8.Co on sobie wyobraża!?
ZARAPOV:
Leżałam właśnie na pryczy, bawiąc się moją ulubioną, ozdobną klamrą od kurtki, kiedy nagle wszedł On.
-Będzie mnie pewnie przepraszał poraz setny.-pomyślałam-On nie, nie ma tak łatwo.Nie wybacze mu tak szybko chociaż może...Nie!Zara, opanuj się.Ten człowiek zabił ci rodziców i ty masz mu teraz wybaczyć?!Po moim trupie.
Co on sobie wyobraża?!
-Czego chcesz?-zapytałam ze złością, nie patrząc na niego.Dalej byłam wściekła jak cholera.
-Pogadać-odpowiedział sztywno, bez emocji.
-Nie mamy o czym-warknęłam, dalej bawiąc się klamrą i nie zwracając na niego uwagi.-Przysłowiowo miałam go gdzieś.
-Właśnie że mamy-Odpowiedział, podchodząc do szyby.-Jaki on jest przystojny-przemknęło mi przez myśl.
-Agh!On mnie rozprasza!-pomyślałam i lekko spięłam w jego obecości.
Zatrzymałam gwałtownie rękę z klamrą w powietrzu, czym go trochę zaskoczyłam i spojrzałam na niego.Pomimo lekkiego zarostu i tych smutnych niebieskich oczu, przepełnionych, żalem, bólem i rozpaczą był nawet ... słodki ?!
-Słodki?Boże dziewczyno!Ty już świrujesz!
Z jednej strony chciaĺam mu wybaczyć ale z drugiej, miałam ochotę go zabić.U wuja Grigorija uczono nas jak być nieczułym i obojętnym ale kiedy patrzył na mnie a ja na niego, po prostu się w środku rozpływałam.
-Więc powiedz mi o czym chcesz rozmawiać?-powiedziałam w końcu patrząc na niego i próbując przewiercić go wzrokiem.
-O tobie-odpowiedział prosto z mostu, patrząc mi w oczy.Uniosłam lekko brew
-Serio?Facet zabija mi rodziców, sprawia że jestem sierotą i siedzę w celi a on chce o mnie rozmawiać.
-A po co ci to wiedzieć?-zapytałam nie ufnie, miałam go serdecznie dość a z drugiej strony chciałam żeby ze mną rozmawał i był tutaj.
-Co się z tobą dzieje?-zapytałam sama siebie
-Bo chcę się dowiedzieć co się z tobą stało po twojej ucieczce-powiedział, przysuwając się jeszcze bardziej do szyby, tak że jakby chciał to by przez nią przyszedł.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać-powiedziałam w końcu, odwracając się na pryczy do niego plecami.
-To pomilczyny-odpowiedział i usłyszałam jak opiera się plecami o szybę.
-Świetnie.Będzie tu teraz tak siedział.-pomyślałam-Czy on nie ma co robić?
Poruszyłam się powoli i zerknęłam w jego stronę.
Zsunął się plecami po szybie i zaczął wpatrywać się w przestrzeń przedsobą.
-Ile będziesz tu siedział? -zapytałam po dłuższej chwili ciszy.Postanowiłam nie leżeć na pryczy jak kłoda, usiadłam i oparłam się plecami o zimną ścienę celi.
-Tyle ile będzie trzeba-odpowiedział i odwrócił się do mnie, tak że napotkalam spojrzenie smutnych tęczówek.
-Wiesz, że ci nic nie powiem-powiedziałam pewna siebie, unosząc brew.
-Nie martw się, poczekam-odpowiedzał i ponownie wstał, otrzepując brązowe spodnie.
-Jaki on jest denereujący!
Spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę, nie wiedząc co mu powiedzieć.Coś mnie do niego ciągnęło i jednocześnie odpychało,mialam straszny mętlik w głowie.W końcu chciałam coś powiedzieć i już otwieraĺam usta, kiedy oboje uslyszełiśmy wesoły głos.
-Bucky!
Do cel wpadł ten blondyn.
-Jak mu tam?- Ach tak Steve
-Cholera!-przeklnęłam w myślach-Czy on zawsze musi a nim łazić?
James odwrócił się w jego stronę, zdziwiony.
-Teraz pewnie sobie pójdzie-pomyślałam cieszac się i jadnocześnie, smucąc, ze znowu zostanę sama.
-Już wróciliście?-zapytał, patrząc na kapitana.
-Tak-odpowiedział-Idziesz na kolację?-zapytał wesoło.
-Idę-odpowiedział, rzucając przelotne spojrzenie na mnie.Spojrzałam mu w oczy ale prawie natychmiast spóściłam wzrok, nie mogąc wytrzynać jego spojrzenia. Odwrócił się i wyszedł tak po prostu.Zresztą czego ja się spodziewałam. Ostatnimi czasy zauważyłam że jak patrzymy sobie w oczy to czuję się taka... bezpieczna?
Ten facet źle na mnie działa i tyle, końiec z marzeniami, teraz musisz być twardą zimną suką.
-A może ja wcale nie chcę taja być-odezwał się cichy glosik w mojej głowie.
-Nie! Będe taka i już!-powiedziałam sobie w myślach.
Dopiero teraz zorientowałam się że cały czas gapię się na drzwi.Oderwalam od nich wzrok i połorzyłam się wygodnie na pryczy(jeśli można powiedzieć że prycza jest wygodna) i zaczęłam wpatrywać się w sufit,myślac gdzie i z kim był kapitan a także próbując wyrzucić z głowy, obraz tych smutnych oczu...
Rozdzial napisany pod wpływem przymusu, nie sprawdzony.I'm sorry:-(
Lokun2209:-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top