Miłość!!!

Kira
Pocałował mnie!!

Nie wiem co wtedy czułam, ale byłam pewna że go kocham. Był taki delikatny. Po chwili się ogarnął i puścił mnie z uścisków. Patrzyliśmy sobie w oczy miał minę typu ,,co ja zrobiłem". Ja miałam minę bardziej w stylu ,,co tu się odjebało".
~Ja..... ja sorry...~
~Żałujesz że to zrobiłeś?~ Powiedziałam cicho, ale on to usłyszał
~Nie! To znaczy...~ Schował głowę w ręce. Postanowiłam że wrócę do domu chociaż było mi strasznie smutno. Już miałam otwierać drzwi gdy Kastiel złapał mnie za rękę.
~Kocham! Kocham cię idiotko!~ Patrzył mi się prosto w oczy. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
~Ale... nie wiem czy... ty też~ Powiedział z smutnym wyrazem twarzy.
~To był najlepszy prezent urodzinowy jaki dostałam Kas~ Powiedziałam z szczerym uśmiechem i pocałowałam go.
Nagle usłyszłelismy szczekanie Demona, zaczęliśmy się śmiać. Kastiel go uspokoił a ja wróciłam na kanapę.
~Kochasz mnie?~ Zapytał gdy usiadł
~Tak.... tylko ja nawet nie wiem jakie to uczucie. Po śmierci rodziców już nikogo nie kochałam~ Posmutniałam
~Ja też jakoś rzadko to czuję, ale cie kocham~
~Ty miałeś mnóstwo dziewczyn no i masz rodziców~
~Pfy.. moi rodzice mają mnie w dupie, a do żadnej dziewczyny nie czułem tego co do ciebie. Możemy zmienić temat nie lubię gadać o uczuciach~
~Jasne~ Po tym poszliśmy spać. Wstałam pierwsza poszłam zrobić śniadanie, Demon też jeszcze spał. Kazik chyba rzadko jada w domu bo jego lodówka była prawie pusta. Mogłam zrobić tylko kanapki z serem i ketchupem. Gdy posmarowałam chleb przeszedł mnie miły dreszcz. To był Kastiel.
~Co tam robisz?~
~Kanapki~
~Zjadliwe to będzie?~ Popatrzył się krzywo na kanapki.
~Ostatnio ci smakowało~
~Tylko żartowałem hehe~ Skączyłam robić kanapki usiedliśmy do stołu. Potem obudził się pies, Kastiel dał mu jeść i pić. Potem zaproponował żeby pójść z nim na spacer. Razem z buntownikiem rzucaliśmy mu patyk. Czerwono włosy rzucił patykiem we mnie i owczarek skoczył na mnie. Ja się przewróciłam a pies gryzł sobie patyka jak by nigdy nic. Kastiel oczywiście się smiał.
~Co cię tak śmieszy?~ Podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
~Ty i twoja niezdarność mnie śmieszy heheheh~
~Idziemy już?~ Zapytałam bo nudziło mi się.
~Jak chcesz~ Szliśmy do domu Kassiego (hehe) i droczyliśmy się. Gdy wróciliśmy zaczęliśmy oglądać telewizję. Nie trwało to długo bo do Kastiela zadzwonił Lys.
Rozmowa Kastiela z Lysandrem.

~Czego?~
~Cześć, chcesz do mnie przyjść~
~A po co?~
~Tak o~
~Tylko... Kira ze mną jest~
~hehehehe możesz przyjść z nią~
~Nie śmiej kretynie, zaraz przyjdziemy~
~Ok pa!~

Koniec rozmowy

~Kira chodź idziemy do Lyśka~
~Fajnie! A po co?~
~Tak o~ Poszliśmy do Lysandra po pięciu minutach byliśmy pod jego domem. Kassi zapukał do drzwi. Otworzył nam Lys.
L.~Witajcie, wejdźcie~
Ka.~Jest Leo?~
L.~Nie, poszedł z Rozą na kolację~ zajęliśmy miejsca na kanapie. A Lys poszedł po picie. Zaraz wrucił z colą.
L.~Wszyskiego najlepszego, tak w ogóle. Podobały ci się urodziny?~ Kastiel popatrzył na niego wzrokiem zabójcy. Ciekawe dlaczego...
Ki.~Tak... hehe bardzo mi się podobały~ Powiedziałam z uśmiechem. Później Kastiel poszedł do łazienki.
Ki.~Przyznaj sie Lys... Kas wrzyciu by nie napisał piosenki~
L.~He he masz rację ja pisałem piosenkę ale Kas podawał mi słowa no i on pisał nuty~
Ki.~Spryciaż~
L.~Masz zamiar teraz wyprowadzić się z sierocińca?~
Ki.~ Muszę na razie znaleźć mieszkanie~
L.~Rozumiem~ Później Kastiel wrócił, oglądaliśmy filmy jedliśmy popcorn. Ogółem świetnie się bawiłam. Zrobiło się późno więc chłopcy mnie odprowadzili. Po powrocie wziełam prysznic i położyłam się spać.

Mam nadzieję że się podoba. Pisać o ich dalszych losach czy zakończyć w tym momencie? Komentarze mile widziane :-*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top