8
Ocknęłam się dopiero u pielęgniarki gdzie starsza kobieta w białym kitelku właśnie zwiększyła mi moc kroplówki.
- Jak się czujesz?- spytała patrząc na mnie zmartwiona
- Ummm....głowa mnie boli. Strasznie boli. Gdzie ja jestem??-mruknęłam cicho
- W szkole kochanie- uśmiechnęła się ciepło-Pamiętasz co się stało??
Nagle wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Spuściłam głowe ma dół i mocno zacisnęłam powieki
- Skarbie?! Pamietasz coś??-ponowiła swoje pytanie
- Tak, czy ja moge stąd iść??
- Nie. Zaraz będą tutaj twoi rodzice
- A co z Wood'em??
- Ten co cie tu przyniósł?!?-powiedziała pytająco- Był u dyrektora i nic więcej. Jego rodzice mogliby zniszczyć te szkołe gdyby tylko ich syn został stąd wyrzucony- powiedziała szorstko
Chyba go nie lubi
Tak jak ja
Ja go nienawidzę....strasznie mocno
Nagle do małego pomieszczenia weszli moi rodzice. Pielęgniarka odpieła mi kroplówke która zleciała już do końca po czym razem z rodzicami wyszłam z salki.
- Dyrektor do nas dzwonił- powiedział wściekły tata
Wrócił stary!!
- mówił że brałaś udział w bójce- dodała matka
- Chciałam ich tylko odciągnąć od siebie
- Myślisz że ci uwierzymy??- prychnęła matka
- All....
- Zamknij sie.- syknęła- Oddawaj telefon- wyciągnęła dłoń w moją strone- Masz zakaz na wszystko policzymy się w domu- dodała
Podniosłam głowe na ściane niedaleko mnie gdzie zobaczyłam roześmianego nic nie draśniętego Wood'a. Przeniósł swój wzrok na mnie a ja zmroziłam go spojrzeniem.
Oddałam matce telefon patrząc ciągle ma chłopaka
- Karta- mruknęła, też jej oddałam
- Portfel- teraz to tata wyciągnął ręke w moją strone
- Pojebało was?- mruknęłam znudzona
Bo jaki normalny człowiek zabiera ci wszystko.
- Spokojnie. To że niedawno prawie zostałaś....- mój tata przełknął śline a moje oczy lekko zaszły mgłą- Nie usprawiedliwia cię do przeklinania
- Nienawidzę was- krzyknęłam i pobiegłam do wyjścia ze szkoły
Słyszałam ich krzyki ale nie zważałam na nie i tak poprostu wybiegłam ze szkoły
*******
Od kilku godzin siedze w parku na ławce. Czasami ktoś mnie zaczepia i pyta czy wszystko okej
Jakby tego nie widział
Nagle obok mnie ktoś usiadł. Spojrzałam na postać obok mnie i momentalnie wstałam.
Zaczęłam biec szybciej niż myślałam że potrafie
To był on....
Dopadłam klamki od drzwi i szybko zamknęłam się w środku domu.
W korytarzu pojawił się mój ojciec a bratem a przez nich przedarła się matka, która mocno mnie przytuliła
Bipolarna jakaś czy co?
- Gdzieś ty była??- spytała
- W parku
- Co się stało? Że tak szybko wbiegłaś?-wtrącił się mój brat
- Widziałam go.....był tam- Brad zagotował się ze złości a ojciec stał jak wryty
- Gdzie ?- spytał Brad
- Usiadł obok mnie- rzuciłam się mu w ramiona
- Spokojnie....załatwie to- szepnął
- Lily idź do pokoju- warknął mój tata
- Serio?!Tylko tyle umiesz jej powiedzieć?- Bradley uniósł głos
- Nie odzywaj sie- syknął
- Właśnie że....- zaczęłam ale dostałam z liścia w policzek
Potwór wrócił....
Spojrzałam na niego trzymając się za policzek. Widziałam jego pusty i smutny wzrok
- Uszczęśliwiło cię to kurwa??- brat przycisnął ojca do ściany
- Lily przepraszam- powiedział ojciec
- Mam to gdzieś- mruknęłam i pędem znalazłam się w moim pokoju
Rzuciłam się na łóżko i gdy chciałam zasnąć przypadkiem dotknęłam cholernie piekącego policzka a z moich oczu poleciały pojedyńcze łzy.
Obróciłam się na drugi bok, wtuliłam w poduszkę po czym mocno zacisnęłam powieki.
Po chwili zasnęłam
************
Rano wstałam, poszłam sie umyć po czym spojrzałam w lustro
Prawie cały mój policzek był siny a ja nie maluje się więc nie miałam jak go zakryć.
Rozpuściłam włosy by zasłonić chociaż w jakimś stopniu to szkaradzctwo ale i tak było to widać.
Ubrałam czarną bluze i czarne rurki.
Na nogi wcisnęłam trampki a na ramie plecak.
Telefonu nie mam więc....no
Wyszłam bez słowa z domu i ryszyłam do szkoły.
Gdy dotarłam pod brame ktoś pociągnął mnie za ramię do tyłu.
Spuściłam głowe by nie widział siniaka.
- Dlaczego wczoraj tak wybiegłaś i nawyzywałaś rodziców??- spytał a na końcu krótko sie zaśmiał
- Moja sprawa zostaw mnie
- Odpowiedz mi najpierw
- Poprostu okey??
- Spójrz na mnie- warknął
- Nie
Chłopaki sam podniósł mój podbrudek a jego wzrok spoczął na miejscu siniaka
- Kto ci to zrobił??
- Uderzyłam się
- Kłamiesz
- A co? Futryne od drzwi też pobijesz??- mruknęłam
- Powiedz prawde
- Taką jak ty?? Właśnie powiedziałam
- Tylko że ja ciągle kłamie
-I ja też.- mruknęłam
- Czyli to nie futryna- stwierdził
- Brawo ty- powiedziałam cicho
- Boli??- spytał po czym pogłaskał mój polik
- Jak cholera- szepnęłam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top