I znów smutno

UWAGA OSTRZEGAM ŻE ROZDZIAŁ TEN BĘDZIE KRÓTKI, ALE WYDARZY SIĘ W NIM COŚ WAŻNEGO

Kira
Wstaliśmy po 10. Kastiel i Lysander poszli do sklepu po coś do jedzenia ponieważ lodówka świeciła pustkami. Natomiast ja i Sara Postanowiłyśmy trochę ogarnąć dom. Ja wycierałam kurze a Sara myła podłogi, potem sprzątałyśmy zabawki Demona i jego kojec. Na koniec najgorsze mycie naczyń... mieliśmy zmywarkę ale ona nie działała ponieważ Kastiel wlał do niej zły płyn. Gdy myłyśmy naczynia moja przyjaciółka ochlapała mnie wodą, musiałam się zrewanżować i też ją ochlapałam. Po chwili byłyśmy całe mokre, akurat w tym momencie do domu wrócili ,,nasi" chłopcy. Patrzyli na nas jak na debilki.
Lys~Przestą kuchnie przeszło tsunami?~
Kira i Sara~Można tak powiedzieć..~
Kas~Teraz będziemy wiedzieli że Kira + Sara + pusty dom = ARMAGEDON~ Wszyscy się zaśmiali. Chłopaki pomogli nam posprzątać a potem my pomogłyśmy im z zakupami. Postanowiliśmy że na obiad będzie ryba i frytki bo na nic innego nie mieliśmy pomysłu. Ja i Kas panierowaliśmy rybę, a Sarcia z Lysiem obierali ziemniaki i kroili na talarki. Gdy obiad był gotowy usiedliśmy do obiadu. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Kas~To pewnie listonosz, otworze~ Kazik wstał i podszedł do drzwi. Wziął listy i pobiegł do pokoju, zaraz potem usłyszałam trzask drzwi. Wszyscy mieli minę typu ,,WTF".
Kira~Może sprawdzę co się stało...~ Mówiłam zdziwionym głosem. Lysander kiwnął głową na tak. Ja wstałam i ruszyłam w stronę pokoju. Otworzyłam po cichu drzwi, Kas... on... płakał... Gdy mnie zobaczył wbiegł do łazienki i się w niej zamknął. Na ziemi w pokoju leżał podarty list.


(Smutna piosenka żeby klimat był)

Złożyłam go do kupy i przeczytałam, to był list z kondolencjami. Od szefa taty Kastiela... pisało tam że zginął w wypadku samochodowym... dokładnie tak jak moi rodzice... Podeszłam do drzwi od łazienki.
Kira~Kastiel... proszę... otwórz...~
Kas~.....~
Kira~Kas... błagam otwórz...~ Czerwono włosy otworzył i zapłakany usiadł na łóżku ja obok. Wtulił się we mnie jak małe dziecko które straciło coś ważnego. Mi też po twarzy spływały pojedyncze łzy.
Kira~Kastiel skarbie... uspokój się proszę płacz nic ci nie da~
Kas~TY NIE WIESZ JAK TO JEST STRACIĆ RODZICA!!~ Przesadził, dobrze wie że wiem jak to jest stracić rodziców. Już miałam wychodzić, ale do pokoju wszedł Lysander od razu popatrzył na list i podrzedł do Kastiela. Ja szybko wyszłam nie chciałam słuchać Kasa. Jego słowa mnie zabolały, rozumiem że jest zły ale... muszę się po prostu wyciszyć. Weszłam do pokoju Sary.
Sara~C-co się stało~
Kira~Ojciec (chlip) K-kastiela (chlip) n-nie żyje~
Sara~Boże... Kira nie płacz nawet go nie znałaś~ Starała się mnie pocieszyć
Kira~To nie dlatego... Kas powiedział coś co mnie zdenerwowało~
Sara~Nie przejmuj się wierz jaki on jest... jestem PEWNA że nie chciał cię zranić~ Trochę się uspokoiłam. Do pokoju wszedł Kastiel...
Kas~Sara... zostawisz nas samych~ Dziewczyna popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Kiwnęłam głową, Sara wychodząc posłała Kasowi wzrok typu ,,Zrań ją a nie przeżyjesz". Buntownik usiadł obok, nadal miał czerwone oczy od płaczu.
Kas~Ja.. przepraszam ja.. poniosło mnie. Nie chcę być powodem przez który płaczesz...~ Wiem że może za łatwo wybaczam ale... no kocham go i nic z tym nie zrobię. Przytuliłam go.
Kira~Wybaczam...~
Kas~Ja.. nawet nie wiem gdzie jest teraz jego... ciało~
Kira~Ech...~ Poszliśmy do naszego pokoju, Kastiel się położył a ja pocałowałam go namiętnie na pocieszenie.
Kas~Dziękuję..~ Szepnął
Kira~Za co?~
Kas~Za to że ze mną jesteś..~ Uśmiechnęłam się
Kira~I pamiętaj że nigdy cię nie zostawię..~
Kas~Obiecuj~
Kira~Obiecuje~ Po tych słowach szybko zasnęliśmy zmęczeni dniem.

Dam! Dam! Dam! Podoba się jeśli tak to skomentuj ^3^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top