#.10
Starlight idzie powoli przez Ponyville. Widząc, przerażone kucyki, czuje się potwornie. Czuje, iż jest beznadziejna.
Tydzień temu, zaginął jeden z pegazów, zajmujących się pogodą. Szukano ją w lesie, sądząc, że może zawiało ją tam. Niestety, Zecora z ekipą poszukiwawczą nie znaleźli jej. Wtedy Twilight postanowiła użyć czarów, by ją wyszukać. Ku rozpaczy wszystkich, ta sztuczka nie udała się. Oznaczało to, że albo jakiś inny jednorożec lub alikorn sabotuje zaklęcie, albo ten pegaz jest martwy.
Na nic zdały się próby przekonania mieszkańców, o zachowanie spokoju. Panika ogarnęła miasteczko.
Starlight powoli zmierza do butiku Karuzela. Wie, iż klacz pojechała do Manehattanu i zostawiła swój butik pod opiekę Jasona. Mordercy, który ma przejść resocjalizację pod okiem lawendowej klaczy. Jest świadoma tego, że Zabawkarz może być sprawcą zniknięcia pegaza. I Starlight zamierza się tego dowiedzieć.
- A dokąd to idziemy?
Starlight natychmiast się odwraca. Za nią, w pełni swej chaotycznej chwały, stoi Discord. Pan Chaosu uśmiecha się złośliwie, a w jego oczach jest jego własne odbicia, które też się uśmiechają. I również mają w oczach swoje odbicia. Discordcepcja, normalnie.
- Discord?- pyta klacz.- Co ty tutaj robisz?
- A tak chodzę po mieście- mówiąc to, jego połowa, od pasa w dół, przez chwilę chodziła wkoło Starlight, by znów połączyć się z resztą.- Muszę stać się bardziej fit.
-Aha...
-A co u ciebie?
- Och, ja idę do Jasona...
- Tego Zabawkarz, co nie?- zgaduje bóstwo chaosu.
Starlight denerwuje się, lecz tylko troszeczkę. Bierze głęboki oddech.
- Tak, do niego.
- Uu, coś to nie jest dobry pomysł.
Po tych słowach, na jego twarzy widać coraz większe rozbawienie, jakby przypomniał sobie świetny dowcip. Wzbudza to podejrzenie w Starlight.
- Ale co masz na myśli...?- drąży jednorożec.
- Wiesz, co różni zagubioną owieczkę od czarnej owcy?- zbacza z tematu Discord.
Starlight jeszcze bardziej się irytuje. O co mu chodzi? Czy nie może poczekać z tymi pytaniami na jakiś lepszy czas?
- Nie mam pojęcia.-odpowiada.
-Oj, no pomyśl Rozbłysku- prosi Discord.- Zagubiona owca nie jest pewna niczego, toteż może popełniać błędy.
-A czarna owca...?
- Ona doskonale wie, co jest w niej złego. Tylko nic z tym nie robi. Czaisz?
- Tak...
Rozumie to perfekcyjnie. Sądzi on, iż nie ma nadziei dla rudego ogiera. Lecz Starlight uważa inaczej. I udowodni mu to.
- Dzięki za słowa... ale muszę iść.
- Nie wierzysz mi, prawda?- Pan Chaosu uśmiecha się zjadliwie. Starlight ignoruje to.
- Wierzę, że Jason to dobry kucyk- mocnym tonem oświadcza klacz. - I że da się go zmienić.
- No cóż... to twoja sprawa, nie moja.- Discord odchodzi od Starlight.- W razie czego, zacznij mnie wołać!
- Po co...?- pyta klacz, jednak Bóg Chaosu zdążył odejść.
Klacz prycha i dalej kieruje się w stronę butiku. Discord musi wreszcie załapać, iż dla każdego jest nadzieja oraz każdy może żyć w przyjaźni.
Wreszcie tam dociera. Wchodzi dzielnie do środka. Przecież nic złego się nie stanie. W razie kłopotów użyje magii.
Wyczuwa dziwne ukłucie w okolicach szyj. Nim cokolwiek udaje jej się zrobić, pada na podłogę. Jej kopytka są jak ze spaghetti. Robi jej się ciemno przed oczami. Zanim traci przytomność, widzi nad sobą posturę ogiera...
***
Jason nie może dać wiary, w to, co robi.
Po tak długim czasie czekania i przygotowań, nareszcie zabije tę całą Starlight Glimmer.
Trudno było przenieść ją do szopy, w której zabija. Dostał ją od Fluttershy. Nie wnikał, po co klacz ją miała. Zapytany, w jakich celach on potrzebuje tej miejscówki, powiedział, iż będzie tam robić zabawki. Uwierzyła mu.
Przygotowuje narzędzia. Nikt mu teraz nie przeszkodzi.
***
Discord powolutku, wręcz niesamowicie wolno, idzie przez Ponyville. Ma ciemne okulary (boski $wag) i gwizda sobie. Dostrzega z daleka Twilight. Wie, iż poszukuje swojej uczennicy. Wie też, że Starlight jest ociera się o śmierć.
Myśli o tym Jasonie. Fluttershy mówiła, by brać odpowiedzialność za swoje czyny. Wiele by zyskał w jej oczach, gdyby teraz pomógł Twi...
A zresztą. Czemu nie?- pyta sam siebie, idąc do alikorna.
***
Sorki, za dłuższe wyczekiwania oraz chaos w tekście. Jestem w Niemczech i nie mam dostępu do laptopa, toteż piszę na telefonie. Stąd może być trochę nie halo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top