18




- Wstawaj- usłyszałam głos po mojej lewej

- Co dzisiaj?

- Piątek

- Nie wstaje. Niech ktoś z gangu zawiezie Isabelle do kawiarni.

- Jasne

James usiadł, wyciągnął telefon i wykonał telefon. Zaraz po tym spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Co się szczerzysz?

- Bo wiem, że mogę robić sobie co chce a ty nawet z łóżka nie wstaniesz- zaśmiał się

- Ja? To że wczoraj uprawialiśmy seks nie znaczy,że nie moge chodzić

By udowodnić swoje racje szybko wstałam na dwie nogi i gdy utrzymałam równowagę uśmiechnęłam się triumfalnie.

- No dalej... chodź- na jego twarzy widziałam szatański uśmieszek ale nie, nie ja sie nie dam tak łatwo

Ledwo co, ale zrobiłam kilka kroków w jego strone jak małe dziecko a gdy już do niego doszłam nie wytrzymałam i praktycznie jebłam na niego. Dobrze że mnie złapał bo prawdopodobnie wybiłabym sobie zęby albo mu żebra.

- Wszystko dobrze?

- Odstaw mnie pod łazienke- mruknęłam

- Dasz sobie rade? Moge ci pomóc- spojrzał mi w oczy

- Poprostu zrób o co cie prosze... nic więcej nie oczekuje

- Dobra ty chamska locho- prychnął

- WTF? Jak ty mnie nazwałeś? Ty dziadzie głupi!- zamachnęłam się i uderzyłam go w tył głowy

- Sama sobie tam dojdź teraz- warknął i mnie puścił zanim odszedł...

Chamski bachor

Doczołgałam się do łazienki po czym wzięłam gorącą kąpiel i się przebrałam

Schodząc na dół omiotłam wzrokiem dom i poszłam do kuchni. James stał z kawą przed wielkim oknem i wpatrywał się w obraz za nim.

Na wyspie kuchennej stał kubek z kawą i ciastko czekoladowe. Usiadłam i zjadłam to ,,śniadanie,,

- Nie będziesz się teraz do mnie odzywał? Będziesz udawał dziecko czy co?

W odpowiedzi usłyszałam cisze

- Jutro mamy obiad u twoich rodziców zabójców-prychnęłam- Mam wziąć broń gdyby chcieli mnie zabić czy lepiej jeszcze dzisiaj spierdolić do innego kraju?- spytałam- Bo wiesz..

-Zamknij sie- warknął przerywając mi

- Twój ojciec ostatnio chciał mnie zabić już w wejściu- dokończyłam nie dają za wygraną

- Nikt cie nie zabije. A jak będziesz sie tak zachowywać to wszystko rozjebiesz- obrócił się w moją stronę

- Spokojnie- upiłam łyk kawy i spojrzałam na niego- Dopiero teraz widzę, że jesteś przystojny

- Ty....ughhh- wyszedł zdenerwowany z kuchni

Uśmiechnęłam się i pokazałam środkowego palca w stronę w którą poszedł. Po chwili stwierdziłam,że wezmę go na zakupy by mieć wymówkę, że także potrzebuje nowych rzeczy

- James!!- krzyknęłam idąc po schodach- Jedziemy na zakupy- powiedziałam wchodząc do pokoju

Dostrzegłam,że rozmawia przez telefon więc przymknęłam się i usiadłam na naszym łóżku.

- Zajmę się tym wieczorem- mruknął
-...
- Zepsuje sie. Jutro to ogarne
-...
- Poradzę sobie z tym. Narazie

Rozłączył się i spojrzał w moją stronę.

- Przebiorę się i pojedziemy na te zakupy

- Z kim rozmawiałeś?

- Im mniej wiesz tym dłużej żyjesz

- Jak sobie chcesz. Przebieraj się

Obserwowałam go i jego ciało póki nie ubrał na siebie ciemnozielonej koszuli i czarnych spodni i płaszczu.

-Gotowa?

- Od godziny

*******

Pojechaliśmy jego nowym autem do centrum handlowego gdzie zaciągnęłam go do sklepu z męskimi ubraniami

- To...to,mmm to też- dawałam mu wszystkie ubrania, które mi się podobały i do niego pasowały

Gdy miał już pełne ręce wysłałam go do przebieralni a sama usiadłam ma sofie czekając na niego. Moja szczęka spadła na podłoge gdy wyszedł w oversizowym t-shirt'cie i czarnych bojówkach

-Jesteś pewna że to mój styl- zaśmiał się

-Aż zaa

####%%%%%################

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top