jEsteM jEsZSczE bARZDieJ sUPer nAjLePSzA (2)



Pare pomysłów podkradłam z innych książek ale uups- nie zwracajmy na to uwagi może hehe-

Błędy będą, ale nie chce mi sie poprawiać bo w  koncu starocie to starocie oryginalna pisownia a że pisane DODATKOWO na komputerze dwudziestoletnim to prosze o oklaski dla mnie
*cisza*

jak coś błędy w wstępie do tamtego rodziału były SPECJALNE albo przez ZA SZYBKIE PISANIE

leniwość lvl max


ROZDZIAŁ 2

- Jesteś pewny? Nie lepiej byłoby, gdybyśmy jeszcze trochę poczekali? W końcu to byłby szok...- Musimy, inaczej trudniej będzie im to zrozumieć... i uwierzyć w to.- Ty im o tym powiedz. Ja... nie mogę.- Oj, dobra, dobra. Dzie~- Poczekaj chwilkę! Może powiemy tylko Janet i Leo? Agnes jest za mała...- Jest dobrze. Ja w jej wieku dawno...W tym miejscu rozmowa się urwała. Janet cofnęła się z korytarza, i weszła na piętro po cichu. Potem normalnie zeszła, aby zobaczyć wujka i ciotkę wychodzących z kuchni. Rozmawiali przyciszonymi głosami. Gdy dziewczyna się do nich zbliżyła, podnieśli na nią wzrok.- O, jesteś! Właśnie mieliśmy wam coś powiedzieć... - odezwała się pierwsza Anna.- Chodźmy może do salonu - zadecydował Andre, i pierwszy otworzył drzwi do dużego pokoju.Zawsze, gdy Janet tam wchodziła, miała wrażenie, że znajduje się w świątyni. Obrazy przedstawiające krajobrazy wisiały na przeraźliwie białych ścianach. Nie było kanapy czy sofy; tylko jeden czarny fotel odsunięty w kąt. Centrum zajmował duży stół, w jasnym kolorze z misternymi rzeźbieniami po bokach. Krzesła były w tym samym stylu; drewno było białe, a pokrycie z kolei czarne. W dwóch rogach przy szerokim oknie zajmującym praktycznie całą ścianę stały wyjątkowo duże rośliny przypominające pelargonię.- Janet. - po dłuższej chwili rozpoczęła rozmowę ciotka.- Widzimy na tobie Piętno Karainy. - mrocznym głosem powiedział wujek. Dalsza część dialogu przebiegała w taki sposób, że co kilka zdań zmieniał się mówiący. W miarę wypowiadanych słów dziewczyna bladła coraz bardziej.- Piętno pojawia się raz na około tysiąc lat. W ostatnich czasach coraz bardziej zbliżało się jego przybycie. To było kilkaset lat temu.- Nasi najlepsi naukowcy oszacowali datę przybycia Piętna, lub też może Znamienia na rok 1669. Nie nadeszło. Cały lud Naxii popadł w rozpacz. Wysłannicy - czyli nasza rodzina - chociaż może powinniśmy nazywać się Wygnańcami...- Wysłannicy zaczęli tracić nadzieję. Od czasów utracenia ukochanej Wyspy minęło dokładnie 774 lata, 4 miesiące i 5 dni. Nie było szansy na powrót. Kiedy do nas przyjechaliście, Wiranka zaczęła znów błyszczeć.- Co to Wiranka? - przerwała Janet. - O co tu chodzi...? - zapytała drżącym głosem . Jej ciotka podeszła za niby-pelargonię i wyjęła futrzaną kulkę, która zawirowała. Jej barwy, wcześniej wyblakłe, wybuchnęły blaskiem. Janet przymrużyła oczy.- Stworzonko pochodzące z Wysp. Zmienia kolory w zależności od humoru. Jest Służką rodziny Złotej.- Złotej?- Władczyni Naxii, posiadająca szczególnie moce. Pierwszą z nich była Karaina, której nosisz znamię.Wiranka przybiera właśnie złocisty kolor, gdy objawia się nowa królowa. Gdy pojawia się Piętno, zaczyna rozsiewać rażący blask. Dotknij jej, proszę.Dziewczyna wyciągnęła ostrożnie rękę i pogłaskała miękkie futerko Wiranki. Wsadziła w nie głęboko rękę. Kulka zawirowała po czym radośnie oznajmiła:- Wiranka stawia się do twoich usług, nowa Złocista!Wszyscy wstrzymali oddech.- Z-złocista! - wykrzyknęli nagle wszyscy oprócz Janet, która pytająco spojrzała na Annę.- Wszystkie Władczynie Naxii noszą nazwę Złotej, ewenualnie Złotawej - w przypadkach słabszych. Ale i tak ich moc jest nieporównywalna z niczym. Tylko ty i Karaina jesteście Złocistymi.- To ona nadal żyje?- Nie w taki sposób, jakbyś sobie wyobrażała...Trzynastolatka, oszołomiona wszystkim, potrząsnęła głową. To nie mogło być prawdziwe... To był tylko sen, nic więcej!- Witaj, moja nowa Złocista Pani! Jeśli nie jesteś poinformowana, to nazwą moją jest Myri. - z nogawki spodni Janet wyskoczyła mała, biała myszka o czarnych oczach. Dziewczyna zdumiona wzięła ją na rękę i przeskanowała wzrokiem.- Więc... Jestem królową jakichś zaginionych Wysp? Pełnych magicznych stworzeń?- Sama wybrałaś ten los. Nie jestem pewien, w jaki sposób tego przypieczętowałaś, ale wiem że stało się to tutaj. W tym kraju. Wypełniłaś dwa Etapy. - powiedział Andre, po czym obrócił się na pięcie.- Na dziś to tyle.- Pozwólcie, że pójdę to przemyśleć... - Janet wyszedła z pokoju i skierowała się w kierunku drzwi. Wychodząc do lasu, napotkała na sobie wzrok siostry, jeszcze nieświadomej niczego. Westchnęła, i wzięła z półki okulary do pływania. Tymczasem Wiranka i Myri wślizgnęły się jej do rękawa. Nawet nie zauważyła.Nad Jeziorem było ciemno. Woda miała znośną temperaturę, ale w powietrzu unosiło się coś dziwnego. Starając się nie zwracać niczyjej niepożądanej uwagi, dziewczyna postawiła jedną nogę w jeziorze. Potem drugą. Nabrała powietrza i zanurzyła się w odmęty wód. Prosto do Tunelu. Nie przebierałą się, weszła po prostu w ubraniach.Mętna ciecz utrudniała poruszanie się, ale jakoś dało się przez to przebrnąć. Przy którejś z rzędu powietrznej dziurze, Janet zwróciła uwagę na jej sklepienie. Widniał na nim napis "Ponnareilla". Nazwa wydawała się głupia, ale uznała że to nazwa baniek. Przy rysunku białej Smoczycy coś przyciągnęło nastolatkę. Wizerunek błyszczał się, a po dotknięciu stawało się to coraz mocniejsze. Przy mocniejszym dotyku coś się poruszało. Płyta Smoczycy, jak przycisk, przesunęła się w bok, odsłaniając kolisty, jakżeby inaczej - błyszczący przedmiot. Janet wyjęła go z powstałego otworu i odpłynęła dalej.Przy prostym odcinku Tunelu zawachała się. Czuła jednak delikatne pulsowanie kuli, którą trzymała w ręku. Zdecydowała się ruszyć dalej. Gdy myślała, że zabaknie jej powietrza i utonie tu, pokazała się powietrzna Ponnareilla. Nabrawszy ożywszego tlenu dziewczyna popłynęła dalej. Droga skręcała. ale zauważyła nieco jaśniejszą odnogę prowadzącą prosto. Gdy dotknęła jej ścianek, ożyły i zaczęły błyszczeć podobnie jak okrągła Błystka - tak tymczasowo Janet postanowiła nazwać kolisty przedmiot. Potem skręt w górę. Przy ostatniej już bańce powietrza rozległ się huk. Przestraszona spojrzała w stronę, z której przyszła. Znajdował się tam gruz i skały. Droga powrotu została odcięta. Z drugiej strony jasne, oślepiające światło zachęcało do wejścia. Zmrużyła oczy i została wessana przez tę jasność.* * *W tym samym czasie Andre i Anna poczuli zamknięcie Tunelu. Leo i Agnes dowiedzieli się prawdy o Naxii, tak zwanej Wyspie Pośród Mórz. Rzecz - obraz Smoka - zniknęła. Tak samo, jak Janet. Wysłannikom pozostało obawiać się najgorszego. Wikzen pragnie władzy. Jeśli mu się uda, to przepadną. Światy zostaną zburzone. Wszystkie wymiary przestaną istnieć. Zapanuje Chaos i nie będzie odwrotu przed złymi decyzjami. Przyszłość nie rysowała się zbyt wesoło. Agnes przełknęła ślinę.- Co to wszystko znaczy? - zapytała dziewczynka, wciąż oszołomiona nadmiarem informacji. Nagle okazuje się, że twoja rodzina - a przynajmniej jedna jej część - pochodzi z innego świata, i można się spodziewać najgorszego. Co tam, najgorsze już nadeszło. Janet została obwołana księżniczką a jej rodowita siostra nie. Baaardzo nie fair.- No cóż, trudno nam to wytłumaczyć... Nawet tego wszystkiego nie wiemy, znaczy nie rozumiemy - zapeszyli się krewni.- Trudno z wami rozmawiać - nadąsała się ośmiolatka i otworzyła na oścież drzwi na ogród. - Idę poszukać Jan.Przedzierając się przez bujną roślinność, nie miała pojęcia co się właściwie stało. W lesie panowała przyjemna ciemność, ale pasowało to do nastroju Agnes. Nie wybrała sobie ścieżki, przeszła prosto przez las do nikąd.Nie miała bladego pojęcia, jak Janet zniknęła. Rozejrzała się nieprzytomnie po otoczeniu. Myśli kotłowały się, chcąc wybuchnąć. Po chwili zastanowienia szczęśliwą wybranką została ścieżka prowadząca w stronę przeciwną do domu wujostwa. Wzdłuż niej znajdowało się mnóstwo kwiatów przeróżnych wzorów i kolorów - możnaby podejrzewać, że to właśnie one rzeczywiście zadecydowały o wyborze. Droga była prosta i szeroka. Idąc nią, dziewczynka zauważyła jedną odnogę. Wydobywało się z niej blade światło. Z braku innego zajęcia, postanowiła spenetrować ścieżkę. Drzewa były tam widocznie wyższe niż w innych miejscach, liście miały gęste, tak że przedostawały się tylko nieliczne promienie słońca, na dodatek przesiąknięte piękną zielenią. Kora tych drzew-gigantów wyglądała na posypaną brokatem, ale lepiej nie zagłębiać się w szczegóły... wystarczy nadmienić że stało się to za sprawą pewnej odmiany ślimaków, bardzo dużych, oślizgłych i ślamazarnych. Pnie, zaskakująco cienkie jak na taką wysokość, sprawiały wrażenie lekko przeźroczystych.Wtem ścieżka lekko uniosła się do góry. Zakręcała wokół drzewa, spod którego korzeni wytryskała krystalicznie czysta woda, i pięła się dalej. Otoczenie było bardzo malownicze. Na szczycie 'pagórka' można było znaleźć ruiny budowli z jasnego, odbijającego światło kamienia. Agnes usiadła na swojego rodzaju ławeczce, i rytmicznie uderzała palcami rąk o kamień. Stuk-stuk-stuk. Ruiny układały się w krąg, na jego środku leżał kryształ. Dziewczynka uniosła go pod słońce. Na przeźroczystym materiale zarysowały się kontury obrazów. Czarny smok na wielkiej górze. But... ściślej: pantofelek ze skrzydłami, naokoło którego unosiły się drobinki kurzu... a może to była magia? Fajnie byłoby mieć takie buty... Gdy Agnes dotknęła go ręką, zabłysnął. Z jego wnętrza zaczęły dobywać się czarne pędy i oplatać dłoń ośmiolatki. Gwałtownie ją cofnęła, a wszystkie oznaki niezwykłości znikły. Oprócz jednego: małego znamienia na nadgarstku w kształcie czarnej gwiazdy. Drżącymi rękami upuściła przypominającą pryzmat rzecz, która ostatni raz uderzyła ją światłem. Gwiazdka została. Roztrzęsiona zbiegła ze wzgórza, nie patrząc na drogę. Słońce zaczynało już zachodzić.Praktycznie z zamkniętymi oczami biegła, jak najdalej, nie wiadomo dokąd. Los zaprowadził ją nad Jezioro Przeznaczenia. Miejsce Tunelu. Przejście do Naxii. Krócej mówiąc, jezioro Janet. W sensie, jezioro dzięki któremu dostała się... tam.Agnes spojrzała w głębiny, przenikając je wzrokiem. Oczy miała lekko spuchnięte od płaczu o nic, ale już przeszło; z zaciekawieniem śledziło wielką rybę pływającą tam, hen w wodzie. Wsadziła do tej wody jedną dłoń. Ryba postanowiła przybliżyć się, i wtedy dziewczynka dotknęła ją. Pogłaskała delikatnie, czując śliskie łuski pod palcami. Zanurzyła nogi w wodzie, pozwalając by dziwna ryba opływała je dookoła. Niczego się nie bała. To było... niezbyt normalne. A zresztą. Nic nie mogło być już normalne.Ryba zataczała coraz węższe kręgi dotykając już ogonem ośmiolatki, która zamknęła oczy. Płynęła troszkę niżej, muskając lekko piasek i żłobiąc w nim ślad. Po chwili z głośnym krzykiem dziewczynka wpadła do dziury. Wpadła w sam środek krainy, o nazwie Naxia. Dla wtajemniczonych - Naxiia. To jedno dodatkowe 'i' w środku znaczyło wszystko, czego nie powinno się mówić. To 'i' było Tajemnicą. Tajemnicą istnienia Naxii, świata elfów i wróżek, Naxii - świata smoków i widm, Naxii - świata, który jest Sercem Wymiarów. Bez którego wszystko przestałoby żyć.W tym samym czasie, na pagórku z tajemniczymi ruinami, nad kryształem zalśniły litery. Był to starożytny wiersz, napisany przez Wieszczów Królowej Karainy w roku 15 istnienia Naxii. Proroctwo, na które właśnie nadszedł czas.Dwie królowe się zmierzą w pojedynkuKażda swoich sprzymierzeńców maKtóra wygra, tylko od nich zależySiostry serca mają różne dwa.Pierścień zostanie skradzionyZłodziejowi, i powrotnie znaleziony,Kryształ Karainy zostanie w ukryciuA wszystkie drogi podążą ku - Życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top