4

4.00

Milen Jackson zwlekła się z łóżka obudzona tej nocy po raz trzeci. Westchnęła przecierając twarz dłońmi. Jej brązowe loki opadły na twarz całkowicie ograniczając jej widoczność, przez co była zmuszona zaczesać loki do tyłu, a następnie sięgnęła dłonią do włącznika lampki.

Ciepłe światło zalało tylko część pokoju, w którym nie było za czysto. Nigdy nie była wielbicielką sprzątania i upierała się, że nie ma na to czasu. Była za bardzo pochłonięta pracą oraz spędzaniem czasu w kuchni siedząc przy stole i pijąc herbatę.

Wyłoniła się z pokoju od razu przymykając oczy oślepiona przez zimne światło wylewające się z jasnej kuchni. Wiedziała po zasłoniętych roletach i ciemności panującej w reszcie pomieszczeń, że jest dość wcześnie i jak na październik przystało zimno i mokro. Nienawidziła jesieni całym sercem.

Gdy pojawiła się w jasnym pomieszczeniu zaspana i z rozczochranymi włosami zwróciła na siebie uwagę dwóch postaci znajdujących się w kuchni. Spojrzała na swoją przyjaciółkę oraz jej córkę. Mała miała czerwone i opuchnięte oczy od płaczu, na usta, które oblizywała, spływały jej gluty, które jej matka desperacko starała się wytrzeć.

Kobieta dobrze wiedziała, że Sophia znowu męczy się, żeby wpuścić wodę morską do nosa Emmy. Zawsze ją to bawiło. Ta mała i uparta dziewczynka z pewnością wdała się w całości w swoją matkę. Uważała jednak, że to bardzo dobrze. Co prawda nie poznała nigdy ojca małej, ale po tym jak usłyszała od Sophii, że ją zdradził i odszedł, nie polubiła go. Co prawda Sophia też miała dziwne zachowania i swoje odchyły i Milen wolałaby, żeby córka młodszej od niej kobiety nie miała takich samych, to jednak cieszyła się, że dziewczynka była kopią matki.

Tym razem jednak walka i zaciętość małej nie bawiła najstarszej kobiety. Była niewyspana i gdy zerknęła na zegarek zrozumiała, że ma tylko godzinę snu, co się już kompletnie nie opłacało. Nie wyśpi się i tak, a do pracy wstać musi.

Westchnęła cicho i zagadała dziewczynkę podczas, gdy jej koleżanka wprowadziła wodę morską do zapchanego glutami noska Emmy. Gdy do dziewczynki doszło co się stało znowu zaczęła krzyczeć i płakać. Młodsza kobieta spojrzała przepraszająco na swoją współlokatorkę i zabrała swoją córkę do ich pokoju zamykając za sobą drzwi.

Brązowowłosa jęknęła niezadowolona i nalała do czajnika wody. Postawiła go na gaz i przygotowała dla siebie oraz współlokatorki kawę w kubkach. Oparła się rękoma o blat zwieszając głowę i zamykając oczy. Była ledwo żywa i wiedziała, że niewyspanie będzie męczyć ją przez resztę dnia. Pocieszał ją fakt, że to dzisiaj miała wyjść wcześniej z pracy.

Ona i jej partner planowali spędzić wieczór jedynie ze sobą. Brązowowłosa miała zostać u niego na noc, co bardzo ją cieszyło, bo spędzi czas z ukochanym i na pewno się wyśpi, a snu potrzebowała najbardziej. Bardzo nie narzekała na swoje współlokatorki jednak teraz na prawdę chciała uciec od płaczu dziewczynki. Współczuła przyjaciółce z całego serca, ale postanowiła zachować się pierwszy raz tak bardzo egoistycznie i zostawić ją na noc samą z tym płaczącym dzieckiem.

Zalała kawę i wciąż zaspana usiadła przy stole. Podparła czoło dłonią i kolejny raz zamknęła oczy. Prawą dłoń zaciskała na uchu kubka i wdychała przyjemny oraz mocny zapach kawy. Wiedziała, że zaraz się rozbudzi. Teraz dookoła niej panowała cisza, bo Sophii zapewne udało się uśpić córkę. W końcu spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top