Rozdział 7





Byłam na łące, łapałam zające..ale po jakiego garfilda ja szłam tam?
Idę prosto i patrze a tam królik bucks.. zawsze mnie ciekawiło czy to zając czy królik..

- Ee ty z uszami!!- krzyknęłam do niego- No do ciebie ty bobkaczu mówię!
Rzuciłam się biegiem za nim i nagle go dorwałam za te uszyska! Zaczęłam się rzucać razem z nim, cholerne te jego łapy

-Ej! Zostaw mnie!- krzyknął na mnie

Otworzyłam oczy i zobaczyłam że szarpie James'a za włosy. Pogłaskałam go z przepraszającym wyrazem twarzy i uśmiechnęłam się

- Co ty masz za sny oszołomie?- spytał lekko zdenerwowany

- A skoczne- zaśmiałam się

- Jest 20:30..

- My serio zasnęliśmy przed nocą?

- Najwidoczniej, mam godzinę by się ogarnąć i dojechać na miejsce przechwycenia broni..- powiedział wstając

- Marie jedzie z wami?

- Nie, tym razem nie może

- Dlaczego?

- Nieważne..tak jakoś

Po 40 minutach James zszedł na dół.

- Jedziesz najpierw do willi?- spytałam na co kiwnął głową- Zabierz mnie do Marie, posiedzę z nią a później tam przenocujemy, mamy tam jeszcze własne ubrania przecież

- Ymm..okej

Gdy wychodziliśmy klepnęłam go w dupe..taki odruch nagle, nic nie poradzę że ma lepszą dupe niż ja

- Klepnąć cię?

- Sam sobie klep-zaśmiałam się

***********

- To co byś chciała stara?

- Ja chce Skazany na śmierć

- Ja bym obejrzała horror

- Mówie ci żesz Skazany na śmierć to najlepsze co może być!- długo jej nie przekonywałam o swojej racji i poprostu włączyłam film

Zrobiłyśmy przerwę pomiędzy czwartym a piątym odcinkiem by chwilę pogadać i zjeść. Obie nie lubimy sobie przeszkadzać gdy coś oglądamy..

- Dlaczego nie jechałaś na akcje z resztą?

- James ci nie powiedział?

- Pytałam się, ale uznał to za mało ważne i poprostu wyminął

- Zabronili mi jak i większości gangu..
To nie jest zwykła akcja, może zginąć więcej niż kilka osób, przemycenie tej broni to wcale nie takie łatwe jak przemycenia do tej pory..

- Jak to nie łatwe? I kto do cholery może zginąć?!

- Nie łatwe.-przychnęła- Ba! To jest zajebiście trudne. To nie nasza broń a broń mafii, która ma układ z FBI..do tej pory nie mieliśmy jeszcze akcji z kimś groźniejszym dla nas.

- Powiedziałaś że ktoś może zginąć, ale dlaczego?

- Skutki zadarcia z mafią. Miej nadzieję że każdy z debili wróci cały

- Jak wrócą to ich zabije własnoręcznie.

- Jest już 2:15.. niedługo powinni wrócić.

- Ejj masz lody?

- Zostały czekoladowe i Oreo..?

- Sprawdze i przyniose- powiedziałam i poszłam do kuchni

Zabije James'a jsk tylko wróci. Co on sobie wyobrażał?
Wyciągnęłam lody z zamrażarki i wzięłam dwie duże łyżki...

- Macie tutaj jeszcze baze danych czy tylko ja ją posiadam?

- Ty i Rey ją macie. W pomieszczeniu obok jegi pokoju jest jego ,,pokój zabaw,,- przewróciła oczami

- Zjamy lody, obejrzymy kilka odcinków i poczekamy na tych którzy są na akcji.

- Mam lepszy pomysł. Zjedzmy lody i idźmy spać- zaśmiałam się i pokiwałam głową

- Ty pójdziesz spać bo ja już spałam dzisiaj. Poczekam na nich.

********

Zjadłyśmy a Marie poszła do siebie spać. Ogarnęłam salon i wzięłam sobie koc.

Gdy oglądałam kolejny odcinek do domu weszło kilkunastu ludzi. Spojrzałam w ich stronę i mnie wryło w ziemię

- Nie..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top