzu zbliżające się w kierunku sali. Jednak odwróciła się dopiero gdy rozniósł się hałas otwieranych drzwi. W progu ujrzała Will'a który spojrzał na nią swoimi czekoladowymi tęczówkami. Pod jego twardym spojrzeniem skuliła się w sobie, lecz z zewnątrz dumnie wyprostowała się nie opuszczając wzroku.
- Dobrze że już jesteś.- odparł chłodno.
Czyli wracamy do gburowatego Will'a.- pomyślała rozczarowana. Podczas dzisiejszej wędrówki przyjemnie jej się z nim rozmawiało, miała wrażenie jakby był całkiem innym człowiekiem.
- Chodź.- zachęcił ją ruchem ręki i podeszli do blondynki, która gdy tylko ich zobaczyła zaprzestała wcześniejszej czynności.- Cam to jest Natalie.- przedstawił dziewczynie księżniczkę.
Blondynka bezwstydnie oceniała ją wzrokiem.
- To ona?- zaśmiała się z pogardą spoglądając na dziewczynę.- Przecież ona nie wytrzyma ze mną dwóch minut. Założyłeś się z kimś, że przyjmujesz do drużyny łamagę?
Natalie po usłyszeniu słów blondynki poczuła chęć rywalizacji i udowodnienia, że dziewczyna wcale nie ma racji.
- Zobaczymy kogo pierwszego będzie trzeba ściągać z maty.- posłała jej zaczepy uśmiech.
- Ktoś tu pokazuje pazurki, już się boję.- Camilla uniosła ręce do góry w geście poddania.
- Daje wam dziesięć minut na rozgrzewkę i zaczynamy.- oznajmił William.
Choć Natalie tego nie potrzebowała zaczęła od zwykłego rozciągania, później kilka kółek truchtem wokół sali. Podczas gdy ona przygotowywała się do walki jej rywalka rozmawiała z brunetem co chwilę wybuchając głośnym śmiechem. Podirytowana zachowaniem dziewczyny miała zamiar skupić się na rozciągania, lecz do jej uszu dotarł cichy śmiech chłopaka. Zaciekawiona spojrzała na niego. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a oczy z łagodności spoglądały na blondynkę. Natalie pierwszy raz widziała żeby był tak radosny. I chociaż znali się od wczoraj wyrobił sobie już u niej zdanie oschłego mężczyzny rządzącego żelaznymi zasadami. Takie przynajmniej miała o nim zdanie. Dlatego gdy zobaczyła go w takiej odsłonie, miała wielką chęć podsłuchania ich rozmowy, jednak jak szybko wpadła na ten pomysł tak szybko wyrzuciła go z głowy. Była z natury ciekawską osobą, ale teraz było inaczej, chciała przynajmniej tutaj zapomnieć kim jest tak naprawdę i spróbować żyć życiem człowieka. Bez nadnaturalnych zdolności.
Gdy skończyła swoją rozgrzewkę podbiegła do dwójki, która dalej żywo o czymś dyskutowała.
- Możemy już zaczynać.- oświadczyła i nie czekając na ich odpowiedź weszła na ogromną mate służąca do pojedynków.
- Dobra to może na początek walka w ręcz?- oznajmił William.
- Okay.- Camilla w podskokach stanęła na macie i czekała aż Natalie zaatakuje.- No dawaj wiewióreczko.
Księżniczka zmarszczyła brwi zastanawiając się skąd takie przezwisko. Rozkojarzyła się tym jednak, a Camilla nie zamierzała zmarnować takiej okazji. Wykonała w jej kierunku dwa szybkie ciosy. Natalie zdołała się obronić, jednak nie zablokowała ich całkowicie przez co skrzywiła się delikatnie z bólu. Na twarzy blondynki pojawił się chytry uśmiech. Wampirka wzięła głęboki wdech. Przypomniała sobie wszystko czego nauczył ją trener na zamku i nie spuszczając blondynki ze wzroku wykonała szybko kilka ciosów w stronę Camilli. Dziewczyna z łatwością ich uniknęła i odwdzięczyła się jej tym samym. Natalie poświęciła cała swoją uwagę walce. Liczył się dla niej tylko jej przeciwnik i ona.
Po kolejnych kilku minutach obie dziewczyny usłyszały gwizdek oznaczający koniec walki. Księżniczka miała rozbitą wargę i sporo siniaków na ciele. Camilla zdobyła tylko kilka z nich.
- Chwila przerwy i kolejną runda.- po wyrazie twarzy Williama nie dało się ocenić jego emocji. Dlatego Natalie stresowała się, że poszło jej fatalnie. W końcu widziała, że Camilla nie daje z siebie wszystkiego. Bawiła się z nią.
- Nasza wiewióreczka musi złapać oddech.- Camilla spojrzała na nią z wyższością.
- Ja nie potrzebuje odpoczynku.- Prychnęła.
- Ach tak? To może od razu zaczniemy kolejną rundę?- iskierki rozbawienia zaiskrzyły jej w oczach.
- Dziewczyny przestańcie.- zirytował się brunet.- Camilla daj jej spokój.
- Nie, ona ma rację. Możemy zaczynać.- poczuła na sobie zaciekawione spojrzenie William'a. Ale zignorowała je, aby nie przerwać kontaktu wzrokowego z blondynką.
- Dobra jak chcecie. Cam dwa?- brunet podniósł w górę piękny srebrny sztylet.
- Jasne.- uśmiechnęła się i zwinnie złapała broń którą chłopak jej rzucił.
- Natalie.- podszedł do niej i podał jej ostrze.
Zirytowała ją jego gest.
Ja też bym je złapała.
- Tylko ostrożnie mi z tym, nie chce widzieć żadnych poważnych obrażeń.- ostrzegł je surowym tonem.
Camilla przewróciła oczami w tym samym momencie co zrobiła to Natalie. Blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie rozbawiona.
Z bronią krótką szło Natalie o wiele lepiej niż w walce wręcz. Był to jej ulubiony typ ostrza. Krwawa walka zawsze kojarzyła się jej z długimi meczami, natomiast sztylet, podobny do tego który zawsze nosiła przy swoim boki gdy wychodziła poza teren zamku, przypominał jej sytuację gdy wykorzystała go do obrony małej dziewczynki która zaatakował rabuś, czy przecięcia siatki w która złapał się piękny brązowy zając. To narzędzie tak jak inne ostrza niosło śmierć, lecz zdawało się jej o wiele mniej śmiertelne, co było dosyć bezpodstawnym stwierdzeniem.
- Koniec.- oznajmił William widząc coraz bardziej niebezpieczną walkę dziewczyny.- Koniec.- powtórzy trochę głównie, gdy nie zauważył efektu.- Hej!- tym razem krzyknął na tyle głośno że obie doskoczyły od siebie jak poparzone.- Koniec na dzisiaj.- oznajmił twardo.
Spojrzał karcąco na mocno zdyszaną Camille, która nie przejęła się zbytnio jego wzrokiem i odkładając sztylet wyszła z sali trzaskając drzwiami. Później przeniósł swój wzrok na Natalie. Już chciał się odezwać by zapytać czy wszystko w porządku, gdyż dziewczyna miała kilka ran na ramionach i jedną na policzku. Ale zrezygnował z pytania kiedy zobaczył spokojny, wręcz zbyt spokojny oddech dziewczyny, a ona sama stała wpatrzona w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała jej rywalka.
William zastanawiał się jak po takiej walce może być taka spokojna i to jej dziwne zachowanie. Nagle ocknęła się i unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem rzuciła sztylety na ziemie i wybiegła z pomieszczenia.
Była zła na siebie, ale też nie wiedziała co się z nią dzieje. Na widok kilku kropel krwi zachowała się jak nowo przemieniony. Jej umysł ogarnęła myśli o słodkiej życiodajnej cieczy. Wbiegła do najbliższej łazienki i ochlapała twarz zimną wodą. Podniosła wzrok, w odbiciu zobaczyła swoje piwne oczy z drobinkami żarzącej się czerwieni. Oparła dłonie o umywalkę i wzięła kilka głębokich wdechów. Szkarłatny kolor powoli zniknął z jej tęczówek.
Wychodząc na korytarz wpadła na szczerzącego się Sean'a.
- Gratulacje!- odparł z założonymi rękami.
- Za co?- zapytała z nietęgą miną. Całkiem zaskoczył ją tym co powiedział. Nie wiedziała co miał na myśli.
- Will zgodził się zostać twoim trenerem, wiesz zawsze mógł to zlecić dowodzący grupy do której cię przydzieli, ale on postanowił sam się tobą zająć.- Natalie skrzywiła się na tą wiadomość. Pomimo że spędziła z brunetem miłe popołudnie, pierwsze wrażenie pozostawiło po sobie niechęć.- Widzę, że nie jesteś ucieszona z jego decyzji. Może on ma swoje reguły i zasady których do końca nie rozumiem, ale na pewno nie można o nim powiedzieć że jest złym trenerem. Jeśli naprawdę chcesz stać się kimś, to on jest najlepszym wyborem. I mówię to z wielką niechęcią, bo ja też chętnie bym Cię przyjął.
-William mówił coś jeszcze na mój temat?- chciała jak najszybciej wrócić do swojego pokoju, ale musiała się upewnić, że chłopak nie widział jej chwilowej utraty kontroli.
- Nie, chyba nie. Pytał się jedynie czy cię nie widziałem bo podobno po walce uciekłaś z sali. Wszystko dobrze?- spojrzał zaniepokojony w jej stronę. Nawet po tak krótkim czasie Natalie zdążyła zauważy, że jest przyjaźnie nastawiony do nowych osób. Całkowite przeciwieństwo Will'a.
- Tak, po prostu chciałam dogonić Camille, ale zgubiłam ją. Jeszcze nie połapałam się w tych korytarzach.- wymyśliła szybkie kłamstwo.
- Całe szczęście- westchnął z ulgą.- już myślałem że znów powiedział coś niewłaściwego. On... jakby to powiedzieć? Jest uprzedzony do wszystkich nowo poznanych. Też z początku uważałem go za nadętego lalusia, który myśli że wszystko może bo miał wysoką pozycję.- Natalie zaciekawiona zmarszczyła brwi.- Jednak teraz twierdzę że lepszego kumpla nie mogłem znaleźć.- uśmiechnął się promiennie.
- Najlepszego pierwszego wrażenia to on nie zrobił.- burknęła pod nosem.
- Cały on.- zaśmiał się perliście.
- Przepraszam, ale chciałabym pójść już do pokoju. Padam z nóg.
- Dopiero zobaczysz co to zmęczenie po pierwszym treningu z naszym dowódcą.- uniósł brwi z cwanym uśmieszkiem na twarzy.- Powiem mu że cię znalazłem.- niechętnie przytaknęła głową.- Do kolacji.- mrugnął jednym okiem.
- Ta, pa.
Tak jak planowała udała się do pokoju wzięła szybki prysznic i rozłożyła się na łóżku. Zamknęła oczy jednak nie po to by zasnąć, lecz żeby móc skupić się na swoich myślach. Zaczynała tutaj nowe życie. Mogła być kim tylko zechce. Nikt jej tutaj nie znał. Ale nie chciała po raz kolejny dopasowywać się do sytuacji jak to robiła w zamku, a jedynie późne wieczory stanowiły dla niej chwilę wytchnienia. I chociaż nie mogła żyć całkowicie bez kłamstwa, postanowiła ograniczyć to do minimum. Inni uznaliby, że ukrycie swojej wampirzej strony, nie jest małym kłamstwem, ona w tamtym momencie odrzuciła od siebie tę myśl.
Nawet się nie zorientowałam gdy ominęła ją godzina kolacji. A z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi przez które chwilę później wkroczyły bliźniaczki. Nie zwróciły na nią większej uwagi, więc Natalie w spokoju mogła kontynuować wylegiwanie się.
Po kolacji większość osób znika z korytarzy w swoich pokojach. A Natalie przez głód który zaczął się nasilać, była zmuszona wyjść na małe polowanie.
Wyszła z pomieszczenia, a adrenalina zaczęła krążyć w jej żyłach. Szła pewnym krokiem lecz w środku kuliła się ze strachu. Nie było to wymykanie się nocami do ogrodu zamkowego. Tutaj mogło to ją kosztować życie. Bo jak mogła wytłumaczyć, że wyszła sama z siedziby w środku nocy. Tylko szaleniec by tak postąpił.
Gdy była przy wyjściu przypomniała jej się sytuacja z tego wąskiego kanału. Po późniejszych przemyśleniach stwierdziła że musiała być to werbenę, to było ich kolejne zabezpieczenie przed wampirami. Nabrała głęboko powietrza i niezauważalnie przemknęła zaczynając wspinać się do góry.
Po godzinie polowań była już w pełni najedzona. Nie wiedziała jak długo starczy jej krew zwierzęca, jednak nie mogła pozwalać sobie na częste wypady nocą. Zaczęłaby wzbudzać podejrzenia których nie chciała.
Na spokojnie wróciła do swojego pokoju. Bliźniaczek nie było w nim na co westchnęła z ulgą. Nie zamierzała tłumaczyć im gdzie była. Jednak to co ją zdziwiło to kanapki starannie ułożone na talerzu pod którym znajdowała się jakaś kartka. Dziewczyna wzięła ją do ręki zaczynając czytać.
Nie widziałem cię na kolacji, w pokoju też cię nie było. Chciałem dać ci twoją rozpiskę zajęć ze mną. Znajdziesz tam również informacje do jakiej grupy cię przydzieliłem i podstawowe informacje o jej członkach.
Radzę być obecnym podczas kolacji, po niej zamykamy stołówkę, a otwieramy dopiero na śniadanie.
Życzę smacznego William.
Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Wzięła jeden kawałek chleba i zaczynając zagłębiać się w swój plan dnia wgryzła się w pieczywo.
●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●
Czy William zauważył coś na treningu?
Wyszedł trochę dłuższy niż się spodziewałam, ale to chyba dobrze co nie? 😄
Do następnego ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top