#.6

Mija już trzeci tydzień odkąd Jason zamieszkał w Ponyville. Już powoli jego życie tutaj zaczyna się układać- prócz stałej pracy u Rarity, dorabia sobie "na czarno" (jeśli takie pojęcie istnieje u kucyków) naprawiając wszelkie usterki hydrauliczne w domach kucyków. Jeszcze dwa tygodnie takiej roboty i będzie mógł się wynieść z zamku Twilight. 

Ta cholerna Starlight dalej go prześladuje. I nie tylko ona. Ten cały koński Gandalf i księżniczka Nerd też go szpiegują. Tylko, że ta dwójka jest nieco bardziej dyskretna. O ile Starlight widocznie chodzi tam, gdzie on, o tyle Twilight zawsze pojawia się w celach "spełniania królewskich obowiązków". Sranie w banie. A Star Swirl'owi idzie najlepiej- Jason kilka razy widział chowającego się lub znikającego, co oznacza, że dziad ma stalkowanie we krwi. 

Zabawkarz wciąż nie czuje się wystarczająco silny, aby spróbować ich "naprawić". Jasne, opanował telekinezę do perfekcji. Umie przenosić kilkanaście przedmiotów naraz i to ogromnych. Dzięki bogatemu księgozbiorowi Twilight testował inne zaklęcia, lecz żadne nie szło już tak dobrze jak telekineza. Jak mu Rarity powiedziała, nie każdy jednorożec ma aż tak wielkie umiejętności magiczne, by umieć korzystać z wszystkich czarów. Ona sama przyznała, iż Trójca Stalkerów- Twilight, Starlight oraz Star Swirl- to najpotężniejsze kucyki w całym Ponyville, jeśli nie w Equestrii. Po prostu pięknie, kurwa. 

Nawet mając wystarczające umiejętności magiczne, potrzebuje pracowni, gdzie mógłby na spokojnie kogoś uśpić, zabić i przerobić go na zabawkę. Raczej nie będzie tego robić w swoim pokoju u Twilight. 

— Hej, gdzie odleciałeś?— głos Rarity wyrywa go z zamyślenia. 

— Wybacz, zamyśliłem się— tłumaczy się Jason.— Co mówiłaś?

—  Chciałam tylko ostrzec przed Discordem... on potrafi być dość... hm...—  klacz szuka dobrego słowa.— Chaotyczny.

— Raczej nic dziwnego, jak na pana Chaosu i Nieporządku, prawda?

Fluttershy zaprosiła Rarity na herbatę do siebie. Biały jednorożec natychmiast postanowiła zabrać też Jasona. Zabawkarz początkowo nie miał oporów, by pójść. Ot, zwykłe spotkanie z dwoma końmi, samemu będąc koniem. Co może się stać?

Zmienił zdanie, kiedy usłyszał, że będzie z nimi też tam Discord. Oczywiście, musiał najpierw dowiedzieć się, kim do chuja pana, jest ten cały koleś. Jak się okazało, jest on bogiem Chaosu, panem wszelkiego Nieporządku, dobrym kumplem Fluttershy. Kiedyś był niby złoczyńcą i chciał przejąć władzę nad Equestrią, lecz przeszedł resocjalizację, dlatego teraz jest dobry.

Jason ma złe przeczucia, odnośnie tego podwieczorku. Nie tylko z powodu, iż będzie tam z nimi jakiś dziwak. Czuje, że coś się stanie. I to coś, na czym rudzielec źle wyjdzie. I to bardzo źle.

— Niby nie, lecz Discord potrafi być prawdziwym gburem — żali się Rarity.— Raz prawie całkowicie zniszczył Galę!

— "Galę"?

—  Ojć! Zapomniałam, że przecież nie znasz tak dobrze, obyczajów Equestrii. Wybacz mi za to.

—  Nie, jest w... co to jest?

Stają. Przed chatką Fluttershy stoi jakieś ogromne pudełko. I to nie jakieś zwykłe.

To pozytywka.

Jest nowa. Po bokach są namalowane wesołe twarze klaunów, w najróżniejszych odcieniach- od czerwieni po zieleń. Korba samoistnie porusza się, jakby niewidzialna siła ją nakręcała. Wydobywają się z niej dźwięki "Pop Goes the Weasel".

Jason zbyt dobrze poznaje tą pozytywkę. Sam trzyma taką samą w domu, tylko, że starszą i bardziej zniszczoną.

To pozytywka Roześmianego Jacka.

Myśli Zabawkarza płyną jak szalone. Co to ma znaczyć? To jakiś żart? Może ten Discord robi sobie jaja, używając przez przypadek takiej pozytywki? A co jeśli jest tu kucykowa wersja Roześmianego? Czy Jason będzie musiał walczyć? To jakaś pułapka?

Muzyka przestaje grać, a korba staje. Rarity trzęsie się lekko ze strachu. Jason wstrzymuje oddech, przygotowując się na jakąś niemiłą niespodziankę. Nic się na razie nie dzieje. Jest całkiem cicho. Jak makiem zasiał. Czas, zdaje się, stanął w miejscu. 

Pozytywka otwiera się nagle, wypuszczają w powietrze z milion kolorowych baloników, serpentyn i chmur dymu. Wszystko to leci na Jasona, który dusi się z braku tlenu. Obraca się, aby znaleźć miejsce, gdzie dym się nie dostał. Nic nie widzi, a wdycha tylko ten dym. Po Rarity nie ma śladu. Rusza na przód, by się wydostać, lecz  jakby kopyta ugrzęzły mu w czymś. Kaszle, niestety, to pogarsza sytuacje. 

Pada na ziemię, przypominając sobie, co robić w razie pożaru. Rzeczywiście, trochę to mu pomaga i może jako tako swobodniej oddychać. Powoli i niezgrabnie czołga się. Pole widzenia się poprawia. Udaje mu się rozpoznać chatkę Fluttershy. Zaczyna szybciej do niej pełzać.

Wtedy traci grunt pod kopytkami. Krzyczy i spada w dół. Obraca się, lecąc w dół. Krzyczy, machając jak szalony kończynami, by złapać się czegokolwiek. Gdziekolwiek nie spojrzeć, widzi tylko ciemność. Nie musi być Einsteinem, by wiedzieć, że na samym dole, zostanie z niego placek.

Nienawidzę świata.-taka i podobne myśli, przechodzą mu przez głowę.

***

Księżniczka Luna powoli leci za spadającym kucykiem.

Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

Twilight poprosiła ją, by sprawdziła sny jej nowego znajomego, Jasona Zabawkarza. Twierdziła, że coś z nim jest nie tak. Księżniczka obiecała to zrobić, ale sądziła, że raczej o nic poważnego nie chodzi. 

Tak więc, gdy nastała noc i Luna znów weszła do świata snów, natychmiast dostała się do snów Zabawkarza. Na samym początku sen wydawał się typowy- Jason ma obawy przed jakimś spotkaniem i śni mu się ono. Księżniczka przygotowywała się, że za chwilę sen Jasona zmieni się w  koszmar. Jednak, poczuła coś podejrzanego. Poczuła obcą magię, która próbowała włamać się do snu ogiera. Było w tej magii coś zupełnie jej nieznanego- nie wydawała się ona być magią jednorożca czy nawet alicorna. Przeszło jej przez myśl, że może Discord postanowił ją podenerwować, przeszkadzając w pracy. Lecz w tym samym momencie, tajemnicza magia całkowicie owładnęła snem Jasona, prawie wyrzucając z niego Lunę. Klacz, w ostatniej chwili, stworzyła barierę, dzięki której pozostała we śnie.

Luna myśli, czy nie przerwać tego snu. Jednak siła nie daje za wygraną i zmusza Lunę do skupiania sił na barierze. Jedyne, co może, to próbować wpłynąć na sen fizycznie. Leci w dół za kucykiem, chcąc go złapać i ochronić w barierze.

Sceneria, z całkowitego mroku, zmienia się. Luna staje w powietrzu. Jest w lesie, a Jason siedzi na łódce, która spokojnie płynie po rzeczce. Wszystko wygląda jak ze starego zdjęcia, ponieważ jest w ciemno-szarych barwach. 

Pani Nocy spogląda na rudzielca. Przeżywa szok. Nie wygląda jak wcześniej. Prócz zszarzenia, wygląda jak żywy opis... jak ich Twilight nazwała? No tak. Jak żywy opis "ludzi", tych istot z innego wymiaru. 

Naprzeciw niego siedzi ktoś inny. Dość cudaczny człowiek, z bardzo dziwnym nosem...

***

Jason krzyczy, z zamkniętymi oczami. Niespodziewanie, czuje, że siedzi na czymś oraz, że trzyma coś. Przestaje krzyczeć i otwiera oczy.

Jest na płynącej łódce, dryfującej po rzece.  Wkoło rozciągał się las. Jason natychmiast rozpoznaje, że znów jest człowiekiem. Czuje ulgę, chociaż nie łapie swojego położenia. Zabawkarz zauważa, że trzyma w jednej dłoni filiżankę, a w drugiej spodek od niej. A naprzeciw niego, po drugiej stronie łódki, siedzi...

—  Roześmiany Jack?!

— Nie, kurwa, twoja stara— odpowiada czarno-biały klaun, cynicznie.— A znasz innego takiego klauna jak ja?

— Co ty robisz tutaj? I co ja tu robię? I czemu nie jestem kucykiem?

— Nie wiem, jakie dragi brałeś, że pytasz się czemu nie jesteś pieprzonym koniem...— Jack patrzy się na niego z podejrzeniem.— Ale na resztę pytań odpowiem: szukamy cię, głupku.

—  Szukacie? Jak?

— Jak? Srak!—irytuje się Jack.— Nie ma cię już kilka tygodni. Puppeteer przyszedł do ciebie i zdał sobie sprawę, że cię nie ma, to rozpoczął poszukiwania. Wypuścił mnie z pozytywki. Postanowiłem, że poszukam cię przez sny. Więc, skoro już gadamy... to gdzie jesteś, ty rudzielcu jeden?

— To akurat ciężko wyjaśnić...— odpowiada Jason, lekko zakłopotany.

— Stary Slendy kazał swoim dziwkom, żeby cię porwali i ukrywasz się?

— Nie... posłuchaj...

Opowiada jak wylądował w Equestrii. Z każdym słowem, brzmi to coraz bardziej absurdalne. Na twarzy Jacka pojawia się jeszcze większe zdziwienie i nierozumienie. Jason pojmuje, iż przyjaciel nie uwierzy mu. Jednak wie, że nawet jeśli Jack nie uwierzy to i tak powie Marionetkarzowi o wszystkim, a ten duch już bardziej uwierzy w tę historię. Wie też, że Puppet głupi nie jest i znajdzie sposób, by pomóc rudzielcu, samemu nie wpadając do innego wymiaru bez możliwości powrotu.

Po skończonej opowieści, Jack tylko pije herbatę, w konsternacji.

— Aha.— tylko tyle mówi.

— Może to serio brzmi nieprawdopodobne, ale tak było.

—  Eee... słuchaj... co ci podali?

— Jack, kurwa! Uwierz, nie jestem na niczym i nie wymyśliłem sobie tego— woła do niego Jason, rozumiejąc, iż kumpel mu nie wierzy.— Musisz o tym powiedzieć Puppetowi. Musicie mnie stąd wyciągnąć.

Jack patrzy się na niego niepewnie.

—  A co dokładnie się działo?— zmienia temat Zabawkarz. 

— Puppeteer wypuścił mnie z pozytywki. Myślałem, iż ma dla mnie jaką ciekawą akcję do zrobienia, lecz powiedział mi, żebym pomógł mu cię szukać—opowiada Jack.— Trochę się naszukaliśmy. Przy okazji, zabiłem chyba całe przedszkole.

— Priorytety najważniejsze.— zauważa Jason.

— A ty kogoś zabiłeś?— pyta Jack z ciekawością.— Raczej nie zrezygnowałeś z naprawiania ludzi?

— Mam kilka osób do zabicia... ale to nie teraz. To na później.

— To...—dalej wydobywają się z jego gardła trzaski. Klaun sam wydaje się by zdziwiony.— Co do...

Roześmiany znika. Tak samo cała sceneria. Jason patrzy dookoła, nie wiedząc, co robić.

Otwiera oczy i siada. Znowu jest kucykiem. W swoim pokoju u Twilight. A przed chwilą... Jack dostał się do jego snu. A więc jest jakaś nadzieja, że uda mu się wrócić do ludzkiego świata.

Tylko trzeba poczekać, aż Puppeteer i Jack coś wymyślą.

***

Księżniczka Luna jest mocno zaniepokojona tym, czego się dowiedziała.

Zatem, do snu Jasona przedostał się jakiś dziwny osobnik... który mówił o zabijaniu oraz naprawianiu... to nie wróży nic dobrego. 

Musi jak najszybciej poinformować Twilight i resztę Elementów. Obawia się, że będzie trzeba znów walczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top