Rozdział 25

Zbierałem jagody przez jakieś dziesięć minut. Szło mi to całkiem sprawnie i już po chwili miałem wystarczająco jagód. 
- Możemy wracać. - Powiedziałem do Kła. 
- Już? - Szczeknął zdziwiony. - Szybki jesteś.
- Bo zamiast łap mam ręce. - Zaśmiałem się cicho.
- Dobra, wracajmy już. - Zamachał ogonem. Już wyciągałem ręce po łanię, gdy ten spojrzał na mnie. - Co robisz? 
- Biorę od ciebie moją zwierzynę. - Powiedziałem i zarzuciłem sobie zdobycz na ramię, w drugą rękę biorąc jagody jałowca dla Dębu. 
- Daj ją. Będzie ci łatwiej.
- Radziłem sobie z cięższymi rzeczami. - Zachichotałem i nie czekając na niego ruszyłem w stronę obozu.

Wyszedłem z tunelu i pierwsze, co ujrzałem to Shadow rozmawiający z Dębem i Olchowym Pyskiem. Wygląda na to, że mnie nie zauważyli. 

Odłożyłem łanię na miejsce, gdzie Sfora chowa swoje pożywienie. Wziąłem jagody jałowca i ruszyłem w stronę jaskini medyka. 
- Tyle starczy? - Zapytałem kładąc przed nim jakieś parę kilo owoców. 
- Wspaniale! - Szczeknął głośno. - Dziękuję ci. Mógłbyś zanieść je do mojego legowiska? Później je posortuję. 
- Z tym też mogę ci pomóc. - Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Myślę, że z taką ilością jagód pomoc będzie nieoceniona. - Zamachał ogonem Dąb, a ja ruszyłem w stronę jego legowiska.

Położyłem rośliny obok posłania Dęba i wyszedłem z jego jaskini. Ziewnąłem szeroko i popatrzyłem w stronę żłobka. 

Szybko przeszukałem stertę zwierzyny i wziąłem dwa tłuste króliki. 

Wszedłem do dusznego pomieszczenia i od razu uderzył we mnie zapach mleka. 
- Cześć. - Przywitałem się z Wiewiórką i Chmurą, które leżały obok siebie. - To dla was. - Dodałem i położyłem przed nimi króliki.
- Dziękuję. - Czarno-ruda karmicielka zaczęła jeść. 
- Jesteś kochany. - Dodała jej koleżanka z legowiska. Zaśmiałem się cicho i popatrzyłem na szczeniaki. Jagoda i Cień spali obok swojej matki, a Łata i Śnieg bawili się z młodymi Wiewiórki.
- Zapomniałem zapytać... - Zwróciłem się do Wiewiórki. - Jak nazywają się twoje szczeniaki?
- Ten z czarnymi pręgami to Tygrys, a to jego siostra, Jesień.
- Ładne imiona. - Powiedziałem szczerze, a ich matka uśmiechnęła się do mnie. Przypomniałem sobie o Dębie i zerwałem się na równe nogi.
- Zapomniałem, że obiecałem Dębowi pomoc w sortowaniu jagód jałowca... Do zobaczenia! - Rzuciłem przez ramię i pobiegłem do jaskini medyka. 

- Witaj Dębie. - Powiedziałem zdyszany.
- Cześć. - Brązowy pies machnął ogonem. 
- Przypomniałem sobie, że obiecałem ci pomóc z jagodami jałowca. - Wyjaśniłem zawstydzony.
- Nic się nie martw. - Szczeknął. - Nawet nie zacząłem. Siadaj i zaczynamy. Wszystko ci wyjaśnię. 
- No dobrze. - Powiedziałem i usiadłem obok niego. 

- To są jagody jałowca, a to jego liście. - Szczeknął. - Są bardzo cenne, ponieważ leczą dużo różnych dolegliwości: łagodzą bóle brzucha, dają siłę i pomagają w oddychaniu. Są również używane, w celach uspokajających. 
- Skąd wiecie tyle o ziołach? - Zapytałem sortując jagody.
- Wiesz... Przede mną nie było medyków. Na początku miałem być zastępcą Shadow'a. Na jednym z patroli zobaczyłem pewną sukę. Wyglądała dość dziwnie. Była biało-brązowa i miała jasnozielone oczy. Ale... Ale jej sierść wyglądała... Świeciła się... Lśniła blaskiem gwiazd... Powiedziała, że pochodzi z Wymarłych Watach. I była medykiem. Powiedziała mi, że powinienem ratować życia. Zaczęła uczyć mnie nazw roślin, chorób i tak skończyłem jako medyk Sfory. Szkoda, że nie widziałeś ich radości, gdy dowiedzieli się, że mają medyka. Teraz zastanawiam się nad przyjęciem ucznia. Na razie szczenięta Chmury są jeszcze za małe, by zaczynać jakikolwiek trening ale młode Wiewiórki zbliżają się do wieku, w którym szczenięta zaczynają trening i... - Szczeknął Dąb, gdy nagle ktoś postanowił przerwać nam rozmowę.
- Dzień dobry! - Odwróciłem się w stronę wejścia i zobaczyłem Jesień, córkę Wiewiórki. 
- Witaj, mała. Chcesz nam pomóc? - Zapytał Dąb, a szczeniak pokiwał ochoczo głową. 
- Cześć. - Powiedziałem, a ona zamachała ogonem. Jesień usiadła obok mnie i pochyliła się nad stertą roślin.

- ...a uszkodzone jagody kładź tutaj. - Rozkazał Dąb, a szczenię pokiwało lekko łebkiem. 
- Dobrze, Dębie. - Szczeknęła młoda i zabrała się do pracy. 

Przez chwilę pracowaliśmy w przyjemnej ciszy, gdy Dąb spojrzał uważnie na Jesień. 
- Jesienio, mogę cię o coś spytać? 
- Jasne, Dębie. O co chodzi? - Szczeniak spojrzał uważnie na medyka.
- Czy zechciałabyś zostać moją uczennicą? - Spytał. Jesień spojrzała najpierw na mnie, a potem popatrzyła w oczy Dębowi.
- J-ja... - Zaczął szczeniak. - ...Oczywiście, że tak, Dębie. - Jesień zamachała ogonem, a ja uśmiechnąłem się szeroko. - Dziękuję ci... 
- Nie ma za co. - Jesień podeszła do Dęba i oparła się łapkami o jego przednią łapę, a on schylił się i polizał ją po głowie. 
- Zaraz wracam, dobrze? - Spytał, a my pokiwaliśmy głowami. - Przypilnuj jej. - Rzucił do mnie i poszedł. 

Wrócił po chwili z Shadow'em. 
- Witajcie. - Szczeknął przywódca Sfory. 
- Cześć. 
- Dzień dobry, Shadow. - Pisnęła cicho Jesień.
- Słyszałem, że chcesz zostać medykiem. - Dąb dumnie wypiął pierś. 
- Tak! - Pisnął szczeniak i zaczął skakać. - Dąb chce mnie uczyć! 
- Wiem. - Odparł Shadow z rozbawieniem, a ja zaśmiałem się cicho. - Więc co. Dzisiaj czeka was ceremonia. 
- Nas? - Spytał szczeniak. 
- Ciebie i twojego brata. 
- Ach! Zapomniałam o nim. - Przyznała z zawstydzeniem. 
- Dobrze... - Szczeknął Shadow. - Masz pomysł, kto mógłby zostać jego mentorem? 
- Może Kieł? - Zaproponował Dąb. 
- Myślę, że to dobry pomysł. 
- A co z Piorunem? - Zapytała nagle Jesień. 
- On jest zbyt porywczy. - Odparł Shadow krzywiąc się trochę. - Kieł będzie lepszym nauczycielem... 

- Czas wyznaczyć mentorów dla naszych dwóch nowych uczniów. - Szczeknął głośno Shadow, a wszyscy momentalnie ucichli i spojrzeli na niego. - Tygrysie i Jesienio, podejdźcie. - Młode Wiewiórki wykonały polecenie i po chwili stały przed Shadow'em, który stał na ściętym pniu. 
- Jesienio, twoim mentorem będzie Dąb. Jest dobrym i oddanym członkiem stada i mam nadzieję, że przekaże ci te wszystkie umiejętności. Jestem pewien, że będziesz wspaniałą medyczką. - Dąb podszedł do Jesieni i zetknęli się nosami, po czym odeszli i usiedli z boku.
- Tygrysie, twoim mentorem będzie Kieł. Jest odważnym i silnym wojownikiem. Mam nadzieję, że przekażesz swoje umiejętności swojemu nowemu uczniowi. 
- Oczywiście. - Szczeknął Kieł podchodząc do Tygrysa i stykając się z nim nosami. 
- Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia... Olchowy Pysku? - Szczeknął, a młoda suczka stanęła przed nim. - Czy zdecydowałaś? - Zapytał, a psy zastrzygły uszami. 
- Zdecydowałam, Shadow'ie. Zostanę. - Zamachała ogonem.
- Czy chcesz zachować swoje imię?
- Tak. Uhonoruję tym moich przodków i ich tradycję.   
- No dobrze... Koniec spotkania! - Szczeknął Shadow i zeskoczył na ziemię. 

Poszedł do mnie i machnął ogonem na powitanie. 
- Za niedługo będziesz pełnoprawnym członkiem Sfory. - Zaczął szczęśliwy, a ja poczułem, że zaczyna mi brakować gruntu pod nogami. 
- Mhm... - Mruknąłem cicho. 
- Hej, co się dzieje? 
- Wszystko jest okej... - Powiedziałem i już przygotowywałem się na coś w stylu "Widzę, że kłamiesz." gdy poczułem jak coś zderza się ze mną. 
- Aron! - Zapiszczała przeciągle Jesień. 
- Co się stało?
- Jestem uczniem! Mam mentora! - Zaczęła biegać wokół mnie. 
- Spokojnie. - Usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się w jego stronę. 
- Nie mogę być spokojna, Dębie! - Zaśmiałem się cicho. 

Chwilę rozmawialiśmy, gdy nagle Shadow poprosił mnie na stronę. 
- Chcesz z nami zostać? - Spytał. Spojrzałem w ziemię, jak gdyby był to najbardziej interesujący widok świata. - Pytałem się o coś. 
- Nie rozumiesz, że nie mogę z wami zostać? - Wybuchnąłem nagle i spojrzałem mu gniewnie w oczy. - Nie mogę. 
- Dlaczego? Słyszałem, że nie masz rodziny. 
- Nie chodzi o rodzinę... 
- Więc o co? 
- O mojego porywacza. Jest nieobliczalny i bezwzględny i... - Poczułem, że oczy mi się szklą. 
- Spokojnie. Z nami jesteś bezpieczny. 
- Pomyśl, co będzie jeśli dowie się, że dalej żyję? Ja sobie poradzę. Ale co będzie ze Sforą? - Shadow spojrzał na mnie, a potem popatrzył na szczenięta Chmury, bawiące się przy żłobku. Postanowiłem wykorzystać sytuację. - Co będzie z Chmurą i jej dziećmi? 
- Zamknij się! - Warknął głośno. - Nic się nam nie stanie. Jesteśmy silni. I dobrze wyszkoleni.
- Dlaczego po prostu nie pozwolisz mi odejść?!
- Bo chcę, żebyś był szczęśliwy. - Jego odpowiedź zbiła mnie z tropu. Dawno nie czułem, że ktoś się o mnie troszczy. - Przypominasz mi mnie samego, gdy zmarł mój brat. - Polizał mnie po głowie. Nic nie odpowiedziałem, bo sam nie wiedziałem co miałbym mu powiedzieć...

Chwilę jeszcze staliśmy, gdy nagle poczułem, że zaczyna robić się chłodno. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że zaczyna się też ściemniać. 
- Chodźmy spać... - Szczeknął i ruszył w stronę swojego legowiska. 
- Chodźmy...? - Powtórzyłem cicho i ruszyłem za nim. 

- Dobranoc... - Powiedziałem cicho i przytuliłem się do niego. 
- Dobranoc. - Machnął ogonem i liznął mnie po włosach. Oparłem się o niego i zasnęliśmy.

Stałem naprzeciwko Ernesta, który mierzył do mnie z pistoletu. Za mną stała cała Sfora Shadow'a z jej przywódcą na czele. 
- Chodź ze mną, a nie strzelę. - Powiedział mężczyzna i wyciągnął do mnie rękę. 

Zerwałem się na równe nogi i rozglądałem się chwilę po legowisku. Shadow spał zwinięty w kłębek. Muszę uciekać... 

Z łzami w oczach wyszedłem z legowiska Shadow'a i ruszyłem w stronę wyjścia. Nagle zatrzymałem się. Zobaczyłem, że Kieł i Piorun mają wartę. "Musi tu być jakieś drugie wyjście.", pomyślałem i zacząłem skradać się w stronę muru z cierni. 
- Co ty robisz? - Usłyszałem szczeknięcie za sobą i podskoczyłem ze strachu. Odwróciłem się i spojrzałem na zaspaną Chmurę.
- Boże, nie strasz mnie tak! - Szepnąłem wściekły jednocześnie czując ulgę.   
- Dlaczego nie śpisz? - Spytała.
- Tłumaczyłem ci, że nie mogę tu zostać... - Powiedziałem smutno. 
- Naprawdę aż tak się go boisz?
- N-nie boję się go... Boję się o was... Ten człowiek jest nieobliczalny. Jest w stanie zabić, żeby mnie odzyskać... - Odparłem i zatrząsłem się. 
- Shadow mnie zabije, jeśli się dowie... 
- O czym? - Usłyszeliśmy szczeknięcie za nami i podskoczyłem ze strachu. Chmura spojrzała w ziemię, a ja postanowiłem, że wystarczająco długo tu zabawiłem. 
- O tym, że chcę odejść. - Powiedziałem prosto z mostu. Shadow warknął cicho. 
- Ile razy mam ci tłumaczyć? - Zaczął zirytowany.
- A ja?! Cały czas tłumaczę ci, że muszę odejść, a ty non stop swoje! 
- Proszę cię, zostań z nami... 
- Nie mogę. Nie mogę! Kiedy to w końcu zrozumiesz?!
- Proszę, jeszcze na parę dni. 
- A potem dasz mi odejść? - Spytałem z nadzieją. 
- Dam... 
- W takim razie zgoda. - Powiedziałem. 
- Więc wracajmy do spania. - Shadow ziewnął i poprowadził mnie z powrotem do jego legowiska. 

Obudziłem się, ziewnąłem i przetarłem oczy. Chwilę zastanawiałem się, co robię w jakiejś dziurze w ziemi ale potem przypomniałem sobie o obietnicy.
- Gratulacje, idioto. - Warknąłem do siebie i wstałem. 

Wyszedłem na polanę i zobaczyłem Dęba, który tłumaczył coś Jesieni. Uśmiechnąłem się lekko do siebie i spojrzałem w stronę żłobka. Zauważyłem, że Tygrys tłumaczy coś młodym Chmury, które siedziały obok niego uważnie słuchając ucznia. Ich matka siedziała trochę dalej i rozmawiała z Olchowym Pyskiem, Wiewiórką i kimś jeszcze. 
- Cześć. - Odwróciłem się i zobaczyłem Kła. 
- Hej. - Mruknąłem. 
- Idziesz na polowanie? - Spytał, a ja od razu się rozbudziłem.
- Jeszcze się pytasz? - Zaśmiałem się, a on zamachał ogonem. 
- Wezmę tylko Tygrysa. Zaczekaj na mnie przy tunelu. - Szczeknął idąc w stronę żłobka. Chwilę patrzyłem za nim, a potem ruszyłem w stronę wyjścia. 

- Możemy ruszać. - Szczeknął Kieł i ruszył. 
- Umm... Aron? - Zapytał niepewnie Tygrys. 
- Tak? 
- Umiesz tropić? 
- Oczywiście, że umie! - Wtrącił się nagle Kieł. - Na własne oczy widziałem jak sam powalił całą łanię. 
- Poważnie? - Tygrys wyglądał na bardzo zdziwionego. - Przecież one są ogromne! 
- Wiem. - Odparł jego mentor, a ja zarumieniłem się trochę i zaciągnąłem się zapachem lasu. Moje oczy rozszerzyły się delikatnie. - Co się stało?
- Dzik. - Odparłem tylko i ruszyłem w stronę zapachu. 
- D-dzik? - Pisnął Tygrys. - Polujemy? - Szczeknął i już miał biec, gdy jego mistrz przerwał mu.
- Nie. Ty obserwujesz. 
- Dlaczego? - Pisnął smutno uczeń.
- Bo dziki są bardzo niebezpieczne. - Powiedziałem. - Zobaczysz, kiedyś będziesz to powtarzał swojemu uczniowi.
- No dobrze... - Szczeknął udobruchany, a ja i Kieł zaczęliśmy się skradać. 

Okrążyliśmy dzika, który już po chwili leżał martwy u naszych stóp. Zarzuciłem zdobycz na plecy i ruszyliśmy w stronę obozu, co jakiś czas słuchając pełnych zachwytu komentarzy.

Gdy zbliżaliśmy się do obozu poczułem, że coś jest nie tak. Nie słyszałem szczekania dorosłych psów ani pisku szczeniąt. Dźwięk, który nagle usłyszałem sprawił, że prawie zemdlałem. Głos. Ludzki głos. 
- Wiedziałem! - Warknąłem cicho. Powąchałem powietrze i poczułem zapach strachu. Znów cicho warknąłem i powoli zacząłem skradać się do wejścia. To, co zobaczyłem... 

Shadow stał przed całą swoją Sforą, szczerząc groźnie kły, a przed nim stał... Ernest. Przez chwilę chciałem wbić mu nóż w serce ale zdałem sobie sprawę, że to nie czasy mojego pierwszego właściciela i nie mam przy sobie noża. No tak, ostatnio zabijałem rękami. A może by tak...?
Przez chwilę rozważałem uduszenie ale nagle zauważyłem, że mężczyzna trzyma pistolet. Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś umarł przeze mnie... 

Rzuciłem się przed Shadow'a i zasłoniłem go własnym ciałem. Uniosłem głowę i wbiłem spojrzenie w paskudne oczy mężczyzny, które rozszerzyły się w szoku.

***

Polsat! 
Wiem, jestem okropna XD

Rozmieszczam was tymi rozdziałami xd

Do przeczytania,
- HareHeart.
    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top