Rozdział 5
<Natsu>
Po tym jak ta ułomna (nawet się nie skapnęła, że ją kopnąłem gdy sięgała po tabletki) pielęgniarka dała mi tabletki przeciwbólowe, poszedłem do klasy. Wytłumaczyłem spóźnienie i chciałem usiąść z Luce, ale co zobaczyłem? Tego blondynka, który z nią siedział i się do niej przymilał. Ona słuchała go lekko zarumieniona. Co za... Nie będzie dla niego litości! Zabiję go z szczególnym okrucieństwem... Nie będę się powstrzymywał...
Zacisnąłem pięści i popatrzyłem z furią w oczach na niego, a on uśmiechnął się do mnie wrednie i wrócił do rozmowy z Lucy. Ja mu dam...
Usiadłem za nimi i słuchałem ich rozmowy.
-Słuchaj czy może chciałabyś pójść z mną na ten bal? -spytał cicho, żeby nauczyciel nie usłyszał, ale ja tak. O nie, nie, nie. Nie będziemy się tak bawić kolego...
-J-ja... um... j-jasne. -powiedziała cała czerwona. Grrr... Nie daruję mu tego. Jak on śmie z nią rozmawiać?! Do tego jeszcze zaprasza ją na bal!
-To świetnie. -ucieszył się. Wiedziałem, że zaprosił ją żeby mi na złość zrobić, ale dlaczego? Pierwszy raz na oczy go dzisiaj zobaczyłem! -Przyjdę po ciebie w piątek o dwudziestej.
Skoro ty nawet wieczoru nie dożyjesz to po co ją zapraszasz? Zabiję cię...
-O-okej...
-Super.
Przez resztę lekcji milczeli. Ja zacząłem opracowywać plan jak go zabić i dowiedzieć się dlaczego ją zaprosił. Jednak będzie musiał mi Zeref pomóc. Muszę z nim pogadać.
Czekałem ten walony dzwonek i nie oglądając się wyszedłem z klasy, totalnie zły. I na nią i na niego. Na nią za te, że w ogóle z nim rozmawia, pozwoliła by z nią usiadł, a do tego przyjęła te walone zaproszenie od niego! A to ja ją zaprosiłem pierwszy!
A na niego jestem wściekły za to, że w ogóle z nią rozmawia. Nie powinien tego robić! Co ja mu zrobiłem, że się tak mści?!
Poszedłem na drugi koniec szkoły do Zerefa. Zobaczyłem go jak siedział z jakąś niską blondynką. Podszedłem do nich i powiedziałem do niego.
-Hej musimy pogadać.
-Siema. Chciałem to zrobić po szkole, ale ok. Czekaj tu Mavis. -zwrócił się do blondynki, która przytaknęła. Wstał z podłogi i poszedł z mną do ciemnego korytarza. Tam stanęliśmy, upewniwszy się, że nikt nas nie podsłuchuje zaczęliśmy rozmowę.
-O co chodzi? -spytał się poważny.
-Musisz mi pomóc.
-W czym?
-Eh... -westchnąłem i zacząłem wyjaśniać mu całą sytuację. Co jakiś czas kiwał głową, patrzył na mnie zdezorientowany, a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany.Gdy skończyłem mówić to czekałem na jego reakcję. Nastąpiła ona dopiero po chwili.
-Ty jesteś pewny, że chcesz TYLKO jej krwi? -spytał przekrzywiając głowę w bok i zakładając ręce na klatkę piersiową.
-TAK! -wrzasnąłem zły. Nie wiedziałem czemu tak zareagowałem.
-Eh... -westchnął.- Dobra pomogę ci, ale ty mi też.
-W czym? -spytałem już spokojniejszy.
-Widziałeś tamtą dziewczynę z, którą rozmawiałem? -spytał, a ja kiwnąłem głową. -No, więc... była niedawno taka sytuacja, że przez przypadek podarłem jej rękaw od mundurka i zobaczyłem tam znamię w kształcie pół księżyca. -powiedział, a ja otworzyłem szeroko oczy.
-To znaczy, że ona jest wi...?! -chciałem wrzasnąć, ale Zeref zasłonił mi ręką usta.
-Tak. Jest wilkołakiem. I musisz mi pomóc ją schwytać, dodatkowo jest jeszcze jeden, ale nie wiem kim on lub ona jest. Musze się tego dowiedzieć.
-Dobra pomogę ci. -zgodziłem się. Również chciałem w końcu posmakować krwi wilkołaka. Niby jest najlepsza, ale chyba gdybym miał wybierać między tą krwią, a tą Lucy, to bym pierw posmakował Lucy...
-Okej. To zwab go dziś do lasu przed szkołą i się nim zajmiemy. -powiedział i poszedł.
Ja wyszedłem z ciemnego korytarza chwilę po nim. Poszedłem szybkim krokiem do mojej klasy. Gdy wszedłem była pusta, no prawie. Siedziała tam Lucy i... ten cały blondyn. Oni... się całowali! ZABIJĘ GO! Mogę to przyrzec na moją matkę!
Zaraz... Lucy ma fioletowe oczy, a ludziom zmieniają się kolory oczy, gdy są pod urokiem wampira, czyli... ten gnój jest wampirem?! Do tego wykorzystuję to, żeby ją całować?! Zabiję skurwiela.
Bez wahania podszedłem tam i odepchnąłem go od niej. Mogłem robić co chciałem. Ona i tak nie będzie wiedzieć co się stało, gdy urok* zniknie.
On spojrzał na mnie kpiąco.
-Odwal się od niej skurwielu! -wrzasnąłem zły.
-Bo co mi zrobisz? -prychnął.
-Zabiję cię. Kim ty w ogóle jesteś?! -syknąłem.
-Tss... Nie pamiętasz mnie już? -spytał zdziwiony i zły.
-Nie. Pierwszy raz cię na oczy widzę! -powiedziałem wściekły, nie wiedząc o co mu chodzi.
-Eh... -westchnął ciężko. -Dobra. Oświecę cię. -powiedział.- Jakieś trzy lata temu na polowaniu się spotkaliśmy. Byłeś wtedy z rodziną, ja tak samo. Przez ciebie i twoją rodzinę moi rodzice nie żyją! -krzyknął.
Zacząłem sobie go przypominać. Jakieś trzy lata temu mieszkaliśmy w małym miasteczku. Były tam dwie rodziny wampirów. Miasto miało bardzo mało mieszkańców. Dlatego też kłóciliśmy się z ta rodziną o "łupy". Mieliśmy się dzielić, ale oni nas oszukali, więc my ich też. Powiedzieliśmy ludziom, że są wampirami, a oni dwójkę zabili. Pozostali uciekli.
-To była wasza wina! -warknąłem. -Pierwsi nas oszukaliście! -zacisnąłem pięści. Miałem siostrę, ale przez nich umarła. Zabrali nam jedzenie i nie starczyło dla niej. Umarła z głodu.
-Ale to wy nas wydaliście!
-To tylko i wyłącznie wasza wina! Moja siostra też przez was umarła!
Nie odpowiedział, bo usłyszeliśmy jęk. Odwróciłem się w stronę Lucy, która najwyraźniej już nie była pod działaniem uroku. Trzymała się za głowę i rozglądała po sali, próbując się zorientować gdzie jest.
-Gdzie ja...? Ałł... -zawyła z bólu. Podszedłem do niej i wzięłam na ręce jak pannę młodą. Ruszyłem do pielęgniarki.
Gdy doszedłem do gabinetu pielęgniarka zaczęła się pytać co się stało. Ja skłamałem mówiąc, że zemdlała. Zostawiłem ją tam i poszedłem do Stinga, który siedział jak gdyby nigdy nic na ławce, pisząc coś w telefonie.
-Masz być dzisiaj za szkołą w lesie. Tam to załatwimy. -powiedziałem i wróciłem do Lucy. Widziałem jak się uśmiechnął.
<Zeref>
Po skończonych lekcjach, które niesamowicie szybko zleciały przez pewną małą osóbkę zwaną Mavis, udałem się do lasu. Miałem pomóc Natsu pozbyć się tego całego Stinga. Potem on razem z mną poszuka drugiego wilkołaka. Mam nadzieję, że szybko go załatwimy. Choć muszę wyciągnąć z Natsu co tak naprawdę czuję do tej całej Lucy. Jeżeli się w niej zakochał to problemu raczej nie będzie. Wystarczyło by zmusić ją do bycia z nim i załatwione. No, ale on się wypiera tego uczucia do niej, co jest bardzo upierdliwe.
Przy lesie spotkałem Natsu. Powiedział mi, że ten co mamy go załatwić jest wampirem. Wyjąłem srebrny sztylet i pokazałem go mu. Ten tylko się uśmiechnął.
Nasz plan wyglądał tak:
On odciąga jego uwagę, zagadując go.
Ja podchodzę do niego od tyłu i go zabijam sztyletem.
Proste i nie skomplikowane. Musiałem zrobić taki, bo Natsu ma bardzo mały mózg, a ja nie chcę by się przegrzał przez myślenie(Zeref bardzo dba o Natsu xD dop.aut). Gdy mu to powiedziałem to prawie mnie zabił, ale to taki szczegół.
Schowałem się za drzewem i siedziałem w bezruchu. Widziałem jak Natsu wchodzi do tego lasku z niebieskookim blondynem. Zaczęli rozmawiać. Po dziesięciu minutach, gdy już byłem pewien, że mnie nie usłyszy przez to, że się kłócą podkradłem się do niego i wbiłem sztylet w serce.
Dalej było normalnie. Coś tam krzyczał, że pożałujemy i takie tam. Potem, gdy już umarł schowaliśmy jego ciało do schowka woźnej, gdzie było jeszcze drugie rozszarpane ciało. Z tym postąpiliśmy tak samo rzecz jasna. Natsu potem powiedział mi, kogo to było ciało. To mnie utwierdziło tylko w przekonaniu, że jest zakochany w tej całej Lucy.
Poszliśmy po tym do domu. Droga minęła nam w ciszy. Gdy weszliśmy mama zaczęła nas zasypywać pytaniami, gdzie byliśmy, co robiliśmy itp. Opowiedzieliśmy jej wszystko, a ona tak jak ja stwierdziła, że Natsu sie zakochał. On zaprzeczał, ale my i tak wiemy swoje. Była z nas tez dumna, bo zdążyliśmy już zabić człowieka i wampira.
Rodzice skończyli swoje "przesłuchanie" po godzinie. Ja potem poszedłem do góry i zadzwoniłem do Mavis.
-Halo? -usłyszałem jej głos w słuchawce, a tak w ogóle to jest bardzo ładny.
-No hej. -powiedziałem patrząc się w sufit.
-Hej. Coś się stało? -spytała.
-Nie pamiętasz? Mieliśmy robić razem projekt z biologi. -powiedziałem. Tak na serio mieliśmy go robić, ale dla mnie to był tylko pretekst, żeby do niej przyjść i zobaczyć tego drugiego wilkołaka.
-Ahh... No jasne. U kogo? -słyszałem w jej głosie podekscytowanie. Dziwnie się czułem. Wiedziałem, że gdy ją złapię to prawdopodobnie będzie cierpieć z powodu tego, że będzie gryziona, ale jakoś tak przejąłem się tym bardziej niż u innych ofiar.
-Może u ciebie? -zaproponowałem.
-Okej. Jutro po szkole?
-Jasne.
-To do zobaczenia!
-Jasne pa!
Rozłączyła się. Ja poszedłem się umyć i spać. Miałem dość już dzisiaj.
-------------------------------------------------------------------
No hej!
Co tam u was? Podobał się rozdział? Zrobiłam z Zerefa troskliwego brata xD
Wybaczcie mi jeżeli nie lubicie jak Natsu się tak zachowuje, ale przyznam się, że uwielbiam jak jest zazdrosny! :3 Jeżeli chcielibyście, żeby było tego mniej to piszcie w komentarzu.
Jak myślicie:
Co się stanie u Mavis?
Lucy w końcu się dowie, że Sting i Loki nie żyją?
Co zrobi Natsu?
Ślę wszystkim pozdrowienia i do zobaczenia!
Ps. Nie wiem kiedy będzie następny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top