3

W poprzednim rozdziale zapomniałam wspomnieć, że wzoruję się na filmowym Deadpool'u, więc nie będzie głosów w głowie, ale nie będzie również Vanessy (której osobiście nienawidzę). Będą postaci z filmu, ale Ajaxa chyba sobie odpuszczę, choć nie obiecuję, bo chcę sobie porobić beke z Płynu do Podłóg. Nevermind.
Miłego czytania!

|•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••|

Mam przemówić dziewczynie do rozumu, a sam jestem idiotą. Przecież nie wiem jak ona się nazywa, ani jak wygląda, przecież miała twarz zakrytą chustą.

Siedziałem w 'salonie' jak idiota i próbowałem coś wymyślić. Spojrzałem na kopertę leżącą na stoliku, sięgnąłem po nią i wyjąłem zdjęcie dziewczyny.

Szatynka o miodowych oczach, jak można chcieć zabić taką dziewczynę?

Deadpool, ale ty szybki w myśleniu.

Pójdę do najbliższego liceum i znajdę tę dziewczynę, dowiem się, z kim ma na pieńku i załatwione! Wiem, jestem geniuszem.

Po raz kolejny dzisiaj założyłem maskę, tym razem ubierając się w cały strój. I po raz kolejny tego dnia trzasnąłem drzwiami.

Mieszkałem na Halsey Street, a najbliższa szkoła była przy Bedford Avenue, tuż przy Clinton Hill. Czekała mnie więc dosyć miła wycieczka krajoznawcza. A może by tak pojechać taksówką? Nie, lepiej nie. Jeszcze może mi się znów trafić jakiś ciołek, dla którego będę terapeutą miłosnym. Rzucam tą posadę.

Na moje szczęście jakaś ciota zostawiła motocykl, razem z kluczykami w stacyjce. Jestem tylko ciekaw, co to był za koleś pilnujący tego cudeńka. Mam nadzieję, że nie będzie mieć przeze mnie problemów. Cóż, mówi się trudno i jedzie się dalej.

Podjechałem pod Jakieśtam liceum piętnaście minut, miliony wytknięć palcami i dwa tysiące dziwnych spojrzeń później. Byłem w centrum uwagi i nawet mi się to podobało, tak jak dziewczyny, które na mnie patrzyły, nawet ten ciemnowłosy chłopak był niczego sobie. Dobra, koniec tego, Deadpool, skup się na misji...

Poszedłem w stronę wejścia do placówki naukowej... To źle brzmi z moich ust. Więc, poszedłem w stronę wejścia do szkoły i zaczepiłem pierwszego lepszego kolesia i wyciągnąłem zdjęcie dziewczyny.

- Czego? - młody szatyn obrócił się w moją stronę, a kiedy mnie zobaczył, otworzył szeroko oczy. Przyłożyłem palec do jego ust, uciszając go.

- Szzz... Spoko, młody. Szukam pewnej dziewczyny. Znasz ją? - pokazałem mu zdjęcie, a szczyl odpowiedział mi dopiero, kiedy ogarnął, że zadałem mu pytanie, ah ta młodzież...

- Tak, znam ją. To całkiem sławna dziewczyna w naszej szkole. Sinthia Turring, trochę świrnięta, co od niej chcesz?

- Pogadać. Wiesz gdzie ją znajdę?

- Zwykle przesiaduje w prawym skrzydle szkoły, obok sali teatralnej, ale dzisiaj jej nie widziałem. Spytaj Casey, tej rudej, która siedzi... O, tam - wskazał palcem na siedzącą na parapecie na końcu korytarza dziewczynę.

- Dzięki - poklepałem go po ramieniu i ruszyłem w stronę rudowłosej.

- Casey, tak? - zapytałem, kiedy już stałem przed dziewczyną.

- O mój Boże...

- Wystarczy Deadpool. Słuchaj, mam sprawę. Znasz tą dziewczynę?

- T-tak... To znaczy, tak, znam. To moja przyjaciółka. Co od niej chcesz?

- Jacy wy niemili... Jest dzisiaj w szkole? - Casey pokręciła głową przecząco, przekląłem pod nosem.

- Nie pojawiła się w szkole od dwóch dni, byłam u niej, ale nikt nie otwierał.

- Podaj mi jej adres - dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. - Spokojnie, nie zrobię jej krzywdy - upewniłem.

- Tylko mam za zdanie ją zabić - dodałem w myślach. Nie musiała tego słyszeć.

Kilka minut ją przekonywałem, aż dała mi adres. Uwielbiam szkołę za dzwonki.

Spojrzałem na zapisaną kartkę i uśmiechnąłem się.

Naukę czas zacząć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top