76

Wood poszedł do kuchni bo kazałam mu zrobić naleśniki dla mnie

Po półtorej godziny dalej nie wracał.
Wstałam z łóżka i zeszłam powoli po schodach do kuchni

Zobaczyłam że szatyn zamiast robić to co miał, rozmawia z kimś

Byłam głodna a ten chuj sobie gadał przez telefon.

Odwrócił sie do mnie i zastygł w miejscu. Zmarszczyłam brwi bo nie wiedziałam o co mu chodzi.

Aż taka straszna jestem?

Rozłączył sie i podszedł do mnie.
Obrócił mnie w strone wejścia do pomieszczenia gdzie stał Bradley

- Co ty tu robisz?-spytałam- Przecież musisz leżeć

- Nic nie musze- warknął patrząc sie na Wood'a

- Brad- szatyn chciał się odezwać, ale mój brat mu przeszkodził

- To z tobą ona jest prawda?-spytał James'a

Chłopak spojrzał na mnie a ja na brata który z kolei gapił się na Wood'a

- Tak

Przez moment nawet bałam sie reakcji Bradley'a ale on poprostu przytulił James'a po męsku 

- Serio?-spytałam i strzeliłam face plama

- Robimy impreze!!- krzyknął Brad

                              ****

Nie wiedziałam że w ciągu piętnastu minut można mieć już inny dom. W którym będzie kilkadziesiąt osób.

Każdy tańczył a Bradley nie przemyślał tego że na lekach nie może pić

Śmiałam sie z jego niewyraźnej miny gdy od kilku minut gapił sie na swoją szklanke z whisky której nie mógł wypić

Postanowiłam ukrucić jego męki i wypiłam duszkiem alkohol

Spojrzał na mnie jak na debilke ale 
uśmiechnął się

- Chcesz soku? Albo odpocząć?-spytałam

- Daj mi ten sok- mruknął

Po chwili Cameron przyprowadził raczej przyciągnął do nas schlaną jak krowe Marie

Blondyna śliniła jego policzek. I to nie chodzi o to że go całowała ona poprostu go obśliniała i lizała

Zaśmiałam się z miny Camerona a mój brat mi zawtórował

- Niech ktoś ją popilnuje ide jej poszukać wolnego pokoju-powiedział i poszedł

W tłumie wyhaczyłam James'a, nie samego... tańczył z jakąś niedojebaną czerwono włosą

Przez długi czas tak ich obserwowałam i z każdym momentem dziewczyna przysówała się do niego coraz bliżej

Odwróciła sie i otarła sztucznym dupskiem o niego. Szatyn jęknął, było to widać po jego twarzy

W końcu książe raczył spojrzeć w moją stronę. Odsunął lekko te ździte i powoli ruszył w moim kierunku

Gdy ktoś mi go zasłonił ulotniłam sie z kanapy do kuchni

Nalałam sobie sok malinowy i whisky
z lodem.

Ładnie wyglądało a jeszcze lepiej smakowało.

Nalałam sobie kolejnego gdy ktoś mnie pchnął o blat i wylałam całego na mnie

Spojrzałam na swoją kremową sukienkę którą niedawno kupiła mi Marie

- Popierdoliło cie!?-krzyknęłam odwracając sie do tej czerwonowłosej ździry

- Sory- mruknęła i zaczęła udawać że jej paznokcie bardziej ją interesują ode mnie

- Wiesz ty co?- przycisnęłam ją łokciem do lodówki- Albo mi oddasz pieniądze i mnie dobrze przeprosisz albo nawet twój makijaż nie pokryje tylu blizn ile ci zrobie. To jak będzie?-uśmiechnęłam się słodko

- Gówno będzie- zaśmiała mi sie prosto w twarz

Zawtórowałam jej i szarpnęłam jak najmocniej jej ramie do łazienki

Rozbiłam lustro i wzięłam jeden z kawałków

Ale mnie ręka piecze

- To co kochanie? Blizny czy moja pierwsza propozycja?- warknęłam

- Dobra, dobra oddam ci za te sukienke- wyciągnęła hajs i wręczyła mi dokładną sume sukienki

-A przepraszam to co? Spierdoliło na dziki zachód czy do Niemiec?- zaśmiałam sie

- Przepraszam

- No, to mi sie podoba a teraz..... SPIERDALAJ!!- wydarłam się jej prosto w twarz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top