Rozdział 27

Ważna informacja na dole :)

Otworzyłem oczy i pierwsze, co zobaczyłem to brak Ernesta obok. 
- No cóż... - Mruknąłem. - Nie, żebym narzekał. - Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Zamknąłem oczy ale po dosłownie paru sekundach usłyszałem otwierające się drzwi. 
- Kochanie, obudź się. - Wymruczał pospiesznie jakiś obcy głos. - No już, bo tatuś spóźni się do pracy. 
- Nie jesteś moim tatusiem, panie. - Powiedziałem obojętnie i usiadłem. 
- Nie mogę się doczekać, aż wejdziesz w headspace. - Mruknął. Postanowiłem, że muszę sprawdzić, co to jest. Ale to później... - No dobrze, tu masz ubrania. Jak się w nie nie ubierzesz, to dostaniesz karę. Za chwilę przyjedzie mój kolega. Poprosiłem go, żeby się tobą zajął. 
- ...Przecież jestem już duży! - Postanowiłem, że czas "udawać grzecznego chłopca". Może jak zdobędę jego zaufanie, to w końcu go zamorduję. 
- Kochanie, jesteś jeszcze malutki. - Uśmiechnął się. - Dobrze. Tatuś leci, bo się spóźni. Bądź grzecznym chłopcem. - Cmoknął mnie szybko w głowę i już go nie było. Ziewnąłem i zwinąłem się w kłębek pod kołdrą. Po chwili usnąłem. 

Obudziłem się i wstałem. Pościeliłem łóżko i spojrzałem na ubrania, które przyniósł mi mój "pan". 
- Co to ma być?! - Krzyknąłem widząc jakąś różową koszulkę z błękitnym napisem, do tego białe zakolanówki i błękitna spódniczka. - Nie mógł mi dać czegoś normalnego? - Jęknąłem. Ale... Jak tego nie ubiorę, to dostanę karę... Powoli włożyłem na siebie te... Ubrania i poszedłem na dół. 

- Cześć, mały. - Usłyszałem głos i odwróciłem się do wysokiego blondyna o szarych oczach. - Jesteś słodziutki. - Uśmiechnął się szeroko widząc mój strój. Zaczerwieniłem się po końcówki uszu i spuściłem wzrok. Zauważyłem, że spódniczka lekko mi się podwinęła i zarumieniłem się jeszcze bardziej. - Aww... Jaki słodziak. - Wziął mnie na ręce i podrzucił w górę. 
- Umm... - Zacząłem, a mężczyzna odsunął mnie na długość ramion. - Jak się pan nazywa? 
- Mów mi Kuba, kochanie. - Uśmiechnął się po czym dodał. - Nie rozumiem, jak Ernest mógł nie pochwalić się, że ma takie kochane słoneczko. Jak się nazywasz, maluszku?
- A-aron... - Wyszeptałem.
- Nie bój się. Masz śliczniutkie imię. Jesteś może głodny? - Spytał, na co lekko pokiwałem głową. Kuba wziął mnie do kuchni i posadził obok siebie na blacie. 

- Na co masz ochotę? - Spytał kładąc mi dłonie na uda. 
- Umm... Zdam się na pana. - Powiedziałem, a on się zaśmiał. Powiedziałem coś śmiesznego?
- Mów mi Kuba, kotku. 
- N-no dobrze. 
- No to co powiesz na... Hmm... - Zamyślił się. - Może na gofry? Lubisz?
- Mhm. - Mruknąłem zawstydzony. Jest taki... Miły... I traktuje mnie jak człowieka, a nie jak rzecz. Jak jakąś zabawkę. 

Po chwili Kuba postawił przede mną duży talerz pełen gofrów. 
- Smacznego. - Uśmiechnął się i usiadł obok. 
- Smacznego. - Odwzajemniłem uśmiech i zaczęliśmy jeść.

- Wybrudziłeś się. - Powiedziałem po chwili. 
- Co? Gdzie? - Spytał. Nabrałem trochę bitej śmietany i wybrudziłem mu nos.
- Tutaj! - Zaśmiałem się. 
- Oj ty... - Zachichotał. - Tak chcesz się bawić? - Wziął mnie na ręce, zaniósł do salonu i położył na kanapie, po czym zaczął łaskotać.
- N-nie! S-sto-op! Dość! - Krzyczałem i starałem się wyrwać. 
- Przeproś. - Zaśmiał się. 
- P-prze-prasza-m! - Wydusiłem. Mężczyzna zaśmiał się i przytulił mnie do siebie. 
- Jesteś taki słodki. 
- Dzię-kuję... 
- Na miejscu Ernesta traktowałbym cię jak księżniczkę bez przerwy. 
- To miło. - Powiedziałem zmieszany. 

Mężczyzna położył mnie na kanapie i włączył jakąś bajkę. Przykrył mnie kocem i wsunął końcówkę butelki w usta. Był taki czuły, opiekuńczy, delikatny i cierpliwy. Zamknąłem oczy i przytuliłem się do jego ręki. Czułem na sobie jego wzrok i wiedziałem, że się uśmiecha. 
W pewnej chwili usiadł obok mnie i wziął mnie na kolana, przekręcając i przytulając do siebie. Wtuliłem się w jego ciało i zasnąłem z butelką w ustach.

Obudziłem się czując, że leżę w czyichś ramionach. Przytuliłem się do niego i westchnąłem zadowolony. Usłyszałem czyiś cichy śmiech, a coś wsunęło mi smoczek w usta. Niby mógłbym zacząć się wyrywać ale było mi tak przyjemnie i ciepło. Oparłem dłoń o tors mężczyzny i poczułem, że ta osoba mocniej mnie przytula. Potem usłyszałem dwa głosy i zaspany otworzyłem oczy.
- Dzień dobry, królewno. - Powiedział Ernest. - Jak się spało? - Spytał, a ja tylko ziewnąłem i znów zamknąłem oczy wtulając głowę w zagłębienie jego szyi.
- Chyba nie ma ochoty rozmawiać. - Zaśmiał się Kuba.
- Niech sobie pośpi. - Usłyszałem i znów zasnąłem.

Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Ziewnąłem i rozejrzałem się po pokoju. Znowu leżałem w tym nieszczęsnym łóżeczku. Postanowiłem wykorzystać chwilę samotności. Zwinąłem się więc w kłębek i westchnąłem. Przytuliłem do siebie jakiegoś misia znalezionego obok mnie i zamknąłem oczy.
Po chwili usłyszałem otwierające się drzwi.
- Moje kochane ciasteczko. - Wyszczerzył się facet. - Jak się spało, kochanie?
- Dobrze... - Ziewnąłem. - Która godzina? Pospałbym jeszcze.
- Kotku, dobrze się czujesz? - Spytał nagle.
- Mhm... - Mruknąłem.
- Kochanie, przespałeś dwie noce i cały dzień... Tak długi sen nie jest normalny. Jesteś pewny, że nic ci nie jest?
- Tak, panie. - Powiedziałem cicho. - Na rączki? - Spytałem i uśmiechnąłem się wyciągając do niego ręce. Ernest zdziwił się, po czym uśmiechnął się szeroko i wziął mnie na ręce całując po twarzy. 
- Słodziak. - Zaśmiał się. - Chcesz śniadanko? - Pokiwałem głową. 

Gdy już zjedliśmy i posprzątaliśmy mężczyzna złapał mnie za rękę i podszedł do drzwi.
- Pojedziemy do sklepu. - Oznajmił.
- Dobrze, tylko się przebiorę. - Odwróciłem się w stronę wnętrza domu.
- Nie przebieraj się. Przecież tak ślicznie wyglądasz. - Powiedział, a mnie zamurowało.
- P-panie, nie wyjdę w tym... - Powiedziałem cichutko.
- Nie ma się czego wstydzić, kochanie.
- A-ale ludzie będą się patrzeć. - Powiedziałem histerycznie.
- Wtedy będą mieli do czynienia ze mną. - Powiedział pewnie i przytulił mnie do siebie.
- A-ale...
- Ćśś... Nie wstydź się. - Pogłaskał moją twarz, a ja zarumieniłem się. - Jesteś pięknym chłopcem. - Poczułem, jak moja twarz płonie i wbiłem wzrok w ziemię. - Możemy jechać?
- Mhm... - Mruknąłem cicho nie patrząc na niego.
- Kochanie, naprawdę nie masz się czego wstydzić.
- Mhm... - Mruknąłem znów.
- Jedźmy już. - Westchnął wyciągając do mnie dłoń. Złapałem ją i wyszliśmy przed dom. Nasz dom... Mój dom...

Weszliśmy do galerii i rozejrzeliśmy się po wnętrzu.
- To gdzie najpierw? - Spytał uśmiechając się. - Ubrania? Jedzenie? A może chcesz coś... Do zabawy? - Uśmiechnął się zadziornie, a w jego oczach błysnęło podniecenie.
- Umm... N-nie.
- Więc gdzie, aniołku?
- Umm... Może... - Mruknąłem rozglądając się po wnętrzu. - Może ubrania? - Wzruszyłem ramionami.
- Skoro tak chcesz. - Powiedział cicho.
- Mhm... - Ruszyłem w stronę sklepów. Tak naprawdę nie chciałem nic kupować. Wiem, że nigdy nie dostanę tego, czego naprawdę chcę. Jakaś peleryna moro i nóż, żebym w końcu mógł zniknąć. Raz na zawsze...

- Wybrałeś coś? - Spytał mężczyzna po parunastu minutach spędzonych przy półkach i wieszakach.
- Nie. - Mruknąłem. - Nic ciekawego.
- Naprawdę nic ci się nie podoba? - Spytał zdziwiony. - Przecież tu jest tyle ślicznych rzeczy.
- Mnie nic się nie spodobało.
- Za to ja mam dla ciebie piękne spódniczki. - Powiedział zadowolony wyciągając zza pleców dwie spódniczki nad kolano i jedną do pół uda. Spojrzałem najpierw na niego, a potem na to, co trzymał w rękach.
- P-panie nie... - Szepnąłem przerażony.
- Chodź. Przymierz je. Są śliczne, kochanie.
- M-możemy ich nie brać? Mam już dużo spódniczek... - Powiedziałem cicho cały czerwony.
- Kotku... - Przysunął mnie do siebie. - Jesteś taki piękny, czego się wstydzisz?
- ...Niczego. - Wbiłem wzrok w ziemię.
- Przecież widzę, że kłamiesz.
- Nie kłamię, naprawdę. - Łzy błysnęły w moich oczach.
- Kochanie... - Wyciągnął do mnie ręce. Oczekiwał tego, więc wtuliłem się w niego i oparłem dłonie o jego umięśniony tors.

Po chwili odsunął mnie od siebie i pogłaskał po twarzy.
- Chodźmy.
- A-a będę musiał w nich ch-chodzić? - Spytałem niepewnie.
- Nie weźmiemy ich... Naprawdę nic nie chcesz?
- Umm... Poszukam czegoś... - Powiedziałem cicho i ruszyłem w plątaninę alejek.

Znalazłem grube, czarne spodnie z mnóstwem kieszeni i grubą, również czarną, bluzę. Wziąłem jeszcze parę ciemnych koszulek i poszedłem szukać mojego właściciela.

- To wszystko? - Spytał zdziwiony.
- Tak... - Wbiłem wzrok w ziemię.
- Wszystko takie ciemne, może weź coś jasnego? A poza tym, zbliża się lato. Będzie ci strasznie gorąco. - Stwierdził.
- Przeżyję. - Powiedziałem bardziej do siebie niż do niego. 
- Jesteś pewien, że nie chcesz nic więcej? - Pokiwałem głową. - Może pomóc ci wybrać coś jeszcze? 
- Nie. - Spojrzałem mu w oczy. 
- No dobrze... To gdzie teraz? - Zapytał i uśmiechnął się do mnie. 
- Do domu. - "Muszę zaplanować jak mam od ciebie uciec.", dodałem w myślach.
- Nie chcesz czegoś jeszcze?
- Nie, nie chcę. 
- Na pewno?
- Tak, na pewno. - Powiedziałem zirytowany. - Możemy już jechać do domu? 
- Chciałem wstąpić do sklepu spożywczego. I myślałem nad jakimś telefonem dla ciebie. 
- To ja zaczekam przy aucie. A telefonu nie chcę i nie potrzebuję. - Powiedział wzruszając ramionami i skierowałem się do auta. Nagle coś złapało mnie za rękę i pociągnęło z powrotem. 
- C-co robisz, panie? - Pisnąłem. 
- Pójdziesz ze mną. - Powiedział prosto z mostu i pociągnął mnie za sobą. Pokiwałem głową. 

Szliśmy za rękę przez parę minut, aż zauważyłem, że za nami idzie jakaś grupka nastolatków. Czułem na sobie ich wzrok, który dosłownie przeszywał mnie na wylot. Wydaje mi się, że Ernest też go poczuł, bo poczułem, że mocniej złapał moją dłoń i delikatnie pociągnął mnie w swoją stronę. 
- Wracajmy już do domu. - Poprosiłem cicho. Mężczyzna westchnął. 
- Chciałem jeszcze skoczyć na jakieś lody. 
- N-nie chcę lodów. Jest okej... 
- A nie jesteś głodny? - Spytał spokojnie.
- Nie. 

Wyszliśmy na parking i szybko wsiedliśmy do samochodu. 
- Kto to był? - Spytałem przestraszony. 
- Nie wiem. - Odparł mój pan. - Nie martw się, ze mną jesteś bezpieczny. - Dodał i uśmiechnął się do mnie, a ja pokiwałem lekko głową. 

Weszliśmy do domu, wziąłem swoje ubrania i poszedłem je rozpakować. 

Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Wyciągnąłem wszystko z torby, gdy moim oczom ukazało się małe pudełko na samym jej dnie. 
Zdziwiony wziąłem je do ręki i po namyśle delikatnie je otworzyłem. Moim oczom ukazał się dość drogi, nowy telefon. Warknąłem zirytowany, schowałem urządzenie z powrotem do pudełka i odłożyłem na łóżko. Poukładałem ubrania w szafie przy okazji dobrze chowając wszelkie spódniczki, sukienki i te dziwne, jasne koszulki z napisami. 

Gdy już uporałem się ze wszystkim usłyszałem wołanie z dołu. Westchnąłem i powoli zszedłem po schodach. 

- Tak, panie? - Wymamrotałem stając przed nim. Poklepał się po udach, a ja usiadłem na nich okrakiem. 
- Jak miałeś do mnie mówić? - Poczułem dłonie na moich pośladkach, które zostały mocno ściśnięte. Jęknąłem cicho. 
- T-tatusiu... - Ledwo przeszło mi przez gardło. 
- Grzeczny chłopiec. - Wymamrotał i pocałował mnie w usta. Poczułem pewien zapach, którego nie czułem od bardzo dawna.
- Piłeś... - Wyszeptałem odsuwając się od niego. Ten tylko wzruszył ramionami i wpił się w moje usta. 
- Mhhm... - Wymamrotałem wyrywając się z jego uścisku. On tylko owinął ramionami moją talię i zacisnął ręce z całej siły. Krzyknąłem z bólu, a łzy napłynęły mi do oczu i spłynęły mi po twarzy. - P-prze-stań! - Wrzasnąłem i uderzyłem go w twarz, która niemal natychmiast wykrzywiła się w grymasie.
- Co to miało być? - Zapytał lodowatym głosem, od którego przeszły mnie ciarki. 
- J-ja nie ch-cę! - Zaszlochałem i skuliłem się. 
- Przecież to nie jest nasz pierwszy raz. - Powiedział wyciągając do mnie ręce. 
- N-n-ie! - Krzyknąłem odpychając jego kończyny. Mężczyzna wściekł się, złapał mnie za ramię i siłą zawlókł do piwnicy. 

Wrzeszczałem, szarpałem się i płakałem ale on nic sobie z tego nie robił. Przywiązał mnie do łańcuchów i zerwał ze mnie koszulkę. 
Wziął jakiś bat, którego wcześniej nie widziałem. Spojrzałem na niego przerażony, a on tylko uśmiechnął się do mnie. Stanął za mną i przejechał batem po mojej skórze, na co moje ciało wręcz automatycznie całe się spięło. 
- Naucz się, kochanie. - Wyszeptał mi do ucha. - Że ty nie jesteś ważny. Żyjesz tylko po to, żeby zaspokajać swojego właściciela. Zrozumiano?! - Wrzasnął mi do ucha i uderzył z całej siły. 

***

Witam bardzo serdecznie :>

Jak tam ferie? A może już po? Albo jeszcze przed? XD

W związku z moim powrotem do szkoły nie będzie już rozdziałów co 2, 3 dni (tak jak to było w ferie). Mam nadzieję, że się nie obrazicie :<

Ja mam pierwszy tydzień szkoły za sobą i powiem Wam, że umieram... 

Mam dość ważną informację:
Na początku rozdziałów miało być 20, a potem kolejny tom ale sami widzicie jak wyszło xd. Arun ma jeszcze parę rzeczy do zrobienia, więc myślę, że książka będzie miała koło 30, może 40 rozdziałów. 
Następny tom będzie się nazywał "Ucieczka" więc jak tandetny YouTuber zapraszam do obserwowania mojego profilu, by być na bieżąco. Oczywiście, tutaj też pojawi się informacja, kiedy wyjdzie nowy tom. 

<> Pytanie na dziś (jeśli ktoś nie wie, o co chodzi to zapraszam pod poprzedni rozdział):
1. Jaki jest Wasz ulubiony zespół/artysta?
2. Ulubiony/znienawidzony przedmiot w szkole? XD
<> Moja odpowiedź:
1. No to sobie zrobiłam pytanie... Ughhhh... Mój Boże XDD Mam od cholery ulubionych zespołów. Żyję muzyką (:D) Napiszę Wam kilka moich ukochanych zespołów/artystów: 
- Sabaton (Jezu, jego "A Lifetime Of War" 😍),
- Blacklite District,
- Skillet,
- Three Days Grace,
- Nickelback,
- Ashes Remain,
- Citizen Soldier,
- Alan Walker,
- Ed Sheeran,
- Fivefold,
- Simple plan,
- Evans Blue,
- No Resolve,
- All Good Things,
- Linkin Park,
- i od cholery innych XD
2. Moje ukochane przedmioty to: angielski, polski, niemiecki, historia, biologia i niektóre ćwiczenia z Wf-u ;) {jestę humanę XD}
Moje znienawidzone przedmioty to: informatyka, chemia, plastyka, muzyka i to chyba tyle.

Zapraszam do odpowiadania na pytanka (oczywiście, jeśli ktoś chce) i do zostawiania gwiazdeczek ;*

Do przeczytania,
- HareHeart.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top