Nie możesz mi zaufać - 2.
przed pisaniem:
A tym razem wpis ode mnie na samym początku:
Od teraz to nie Avery tylko ja będę narratorem XD
Dziewczyna leżała się pośrodku namalowanego na asfalcie jeziora. Roztarła głowę. Chwiejnym krokiem wstała, i skierowała się w kierunku drzewa.
- Oj. Oj. Oj. - jęczała. Oparła się o nie. W oddali zauważyła czyste źródełko wody, tryskające spod jakiegoś kamienia. Chybocząc się, krok za krokiem zbliżała się do celu. Zanurzyła ręce w wodzie i obmyła sobie twarz. Słyszała odgłosy pogoni. Były niedaleko. Ściągnęła buty, skarpetki i wzięła je do ręki, wchodząc do tego małego jeziorka. Czując na stopach przyjemny chłód, westchnęła.
Nagle woda zaczęła palić jej skórę i wciągać pod powierzchnię. Avery wyrzuciła ramiona w górę, w geście obrony. Próbowała podpłynąć do brzegu. Zdrętwiała. Walcząc ze samą sobą opadła na dno. A nawet niżej.
***
W
irowała w cieczy przez parę chwil, widząc naprzeciwko siebie swoją twarz. Tak podobną, ale trochę inną. I drugą. Zacisnęła powieki. To musiał być sen. Coraz bardziej jej umysł się rozpływał, wpadał w trans pełen sennych mar i stworzeń z innych światów. Próbowała z tym walczyć, przypominać sobie ten dziwny szpital i inne rzeczy, które poznała po wybudzeniu się na tym łóżku, w tym pokoju. Zorientowała się, że nie oddycha. Gwałtownie wciągnęła powietrze, i dopiero gdy okazało się, że jest ono wodą, znalazła się nad brzegiem innego jeziora.
Cała przemoczona i do niemożliwości zmęczona przetarła oczy, zaskoczona widokiem dziwnej scenerii. Znajdowała się nad brzegiem dużego zbiorowiska wody, na wysepce w oddali były dziwne ruiny. Czuć było jakąś niepojętą Obecność, Byt który wciągał ją niczym lej w stawie. Przymknęła oczy i oddała się snu. Chwilę później Mizuki wstała i zacisnęła oczy.
***
Obudziła się tu, po raz pierwszy w swoim życiu. Rozejrzała się... Jakieś jezioro? Ruiny na wysepce? Okej...
Wiedziała tylko tyle, że ma na imię Mizuki Hano, ma 15 lat i chyba straciła pamięć. Bo jak inaczej mogłaby wytłumaczyć to?
- Halo... Jest tu kto? - powiedziała niepewnym głosem. Zero reakcji. Oglądneła swoje ręce. Miały ładny, dość ciemny kolor. Poczuła pulsujący ból na głowie, obok ramion i w jeszcze jednym miejscu. Syknęła. Obejrzała się za siebie i zauważyłam jakieś wypustki.
- Yyy...
Zapiekły ja ocyzy oczy. Stanęła nad jeziorem. Otworzyla je szerzej. Prawe oko miałam czerwone, drugie niebiesko - zielone. Nagle czerwone oczko rozjarzyło się blaskiem. Cofneła sie. Nagle pojawiło się uczucie, jakby mogła dostać się wszędzie. Oprócz tego jakieś dziwne, inne. Zatoczyła się. Spojrzała w jezioro. I, szok. Miała dwa... ROGI? Krzyknęła przestraszona.
- Skrzydła, pewnie nie działające, ogon... I czerwone włosy. Dziwne. - pomyślała na głos.
Zatrzepotała skrzydłami. O dziwo, uniosła się. Poszybowała nad jezioro, pare metrów od brzegu. Dosyć nisko. Dotknęła palcem wody, zostawiając ślad i wpadła do jeziora.
- Ough! - zakrztusiła się. Desperacko machając rękami utrzymywała sie na powierzchni. Okazało sie to łatwiejsze niż sądziła. Spróbowała machać w kierunku brzegu. Powoli, centymetr po centymetrze zbliżała się do ziemi. Dotknęła lądu. Wspieła sie na plażę i troche zmęczona położyła sie na piasku. Znowu ogarnęła ją możliwość przejścia wszędzie. Skrzyżowała ręce, otworzyłam
szeroko oczy i wpadła w czarną dziurę prowadzącą na pustynie. Rozpłynęła się w dym dla postronnego obserwatora. Nie wiedziała, co się dzieje. Pozostawiła resztę losowi.
Pojawiła się na piasku, patrząc na rozpływające sie resztki cienistego dymu. Była strasznie zmęczona. Widać żyję w świecie, gdzie ludzie posiadają jakieś moce. A moją była... Podróż cieniem? - pomyślała. Była niesamowicie wyczerpana. Słońce było przy zachodzie. O ile dobrze pamiętała, wylatując z nad jeziora było południe. Chyba. Poleżała jeszcze parę minut, po czym spróbowała się dźwignąć nad ziemię. Ciężko wstała. Otrzepała ubranie z piasku, po czym powlokła sie w poszukiwaniu wody. I kogokolwiek, kto mógłby udzielić jej jakichś informacji.
Zobaczyła jakąś postać w oddali. Przymrużyła oczy. Jakiś wysoki gość machał kataną aż piasek latał w koło. Nie podchodziła blisko, wolała obserwować z dala. Przystanęła w odległości parudziesięciu metrów, obserwując ten trening. Pewnie mężczyzna mógł ją pokonać jedym kopnięciem. Mówi się trudno.
Usiadła na piasku, sprawdzając czy nie ma w ubraniu żadnych kieszeni czy coś. Chyba nic. Ściągnęła buty i wytrzepałam
z nich piasek. Gdy się schylała, z pleców spadł mi miecz. Był niesamowity. Języki ognia zdawały się po nim tańczyć. Wzięła go w rękę i przyglądała się mu, troche z nudów. Słońce było dość nisko. Miecz rzucał delikatne światło na piasek.
Człowiek w oddali wziął ręcznik i wytarł twarz po skończonym treningu. Po chwili zobaczył lekkie światełko w oddali. W jego dłoni pojawił się miecz po czym zamachnął się a broń wbiła się w piasek tuż obok dziewczyny
- Hej ty! Kim jesteś!? - krzyknął. Podniósł głos, był trochę daleko od Mizuki.
Wzdrygnęła się, gdy katana uderzyła obok niej.
- Prawdę mówiąc, to sama do końca nie wiem - skrzyżowała ręce. Broń niedaleko mnie zmieniła się w dym i pojawiła w ręce groźnego mężczyzny. Podszedł on i wymierzył ją w jej szyję.
- Rozumiem, że w takim razie nie wiesz jak się nazywasz? - spytał, niewesoło patrząc. Nie miał raczej dobrych zamiarów.
- Idealnie trafione - prychnęła. - Jest to chyba jedyna rzecz, która znajduje sie w mojej pamięci. - odezwała się ostrożnym tonem, widząc działania mężczyzny.
- Mizuki Hano, nie do usług.
- Ta... rzucił obojętnie potencjalny zabójca i przysunął ostrze troszkę bliżej
- Gdzie masz licznik i ile masz gwiazdek? spytał wciąż groźnym i chłodnym tonem.
-"Licznik? Bo ja wiem... W każdym razie jestem za słaba na zrobienie komukolwiek krzywdy, bo te skrzydła - popatrzyła sie na te dziwne skrzydła, zwisające jej z pleców - zawadzą mi podczas ataku. Podlece 5 metrów do góry i spadne i sie zabije. I koniec, happy end. - przewróciła oczami.
- Co to w ogóle za miejsce, niedziałające skrzydła, latające piaski. Okaże sie że to sen i obudze sie nie wiem gdzie... - głos dziewczyny sie ledwo wyczuwalnie załamał.
- A gwiazd żadnych nie posiadam, o ile mi wiadomo. - ściągnęła buty i ponownie wytrzepałam z nich piasek. Nie zakładałam ich ponownie, tylko trzymałam w prawej ręce. Prawdę mówiąc, nie znała powodu swojego głupiego zachowania.
- Może jakbym była wzorową gospodynią domową, to bym cie walła ścierką i poszłabym gotować obiad. Problem w tym, że nie jestem ani gospodynią, nie mam ścierki, powodu do uderzenia, i kuchni. O atak z mojej strony sie nie martw, chyba że dasz mi ten ręcznik - spojrzała na ręcznik na jego ramieniu - jako zastepstwo ścierki. Oparła się na jednej nodze, krzywo patrząc na miecz niedaleko.
Gdy skończyła mówić mężczyzna zaczął ją skanować wzrokiem, aż na jej łydce dostrzegł mały czarny punkt.
-Twoja łydka. Pokaż co na niej jest - mówiąc to wskazał kataną na łydkę dziewczyny. Nie wyglądał jakby się przejął tym co do niego mówiła.
Mizuki podniosła trochę nogę i spojrzała na cyfrę. 5... Czyli? - powiedziała, sama do siebie. - A więc albo mnie zabijesz, bo jestem za słaba, albo nie, bo jestem za słaba. Proste. Ja polecam drugą opcję. - dodała.
- Wynoś się, tacy jak ty nie mają co tu robić - oparł katanę o ramię i odwrócił się do dziewczyny. Zaczął iść przed siebie widząc jak słaba jest.
Mizuki
- Pff. Pierwszego dnia i ty nie byłeś mocny. - prychnęła, po czym odwróciła się i zaczęłam iść w drugą stronę.
Zatrzymał się gdy usłyszał co powiedziała Mizuki. Zawrócił szybko i złapał ją za kołnierz po czym poniósł agresywnie do góry
- Czy ty właśnie powiedziałaś że ja nie jestem silny!? - miał agresywny ton głosu, a na jego twarzy widać było złość. Był megalomanem i nienawidził jak osoby słabsze od niego mówił że nie jest silny.
- Powiedziałam, że nie byłeś silny. - warknęła, szarpiąc się. - To duża różnica.
- Cóż, zabijanie kogoś tak słabego nie byłoby honorowe lecz 5 gwiazdek zawsze się przyda - złapał dziewczynę mocno za ramię przez co nie mogła się wyrwać i ostrze miecze przybliżył do jej szyi lekko nacinając jej skórę
- Podaj mi choć jeden powód żebym ciebie teraz nie zabił - brzmiał na mocno zdenerwowanego i naprawdę nie kłamał.
Na przykład - zastanowiła się, próbując coś wymyślić - mogę spróbować cię zabrać w dowolne miejsce... - odezwała się. Musiałam coś powiedzieć, coś przez co się w to wpakowałam. Wprost idealnie. Jak to ja. - pomyślała z gniewem.
- Sama mówiłaś że słabo ci to idzie z resztą jak chce się gdzieś dostać po prostu tam pójdę - przybliżył znowu miecz i trochę mocniej naciął jej gardło. Nie było to wiąż poważne lecz mogło trochę boleć
- Mam dobry humor więc możesz spróbować ostatni raz.
Czuła krew spływającą po szyi. Nie miała raczej wyboru. Skoncentrowała się i wyobraziła sobie miasto bez złych demonów próbujących mnie zabić. W jego oczach pewnie wyglądało to, jakby rozpływała się w dym. Ale nie miała wyboru. No więc rozpłynęła się w dym i pojawiła się w samym centrum Vilenrow. No bo co innego ma zrobić ktoś kogo mają zabić, jak nie ziewać? Logiczne.
Pojawiła się na końcu ślepej uliczki i zmęczona osunęła się na bruk. Ponownie obudziła się jako...
Słów łącznie: 1477!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top