"Zła dzielnica"

Dzięki makijażowi, mogłam uniknąć niezręcznych pytań o siniaka na policzku. Jednak nie mogłam zasłonić rozcięcia na czole, co nie umknęło mojej szefowej.

- Wszystko w porządku? - pyta. - Byłaś z tym u lekarza?

- Nie. Rana nie jest głęboka, uderzyłam się o szafkę. Nic poważnego.

- Powinnaś się przebadać. Dam ci dzisiaj wolne. - otwieram usta, żeby zaprotestować, ale nie mam nic do gadania. - Nie ma żadnego sprzeciwu. Odpocznij i idź do lekarza. Masz wolne do końca tygodnia. Załatwię za ciebie zastępstwo. - wolałabym pracować, żeby nie myśleć o Timothym, ale niestety nie mogę się wykłócać z szefową. Wychodzę ze sklepu prosto na deszcz. Nie zabrałam ze sobą parasolki. Cholera. Zakładam na głowę kaptur i ruszam w kierunku mieszkania. Spoglądam w wyświetlacz telefonu i nie patrzę, gdzie idę. Mam mnóstwo esemesów od Timothyego. Muszę je wszystkie usunąć. Ten człowiek już dla mnie nie istnieje. Przypadkiem wybieram złą dzielnicę. Orientuję się dopiero,gdy czuję ten odrażający odór śmieci i bezdomnych. Unikam tego miejsca jak ognia, a dzisiaj widzę coś czego nie powinnam zobaczyć-morderstwo. Telefon wypada mi z rąk i uderza z hukiem o chodnik. Ta pomyłka będzie mnie srogo kosztować.

Widzę zabójcę, a on widzi mnie.

Spoglądamy na siebie, lecz nikt się nie odzywa.

Trup plami ziemię krwią, a ja podziwiam jego zabójcę.

Jest piękny

Nagle robi krok w moim kierunku i celuje we mnie bronią. Powinnam się bać, ale czuję spokój. Powinnam uciekać, ale nie potrafię się ruszyć. Nie boję się śmierci, wręcz jej pragnę. Czekam, aż mężczyzna naciśnie za spust. Nie zamykam oczu, chcę umrzeć, podziwiając jego. Ma cudowne oczy, są fiołkowe. Marzenie nie jednej kobiety. Czarne włosy mokre od deszczu, opadające mu na czoło są boskie. Broń jest wycelowana prosto w moje czoło. Szybka i bezbolesna śmierć. Już nie mogę się doczekać.

- Ostatnie życzenie? - pyta, a jego głos sprawia, że po plecach przechodzą mi delikatne dreszcze. - Niepotrzebnie tu przyszłaś...

- Długo mam czekać? - pytam. - Jestem dość niecierpliwa, a śpieszy mi się na tamten świat. - jego twarz ma beznamiętny wyraz,ale opuszcza broń. Nie! Dlaczego? Nie może mi tego zrobić. Ja chcę umrzeć! Nie mam po co żyć.

- Interesujące. - szepcze i spogląda prosto w moje miodowe oczy. - Nie krzyczysz, nie trzęsiesz się ze strachu, nie wzywasz policji, tylko prosisz o kulkę w łeb.

- Zgadza się.

- Czy ja cię już kiedyś nie spotkałem?

- Nie wydaje mi się. - stwierdzam. Widzę go pierwszy raz w życiu. W sumie nie miałam żadnej okazji na poznanie tego człowieka. Podczas mojego dwuletniego związku z Timem, nie wychodziłam na żadne imprezy. Ciągle pracowałam i siedziałam w mieszkaniu. Codzienność.

- Zdradź mi swoje imię - marszczę brwi. Wcale nie muszę tego robić. Ma mnie tylko zabić. O zbyt wiele proszę?

- Nie – mówię dobitnie. - Ta rozmowa jest bez sensu.

- Zdradź mi swoje imię. - warczy. Kręcę przecząco głową. Zaciska szczękę i patrzy na mnie z wściekłością. - Powtórzę jeszcze raz, idiotko. Zdradź mi swoje imię!

- Neve. - odpowiadam poirytowana. Kiwa jedynie głową, a potem podchodzi do zamordowanego mężczyzny. - Nie zamierzasz mnie zabić? - pytam ze zmartwieniem. Tylko po to tu jeszcze stoję. To moja szansa na zakończenie tego marnego życia.

- Powinienem to zrobić. - odpowiada. - Zagrażasz mi, bo widziałaś za dużo – z plecaka wyciąga ściereczkę z mikrofibry i płyn do szyb. - Ale nie zabiję cię. - tłumaczy. Zakłada na dłonie lateksowe rękawiczki, a potem spryskuje swoją broń płynem do szyb. Obserwuję go z zainteresowaniem.

- A jeśli cię poproszę? - pytam. Spogląda na mnie z zaskoczeniem i jednocześnie wyciera broń, ściereczką.

- Ujmę to tak. Pojawiasz się tutaj i jesteś świadkiem morderstwa. Zamiast wezwać policję, stoisz tutaj i prosisz o śmierć, czego kompletnie nie rozumiem. Nie zabiję cię. Bynajmniej dzisiaj. - na wyczyszczonej broni, odciska linie papilarne martwego człowieka, a potem zostawia ją w dłoni mężczyzny. Wstaje z klęczek i nieśpiesznie do mnie podchodzi. Odruchowo cofam się do tyłu, aż napotykam ścianę jakiegoś budynku. - Widzisz? Boisz się - stwierdza. - Śmierci byłaby za łatwa. Może powinienem cię nękać i straszyć, aż sama popełnisz samobójstwo? Co ty na to? - czuję jego oddech na szyi. Spogląda prosto w moje oczy. Jest ode mnie o wiele wyższy i teraz zaczynam się go bać.

- Odsuń się. - szepczę.

- Nie mam takiego zamiaru. - chwyta za mój podbródek. - Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli wsypiesz mnie policji, znajdę cię i zacznę torturować. Bez zahamowań. - na potwierdzenie swoich słów wyjmuje z kieszeni scyzoryk i kreśli nim ślady na moim policzku. Wcześniej prosiłam się o śmierć,a teraz pragnę stąd uciekać. Ten człowiek jest przerażający - Jeśli powiesz o mnie komukolwiek, zrobię to samo, ale cię nie zabiję. Będziesz cierpieć tak długo, aż sama nie zwariujesz. Potem najpewniej się zabijesz, a ja nie będę miał z twoją śmiercią nic wspólnego, kochanie. A teraz ładnie odejdziesz i zapomnisz o tym, co widziałaś. - odsuwa się ode mnie z kpiącym uśmieszkiem.

- Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz? - pytam, mimo że chcę jak najszybciej wrócić do mieszkania

- Bo wtedy nie byłoby zabawy. A ten mężczyzna, właśnie popełnił samobójstwo. - wskazuje na trupa. - Nikogo tu nie widziałaś, ani tutaj nie byłaś. Niepewnie odwracam się w stronę wyjścia z tego miejsca. Zaczynam biec, chcę być jak najdalej stąd. Nagle moje ramię przeszywa ostry ból. - ZATRZYMAJ NA PAMIĄTKĘ! - krzyczy za mną brunet, a ja spoglądam na swoje ramię, gdzie wbity został scyzoryk. Mam nadzieję, że nie uszkodził niczego poważnego. Jak to cholernie boli. Moja bluza przesiąka krwią, a ramię coraz bardziej boli. Nie mogę sama wyciągnąć scyzoryka, więc muszę udać się do szpitala. Prosiłam się o śmierć, ale to jest znacznie gorsze. Gdybym dostała kulką w głowę, niczego bym nie poczuła. Teraz moje ramię przeszywa niemiłosierny ból, od którego w moich oczach pojawiają się łzy. Wybiegam na główną ulicę, gdzie staram się złapać jakąś taksówkę. Muszę się dostać do tego przeklętego szpitala, jak najszybciej.

----
Hejka misie ❤️
Trzy rozdziały tego samego dnia.
Mam chyba dzisiaj jakiś dobry dzień 😘
No i pojawił się nasz Cameron. Trochę brutalny, ale przynajmniej jej nie zabił.
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top