Rozdział 15
<Natsu>
Zobaczyłem Luce, wyglądała jak anioł. Wyglądała jak anioł albo jakieś bóstwo. Miała na sobie błękitną sukienkę bez ramiączek, sięgała do ziemi, a na miejscu przytrzymywał ją cienki brązowy pasek, który miała jakoś podzielony i zawiązany też jakoś na dwóch ramionach. Widać było na pierwszy rzut oka, że sukienka jest delikatna, wykonana chyba z dwóch „warstw" na dole. Jej włosy były rozpuszczone, a na końcach lekko zakręcone. Nie widziałem, jakie miała buty, ale chyba szpilki, bo była wyższa.
Mavis miała z kolei na sobie białą sukienkę z czarnymi elementami. Była lekko obcisła, ale na dole była rozszerzona. Miała długie rękawy, które były czarne. Reszta była biała, ale w pasie miała dwa czarne „wcięcia". Włosy miała jakoś zrobione tak, że były przerzucone na prawy bok. Jej buty to czarne szpilki, które zauważyłem, gdy podniosła sukienkę, gdy zaczęła schodzić.
Obie dziewczyny miały lekki makijaż, w formie jakiejś szminki i jeszcze czegoś tam. Nie wiem, nie znam się.
Otrząsnąłem się z zachwytu. Podszedłem do schodów i skłoniłem się, gdy Lucy zeszła. Podałem jej rękę, gdy ją chwyciła, pociągnąłem ją lekko w stronę drzwi. Za nami był Mavis z Zerefem, który zrobił to samo.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę samochodu, w którym czekał na nas tata. Miał nas podwieźć, a do domu musieliśmy wracać, niestety na piechotę.
Wsiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Po jakiś dziesięciu minutach dojechaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu. Obejrzałem się. Widziałem, jak inne pary wychodziły z samochodów czy limuzyn. Byli odstrojeni, że hej. Poszliśmy całą czwórką do sali, gdzie obywało się owe wydarzenie. Po wejściu tam rozdzieliliśmy się. Ja i Lu poszliśmy napić się czegoś.
Podeszliśmy do stołu. Nalałem sobie i jej ponczu. Gdy jej go podawałem, widziałem w jej oczach zmartwienie. Położyłem swoją rękę na jej głowie i delikatnie poczochrałem włosy.
-Co się stało? - spytałem zmartwiony, patrząc prosto w jej oczy przypominające odcieniem czekoladę.
-Nic... Po prostu... Ja... Nie ważne -mruknęła, odwracając wzrok. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego jest zmartwiona i... zawiedziona? Hmm... Zaraz... Jakby na to nie patrzeć... Nie! To niemożliwe! Jednak postanowiłem zapytać.
-Chodzi o to, że chciałaś iść z Stingiem? -spytałem smutny.
-Ja... Tak. On... Naprawdę go lubiłam. Cieszyłam się, gdy mnie zaprosił, a gdy ktoś go zabił, chciałam znaleźć tamtą osobę i zrobić to samo z nią. Nadal chce. Mimo wszystko był moim znajomym -powiedziała, a mi serce szybciej zabiło. Spojrzałem na nią lekko przestraszony.
-L-Lucy... Ja... Muszę ci coś powiedzieć -zacząłem, ale blondynka przerwała mi.
-Chodźmy zatańczyć.
-Okej.
Stanęliśmy na parkiecie i zaczęliśmy tańczyć. Leciała akurat wolna muzyka. Było ciemno. Salę oświetlały tylko reflektory, które znajdowały się na suficie. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w rytm muzyki. Poczułem, że Lu kładzie swoją głowę na moim ramieniu.
-Natsu...
-Hm? -mruknąłem, nie chcąc się odzywać.
-Ja... Chciałbym ci podziękować. Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, wszystko nabrało nowych barw. Na początku cię lubiłam, bardzo, ale... Teraz zdaje mi się, że cię kocham -wyznała, a ja czułem się jak najszczęśliwszy wampir na ziemi. Uśmiechnąłem się lekko, powstrzymując szeroki uśmiech, który chciał się pokazać. Otworzyłem oczy i spojrzałem na jej twarz, która przypominała kolorem pomidora.
-Ja też cię kocham Lucy. Nigdy nie przestanę, choćbyś nie wiem co, zrobiła. Wybaczę ci wszystko. Ale... Czy ty byłabyś w stanie wybaczyć wszystko mi? -spytałem niepewnie, muskając lekko jej wargi swoimi.
-Tak. Czemu się pytasz? -spytała czerwona, unosząc głowę i patrząc prosto w moje oczy. Nie mogłem teraz stchórzyć. Musiałem jej powiedzieć.
-Ja... Z-Zabiłem Lokiego i Stinga. To byłem ja -powiedziałem bardzo cicho, odwracając wzrok. Wstydziłem się tego. Robiłem to pod wpływem zazdrości i złości.
-C-co? -usłyszałem jej szept. Spojrzałem na nią. W oczach miała łzy. Odepchnęła mnie i wybiegła z sali, zanim mogłem cokolwiek powiedzieć.
Super... Po prostu super! Co ja zrobiłem?! Ona nigdy mi tego nie wybaczy! Zszedłem z parkietu i stanąłem przy ścianie. Muszę dać jej trochę ochłonąć, bo teraz rozmowa z nią tylko pogorszy wszystko. Westchnąłem. Nagle usłyszałem wycie. Było na tyle daleko, że żaden człowiek nie mógł go usłyszeć, ale ja tak. Podbiegłem do drzwi i je otworzyłem. Potem wybiegłem z budynku. Rozejrzałem się z paniką w oczach.
Zobaczyłem w oddali, jak coś białego porusza się w stronę parku. Pobiegłem za tym, wiedziałem kto to. Lucy, musiała się nieźle wściec. Dodatkowo dziś pełnia, więc jej zmysły będą jeszcze bardziej wyostrzone, będzie silniejsza, szybsza...
Zobaczyłem jak wbiega w drzewa w parku, a potem znowu usłyszałem wycie. Pobiegłem tam, najciszej jak mogłem. Zobaczyłem Lucy, która siedziała między drzewami. Była pięknym białym wilkiem z brązowymi oczami, z których lały się łzy. Patrzyła chwilę w ziemię, a potem znów zawyła.
-Lucy? -spytałem cicho, bojąc się, że mnie zaatakuje. Jej łeb powędrował w moją stronę. Spojrzała na mnie z żalem w oczach.
~Czemu? -usłyszałem cichy głos w mojej głowie. Westchnąłem ze smutkiem.
-Byłem zazdrosny, okej? O to, jak Loki cię podrywał i o to, jak świetnie czułaś się w obecności Stinga. Dodatkowo pocałował cię... Tego nie mogłem już znieść. Przepraszam -wytłumaczyłem cicho. Spojrzałem na ziemię. Miałam nadzieję, że zrozumie...
~Na... Natsu! -usłyszałem krzyk w moje głowie, a potem poczułem coś ziemnego przy klatce piersiowej i ogromny ból. Czułem, jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Krzyknąłem, a potem zacisnąłem zęby, wiedząc, że Lu ma wrażliwszy słuch w postaci wilka.
Spojrzałem do tyłu, czując, że zamykają mi się oczy. Zobaczyłem Kaito, który zadowolony z siebie stał wyprostowany. Potem spojrzałem na moją klatkę piersiową. Był tam kołek, po którym skapywała krew. Był wity prosto w serce. To był koniec. Gdy serce wampira zostanie przebite przez kołek, umieramy. Czułem, jak zaczyna mi brakować tchu. Przez głowę zaczęło mi przelatywać wszystkie ważne chwile.
Momenty z moją walniętą rodziną, poznanie Lucy, momenty zazdrości, nasze wspólne rozmowy, żarty, jej śmiech, aż do tego, gdzie Lucy została moją partnerką. W oczach zebrały mi się łzy.
Spojrzałem na Lucy, która siedziała jak sparaliżowana na ziemi. Była przerażona. Jej oczy były rozszerzone, a pysk lekko otwarty. Uśmiechnąłem się lekko, po czym ostatnim tchem wykrztusiłem, pozwalając kilku łzom spłynąć.
-Kocham cię. Żyj dla mnie. Przepraszam. -Widziałem, jak blondynka zaczyna płakać. Zanim zamknąłem oczy, zobaczyłem, że wstaje. Niestety nie zdarzyłem zobaczyć co było dalej, bo wszystko zostało pochłonięte przez ciemność, która zabrała mnie do krainy zmarłych.
<Mavis>
Zaraz po wejściu do sali, rozdzieliliśmy się z Natsu i Lucy. Poszliśmy porozmawiać z moimi przyjaciółmi. No... Ja poszłam porozmawiać. Zeref cały czas kłócił się o coś albo z Prechtem, albo z Yurim, co było po jakimś czasie denerwujące. Przyglądałam się ich kłótni. Zera i Warrod poszli tańczyć. Tylko ja stoję tu sama jak głupia, czekając, aż mój „chłopak" się mną zainteresuje.
-Zatańczysz?-usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam głowę w jego stronę. Stał koło mnie wysoki szatyn o szarych oczach. Był ubrany tak samo, jak każdy chłopak, w garnitur.
-Jasne -zgodziłam się, patrząc uprzednio na Zerefa, ale nie wyglądało na to, żeby cokolwiek zauważył.
Szarooki zaciągnął mnie na parkiet. Leciał wolny taniec, w oddali widziałam jak Lu i Natsu również tańczą. Uśmiechnęłam się lekko. Słodko razem wyglądali. Szeptali coś do siebie. Potem już nie miałam szansy zwrócić na nich uwagi, bo poczułam ciepły oddech przy uchu. Zarumieniłam się i popatrzyłam na chłopaka, który uśmiechał się tajemniczo.
-Pięknie wyglądasz. Jestem Dave, a ty? -spytał uwodzicielsko, a ja poczułam złość, jednak nie była ona moja. Dyskretnie obejrzałam się i zobaczyłam Zerefa, który wpatrywał się w nas z gniewem w oczach.
-Mavis -odpowiedziałam, znowu patrząc na szatyna.
-Do której klasy chodzisz? -spytał znowu.
-Trzeciej.
-Serio? Jesteś taka mała i słodziutka, jak... -zaczął, ale przerwał mu czarnowłosy.
Odepchnął go ode mnie i popchnął na podłogę. Widziałam, że ma ochotę mu przyłożyć, ale się powstrzymał ze względu na ludzi, którzy i tak wpatrywali się w nas dziwnie. Odwrócił się do mnie. Wzdrygnęłam się. W jego czach była złość i coś jeszcze, co sprawiło, że się bałam. Chwycił mnie za ramię i pociągnął do siebie. Pocałował mnie, a gdy „oderwał" się ode mnie, pociągnął w stronę napojów. Nie odzywał się, aż do momentu, w którym musiał.
Chwycił kubek i spytał.
-Co chcesz? -spytał, najspokojniej jak umiał.
-Oranżadę -powiedziałam cicho. On tylko skinął głową i nalał mi, wcześniej wspomnianego napoju do kubka.
Podał mi go i zaczął sobie nalewać. Napiłam się i spojrzałam na czarnookiego z poczuciem winy, które zaczęło mnie dosięgać. Spojrzała na niego, miał wzrok odwróconą w inną stronę. Pił swój napój, aż do momentu, gdy powiedziałam.
-Przepraszam.
-Za co? -spojrzał na mnie zdziwiony, od udaje czy jak teraz?
-Za to, że tańczyłam z tym chłopakiem- wyjaśniłam cicho, patrząc w ziemię.
-Nie jestem zły o to -powiedział lekko uśmiechnięty. Teraz to ja byłam zdziwiona. Że jak?
-Co proszę? To o co? -spytałam zirytowana.
-Filtrowałaś z nim, do tego chciał cię pocałować, to chyba wystarczający powód -wyjaśnił. Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co powiedzieć.
-Czyli mogę tańczyć z innymi? -spytałam po chwili.
-Tak.
-Ale nie mogę filtrować?
-Tak.
-Okej -mruknęłam i odeszłam szybko.
Miałam dziwne przeczucie, że powinnam to zrobić. Jednak, gdy odeszłam, nie przestałam go obserwować dyskretnie. Czarnowłosy rozejrzał się po sali. Zmarszczyłam brwi, gdy dostrzegłam, że jego oczy zaczynają zmieniać kolor. Teraz czerwonooki podszedł do jakiejś brunetki z niebieskimi oczami i zaczęli rozmawiać. Poczułem ukłucie w okolicy serca, gdy objął ją jedną ręką w pasie. Przybliżył swoją twarz do jej i położył rękę na policzku. Czułam, jak do oczu zaczynają mi napływać niechciane łzy. Mój partner chwycił jej rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Czułam, że powinnam za nimi iść, więc to zrobiłam. Zaprowadził ją do jakiegoś korytarza, w którym nikogo oprócz nich nie było. No ja byłam za rogiem.
Czarnowłosy zbliżył twarz do jej szyi. Nie mogłam już na to patrzeć. Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem po twarzy, nawet nie wiem kiedy. Czym prędzej pobiegłam do sali balowej. Rozejrzałam się. Widziałam, jak moi przyjaciele dobrze się bawią. Nie chciałam im psuć zabawy, więc wyszłam z sali, a potem ze szkoły.
Przed bramą, rozejrzałam się, gdy upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu, zmieniłam się w postać wilka. Z tego, co wiem, miałam żółta sierść i zielone oczy. Pobiegłam w stronę parku. Wyczułam zapach Lucy, Natsu i... Kaito. Zaniepokoiło mnie to. Wbiegłam pomiędzy drzewa. Usłyszałam krzyk bólu. Przyśpieszyłam.
Gdy tam dotarłam, strach i szok spowodował, że stanęłam w miejscu jak sparaliżowana. Natsu leżał na ziemi. Był blady jak papier, a z jego klatki piersiowej, w którą był wbity kołek, leciała krew. Lucy natomiast atakowała Kaito, który przerażony próbował się bronić, był cały w krwi. Blondynka ugryzła go w szyję, a potem zmieniła się z powrotem w człowieka. Wyjęła spod sukienki pistolet i strzeliła mojemu bratu prosto w głowę. Krew rozpryskała się na wszystkie strony. Brązowooka stała tam chwilę, dysząc ciężko. Potem jakby wyrwana z transu, upuściła broń i podbiegła do różowowłosego, albo może jego ciała...
Zmieniłam się w człowieka i powoli podeszłam do Lu, płakała. Trzymała brata, mojego partnera za ramiona i zaczęła nim trząść, rozpaczliwie wołając jego imię. Patrzyłam z przerażeniem jak krew, zaczyna mocniej lecieć, a moja kuzynka próbuje zatamować krwotok. Na nic.
Po chwili przestała, gdy zdała sobie sprawę, że jej ukochany nie żyje. Pochyliła się nad jego ciałem, nadal płacząc i mamrotała pod nosem coś. Przytuliła się do niego, przy okazji brudząc się krwią jeszcze bardziej.
-Lucy? -spytałam niepewnie. Blondynka nie przestała się do niego przytulać, ale odwróciła głowę w moją stronę.
-Co? -spytała, szlochając. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Wiedziałam, że powiedzenie „wszystko będzie w porządku" byłoby kłamstwem. A „Przykro mi" wcale jej nie pocieszy, a spowoduje jeszcze większy ból.
Tylko po części wiem, jak się czuję, bo w końcu Zeref mnie zdradził, a jej partner umarł... To dwie różne rzeczy.
-Chodź -powiedziałam, otwierając ramiona. Brązowooka podbiegła do mnie i przytuliła mnie, odwzajemniłam uścisk. Usiadłyśmy na ziemi, bo czułam, że siedemnastolatka zaczyna słabnąć. Nie przejmowałam się tym, że będę brudna od krwi. Teraz byłą ważna tylko Lucy. Chciało mi się płakać, ale nie chciałam robić tego przy niej. Musiałam grać silną.
Po godzinie płakania usnęła. Położyłam ją delikatnie na trawie i chwyciłam telefon. Musiałam zadzwonić do jego rodziców. Wybrałam numer i nacisnęłam słuchawkę.
-Halo? -usłyszałam głos pani Azury.
-Dobru wieczór... Może pani przyjść do parku? -spytałam, czując, że łzy zaczęły ponownie spływać mi po policzkach.
-Tak. Co się stało? -spytała zaniepokojona.
-Natsu... Niech po prostu pani przyjedzie -powiedziałam cicho.
---------------------------------------
Witajcie! :)
Jak tam u was? Przepraszam za uśmiercenie Natsu, ale... No w sumie od początku to planowałam ^^"
Dzisiaj dokończyłam ten rozdział z względu na mój dobry humor, po w-f'ie (a uwierzcie to naprawdę rzadkie, bym takie cuś miała). Wczoraj kiedy byłam zdołowana przez moją "przyjaciółkę" napisałam tę smutną część...
Byłby o 18 gdyby nie to, że moja siostra mi właziła na biurko, kiedy poprawiałam błędy :/
Nie będę się rozpisywać. Mam epiolg w połowie napisany. Wszystko się tam wyjaśni, więc cierpliwie czekajcie :D
A i... Kto chciałby zrobić okładkę do nowej książki o Zerevis? Jeżeli jest ktoś chętny prosze pisać na priv :)
Pozdrawiam i do zobaczenia w epilogu! ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top