Samanta: rozdział 44 - Życie, które zostało wymarzone(przez mojego tatę!)
Pierwszym doznaniem, jakie poczuła po przebudzeniu, było delikatne łaskotanie po ręce. Ktoś ją po niej głaskał. Bardzo czule i po matczynemu. Problem stanowiło dla niej rozpoznanie tej osoby. Była pewna, że nigdy wcześniej jej nie spotkała, a przynajmniej nigdy ta osoba jej nie dotykała. Z pewnością była to kobieta, ale jej dłonie były szorstkie, jakby spracowane, a jednak dawały jej poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Czuła też lekki zapach lawendy, zupełnie jakby wąchała swój balsam do ciała, ale miała wrażenie, że jest to absurdalne doznanie.
Otworzyła powoli oczy i zobaczyła osobę, której kompletnie nie oczekiwała. Daniela odsunęła ręce, gdy zorientowała się, że została nakryta i wyprostowała plecy.
– Nie śpisz? – zapytała retorycznie.
– Jesteś ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałam – przyznała bardziej ozięble, niż zamierzała. Daniela milczała i trwały w ciszy przez dłuższą chwilę, ale ostatecznie Samanta chciała dostać wyjaśnienia, a w ten sposób ich nie uzyska. – Zdecydowałaś się mnie odwiedzić. Dlaczego?
– To nie tak... – próbowała się wytłumaczyć. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że potrzebne są konkrety. – Dawno temu, ktoś mi powiedział, że zabierze dziecko od dysfunkcyjnej żony i że wychowamy je razem. Byłam bardzo młoda i nie wiem dlaczego, ale bardzo zaangażowałam się w tę myśl, a nigdy nie zamieniłam z tym dzieckiem nawet słowa. Obietnice tego mężczyzny spełzły na niczym.
– Co to ma wspólnego ze mną? – nie ustępowała Samanta.
– Twoja mama przyjechała tu z mężem. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że jak wyjedziecie, już nigdy więcej cię nie spotkam. Nie chciałam czuć smutku, jaki czułam przez całe życie po tamtym dziecku. Chciałam być dla niej matką, a byłam dla niej nikim. Myślałam, że jak od początku będę dla ciebie nikim, to nie będzie tak boleć, ale to tak nie działa...
Po jej policzkach popłynęły łzy. Przetarła je pośpiesznie, jakby się ich wstydziła i opuściła głowę w milczeniu. Samanta zrozumiała, że jest bardzo podobna do babci. Udaje twardą w momencie, gdy w jej sercu kołaczą się tysiące uczuć i nie pozwala sobie na szczerość w obawie przed zranieniem. Uznała, że już wystarczająco swoją postawą ukarała babcię i najwyższa pora spuścić z tonu.
– „Dla niej"? – zapytała, bo to zastanowiło ją w wypowiedzi Danieli, która spojrzała na nią pytająco. – Powiedziałaś, że chciałaś być „dla niej matką" – wyjaśniła.
– A tak. To była dziewczynka.
– Co się z nią stało?
– Nic. Poznała chłopaka, zakochała się i urodziła mu prześliczną córeczkę.
Daniela uśmiechała się, ale aż nazbyt widać było, że coś ukrywa. Ta historia nie skończyła się happy endem. Ona miała słodko-gorzkie zakończenie. Samanta za bardzo lubiła romantyczne filmy, by tego nie dostrzegać.
– Gdzie ona teraz jest?
– Jest szczęśliwa.
– Ale gdzie?
– Z twoim tatą. Organizują wasz wyjazd.
Do Samanty dotarło znaczenie jej słów, ale to mogło oznaczać wiele. Rozmowa jej taty z pielęgniarką mogła nie być snem, choć lekarze twierdzili, że była wprowadzona w stan śpiączki klinicznej.
– Czy oni są rodzeństwem? – spytała, a babcia popatrzyła na nią, jakby ujrzała w niej ducha.
– Nie! – zaprzeczyła. – Ale mogli być przyszywanym rodzeństwem. Tak miało być na początku.
– To dlatego dziadek zareagował tak agresywnie i urządził im takie gówno z życia? Bo miałaś z nim romans...
– Miałam, ale twojego dziadka nic nie usprawiedliwia. Nie miał prawa – przyznała z żalem.
– To czyim dzieckiem jest Marek?
Jej babcia skrzywiła się, słysząc to pytanie, ale nie chodziło jej o samo pytanie, a imię jej syna użyte bezpośrednio w odniesieniu do niego. Nie poprawiła jej z tego powodu, tylko odpowiedziała najlepiej, jak potrafiła.
– Ojciec twojej mamy mi wiele obiecywał, ale nigdy nic nie spełniał. Pokłóciłam się z nim kiedyś i zrobiłam bardzo głupią rzecz. Przespałam się z przypadkowym mężczyzną. Myślałam, że wystarczy się komuś oddać, by pokochał i zaopiekował się mną, ale okazało się inaczej. Ty na szczęście pewnie nie masz takich doświadczeń. Za to ja, zaszłam w ciążę. Powiedziałam o tym Edwardowi, a on mi wybaczył. Sam zresztą nie był taki wierny, jak twierdził i ostatecznie ja oraz mama Klary chodziłyśmy w ciąży.
– Mam takie doświadczenia... Rozumiem cię. Też myślałam, że to złoty środek, by Kamil mnie pokochał, ale okazało się inaczej. Byłam dziewicą, a teraz już tego nie cofnę... – wyznała i ku jej własnemu zaskoczeniu mówiła o tym pierwszy raz w życiu.
– Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Przynajmniej nauczyłaś się, co ci się podoba, a co nie. Potraktuj to jako doświadczenie, a nie jako porażkę. Wyciągnij wnioski – babcia próbowała ją pocieszyć.
– Mogę zadać ci osobiste pytanie?
– Oczywiście.
– Jaki był twój pierwszy raz? Wiem, że mama miała cudowny. Wspomina to z wypiekami na twarzy. Marek był cudowny, idealny, a na koniec były fajerwerki i wiwaty. Istna bajka... a jaki był twój?
– Nie mogę narzekać. – Daniela wzruszyła ramionami. – To był miły chłopak. Mój przyjaciel. Znałam go od dziecka. Był przystojny, szarmancki, ciepły i bardzo delikatny, a jednocześnie silny i porywczy. Był moim oparciem. Było mi z nim dobrze. Starał się...
– Więc, co się stało?
– Odsunął się ode mnie. Przyjaźniliśmy się od ósmego roku życia, mówiliśmy sobie wszystko, a po tym, jak się ze sobą przespaliśmy, odsunął się ode mnie. Przez wiele lat nie wiedziałam dlaczego. Przez rozczarowanie nim pozwoliłam sobie na taki, a nie inny związek z ojcem twojej mamy. Dopiero niedawno spotkałam chłopaka z mojej przeszłości i wyznał mi, co się wtedy wydarzyło, ale...
– Co się wydarzyło? – Oczy jej rozszerzyły i patrzyła na babcię zaciekawiona. – Może się nie wydawać, ale jestem wielką romantyczką! Jak go spotkałaś?!
– To nie jest nic romantycznego... Jego syn jechał tym tirem, który w was uderzył.
– O kurcze! Może to przeznaczenie! Dziadek umarł, on się pojawił. Może coś z tego będzie! – ekscytowała się Samanta, ale babcia ją powstrzymała.
– Spokojnie. Odsunął się ode mnie nie bez przyczyny. To, czego się wtedy dowiedział, wyklucza jakiekolwiek bliższe relacje niż przyjacielskie.
– Dlaczego? – zapytała rozczarowana.
– Samanta – zaczęła dość oficjalnie. – Musisz zrozumieć, że wychowywałam się z Piotrem w domu dziecka. On nie znał swojego ojca, ja nie wiedziałam o rodzicach nic. Po naszym zbliżeniu dowiedział się, że mieliśmy wspólnego ojca. Nie wiedzieliśmy i zrobiliśmy błąd. Piotrek chciał, żebym się nie dowiedziała i wolał, żebym go winiła. Poświęcił się dla mnie.
Daniela wzruszyła ramionami i dotknęła oka, żeby powstrzymać uciekającą łzę. Chciała sprawiać wrażenie obojętnej, ale całą sobą pokazywała, że ją to boli. Samanta rozumiała, że jej słowa oznaczają, iż swój pierwszy raz babcia miała z bratem. Było to dla niej niewyobrażalne, jak wielki zawód musiała czuć wtedy. Postanowiła wyjść z tego obronną ręką.
– Nie wiedziałaś. Takie sytuacje się zdarzają.
– Wiem – przyznała jej babcia. – A jak było z tobą? W jakimś celu zadałaś mi to pytanie.
– Tak – przytaknęła. – Tylko że moje wnioski są takie, że nie lubię seksu.
– Czego w nim nie lubisz?
– Wszystkiego... Nie rozumiem, czemu wszyscy traktują to, jako coś przyjemnego. Dla mnie było to... okropne przeżycie – wyjaśniła, ale chyba niezbyt jasno, bo babcia zmrużyła oczy i próbowała odkryć sens jej słów.
– Co on ci zrobił? – zapytała. – Ten Kamil, co zrobił, że masz takie wnioski?
– Nic szczególnego. Poszliśmy do niego. Kazał mi się rozebrać, a potem położył się na mnie i... – zawahała się. – ...no wiesz... wszedł we mnie. Bolało. Kurcze, bolało to mało powiedziane. Leżałam i czekałam, aż skończy, aż łzy mi poszły z oczu... Potem powiedział, że się nie postarałam i nie chciał już się ze mną więcej spotykać. Rozczarowałam go...
Oczy Danieli zwężały się do niewielkich kresek, a na czole pojawiła się gruba zmarszczka. Milczała przez chwilę. W końcu wyciągnęła rękę w jej kierunku i wsunęła kosmyk jej włosów za ucho.
– Z mężczyzną, który będzie cię kochał, tak nie będzie. Będzie łagodny i skoncentruje się na tobie. Zobaczysz. Będzie przyjemnie...
– Mam nadzieję – powiedziała, opuszczając głowę i potakująco nią kiwając.
– Samanta – zaczęła niepewnie babcia. – W dniu wypadku byłaś bardzo czymś poruszona i miałaś na sobie bluzę pewnego chłopca...
– On mi nic nie zrobił! – wyjaśniła pospiesznie, bo chciała, żeby było to jasne. – On mi pomógł, uratował mnie...
– Przed czym? – zapytała, a wtedy Samanta uzmysłowiła sobie, że powiedziała więcej, niż chciała. – Słuchaj, Damian może mieć kłopoty, jeśli nie powiesz, co się stało...
– Oszukał mnie. Rafał... – wydukała, patrząc w swoją szpitalną pościel i poczuła, jak słowa grzęzną jej w gardle. – Chciał mnie wykorzystać, ale Damian mu przeszkodził. Pobili się...
– Pobili się? – zapytała zaskoczona Daniela.
– Właściwie to Damian dał się pobić, bo Rafał jest dwa razy większy...
Łzy popłynęły jej po policzkach, a Daniela zadała jej pytanie, którego się nie spodziewała.
– Samanta, czujesz coś do Damiana?
– Nie! – zaprzeczyła kategorycznie, bardziej w wyniku paniki, niż racjonalnych odczuć.
Nie napisał jej nawet słowa od wypadku. Liczyła, że zobaczy choć „hej" na telefonie. Jedno słowo, emotikon by wystarczył, ale on znowu zniknął. Jak duch. Pojawiał się, zauroczył ją swoją osobą i rozpływał się w powietrzu, dlatego negacja była racjonalnym wyjściem. – Jestem zmęczona. Lekarz mówi, że muszę dużo spać, żeby wydobrzeć.
– Pójdę już. – Daniela zrozumiała aluzję. – Mam do ciebie tylko jedną prośbę. Nie mów do Marka po imieniu, on bardzo chce być twoim „tatą".
– Wiem... – przyznała i wtuliła twarz w poduszkę.
Daniela, jakby wyczuła jej smutek i zrozumiała, że potrzebuje samotności. Nachyliła się nad nią i pocałowała jej policzek.
– Pamiętaj, że cię kocham i zawsze z tobą porozmawiam, gdy będziesz tego potrzebowała. A co do chłopaków to nie śpiesz się. Masz dopiero szesnaście lat i całe życie przed sobą. Na twoim etapie najpierw z nimi rozmawiaj. Poznawaj. Potem dopiero pozwalaj na zbliżenia.
– Mama mówi to samo... – przyznała.
– Bo to dobra rada – powiedziała babcia, a Samanta pokiwała głową na znak zgody. Daniela pogłaskała miejsce, w którym niedawno złożyła swoje usta i dodała. – Nie martw się. Za niecałe dwa miesiące będzie bardziej dostępny.
– Nic się przed tobą nie da ukryć?
– Przez wiele lat ukrywałam romans. Wiem, kiedy ktoś mówi jedno, a myśli drugie. Reagujesz na jego imię.
Uśmiechnęła się do niej. Nagle Samanta nie mogła zrozumieć, dlaczego wcześniej uważała ją za nieprzystępną i zimną kobietę. Ona po prostu skrywała się w swoich uczuciach, bo była bardzo wrażliwa.
– Dziękuję, że przyszłaś, babciu.
– Też się cieszę. – Obdarzyła ją jeszcze szerszym uśmiechem. – Zwłaszcza że w końcu usłyszałam „babcię". Już nie mam wrażenia, że jestem twoją koleżanką!
Mama przyszła do niej z samego rana. Wyglądała i zachowywała się jak zupełnie inna kobieta. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo ewoluowała. Stała się radosna i pewna siebie. Bardzo spontaniczna i skora do wygłupów. Chyba taką Klarę Kasprzak znał Marek Modliszka. Pełną życia. Samanta cieszyła się również jej nowym stylem ubioru. Miała na sobie granatowe, proste jeansy, ale dopasowane i jej tyłek był w końcu(!) podkreślony. Luźna koszula w biało-błękitne pasy była przepasana cienkim, czerwonym paskiem, który pasował do balerinek w tym samym kolorze. W uszach miała perłowe kolczyki, a na głowie zawiązała luźnego koka, który mimo prostoty sprawiał, że wyglądała elegancko. To wszystko tworzyło obraz zupełnie nowej osoby. Pięknej i charyzmatycznej. Kobiety, jej mamy, z której była niesamowicie duma.
– Cześć, młoda! Wiesz, jaki dzisiaj dzień?! – zawołała rozentuzjazmowana, ale nie dała jej odpowiedzieć. – Dzień twojego wypisu! Cieszysz się?
– Tak – przyznała.
– To chodź. Pomogę ci się ubrać.
– A zrobisz mi warkocza?
– Zrobię. – Uśmiechnęła się i położyła obok niej torbę z markowego sklepu.
Wyciągnęła z niej prostą sukienkę w stylu lat siedemdziesiątych w granatowym kolorze. Bez rękawów, w kształcie trapezu i sięgającą do polowy ud. Do tego białe trampki, a właściwie trampek, bo nogę miała w gipsie. Na włosach mama zaplotła jej obiecany warkocz, luźny i przełożyła jej go przez ramię.
– I jak?
Samanta, aby się pokazać, zrobiła niezgrabną pozę, bo kule uniemożliwiały jej grację.
– Idealnie! Zawołaj tatę.
Mama wyszła z sali, a po chwili wróciła z Markiem. Odzwyczaiła się od widoku go w eleganckich ciuchach. Od trzech tygodni widywała go chodzącego w dresach i T-shirtach. Było mu tak łatwiej i wygodniej ze swędzącą i ocierającą blizną, ale teraz znowu wyglądał jak ciemnowłosy Chris Hemsworth. Miał na sobie granatowe, eleganckie spodnie i buty oraz kamizelkę z satynową podszewką, a do tego błękitną koszulę z rozpiętymi przy szyi dwoma guzikami. Włosy miał rozpuszczone, a brodę za długą, ale i tak nie brakowało mu szyku.
– Jesteś przepiękna! – powiedział, rozkładając ręce.
Wtuliła się w niego, a on złożył pocałunek na jej czole. Poczuła łaskotanie na nosie i potarła go nerwowo.
– Twoja broda kłuje...
– Wiem. Już dawno miałem ją skrócić – przyznał, ale nie oderwał buzi od jej czoła.
– Właściwie to mógłbyś się ogolić – zasugerowała jej mama, a Marek parsknął śmiechem.
– Twoja mama już mnie zmienia! – zażartował. – Co teraz, księżniczko?
– Zabierz nas do domu, tatusiu...
Spojrzał na nią zaskoczony i bez słowa przyciągnął do siebie. Ścisnął ją tak mocno, że poczuła lekki ból w klatce piersiowej. Było to jednak coś dobrego. Czuła, jakimi uczuciami ją darzy i stała się szczęśliwa.
– Kocham cię – wyszeptał jej do ucha. – Tak bardzo cię kocham. Was obie... – Przyciągnął także mamę i objął również ją. – Tak bardzo was kocham...
– Ale nie płacz... – powiedziała cicho jej mama, wyciągając rękę w stronę jego twarzy.
Samanta spojrzała i faktycznie po jego twarzy spływały łzy wielkości ziaren grochu. To sprawiło, że i w jej oczach pojawiły się mokre krople.
*
Samanta i jej mama pierwszy raz leciały samolotem, ale zdawały sobie sprawę, że business class stanowczo różniły się od poziomu luksusu, do jakiego przyzwyczaiło je życie. Usiadła wygodnie w pozycji półleżącej, a Aisza, która zajęła się nią, bo poczuwała się do obowiązku jako jej nowy lekarz, podłożyła jej pod głowę poduszkę i nakryła jej nogi kocem.
– Mów, jak coś potrzebujesz – pouczyła ją, ale na tyle cicho, by mąż jej nie usłyszał i nie robił jej wstydu swoim entuzjazmem i zachwytem przy pozostałych pasażerach, a następnie usiadła na siedzeniu obok.
Pierwsze co zrobiła, to włączyła sobie film w reżyserii Woody'ego Allena „O północy w Paryżu", którego jeszcze nie widziała. Jej rodzice usiedli za nimi. Romantycznie trzymali się za ręce i szeptali do siebie. Dawid, który był zabawnym mężczyzną, został rozdzielony z żoną alejką, co uznał za jawną niesprawiedliwość i zaczepiał małą Egipcjankę, twierdząc, że będzie długo mu się rekompensować za to dzisiejszej nocy. Samanta dość szybko polubiła swoje nowe wujostwo. Był jeszcze Piotr, z którym miała okazję jedynie przywitać się na lotnisku, bo przywiózł babcię, by mogła ponownie się z wszystkimi pożegnać. W Londynie mieli wszyscy spotkać również nowo poznanego kuzyna taty, Sebastiana i jego żonę Sofie, a także Sidneya i Simona. Miała mieć od teraz niezwykle wielką i zgraną rodzinę. Rodzinę rodem z Hollywood. Kto by przypuszczał, że ona, prosta dziewczyna z blokowiska w Białymstoku tak skończy? Nie ona...
Na lotnisku kazali jej usiąść na wózku inwalidzkim, z czym czuła się głupio, ale ciocia Aisza. Urządziła jej nim jazdę godną „Szybkich i wściekłych". Filmu, którym zachwycał się Kamil. Ciekawe, jakie filmy lubi Damian? – zastanawiała się i stwierdziła, że gdy tylko poukłada sobie w nowym życiu, to do niego napisze. Chociażby miała jej wiadomość pozostać bez odpowiedzi. Jej rozmyślania jednak przerwał pewien mężczyzna. Starszy pan o wątrobowej cerze i siwych włosach. Ochroniarz lotniska. Podszedł do jej ojca i uścisnął mu dłoń.
– Czyżby Romeo znalazł w końcu swoją Julię? – zaśmiał się szczerze, jak mało kto potrafi.
– Dokładnie! – przyznał. – Znalazłem je. Trochę to trwało, ale warto było szukać.
Krótka wymiana zdań i ochroniarz ruszył w swoim kierunku, a oni w swoim. W stronę wielkiej stolicy Anglii. Londyn wydawał się niesamowity, a był on jej nowym domem, nową przyszłością i zupełnie nowym życiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top