11
Gdy skończyłam pisać zadanie na matematyke ktoś zapukał do moich drzwi.
Leniwym krokiem podeszłam do nich i z taką samą niechęcią je otworzyłam. Otworzyłam szerzej oczy gdy zobaczyłam mojego ojca z bukietem róż i wielkim miśkiem.
-Umm... ja mam urodziny dopiero za tydzień- powiedziałam zmieszana
- To nie na urodziny. Chciałem byś mi wybaczyła. Ja naprawdę wtedy nie myślałem co robie- powiedział ze skruchą
- Obiecujesz że ten potwór już nigdy nie wróci??- spytałam cicho- Znaczy że ten zły ty.- szepnęłam
- Nie wróci. To miasto nas zmienia. Wszystko będzie dobrze. Tylko mi wybacz kochanie- spojrzałam w jego oczy i pierwszy raz widziałam w nich łzy
- Wybaczam- wzięłam od niego te dwie rzeczy po czym położyłam je na komode.
Podeszłam do ojca i mocno wtuliłam się w niego. Po chwili usłyszałam czyjś szloch i wiem że on nie był taty. Odsunęliśmy się od siebie a ja za plecami ojca zobaczyłam mame która z szklanymi oczami przyciska się do torsu mojego znudzonego brata który mimo wszystko uśmiecha się.
Tata podszedł do mamy i ją przytulił a gdy kobieta tylko puściła mojego brata on podszedł do mnie i wziął na ręce.
- Jedziemy na zakupy złotko!- zaczął się śmiać- A i jeszcze z nami jadą Rhys, Reece i Luca- strzeliłam typowego face palma bo zakupy z nimi zawsze kończą się w monopolowym na kupywaniu piwska i bimbru.
*********
A nie mówiłam?!!!
Chłopcy siedzą już piętnaście siatek w tym sklepie.
Właśnie!! Siatek bo czasu nie warto liczyć. Co chwilę któryś z nich wychodzi z siatką trunku.
I znowu. Tylko że teraz dali jedną mi. Więc razem debile zakupili dziewiętnaście siatek chlańska.
- Po co wam tego aż tyle??- spytałam siadając pomiędzy Luca a Rhys'em
- Jutro robimy impreze- mój brat się uśmiechnął- I ty na niej będziesz!!- krzyknął wesoło a pozostali mu zawtórowali
- Tak. Jak ja będe na imprezie to już dawno świnie będą latać- prychnęłam
- No co ty sztywna!!- krzyknął wesoły Luca- Wiemy jak się tam bawiłaś- zaśmiał się
Mój wzrok skierował się na brata który udawał że nie słyszał. Ale gdy wyczuł jak się na niego gapie spojrzał na mnie i przełknął głośno ślinę
- Lil to nie....
- Zamknij sie chuju !- syknęłam wściekła. Tak ja właśnie przeklnęłam i bardzo dobrze mi z tym.
- Język- ostrzegł
- Jak mogłeś co??! Przecież wiesz dlaczego się tutaj przeprowadziliśmy!Miałeś trzymać buzie na kłutke i do tego zdala od tamtych tematów!!- krzyknęłam a chłopcy po moich dwóch stronach przytulili mnie w jednakowym czasie
- Aghhh- westchnęłam rozdrażniona- Zabić to za mało
- E ty wojowniczka. Nie zapędzaj się- mruknął wesoły Reece z przodu.
- Idioci- burknęłam i wtedy poczułam jak moje dwa policzki ugniatają się.
Zobaczyłam że Reece zrobił mi zdjęcie a ja mu wyrwałam telefon. Spojrzałam na fotke i zaśmiałam się.
Obaj chłopcy całowali mnie w policzki i mieli wystawione kciuki do góry.
Przesłałam zdjęcie do mojego telefonu. Który może wiecie, a może nie. Ukradłam rodzicom razem z portfelem.
No co??
Nie jestem totalną kujonką!!
Nigdy nią nie będe.
To całe kujoństwo to wyobrażenie moich rodziców i idiotów ze szkoły
Chociaż wcale się tak nie zachowuje.
Muszę to bardziej uwiarygodnić.
- Hallo! Lil wysiadamy. Jesteśmy w domu!- krzyknął mój brat.
Nawet nie zauważyłam kiedy chłopaki zniknęli z auta.
Weszliśmy razem do domu i od razu w drzwiach zobaczyłam dwie dość spore walizki. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam pytająco na mojego brata
Który również zmarszczył brwi
- Nie mówiłem ci??- spytał
- Co miałeś mi powiedzieć?
- Rodzice wyjeżdżają na delegacje na miesiąc- powiedział zakłopotany
- No tego to mi nie powiedziałeś- warknęłam
- E..tam dużo nie straciłaś- mruknął z uśmiechem aż sama się zaśmiałam
- Lily!! Brad!!- usłyszeliśmy krzyki naszych rodziców- O tu jesteście- powiedziała mama wchodząc do korytarza.
- Dobra, w kuchni macie pieniądze, Brad nie wydaj wszystkiego na alkohol.- uśmiechnął się tata- Umm, obiad macie w lodówce ale możecie sobie coś zamówić. Karty macie, um aa wracamy za miesiąc chyba że coś pójdzie źle to wtedy wszystko się przedłuży.
- Macie chodzić do szkoły. Brad teraz to ty jesteś prawnym opiekunem Lil więc jak coś zrobi to ty musisz się stawić u dyrektora. Powiadomiliśmy go już- dodała mama
- Ona nic nie zrobi. Prawda sis?-spojrzał na mnie wyczekująco
- Prawda- westchnęłam
- No to papa. Za miesiąc się widzimy- pożegnali nas i wyszli
- No to co? Jutro robimy impre!!!- krzyknął Brad
- Zrób ją dzisiaj będziesz miał całe dwa dni na odkacowanie sie- burknęłam
- Racja- powiedział poważnie- Dzwonie do wszystkich
- Będe u siebie- ogłosiłam
- O niee! Nie! Będziesz cały czas obok mnie młoda damo. Będzie Wood- obwieścił
- To tym bardziej
- Gdzie się podział mój kujonek, który nawet nim nie był co??
- Nie było go i nie ma, oraz nie będzie- warknęłam
- Ale grzeczną dziewczynką to już byłaś- zaśmiał się
- Cicho bądź bracie- fuknęłam i wyszłam
**************
Siedziałam u siebie a z dołu było słychać już muzyke która jak na mój gust była za głośna.
Weszłam na łóżko po czym wspięłam się przez szklaną klape na mój niesamowity szklany sufit.
Patrzyłam z dołu na mój pokój i stwierdziłam że mam zarąbisty gust
Po chwili jednak stało się coś czego się nie spodziewałam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top