Szczęście

Kira
Gdy wstałam Kas jeszcze spał. Ostatnio to on zrobił śniadanie tym razem ja je zrobię. Kuchnia Kastiela o dziwo była czysta. Meble były czarne a detale białe. Podeszłam do lodówki by sprawdzić co w niej jest. Były tam jajka i bekon postanowiłam zrobić jajka sadzone z bekonem. Po zrobieniu śniadania postanowiłam obudzić Kastiela.

Ponieważ mieliśmy iść do szkoły po śniadaniu.
~Kas pobudka~
~Ghy...~
~Kas, Kas! Wstawaj!~
~Już uspokój się, pamiętaj że jesteś na mojej łasce~
Zeszliśmy do kuchni Kazik był zdziwiony że zrobiłam śniadanie. Widać było że mu smakuje nagle zadzwonił mój telefon. To była dyrektorka powiedziała że już o wszystkim wie i że opiekun został zamknięty. Powiedziała również że zwalnia mnie z całego tygodnia. Rozłączyłam się i zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Kastiel popatrzył się na mnie jak na wariatkę.
~Zamknęli go, zamkneli!~ Zaczęłam wrzeszczeć
~Naprawdę? Jest!!~ Kastiel mnie prztulił,

ale szybko się opamiętał i spalił buraka tak jak ja.
~Hahhahhahahhahhahahjajjajajajajjajajajjakajja~Wybuchliśmy smiechem.
~A i ja mam wolne do następnego poniedziałku, miłej szkoły~ Powiedziałam z wrednym uśmiechem.
~Ha sądzisz że jeśli ty nie idziesz do szkoły to ja pójdę. Chyba śnisz.~
~No to może... pójdziemy do sierocińca, muszę wyjaśnić kilka rzeczy z przyjaciółką.~
~Pfy... no dobra ale później pójdziesz gdzieś ze mną~
~Ok~ Powiedziałam z uśmiechem. Wzięliśmy od razu Demona. Po drodze dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, nie wiedziałam że Kas potrafi być taki... miły wręcz kochany..... Doszliśmy do sierocińca weszliśmy do pokoju Sary.
~Jak mogłaś mi nie powiedzieć pomogła bym ci!!???!!.!~ Zaczeła wrzeszczeć. Poprosiłam Kastiela żeby nas zostawił nie chętnie spełnił moją prośbę. Razem z Sarą wszystko sobie wyjaśniłysmy. Potem wróciłam do Kazika.
~Gdzie teraz idziemy?~
~Zobaczysz~ Szliśmy przez jakiś las nagle Kastiel zasłonił mi oczy.
~Co ty robisz!?~
~Hehe zobaczysz~ szliśmy jeszcze chwilę potem usłyszałam że buntownik spuszcza psa ze smyczy. Odkrył mi oczy zobaczyłam że stoimy nad rzeką. Było tam pięknie.

~Podoba się?~
~Ty się jeszcze pytasz ty jest P-I-Ę-K-N-I-E~ Kastiel usiadł ja obok.
~Wiesz że masz urodziny za 3 dni?~
~Skąd to wiesz???~
~Czytałem twoje akta~ Powiedział z szyderczym uśmieszkiem.
~Co? A z resztą co w związku z tym?~
~To twoja 18 będziesz mogła się wyprowadzić. Nie robisz imprezy~
~No nie wiem...~ Rozmawialiśmy jeszcze dłuuuuuuugo aż do 19. Kastiel odprowadził mnie do domu. Miałam teraz opiekunkę, strzsznie miła starsza pani. W nocy myślałam o Kastielu STRASZNIE go lubię...

Znowu przepraszam że krótkie ale mam chorobę o nazwie brak weny :-(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top