9

Myślałam, że współpraca z Deadpoolem będzie łatwa i szybka. Jakże się myliłam.

Próbując odciągnąć go od pomysłu wyskoczenia nieuzbrojonym na bandę uzbrojonych bandziorów, zastanawiałam się, dlaczego ja.
Dlaczego akurat mnie wybrali na tę, która miała być jedną spośród ich własnych mutantów.

Nagle przypomniałam sobie o zniknięciach, które miały miejsce przez ostatni rok. Były to osoby, które znałam. Przynajmniej większość. Nie byli to ludzie, po których można było spodziewać się, że wpadną na pomysł, żeby popełnić samobójstwo, czy - tak jak ja - wynająć zabójcę.

Nie wiedząc kiedy, puściwszy najemnika, osunęłam się po ścianie kapsuły i ukryłam głowę w rękach. Nie wierzyłam, że próba ucieczki cokolwiek zmieni. Deadpool był słabym przeciwnikiem bez broni. Dobrze wyszkolonym, ale nadal słabym w starciu przeciwko pociskom. Myślałam, że jedyne, co mogę w tamtym momencie zrobić, to usiąść i czekać na pewną śmierć, po której czeka mnie inne życie. Nie chciałam innego życia. Obecne jak najbardziej mi odpowiadało.

Usłyszałam ciężkie kroki za drzwiami. Ktoś był coraz bliżej. Wstrzymałam oddech, cały czas wpatrując się w drzwi, które od tej strony były całe metalowe i nie przepuszczały światła. Mogłam jedynie na wyczucie i słuch upewnić się, czy jeden z porywaczy stoi pod drzwiami, czy już poszedł. Zacisnęłam mocno powieki i dłonie w pięści, niemal zgrzytając zębami. Poczułam dużą dłoń na ramieniu, więc natychmiast wtuliłam się w ciało obok mnie. Deadpool był ciepły, a jego ramiona duże i dobrze się go przytulało. Wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić, przy okazji zaciągając się zapachem najemnika.

O dziwo nie pachniał tak, jak inni mówili. Może nie do końca. Zapach krwi był ledwo wyczuwalny, ale zapach gumy i naprawdę męskich perfum był mocny. Przyjemnie drażnił nosdrza. Całkowita cisza sprawiła, że uspokoiłam się i mogłam wsłuchać się w rytm serca mojej przytulanki. Odgłos rozkurczającego się mięśnia był równomierny, lecz po kilku sekundach zaczął przyspieszać, a ja poczułam, jak obrońca zaciska palce na moich ramionach, aby po chwili wepchnąć mnie za jedną z kapsuł. Zaraz po tym, drzwi otworzyły się z hukiem, a przez nie weszli dwaj mężczyźni. Jeden wysoki, czarnowłosy. To jego widziałam jako pierwszego po porwaniu. Drugi był niższy od bruneta, do tego łysy, ale nadal przystojny, mimo twarzy zakapiora. Obaj się uśmiechali, wyszczerz tego drugiego był typowy dla psychopatów, pierwszy natomiast emanował nonszalancją i klasą, co było widoczne w jego sposobie poruszania się.

Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.

|•••••••••|

Ten rozdział dedykuję Chrisowi,
dzięki któremu go napisałam xDD

Tak, jak widzicie powraca mi powoli wena,
Dlatego coraz częściej będą rozdziały.

W zasadzie to przewiduje jakieś 2-4 rozdziały do końca,
Ale wiadomo jak to jest u mnie z planowaniem,
Dlatego nic nie mówię xD

Domyślacie się już, kim są ci dwaj mężczyźni?

Luv u all💚☕🍪

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top