20







To jest ten dzień

MOJE URODZINKI no i obiad u rodziców James'a

- Kochanie! Gotowa?!- krzyknął z dołu

- Daj mi pięć minut!

Szybko pomalowałam rzęsy i założyłam swoje nowe białe buty. Zeszłam na dół

- Hulk!- James krzyknął do psa który od razu przyleciał do nas, chłopak dał mu jedzenie a potem podszedł do mnie nonszalanckim krokiem i pocałował w usta

- Wszystkiego Najlepszego kochanie- szepnął mi

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go, złączając nasze usta w kolejnym pocałunku

- Prezenty dostaniesz później- powiedział

- Okej

Szybko wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do jego rodziców. Zobaczyłam wielką wille, zakrztusiłam się powietrzem na widok 8 ochroniarzy przed samą bramą

- Zabiją mnie?- spytałam

- Raczej nie

- Pocieszenie straszne

- Lepsze takie niż wcale

Wjechaliśmy za bramę i dostrzegłam trzy wielkie owczarki niemieckie. Super wyglądały, aż chciało się je przytulić.

Zadzwoniliśmy do drzwi willi po czym matka James'a otworzyła je nam.

W środku wszystko było piękne, nie wierzyłam, że tacy ludzie jak oni będą mieli podwieszone do sufitu kolorowe balony. Choć pewnie zaraz po tym jak mnie zabiją to będą świętować.

- Jak sie masz Lily?- spytał ojciec James'a a na twarzy miał parszywy uśmiech

- Świetnie

- Tato chodź ze mną- James wziął swojego ojca pod rękę i razem wyszli z ogromnego salonu zostawiają mnie tutaj samą z jego matką

- No więc Lily... jak to się stało, że jesteś z moim synem

- To strasznie pogmatwane. Sama nie rozumiem jak to się stało. Poprostu moje życie toczy się własną drogą

- Pewnie James zdobył cie jak wszystkie poprzednie

- Co?

- Miał przed tobą dwie dziewczyny. Każdą porwał i zmusił do kochania

- Nie, nie, nie mnie nikt nie porwał ani nie zmusił do kochania

- W każdym razie, wiem że dzisiaj masz urodziny Lily, więc Wszystkiego Najlepszego- powiedziała to i wyszła

Usiadłam na sofie. Nagle zgasły światła słyszałam jak otacza mnie kilkadziesiąt osób. Przestraszyłam się dlatego niezauważona chciałam uciec, ale nagle zapaliły się światła.

Zobaczyłam moich przyjaciół i gang, rodziców Jamesa stojących uśmiechniętych obok syna

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!- wszyscy krzyknęli. Stałam oszołomiona i nie ruszałam się z miejsca.

- Co?

- To wszystko to była podpucha kochanie- James złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie- Moi rodzice są normalni, nikt nikogo nie zabije a teraz ty jesteś królową.

- James- szepnęłam

- Jesteś najwspanialsza na świecie, jesteś dzielna i zawsze chcesz mieć racje, jeśli się mylisz to tego nie pokazujesz, udajesz twardą podczas gdy jesteś wrażliwa. Nikt cie nie przegada, nikt cie nie uciszy dlatego jesteś niepowtarzalna i to tylko z tobą chcę spędzić reszte życia.

- To się nie dzieje na prawdę- zasłoniłam usta dłonią a łzy ciekły mi po policzkach

- LiLy Czy zostaniesz moją żoną?- spytał klękając z pudełkiem od pierścionka w rękach

- James. Jesteś najlepszym i najkochańszym idiotą tego świata. Oczywiście że tak!-krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top