69

Prawie cały dzień byłam obok Bradley'a. Nie wychodziłam od niego dopóki ktoś sam mnie stamtąd nie wyciągnął siłą

- Zostaw mnie- powiedziałam do Marie

Dziewczyna wyszła z mojego pokoju i zamknęła drzwi

Włączyłam sobie film na laptopie Rey'a a gdy się skończył poszłam po Hulka i wzięłam go na krótki spacer

                              ***

Mówiłam krótki spacer?

No cóż wyszedł trzy godzinny

Po drodze wzięłam butelke wódki, musiałam zapłacić podwójnie by mi facet ją sprzedał

Schowałam ją do woreczka który miałam na plecach i poszłam do willi

Wpisałam kod, jak zawsze...

Weszłam do willi....jakie to ekscytujące

I poszłam do pokoju spuszczając Hulka ze smyczy. Zakluczyłam się i otworzyłam wódke.

Piłam, piłam i piłam aż do dna.

Ciągle po głowie chodziło mi czy to aby napewno nie jest zemsta...

W sumie to mogłaby być ale przecież Wood powiedział że nie jest.

Ale zemsta byłaby zbyt oczywista jak na nich.

Prędzej bym sie spodziewała śmiertelnego obrażenia a nie wypadku gdzie teraz jest podpięty do szrucznego oddychania

Nagle ktoś zapukał do drzwi, szybko otworzyłam okno i schowałam butelkę pod łóżko

Opłukałam twarz w łazience i jeszcze wzięłam gume do rzucia

Gdy ponowie ktoś zapukał próbowałam utrzymać się w miarę prosto i otworzyłam drzwi

- Czego?- spytałam Wood'a który stał oparty o futryne

- Chodź na kolacje- powiedział łagodnie- To ty tak jebiesz?-spytał marszcząc nos

Zaśmiałam się lekko i chciałam mu zamknąć drzwi przed nosem ale potknęłam się o dywan i wyrżnęłam orła do tyłu

Chłopak bez pytania przekroczył próg mojego pokoju i pomógł mi wstać.

Wziął mnie pod pache i praktycznie rzucił na łóżko

- Co ty robisz!?,- krzyknęłam gdy zaczął przeszukiwać mi szafki

- Szukam wódy, od niej śmierdzisz. Twój brat może umrzeć a ty se chlejesz zamiast modlić się by przeżył

- Przecież żyje- wybełkotałam ze śmiechem

- Ale w każdej chwili może przestać

- Ględzisz

Wszystko w tamtym momencie mnie śmieszyło i nawet to że Bradley może umrzeć nie wzięłam na serio

Chyba polubie alkohol

- Macie gdzieś alkohol?-spytałam

- Starczy ci- warknął

- Yhmmm, przyjechali już Luca, Rhys i Reece?-spytałam bo sobie o nich przypomniałam

- Tak, chwilę temu- mruknął

Szybko wstałam i potykajac się o własne nogi pobiegłam do przyjaciół mojego brata ale i moich też

Zobaczyłam ich w salonie, rzuciłam się w ich strone i wszystko byłoby pięknie gdybym sie nie wyjebała na szklaną ławe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top