15
Cameron odwiózł mnie do domu. W aucie pożegnałam się z Marie i szybko weszłam do środka.
Już z salonu było słychać przeraźliwy kaszel. Lekko zaniepokojona ruszyłam w stronę pomieszczenia.
Zdziwiłam się gdy zobaczyłam mojego brata który strasznie kasłał do tego miał gorączke i katar.
Poszłam do kuchni i zrobiłam mu gorącej czekolady.
- Dzięki- mruknął i szybko wziął łyka.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na fotelu obok.
Włączyłam jakiś program który nawet mnie zaciekawił a to rzadko się zdarza.
- Lil- stęknął- Przyniesiesz mi koc??- spytał
Kiwnęłam głową i ruszyłam do szafy gdzie był wielki szary i przede wszystkim puchaty koc po czym narzuciłam go na brata szczelnie dociskając.
- Umiesz coś gotować?- spytał ze szczenięcym głosem
- Znasz odpowiedź. Co chcesz??- spytałam wstając
- Ryż z kurczakiem- oblizał usta
Wzruszyłam ramionami i poszłam zrobić mu to jedzenie bo znając życie trułby mi o tym przez najbliższe dwie godziny więc wole nie ryzykować.
Dokładnie pokroiłam kurczaka i przyprawiłam. Rzuciłam go na rozgrzaną patelnie po czym zajęłam się ryżem. Gdy wszystko miałam gotowe postawiłam to na tacy i nalałam jeszcze do kubka herbaty dla niego.
Weszłam do salonu i postawiłam mu to przed nosem.
- To gdzie się tak rozchorowałeś??- spytałam.
- Nie musisz wiedzieć- mruknął
- Jasne- powiedziałam ledwo słyszalnie
- A ty?? Gdzie byłaś tak długo?? I coś ty zrobiła z telefonem?!- dalej mu szok nie minął??
- Byliśmy na pizzy bo jak widzisz urąbałam o kant ściany w szkole. Poznałam brata Marie i jego przyjaciół a telefon to wina Wood'a. Znalazł jakoś mój numer i pisał, więc tym samym ten telefon przypominał mi o tym dupku.
- Teraz dopiero zauważyłem ten twój bandaż na głowie- mruknął rozbawiomy
Rzuciłam się za niego na kanape i mocno objęłam mojego zdechlaczka. Lekko poklepałam jego policzek i zaśmiałam się a on ze mną.
*********
Wczoraj jeszcze długo siedziałam ze zdechlaczkiem co zdecydowanie mi nie służyło.
Rano wstałam z zakrwawionymi oczami i całym czerwonym nosem.
Miałam gorączke do tego lekki kaszel ale nie dałam tego po sobie poznać by nie dokładać mojemu kochanemu braciszkowi
Weszłam powoli do szkoły gdzie od razu zostałam zgarnięta do Marie i jej brata z przyjaciółmi którzy teraz są moimi.
- Dobrze się czujesz??- spytała przyjaciółka
- Taa, jest spoko- mruknęłam
- Coś nie bardzo. Brad też się rozchorował- powiedziała co wiedziała
- Nie jestem chora- prawie krzyknęłam aż z bólu się przewróciłam ale w ostatniej chwili złapał mnie Cameron
- Odwioze cię- powiedział
- Ja to zrobie- nagle odezwał się ktoś ale nie wiedziałam kto bo chyba se zasnęłam allbo zasłabłam
********
Obudziłam się w czyimś pokoju. No bo mój nie ma granatowych ścian i zwykłego sufitu.
Szybko zerwałam się z łóżka i wybiegłam z tego domu. Zauważyłam że mój dom jest naprawdę blisko.
Dom Wood'a
Pobiegłam do siebie i zamknęłam za sobą drzwi. W salonie siedział mój brst który wyglądał sto razy lepiej niż wczoraj i grał na konsoli razem z Reece'em,Luca i Rhys'em... Spojrzeli na mnie a niepokój wymalował się na ich twarzach
- Gdzie ty byłaś???!!!!- krzyknął Bradley
- Nie wiem! Zasłabłam w szkole a potem obudziłam się w pokoju Wood'a.
- Gdzie?!!!!!?- wrzasnęli całą czwórką
- Zostawcie mnie w spokoju.- mruknęłam
Pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chciałam napisać do Wood'a ale zapomniałam że nie mam telefonu.
Wetknęłam poduszke w nos i chciałam zasnąć ale nie mogłam.
Siedziałam bezczynnie na łóżku już trzy godziny a na zegarze była 20 w lekkim szoku i z całym zasmarkanym nosem ubrałam bluze mojego brata i legginsy.
Zeszłam na okno gdzie po rynnie zjechałam w dół. Gdy stałam na stabilnym gruncie obejrzałam się na okna w domu i zauważyłam że było tam zupełnie cicho.
Poszłam do parku gdzie w oddali widziałam dziesięć męskich sylwetek z czego jedna była drobna i raczej to była dziewczyna.
Schowałam się za drzewem i coraz bardziej zaczęłam się zbliżać.
Gdy byłam już bardzi blisko zaczęłam się przyglądać postacią.
James, Bradley? Luca, Reece, Rhys, Cameron, Matt, Dominic, Steven i ...Marie??!!!
- Jak ona się o tym dowie zamkną ją w psychiatryku!- krzyknął mój brat
- Będziesz musiał jej to powiedzieć
- Wszyscy jej to powiemy
- Ja nie- zadeklarował Wood
- Ty też Wood- syknęli wszyscy
- Nie będe jej mówił o śmierci jej własnych rodziców!!- warknął
Oczy zaszły mi łzami a z gardła wydarł się cichy pisk.
Z ogromną prędkością wybiegłam ze drzewa i pognałam w strone wyjścia. Gdy doszły do mnie krzyki tamtej dziesiątki przyspieszyłam i dla zmylenia pobiegłam w drugą stronę
- Lily!!!!!- wydarł się mój brat
Wtedy przez moją głowę przeszło pełno myśli, głupich pytań i żadnej odpowiedzi
I to właśnie wtedy zrobiłam coś o czym nikt by nawet nie pomyślał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top