2.Groźba

JamesPOV:

Ciemność, las, auto, dwa ciała, misja, dziewczynka, strzały, wybuch.
-Jesteś potworem.Jesteś potworem James...

-James, James,Bucky!, obudz się, słyszysz Bucky! -głos Steva przedarł się przez mój sen.Zerwałem się przerażony i zdenerwowany.Nieświadaomie tak mocno zacisnąłem rękę na ramie łóżka aż ta pękła.
-Cholera-zaklnąłem pod nosem, patrząc na zniszczone łóżko.
-Po pierwsze język, po drugie zły sen co?-zapytał Steve stojąc obok mojego łóżka.
-Może i tak ale to nie daje ci pozwolenia żebyś wchodził do mojego pokoju.Butrnąłem pod nosem i powoli wstałem z łòżka.
-Jeszcze bym cię zabił przez sen.
-Nie sądze bo gdybyś mnie zabił to Stark niedał by ci spokoju-powiedział Kapitan, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Kurde.Czemu on zawsze musi mieć rację-pomyślałem
-Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że jest śniadanie na stole i jak nie chcesz zjadać resztek to się pośpiesz i zejdź na dół.
-Tak, jasne-Powiedziałem i zwlokłem się z łóżka kierując automatycznie swoje kroki w kierunku łazienki.
-Idę do reszty. Po śniadaniu jest zebranie.Nie spóźnij się, nie chcemy następnego Starka.-powiedział Steve
-Dobra, dobra tylko już idź-odpowiedziałem i zniknąłem za drzwiami.
Przez chwilę było cicho ,ale w końcu odetchnąłem z ulgą słysząc trzask zamykanych drzwi. Odkąd zamieszkałem w Avengers Tower wolałem spędzać czas sam.
Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze ,stał przedemną wysoki mężczyzna o ciemno brązowych włosach i niebieskich oczach.Cały ja i ta pieprzona, metalowa ręka.W końcu oderwałem się od mojego odbicia, ubrałem się i wyszedłem na korytarz kierując się w stronę kuchni.Kiedy wszedłem do środka były tam tylko dwie osoby:
Vision i Wanda.Oboje rozmawiali ale kiedy tylko wszedłem ucichli, wstali i wyszli.
-Czemu zawsze jak gdzieś przychodzę to wszyscy wychodzą?A no tak zapomniałem...
Jestem potworem.
Cały czas chodził mi po głowie ten sam sen.Byłem ciekaw co się stało z dziewczynką która wtedy mi uciekła.Może umarła a może znaleźli ją jacyś ludzie.Chyba nigdy już się tego nie dowiem.Nie wiedziałem jak bardzo się myliłem...
Wyciągnąłem z lodówki puszkę Sprita i szybko wypiłem ,jakoś nie za specjalnie chciało mi się jeść.Zgniotłem puszkę i wyszedłem z kuchni, udałem się do jednej z sal konferencyjnych.W środku byli niemal wszyscy oprócz Starka i Natashy.Usiadłem na miejscu obok Steva i udawałem że pewien kawałek stołu bardzo mnie intetesuje.Po 10 minutach do sali wszedł Stark a za nim Natasha.
-Cisza!-powiedział Tony i popatrzył na wszstkich.
-Jak wiecie mamy ostatnio mały problem z zabójcami na zlecenie. Ostatnio otrzymaliśmy niepokojące doniesienia o planowanch atakach.Natasha dotarła do jednego z naszych informatorów i dowiedziała się że w jutro ma się odbyć zamach na najbogatszego biznesmena w Nowym Yorku.
-Serio Stark myślałem że to ty jesteś najbogatszy-powiedział Sam i uśmiechnął się.
-Ja jestem najbogatszy w całym kraju a to już inna liga-odpowiedział Tony ,pusząc się jak paw.-Ale teraz nie o tym.Wracając do tematu , mamy go ochronić i przy okazji nie narobić bałaganu.
-A przu okazji złapać zabójcę i go przesłuchać-dokończyła Natasha.
-Macie czas do 9.00.Przygotować się, poćwiczyć i o 9.00 wszyscy gotowi do akcji.-powiedział Stark i wyszedł.Wszyscy po kolei zaczęli wychodzić z sali.Wstałem powoli i również wyszedłem. Miałem ochotę pojeździć na motorze.Wszedłem do pokoju i zabrałem z komody kluczyki.Zjechałem windą na sam dół Avengers Tower i po chwili jechałem ulicami Nowego Yorku.Dojechałem
do Central Parku i przystanąłem.Patrzyłem w dal nie mając konkretnego planu na dzisiejszy dzień, postanowiłem po prostu poleniuchować.Siedział bym tak dłużej gdyby nie fakt że poczułem się obserwowany.Nagle z krzaków po mojej lewej stonie wyskoczył młody chłopak. Na oko mógł mieć jakieś 23 lata.Rzucił się na mnie i chciał dzgnąć, szybko zrobiłem zwód a rękę chłopaka z nożem złapałem metalową protezą i unieruchomiłem .
-Kto cię nasłał?-zapytałem
-Nie twój interes Zimowy-powiedział chłopak i wyswobodził się z mojego uścisku.
-Nie jestem już Zimowym Żołnierzem!-krzyknąłem do niego
-Taak, jasne-odpowiedział chłopaki i znowu ruszył na mnie.Walczyliśmy dłuższą chwilę aż w końcu, metalową ręką przyszpiliłem chłopaka do drzewa.
-Kto cię nasłał-zapytałem trzymając go za gardło.
-Możesz mnie zabić i tak ci nie powiem-odpowiedział i uśmiechnął się głupkowato.
-Ach...ty mały...-nie zdążyłem dokończyć bo ten mały skurczybyk wbił mi nóż w zdrowe ramię.
-Cholera-krzyknąłem z bólu i wściekłości.Chłopak kopnął mnie od tułu a ja poleciałem na twarz.-Wracaj! -wrzasnąłem kiedy chłopak odwrócił się i już miał pobiec w przeciwną stronę.Przed zniknięciem, odwrócił się i powiedział:
-Ona cię znajdzie, znajdzie i zabije.Nie uciekniesz jej.
Po tych słowach odwrócił się ponownie i wbiegł między drzewa.
Po tym wstrząsającym spokaniu, podniosłem się i złapałem się za zdrową rękę, bo ból nie znośny.
Wyciągnąłem nóż z rany i odrzuciłem w krzaki.Wsiadłem na motor i pojechałem szybko do Avengers Tower.Na miejscu pognałem do swojego pokoju po drodze mijając Wilsona i Steva.
-Bucky!Gdzie tak pędzisz?-krzyknął za mną Steve
-

Nie mam czasu-odkrzyknąłem wbiegając do swojego pokoju i trzaskając głośno drzwiami.Po chwili usłyszałem rumor na korytarzu i walenie do drzwi.
-James!Co ty wyprawiasz?-usłyszałem krzyk Sama.
-Wejdz to się przekonasz-powiedziałem przez drzwi i zcągnąłem ubrudzoną od krwi kurtkę.
-Ciekawe czy krew się spiera?
Wilson i Rogers wpadli do pokoju jak burza a ja próbowałem zatamować krwotok.
-Co ci się stało?-zapytał Steven
-Miałem mały wypadek-powiedziałem obwiązując sobie ramię bandażem.
-Na motorze?-zapytal Wilson
-Nie z młodym zabójcą-odpowiedziałem serio wkurzony.
-Gdzie?-zapytał Steve
-Cholera! musisz się teraz o to pytać? -powiedziałem do Steva.
Na chwilę w pokoju zapanowała cisza.
Kiedy udało mi się zatamować krwotok, odpowiedziałem chłopakom co się stało.
-Na końiec powiedział:
,,Ona cię znajdzie, znajdzie i zabije.Nie uciekniesz jej."
-Czyli sądząc po tych słowach ktoś i chyba wszyscy trzej domyślamy się kto nasłał na ciebie zabójcę.-stwierdził Sam
-Niewątpliwie-powiedział Steve...

Drugi rozdział jupiii:-)
917 słówMam nadziełe że się podoba Lokun2209:-) XD

Ps.Sorry za błędy:-)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top