#.7

Kucyki i smok z napięciem słuchają relacji Luny ze snu Jasona. Na ich twarzach widać coraz większe zdumienie, szczególnie u Fluttershy oraz Rarity. Maślany pegaz trzyma kopytka na pyszczku, a ona sama drży. Rarity, co chwila, przekręca głową i mówi cicho do siebie: "To nie możliwe... tak nie może być...". Pinkie Pie słucha ze stoickim spokojem, jakby nie rozumiejąc. Rainbow Dash unosi jedną brew do góry oraz otwiera usta na wpół, niemo mówiąc: "Co do cholery...?". Star Swirl ma zagniewany wyraz twarzy, a Starlight niepokój. Spike ma kamienną minę.  Applejack jako jedyna nie wyraża większych emocji, prócz zwykłego zdziwienia.

— Wiedziałem, że coś jest z nim nie tak!— krzyczy Star Swirl, gdy Twilight kończy opowiadać.— Musimy działać! I to natychmiast!

— A może on wcale nie jest mordercą...?— rozpatruje cicho Fluttershy.— Przecież to tylko był sen...

— Luna mówiła jasno— tłumaczy Twilight, powstrzymując drżenie głosu.— Obca siła ingerowała w jego sen. On mówił tam, co chciał. Miał wolną wolę. Siła nie zmuszała go do niczego. 

Słychać szlochy. Kucyki spoglądają na źródło dźwięku. To Rarity płacze.

— A czemu ci tak smutno?—pyta Pinkie, wychylając się.— Przecież nie ma powodu do płaczu.

— Jest! I to bardzo duży, Pinkie Pie!—oświadcza głośno Rarity, pociągając nosem. Łzy rozmazują jej tusz do rzęs, który spływa po policzkach.— Właśnie się dowiedziałam, że ogier z moich snów, jest mordercą! A mieliśmy tyle planów!

— Jak mogliście mieć plany, skoro byłaś we Friendzone?— mówi niewinnie różowy kucyk.

Rarity tylko płacze intensywniej. Fluttershy podchodzi do niej i obejmuje ją. Biały jednorożec zaczyna wypłakiwać się na jej ramieniu.

— Brawo, Pinkie...— Rainbow Dash strzela facehoof.

— No co?— nie rozumie klacz, patrząc ze zdziwieniem na wszystkich zebranych.

— Bądź już cicho, Pinkie— prosi Spike, podchodząc do Rarity i pocieszając ją razem z maślaną klaczą.

— Zakochanie się, czy nie, musimy coś zrobić z tym panem—oznajmia Applejack stanowczo.— Jeśli naprawdę jest niebezpieczny, przydałoby się go zabezpieczyć.

 — To było suche, Applejack.— zauważa Spike.

 — Dzięki, stary.

 — Dość już tego gadania— Star Swirl gładzi swoją brodę.— Musimy wziąć Elementy i się z nim rozprawić. Albo wsadzić do więzienia.

— Może poddamy go resocjalizacji?— proponuje Starlight, po chwili namysłu.— Nie możemy ciągle używać Elementów. Mnie i Discorda udało się zabrać na stronę dobra bez Klejnotów.

— Nie jestem pewna, tego pomysłu, Starlight — stwierdza Twilight, poważnym tonem.— Wiem, że chciałabyś dać mu szansę, lecz to niebezpieczne. Discorda udało się utrzymać, gdyż miał ponowną groźbę zmienienia w kamień. Ty jedynie potrzebowałaś kogoś, kto mógłby cię wysłuchać. Ale Jason... boję się, że to zły pomysł.

— Nie chcesz ryzykować czyimś życiem, rozumiem.— Starlight patrzy kolejno na każdego w pomieszczeniu. — Ale jestem przekonana, że damy radę poddać go resocjalizacji. Może tak naprawdę jemu też jest potrzebna jedna, zwykła rozmowa? Może on ma jakieś wytłumaczenie na swoje działanie? 

— Jak już to wam powiedziałem, nie ufam już tak bardzo swoim osądom. Dlatego, proponuję głosowanie.— zabiera głos, Star Swirl.

— Niech będzie— przystaje Twilight.— Będziemy głosować, podnosząc kopytka. Kto jest za resocjalizacją Jasona?

Rarity wręcz podskakuje, podnosząc kopytko. Fluttershy, po kilku sekundach wahania, też podnosi. Starlight również podnosi swoje kopyto. Rainbow Dash i Applejack patrzą na siebie niepewnie. Widać, iż nie wiedzą, który pomysł mają poprzeć.

Rainbow od razu wyczuwała, że coś z tym kolesiem jest nie halo. Nie zamierza podnosić kopytka. Natomiast Applejack ma rozterkę. Jason zrobił na niej dobre wrażenie i ciężko jej wyobrazić go sobie jako zabójcę. W końcu, nieśmiało podnosi kopytko góry, widząc ogromną prośbę w oczach Starlight, Fluttershy oraz Rarity. Pinkie też podnosi i macha nim jak wściekła.

— Zatem reszta jest przeciw?— upewnia się Twilight. 

Star Swirl kiwa głową na "tak". Rainbow Dash siedzi dalej rozwalona na swoim miejscu, z butną miną. Spike ma ręce złożone na klacie i pewność w oczach. Twilight wzdycha. Pięć do czterech. Jason zostanie poddany resocjalizacji.

Jakież to absurdalne.—stwierdza w myślach Twilight.— Siedzimy tu i głosujemy, czy kogoś się pozbywamy, czy nie.

— Postanowione. Jason będzie poddany resocjalizacji.—ogłasza księżniczka.

— Skoro tak, kto to będzie miał jaja, aby go resocjalizować?— pyta Dash, prychając.— Bo ja nie mam na to ochoty.

— Z przykrością stwierdzam, iż nie jestem najlepszym kucykiem do tej roli.— mówi Star Swirl, z nieukrywanym smutkiem.

— Ja! Ja! Ja!— zgłasza się  Pinkie, uśmiechając się wariacko.— Będzie hiper-super-duper zabawa!

— Ja spróbuję— podejmuje wyzwanie Spike. Wszyscy lustrują go wzrokiem, jakby powiedział, że zamierza zostać władcą Equestrii.— Mam doświadczenie. Dam sobie z nim radę.

— Zgłaszam sprzeciw!— Rarity podnosi się i uderza kopytkiem o stół.— Uważam, że jestem najlepszą osobą do tej akcji! Znam go najlepiej! Wiem, co może go nawrócić!

— Chcesz go, po prostu, poderwać.— mówi Rainbow Dash, znudzona.

 Rarity, w odpowiedzi, dąsa się.

***

Jason podsłuchuje rozmowę. 

Ma przejebane.

Nie ma pojęcia, jak ma wyglądać ta cała "resocjalizacja", lecz od razu wie, że nie chce jej. Szczególnie, jeśli będzie narażony na atak, tymi całymi Elementami Harmonii. 

Starlight... chociaż go szpiegowała, to i tak uważa, że da się go zmienić. Dla Jasona to idealnie. Jeśli nie będzie go podejrzewać o nic, to zabicie jej pójdzie mu bardzo łatwo. Musi tylko uważać. Wystarczy wyczekać odpowiedni moment. Jeśli, oczywiście, nie zmienią go i nie nawrócą na dobrą stronę mocy. Jason nie wierzy w ten ich plan. Dlaczego miałby rezygnować z naprawiania ludzi?

Nadstawia uszu. Musi wiedzieć, komu przydzielą to zadanie.

— Uważam, że najlepiej do tego zadania nada się Starlight.— słyszy Twilight. 

Docierają do niego dźwięki szoku i protestów. Najbardziej da się to usłyszeć od strony Rarity.

— Jesteś pewna, Twi?— pyta Applejack.

— Tak, jestem pewna.  — zapewnia Twilight.

Jason słyszy zbliżające się kroki od strony drzwi. Natychmiast zrywa się do ucieczki. Biegnie aż do wyjścia. Wybiega z zamku i kieruje się do Butiku Karuzela. Jak powiedział dzisiaj rano Rarity, będzie tam szył. Lepiej, aby tam od razu pójść.

Myśli nad tym wszystkim. Teraz stawka jest wyższa. Jeśli Puppeteer i Roześmiany szybko nie zabiorą go z powrotem do świata ludzi, Jason może mieć niezłe kłopoty. Szczerze mówiąc, ta Starlight cholernie go niepokoi. Nie wierzy, że ona tak bardzo chce mu pomóc bądź w inne gówno tego rodzaju. 

Toteż pozbędzie się jej pierwszy, nim ona pozbędzie się jego.

***

Sorry, za krótki rozdział, ale akurat na tyle miałam wenę.

~FunPolishFox

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top