13
16.00
To była kluczowa godzina. Luis w końcu mógł wyjść z pracy, a zrobił to na prawdę szybko. Zabrał swoją teczkę oraz marynarkę i szybko wybiegł z gabinetu. Cholernie martwił się o swoje dzieci. Nie znał tego człowieka, ale wiedział jedno. Na pewno był nieprzewidywalny, uzbrojony oraz niebezpieczny. Mimo jego zapewnień porwał jego dzieci i trzyma je niewiadomo gdzie oraz zabił jego dwie byłe małżonki. Dlaczego ten człowiek do diabła nie siedzi w więzieniu?!
Wyszedł z budynku bez żadnego słowa chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu i skontaktować się z pustelnikiem. Musiał to wszystko wyjaśnić i upewnić się, że jego dzieci są całe i zdrowe. Chciał wiedzieć czy jeszcze warto się narażać. Gdy straci dzieci straci cały sens życia i nie będzie już narażał swojej ukochanej na niebezpieczeństwo. Przynajmniej niech ona dalej żyje w spokoju.
Otworzył auto i wsiadł do środka. Rzucił teczkę na siedzenie obok i włożył kluczyki do stacyjki. Odpalił silnik, po czym zapiął pasy i ruszył do swojego miejsca zamieszkania. Mieszkał w dość sporym apartamencie w centrum Londyna. Jego mieszkanie znajdowało się najwyżej w wieżowcu i z każdego okna miał wspaniały widok.
Zaparkował na swoim miejscu parkingowym i wysiadł z auta wszystko z niego zabierając. Zamknął pojazd i wszedł do windy, która zawiozła go na najwyższe piętro. Żwawym krokiem podszedł do swoich drzwi i otworzył je kluczem.
Wpadł do środka jak torpeda, a za nim dało się tylko usłyszeć echo zatrzaśnięcia drzwi. Zdjął buty rzucając je niedbale na wycieraczkę pod wieszakiem i ruszył do salonu. Marynarkę od razu rzucił na oparcie fotela i ciężko opadł na kanapę. Poluzował krawat wchodząc w kontakty i wybierając numer Carol. Tak bardzo chciał, żeby to wszystko okazało się złym snem. Chciał się obudzić i wiedzieć, że wszystko jest tak jak było przed pojawieniem się tego obłąkanego i przerażającego mężczyzny.
-Po co dzwonisz? -usłyszał po drugiej stronie.
-Chcę wiedzieć czy dzieci są całe. -powiedział przestraszonym tonem.
-Masz moje słowo, że nic im nie jest. -mruknął. -Są jedynie przerażone i zziębniętnie. Trafią do ciebie jeżeli twoja dziewczynka wykona swoje zadanie.
-Dlaczego ty to robisz? -jego głos się załamał. -Dlaczego sam nie sprowadzisz tej dziewczyny tam gdzie chcesz?
-Nie zadawaj tylu pytań, bo to źle się dla ciebie skończy, ale najpierw będziesz patrzył na śmierć swoich bachorów. Jednego po drugim. Mam nadzieję, że dotarło do ciebie, bo drugi raz nie powtórzę. -jego warkot przepełniony był gniewem, a po chwili Luis słyszał jak połączenie zostało przerwane.
To miał być miły wieczór z ukochaną, a zamienił się w koszmar.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top