4.Ona
JamesPov:
~Rzeka.Na brzegu mostu siedziała dziewczyna ,około 15 lat.Przypatrzyłem się jej.Miała długie ciemno brązowe włosy z kręconymi końcówkami, czekoladowe oczy i lekko różowe usta.
Patrzyła obojętnie na ciemną, wzburzoną wodę, pod sobą.Westchnęła cicho i zza cienkiej skórzanej kurtki wyciągnęła kawałek papieru ,podszedłem bliżej żeby zobaczyć co na nim jest.Kawałkiem papieru okazało się być zdjęcie, przedstawiające trój osobową rodzinę.Rozpoznałem ich niemal od razu, była ta sama rodzina z wypadku który teraz śnił mi się codziennie.Mężczyzna, kobieta i dziecko.Dziewczynka.Popatrzyłem na twarz dziewczyny.
-To ONA-przemknęło mi przez myśl.
-To ta mała dziewczynka z lasu.
Dziewczyna nachyliła się mocniej w stronę wody, jakby chciaĺa skoczyć.
-Nie, czekaj-krzyknąłem i chciałem pobiec w jej kierunku ale coś mnie trzymało w miejscu.Ona schowała zdjęcie z powrotem do kieszeni kurtki i już chciała skoczyć kiedy oboje usłyszeliśmy głos:
-Jesteś tego w zupełności pewna?-zapytał niski, mężczyzna pojawiając się obok dziewczyny jak duch.
-Tęsknię za nimi-odpowiedziała i podniosła wzrok ku niebu.
-Wiesz że z stamtąd nie ma powrotu.Twoi rodzice na pewno by tego nie chcieli.-powiedział przyglądając się krukowi który usiadł po lewej stronie dziewczyny
-Tyle rzeczy możesz zrobić, tyle miejsc możez odwiedzić-dończył
Dziewczyna popatrzyła na niego ze smutkiem ale w końcu zeszła z krawędzi.Odwróciła się i przytuliła do faceta.
-Dziękuję Grigorij-powiedziała cicho
-Wiem że po tamtej nocy nie zastąpie ci ojca ani matki ale wiedz że jesteś dla mnie jak córka-odpowiedział mężczyzna i odsunął od siebie dziewczynę.
-Jesteś gotowa?-zapytał, kładąc jej rękę na ramieniu
-Teraz tak, znajdę i zabiję go odpowiedziała zaciskając dłonie w pięści.
-Dobrze moja mała a więc ruszaj...
Obraz nagle się zmienił, widziałem siebie podczas wypadku.Trzymałem akurat ojca dziewczynki za gardło. Patrzyłem na to z przerażeniem, w końcu skręciłem mężczyźnie kark.
-Tak bez emocji, bez mrugnięcia okiem.Potwór-usłyszałem
Spojrzałem z powrotem na wrak auta.Dziewczynka wybiegła z auta i popędziła do lasu.
-Wracaj!-usłyszałem swój głosi strzały.
-
Nieczuły-usłyszałem znowu.-Potwór, morderca.Jesteś nikim, jesteś tylko zdolny do zabijania.
-Przestań!- krzyknąłem w przestrzeń. Wypadekł znikł a zastąpiły go ciała moich celów.
-To twoja wina.Tylko twoja.-powiedział głos-Zabij, zabij, zabij, zabij
-Nie, niee-krzyknąłem i upadłem na kolana, zasłoniłem uszy rękami ale dakej słyszałem te głosy.
-Zostawcie mnie!!!!-krzyknąłem...~
Obudziłem się zlany potem.
-To tylko sen James, to tylko sen...-powiedziałem sobie na głos i połorzyłem głowę na poduszkę. Podejrzewałem że po serii moich nocnych krzyków, całe Avengers Tower już nie śpi.Kiedyś przybiegali wszyscy ale teraz przychodził do mnie tylko Steve i to nie zawsze.Każdy w tym budynku wiedział że po tych snach jestem trochę nerwowy i woleli nie przychodzić.Spojrzałem na zegar, stojący na szafce nocnej.Dochodziła 7.50
-Kurcze trzeba wstawać- pomyślałem i odniosłem się znad poduszek.Wszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro, zauważyłem cienie pod oczami.
-Przeklęte sny-warknąłem pod nosem i zacząłem myć twarz.Później sprawdziłem ranę po nożu, nie wygkądała źle.Widziałem i miewałem gorsze. Po porannej toalecie , przebrałem się w strój na misje i wyszedłem na korytarz.Nikogo jeszcze nie zauważyłem więc poszedłem na salę treningową.Porzucałem trochę nożami, postrzelałem trochę z pistoletu, czyli standard.Wyszedłem z sali i niemal od razu wpadłem na Steva.
-Hej Bucky-powiedział.
Był już przebrany a w ręku trzymał tarczę.
-Cześć Steve-powiedziałem i uśmiechnąłen się lekko.Od jakiegoś czasu mój uśmiech znacznie się poprawił.
-Gotowy?-zapytał Steve kiedy rusziliśmy korytarzem na dach Avengers Tower.
-Jasne-odpowiedziałem sucho-Znowu wzystkich dzisiaj obudziłem ?-zapytałem z czystej ciekawości.
-Nie, z tego co mi wiadomo to nikt oprócz Starka nie wstawał w nocy-odpowiedział Kapitan i uśmiechnął.
-Czyli co?Dzisiaj jego wysokość będzie miał humorki?-zapytałem prosto z mostu
-Niestety tak-powiedział Steve i uśmiechnął się do mnie
-Co ci się śniło? -zapytał po chwili ciszy
-To co zwykle -powiedziałem do niego-Tylko teraz obserwowałem cały wypadek z boku.
Celowo nie powiedziałem Stevenowi o dziewczynie, zaczął by drążyć temat a traz nie miałem ochoty o tym rozmawiać.Wyszliśmy na dach gdzie czekała reszta drużyny, oprócz nas nie było jeszcze Natashy.Po chwili dołączyła do nas i wszyscy razem wsiedliśmy do samolotu Starka.
-Dobra słuchajcie wszyscy bo nie będe powtarzał-powiedział Tony.Wstał z siedzenia przy przedniej szybie i odwrócił się do nas, dopiero teraz zauważyłem że ma na sobie garnitur.
-Około godziny 10.00 ma nastąpić atak, więc wszyscy mają być na swoich miejscach.Rogers idziesz na północne skrzydło,Barnes na południowe.Mówiąc to Stark rzucił na mnie szybkie spojrzenie.Dalej mnie nie tolerował w drużynie i nie ukrywał się z tym.
-Wanda i Vision pilnujecie tylnego i przedniego wejścia do wieżowca.Ja i Natasha wmieszamy się w tłum.George Martins jest jednym z najważniejszych, producentów broni w kraju.Podejżewam że HYDRA chcę się go pozbyć.
-Niby czemu?-zapytałem słysząc słowo HYDRA.
-Dlatego że Martins niechciał im sprzedawać broni.-odpowiedział Stark patrząc na mnie z byka.
-Patrzcie i spawdzajcie wszystkie podejrzane osoby, nikt z bronią ma tam nie wejść.-odezwała się Natasha z kabiny pilota.
Po chwili wylądowaliśmy na dachu wieżowca.
-Wszyscy na swoje miejsca-powiedział Stark i wraz z Natashą udał się do wejścia.Tak jak powiedział Tony ,wszyscy rozbiegli się na swoje stanowiska.Po chwili i ja pobiegłem na swoje miejsce.Kiedy dotarłem na miejsce nie zauważyłem niczego podejżanego.Po godzinie w mojej słuchawce rozległ się głos Steva.
-Bucky jak tam u ciebie?
-Czysto-odpowiedziałem
-A u ciebie?
-U mnie też-odpowiedział
-Zaraz, czekaj coś się dzieje.Muszę kończyć Bucky!-Krzyknął a w tle usłyszałem strzały i krzyki ludzi.
-Steve, Steve!-krzyknąłem
-Cholera!-przeklnąłem pod nosem. Chciałem pobiec i mu pomóc ale nagle usłyszałem za sobą głośny trzask.Odwróciłem się na pięcie , jednicześnie wyciągając pistolet.Jednak niczego.nie zauważyłem.
-Prosze, prosze, prosze nasz Zimowy żołnierz-usłyszałem za plecami i odwróciłem się z powrotem. Przedemną stała dziewczyna z mojego snu!.Była ubrana w czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie i wysokie również czarne buty na koturnach.Na plecach miała przewieszony karabin a w rękach trzymała pistolet.
-Sporo czasu mineło jak się ostatnio widzieliśmy.Ilu ludzi zdążyłeś jeszcze zabić?-kontynuowała.
-Nie jestem już Zimowym Żołnierzem-wycedziłem, patrząc.na nią uważnie.
-Mało mnie to obchodzi.-odpowiedziała dziewczyna-Ważne że zabiłeś moich rodziców.-wysyczała , mróżąc oczy i wymierzyła we mnie pistolet.
-Nawet nie wiesz jaką radość poczuję jak cię zabije.-powiedziała i wystrzeliła.W ostatnuej chwili osłoniłem się metalową ręką.Pocisk odbił się od niej i wylądował na ziemi.Dziewczyna strzeliła jeszcze parę razy w moją stronę, ale zdążyłem się schować za kolumnę.
-Bucky-usłyszałem w komunikatorze-Wszystko gra?Słyszałem strzały.
-Steve!?Zabójca tu jest!-krzyknąłem do słuchawki.
-Czekaj!Zaraz tam będę!-odpowiedział blondyn
-Stark idziemy!-usłyszałem w tle.
Nagle strzały ucichły, wychyliłem się zza kolumny a obok mnie przeleciały , że świstem dwie kule.
-Słuchaj!Wiem że jesteś wściekła ale to nie byłem ja!-krzyknąłem do dziewczyny
-Tak, bo ci uwierzę-powiedziała przeładowując broń.
-Byłem sterowany przez HYDRĘ.-powiedziałem
-Nie obchodzi mnie to!Przez ciebie straciłam rodziców-krzyknęła i znowu zaczęła do mnie strzelać.
-Steve gdzie ty jesteś?-zapytałem sam siebie i postanowiłem wyjść w końcu.Zasłaniając się ręką podeszłem powoli do dziewczyny i jednym kopniakiem wytrąciłem jej pistolet z dłoni.Poleciał gdzieś daleko,rzuciłem przelotne spojrzenie na jego właścicielkę.W jej oczach płonęła wściekłość jakiej nigdy wcześniej nie widziałem u kobiety, może poza Natashą.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni nóż i zaatakowała.
Czasami cieszę się że mam metalową rękę, bez niej teraz została by ze mnie podziurawiona piłka.Pierwszy cios obroniłem właśnie ręką z drugim było troche trudniej, bo nie chciałem zrobić dziewczynie, krzywdy.
Walczyła bardzo dobrze, zadawała cios za ciosem a w jej oczach płonęła chęć zemsty.W pewnym momencie zrobiła coś czego się nie spodziewałem.Zatrzymała się i rzuciła we mnie nożem i korzystając z mojej chwilowej nieuwagi , wyskoczyła i kopnęła mnie z pół obrotu.Zachowałem się i uklękłem na jedno kolano żeby nie upaść. Dziewczyna z kądś wyciągnęła następny nóż i już miała go opuścić.Ale zatrzymała się a jej ręka zawisła nademną w powietrzu.Dziewczyna obejrzała się na swoją prawą rękę , ja również spojrzałem w to miejsce.Z jej ramienia wystawała strzałka usypiająca.Za plecami dziewczyny zauważyłem Steva i Tonego.Stark stał z wycelowanym pistoletem.
Popatrzyłem z powrotem na dziewczynę , upuściła nóż i wyciągnęła strzałkę.
-Cholera-powiedziała pod nosem i złapała się za głowę.
Była by upadła na twardą posadzkę ale ocknąłem się z zdumienia i złapałem ją w ramiona.
-Ładnie byście razem wyglądali-powiedział Stark
-HAHA Bardzo śmieszne-odpowiedziałem-Dłużej się nie dało?
-Sorry mawet nie wiesz jak ludzie panikują jak usłyszą strzały-odpowiedział Tony
-Wyobraź sobie że wiem-odparowałem i podeszłem do nich z dziewczyną na rękach.
-Ładna-skomentował Stark
Posłałem mu mordercze spojrzenie.
-Dobra nic nie mówię-odpowiedział
-Idziemy-powiedział Steve i poszliśmy wszyscy do samolotu.
Bum!Pierwsze spotkanie Bucky'ego i Zary.Nareście mi się udało skończyć rozdział:-) Mam nadzieję że nie zasneliście już na początku;-) Pozdro Lokun2209:-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top