19

20.23

Mężczyzna nerwowo krążył po swoim salonie. Jego partnerka stała w kuchni wyglądając z okna czerwonego Forda swojej przyjaciółki. Nie mógł uwierzyć, że ktoś dał radę pokonać tego okropnego faceta, który porwał jego dzieci, mimo że i tak był posłuszny i wykonywał to co tamten mu rozkazał. Był wystarczająco przerażony, gdy pustelnik groził, że go zabije. Dzieci nie zasłużyły, żeby przeżywać taki koszmar.

Milen stukała nerwowo palcami czując jak jej serce przyśpiesza bicia z każdym autem, które pojawiło się w zasięgu jej wzroku. Domyślała się, że Sophia nie jest w nienagannym stanie, ale bardzo cieszyła się, że cała piątka żyje i miała nadzieje, że nie jest potrzebna im pomoc medyczna.

W łazience lała się już ciepła woda, a w pokoju gościnnym, w którym spały wszystkie dzieci, łóżka były już pościelone i miały dodatkowo gruby koc. Noc była zimna, a na pewno ten gnojek nie zadbał o ich wygodę. Na pewno były zmęczone, głodne i wyziębione. Kobieta miała nadzieję, że nic więcej im się nie stało.

-Są. -szepnęła czując jak jej serce tym razem nie chce zwolnić swojego rytmu bicia.

Po niecałych pięciu minutach dzieci wtulały się w ojca zalewając się po raz kolejny łzami. Luis również ich nie szczędził. Sophia patrzyła się na ten uroczy obrazek, po czym zerknęła na swoją przyjaciółkę.

Odeszła z nią na drugi koniec pokoju i wytłumaczyła, że musi zniknąć. Ich kontakt oczywiście pewnie się nie urwie, ale na pewno nie będą widywać się tak często jak było do tej pory. Smuciło to obie kobiety.

-Dziękuję. -czarnowłosa kiwnęła głową do mężczyzny, gdy jedno słowo wyleciało z jego ust.

Kilka sekund jeszcze patrzyła na dzieci, po czym pożegnała się z przyjaciółką i wyszła z domu. Zjechała windą na sam dół i wsiadła do swojego auta. Odetchnęła parę razy łapiąc się za głowę. Cholera, pomyślała. Dzisiaj zabiła ostatni raz. Obiecuje na życie swoje i swojej córki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top