Jak Broman zdobyła niewolnika?

OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!!

Temat podesłała LucyNightmare

Jak mnie tutaj długo nie było! Pewnie już każdy z was się cieszy, że jestem! *unika broni czytelników* A bynajmniej większość się cieszy! 

Rozdziałów nie było niestety ze względu na mój brak chęci i weny. Postaram się jednak wrzucać rozdziały w miarę możliwości! A i tak!

Przypominam o książce, która piszę z Mindalan! Jeżeli tutaj nie będzie rozdziału to warto zerknąć tam! *ta reklama*

KONIEC OGŁOSZEŃ PARAFIALNYCH!!!

*Broman wraz z Lucy przechadza się po Olimpie. Nagle temat zszedł na Aresa. Lucy spojrzała na Broman z rozbawieniem i zaczęła śpiewać*

L – MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS!

*Dziewczyna wzdycha i zamyka jej buzię dłonią*

B – Nie! Sztop it!

Ar – Jak to nie?! Już mnie nie kochasz?

*Ares wyszedł zza rogu i spojrzał na nią zdziwiony*

B – Ja cię nie kocham! Wynoś się stąd!

Ar – A nasze dzieci?

*Broman westchnęła i spojrzała błagalnie na Lucy*

B – Weź łuk i go ustrzel, bo mnie zaraz coś trafi i to wcale nie będzie patelnia Hery!

*Lucy wzrusza ramionami i przytakuje*

L – Jasne...

*Zdejmuje łuk z ramienia, wyjmuję strzałę, po czym nakłada ją na cięciwę i celuje w udo boga. Strzela i...*

Ar – Auć! Ty mała, wredna suko!

L – Mi też cię miło widzieć...

Ar – Jeszcze cię dopadnę!

L – Jak się postarasz!

*Pokazuję mu język i ucieka. Broman tarza się ze śmiechu po podłodze. Ares, kulejąc pochodzi do niej i podnosi do góry za koszulkę*

Ar – Gdzie ona pobiegła?!

B – Gdzieś na pewno...

*Powiedziała nadal szeroko się uśmiechając. Nagle Lucy krzyknęła, wychodząc z ukrycia*

L – Tu jestem, dziku!

*Zaczęła się śmiać i strzeliła w drugie udo boga, który zaklął głośno*

Ar – Tu jesteś, ty...

L – Tak, wiem! I tak mnie nie dogonisz!

*Znowu zniknęła mu sprzed oczu. Broman kopnęła go w brzuch, dzięki czemu Ares puścił ją i upadł, klnąc siarczyście*

B – Wiesz co? Żałosny jesteś. Nie potrafisz nawet złapać jednej heroski!

Ar – Ty również jesteś heroską...

*Broman spojrzała na niego uważnie i uniosła palec*

B – To jest... bardzo słuszny argument. O kurwa!

*Uciekła zanim Aresowi udało się wstać. Po drodze złapała za rękę, ukrywającą się za kolumną Lucy*

B – Sądzę, że powinnyśmy wiać i to jak najdalej. A ty nie powinnaś już w niego strzelać!

*Lucy przytakuję, biegnąc za Broman ile sił w nogach*

L – Masz rację! Aż taka głupia nie jestem...

*Dziewczyny patrzą za siebie i widzą rozwścieczonego Aresa, który zaczął krzyczeć*

Ar – Dopadnę was! Broman zostanie moją żoną, a tą gówniarę powieszę za jej włosy!

L – Jak nas dogonisz!

*Broman łapie Lucy za rękę i wpycha do pokoju gier. Szybko zamyka drzwi i pokazuje na czerwony automat do gry w Mario*

B – Za tym automatem! Szybko!

*Kryją się za nim. Broman patrzy na Lucy z pogardą*

B – Po jaką cholerę go jeszcze wnerwiasz! To go jeszcze bardziej nakręca!

*Po chwili słychać dźwięk zamykanych drzwi. Broman zamyka się i nasłuchuje*

L – Bo jestem na niego zła za to, że mi połamał łuk, a teraz cii...

*Szepcze do niej. Broman posyła jej spojrzenie spode łba*

B – To ty gadasz!

L – Cii...

*Ares parsknął śmiechem i zaczął się przechadzać po pokoju*

Ar – Przecież wiem, że tutaj jesteście! Ta gówniara zgubiła strzałę przed wejściem do pokoju!

*Broman posłała Lucy kolejne pogardliwe spojrzenie i szepnęła*

B – Serio?! Jak mogłaś zgubić strzałę?!

*Lucy nie jest jej dłużna i również piorunuje ją wzrokiem*

L – Nie wiem jakim cudem! Może to nie byłam ja? Poza tym i tak nas nie znajdzie!

*Broman nadal piorunuje ją wzrokiem i pokazuję na kołczan ze strzałami*

B – Przelicz je!

*Lucy posyła jej porozumiewawcze spojrzenie i zaczyna przeglądać strzały. Jednocześnie mówi sobie w myślach*

L – Zamrażająca jest... wypełniona gazem usypiającym też, łatwopalna też...

*Patrzy na Broman zdezorientowana*

L – Wszystkie są!

*Szepcze do Broman, która wzruszyła ramionami. Spojrzała za siebie i napotkała spojrzenie przerażonego Apollina, który krył się za zielonym automatem. Broman odwróciła się i spojrzała na Lucy*

B – To pewnie ten dureń, Apollo! Schował się tutaj i zgubił po drodze strzałę!

*Pokazuje na boga. Lucy strzela cichego facepalma i szepcze*

L – Co za... A zresztą nieważne... Czekamy, dopóki Ares sobie nie pójdzie!

*Nagle Ares zniszczył zielony automat i złapał Apolla*

Ar – Widziałeś Broman i Lucy?!

Ap – N-nie...

Ar – Kłamiesz!

Ap – Posłuchaj! Moje nie, nie musi oznaczać tak, a jeżeli oznacza tak to nie, nie oznacza nie! No tak czy nie?!

*Apollo powiedział to tak szybko, że Ares spojrzał na niego jak na debila. Broman zerknęła na Lucy*

B – Musimy wiać!

L – I to jak najszybciej. Daj tylko znak...

*Broman uważnie obserwuje Aresa, który stał do dziewczyn tyłem. Szturchnęła Lucy*

B – Teraz!

*Obie wybiegają zza automatów i pędzą do drzwi. Ares puszcza Apollina, odwraca się i krzyczy*

Ar – O nie! Nie sądzę!

*Rzuca mieczem. Broman łapie Lucy i przewraca na podłogę w momencie, kiedy miecz wbił się w ścianę obok ich głów*

B – Sądzę, że mamy spory problem!

*Lucy szybko wstaje i zwraca się w stronę Aresa*

L – Może byś tak zluzował portki?!

*Ares zaczerwienił się*

Ar – Tak zrobię, ale najpierw Broman zostanie moją żoną, a ciebie powieszę za te czarne kłaki!

L – Ciemnobrązowe, ty daltonisto! Jak można nie rozróżniać ciemnobrązowego od czarnego?!

Ar – A co ja jestem?! Dekorator wnętrz? Z tym to do Afrodyty!

L – O bogowie! A poza tym, wiem że chciałbyś z kimś powalczyć!

*Ares zastanowił się i przytaknął*

Ar – No to jest racja... Mam rozumieć, że chcesz ze mną walczyć?

L – Taaak...

Ar – Już się nie mogę doczekać!

L – Ale moment mam kilka warunków!

*Ares posłał jej zabójcze spojrzenie. Lucy zaczęła mówić*

L – Po pierwsze nie możesz używać żadnych sztuczek! Po drugie nagrody... Jeżeli wygrasz możesz zrobić z nami cokolwiek, a jeżeli ja wygram to ja robię z tobą co tylko chcę.

Ar – No...

L – Masz przysiąc na Styks!

*Broman spojrzała na nią z przerażeniem*

B – Lucy, czy ty oszalałaś?! On jest bogiem wojny! Jak chcesz z nim wygrać?

*Ares posłał jej szyderczy uśmiech*

Ar – Przysięgam na Styks!

B – No kurwa!

*Lucy podchodzi do niej i szepcze na ucho*

L – Nie martw się. On teraz musi walczyć jak my. Poza tym on chyba zapomniał, że mam od niego błogosławieństwo!

*Uśmiecha się szeroko do Broman, która uważnie spojrzała na Lucy*

B – Jak przegrasz to osobiście ci zrobię krzywdę za ten zakład!

L – Patrz i się ucz!

*Lucy odwróciła się do Aresa*

L – Zaczynamy! Walka na miecze!

Ar – Ależ oczywiście!

*Ares zaczął zataczać koło podobnie jak Lucy. Bóg podszedł jako pierwszy i zadał cios, który Lucy zablokowała z łatwością*

L – Co za palant... Nie widzi tej czerwonej aury wokół mnie?

*Pomyślała i zaatakowała go. Ares z trudnością odbił cięcie zza głowy, lecz po chwili zadał idealne pchnięcie. Lucy cofnęła się, ale została draśnięta w bok, z którego poleciała strużka krwi*

L – Może tak mały doping, Broman?

B – Po co? Przecież świetnie sobie radzisz!

*Uśmiecha się szeroko i niezauważalnie porusza ręką. Ares dostaje wodą po kostkach i upada*

B – Brawo Lucy!

*W myślach zaczyna się śmiać*

B – Ale z niego idiota.

*Lucy podchodzi do niego i przykłada miecz tak mocno, że z szyi Aresa zaczyna lecieć ichor*

L – Przegrałeś, Aresie!

Ar – To nie jest fair! Ona...

*Wskazał na Broman*

Ar – Oblała mnie wodą! Złamałyście przysięgę!

L – Ale z ciebie idiota. My nie złamałyśmy zasad. Prawda, Bro?

*Patrzy na Broman, która przytaknęła*

B – Lucy ma rację. Ty składałeś przysięgę Aresie, nie my!

*Uśmiecha się do niego chytrze*

Ar – To nie fair!

B – Ty nigdy nie grasz fair!

*Lucy patrzy na Broman z pogardą*

L – Jak mogłaś we mnie nie wierzyć!

B – Nawet ja nie jestem na tyle durna, żeby się brać za coś takiego!

L – No dzięki...

*Posyła jej pogardliwe spojrzenie i zwraca się znowu do Aresa*

L – Teraz masz zrobić wszystko co ci każę, a ja będę się słuchała pod tym względem Broman! Co byś chciała od tego pana?

*Patrzy na Broman, która się szeroko uśmiechnęła*

B – Po pierwsze nie będę twoją żoną! Po drugie masz mi dać najlepszy miecz i tarczę jaką masz!

L – A do tego masz mnie nie ściagać i być na każde moje zawołanie! Przysięgnij na Styks!

*Ares zrobił się cały czerwony ze złości, ale po chwili uśmiechnął się tajemniczo*

Ar – Przysięgam na Styks...

*Broman uważnie spojrzała na Lucy*

B – Nie chcę wiedzieć co on kombinuję.

L – Ja również... Aresie, masz 5 minut na przyniesie wszystkich rzeczy. Ruchy!

*Ares niechętnie wstał i poszedł. Przyszedł po 10 minutach*

L – Spóźniłeś się!

Ar – Odwal się! Wiesz ile czasu potrzeba, aby wejść po tych wszystkich schodach?!

L – Dla ciebie? Mniej niż minuta. A teraz dawaj miecz i tarczę dla Broman!

*Ares podszedł do dziewczyny. Dał jej tarczę i dwuręczny miecz. Broman i Lucy strzeliły facepalma*

L – Serio?! Jak ona ma się bronić i walczyć jednocześnie skoro jej dałeś dwuręczny miecz?!

Ar – Nie mówiłaś jaki...

B – Czy dwuręczny miecz nie mówi sam za siebie? DWU – RĘCZNY! Dwie dłonie! Idiota!

L – Akurat ty powinieneś o tym wiedzieć, Aresie! A teraz migiem znowu na górę i przynieś Broman najlepszy swój miecz jaki posiadasz...

Ar – Ale...

L – Żadne ale! Rusz dupę!

*Pięc minut później*

*Ares wchodzi do pokoju i podaje Broman miecz na długość jednego metra. Był zrobiony z niebiańskiego spiżu, a na rękojeści był symbol Posejdona. Broman spojrzała na niego podejrzanie*

B – A skąd ty masz miecz Posejdona?

Ar – Zwinąłem mu jakieś trzy lata temu, a co?

B – Nie nic...

*Mówi, cicho wzdychając. Lucy uśmiecha się*

L – Mam dla was niespodziankę!

*Ares i Broman spojrzeli po sobie*

Ar – Ślub...?

*Broman uderzyła go w tył głowy*

B – Debil...

L – Nie coś lepszego... Będziesz służył Broman!

*Ares padł na podłogę nieprzytomny, a Broman uniosła brew i pokazała na boga*

B – Nie sprzątam tego!

L – Ja też nie zamierzam!

*Broman podeszła do niego i kopnęła po nerkach. Bóg ryknął i wstał błyskawicznie, posyłając jej zabójcze spojrzenie*

Ar – Ty mała...

B – Ehe... Lepiej nie kończ! Ty idź i przynieś mi popcorn!

Ar – Co?

L – Jesteś jej służącym...

B – Niewolnikiem...

*Poprawiła ją. Lucy wzruszyła ramionami*

L – Jak kto woli.

Ar – Dobra!

*Wyszedł wściekły. Broman i Lucy poszły do salonu i usiadły przed telewizorem. Ares wrócił po pięciu minutach z przypalonymi ciuchami. Obie spojrzały na niego zdumione*

B – A ty co? Znowu bawiłeś się w magika?

Ar – Nie... Popcorn robiłem.

*Lucy strzeliła facepalma, a Broman westchnęła głośno*

B – To gdzie on jest...?

Ar – Spalił się.

B – O bogowie... Co za debil. To przynajmniej picie mi przynieś i Lucy też!

*Ares zaczął cicho powarkiwać, ale poszedł ponownie do kuchni. Wrócił po chwili, niosąc butelkę wody. Broman strzeliła facepalma*

B – Jedna butelka wody?! Po pierwsze nie starczy na dwie osoby. Po drugie przynieś picie w kubkach. Po trzecie dlaczego przyniosłeś nam wodę?!

Ar – Bo nie sprecyzowałaś jak mam to podać!

*Broman westchnęła*

B – Przynieś w jednym kubku Colę, a w drugim sok pomarańczowy!

*Skłonił się przesadnie nisko i wyszedł posyłając jej szyderczy uśmiech. Broman spojrzała na Lucy*

B – Coś mi się wydaję, że...

*Z kuchni dobiegł huk i odgłos tłuczonych talerzy oraz szkła. Ares wychylił głowę z kuchni*

Ar – A może być w plastikowych kubeczkach?

*Broman głośno klnie*

B – Aresie... Jeżeli w tej chwili nie posprzątasz tego co rozwaliłeś to będziesz zwisał z Olimpu przez wieczność!

*Ares od razu wrócił do kuchni i zaczął sprzątać. Po upływie dwóch godzin wrócił, niosąc picie Broman i Lucy*

Ar – Proszę...

*Lucy dała pieniądze Broman. Ares spojrzał na nie zdziwiony*

L – Cholera!

B – Mówiłam!

Ar – Wy się założyłyście?!

B – Tak, o to czy powiesz ,,proszę''!

L – Moje 200 drachm!

*Załamuje ręce. Ares strzela facepalma i patrzy na Broman*

Ar – Coś jeszcze mam, jaśnie pani podać?

B – Nie... Możesz iść i posprzątać w moim pokoju!

*Uśmiechnęła się do niego szyderczo. Bóg zrobił się cały czerwony i wyszedł*

L – Dawaj...

*Broman westchnęła i oddała jej 200 drachm*

B – Myślałam, że nie posunie się do tego, że powie do mnie ,,jaśnie pani"

L – No widzisz... Jestem lepsza!

B – Mhm... Jasne!

*Obie spojrzały po sobie i parsknęły śmiechem. Nagle z pokoju Broman dobiegł huk*

B – Lampka...

Ar – Sorry!

*Krzyknął z pokoju dziewczyny*

B – A ja myślałam, ze to Apollo jest niezdarą do potęgi entej!

L – Co poradzić...

*Wzdychają obie i wracają do oglądania telewizji*


Dobra kolejny rozdział to...

,, Demeter wpycha do wszystkich tony owsianki"

*klask klask*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: