Piotr: rozdział 12 - Słowa niewypowiedziane
Ciemnobrązowe oczy Danieli otaczały wciąż gęste i czarne rzęsy. Brwi miała naturalne i nieprzerzedzone. Na jej twarzy rysowały się zmarszczki odchodzące od powiek i ciągnęły się po policzkach i skroniach. Kurze łapki były teraz mocniejsze i sprawiały wrażenie, że ciągle się śmieje. Naprawdę to robiła. Patrzyła na niego i z lekko rozchylonymi wargami rozciągała usta w delikatnym uśmiechu. Nie zastanowił się. Nachylił się i pocałował ją, a ona – mimo jego początkowych obaw – odwzajemniła pieszczotę. To był impuls. W jednej chwili siedziała na nim okrakiem, a on jedną rękę wplatał w siwe, kręcone włosy kobiety, drugą zaś głaskał jej gładką i aksamitną skórę na udzie. Pragnął poczuć każdy fragment jej ciała i żałował, że ma tylko dwie ręce. Tak bardzo tęsknił za bliskością ich ciał, że teraz wydawała mu się wręcz odrealniona. Był niesamowicie podniecony. Jak nastolatek, którym już od dawna nie był, i sam nie spodziewał się u siebie tak szybkiej reakcji organizmu. Jego członek prężył się w szarych, przylegających bokserkach, a ona ocierała się o niego w prostych białych figach. Moment doskonały, by odwrócić role. Chwycił ją w pasie i przetoczył się na starej wersalce tak, że znalazł się między nogami Danieli, które od razu oplotła na jego talii. Zaczęła zsuwać z niego koszulkę, więc pomógł jej i pozostał w samej bieliźnie. Jej dłonie gładziły jego pierś porośniętą, bardziej już siwymi niż czarnymi włosami, dając mu ogromną satysfakcję. Też pragnął pieścić jej biust, który pamiętał z lat młodości, i który tak bardzo mu imponował swoją wielkością i sprężystością. Teraz, gdy chwycił brzegi białej bluzki z wizerunkiem sowy z cekinów na środku, piersi rozlały się na boki, ale wciąż były piękne, a sutki drobne i brązowe niczym mleczna czekolada. Chętnie wziął je do ust i zaczął pieścić językiem, a jej plecy wygięły się w łuk i zajęczała z podniecenia. Nie miał już siedemnastu lat. Był dorosłym mężczyzną i wiedział, jak zaspokoić kobietę. Nie planował, jak za pierwszym razem, ograniczyć się do stosunku i pieszczot ręką. Teraz da jej to, na co zasługiwała. Postara się, by był dla niej wyjątkowy, tak jak całe życie, ona była dla niego. By wryło się w nią to uczucie, które nosił w sobie i którego nie był w stanie powtórzyć z żadną inną kobietą. Chciał, by i o nim tak myślała, chciał być dla niej najlepszy. Zaczął całować jej brzuch i powoli zsuwać się niżej. Zrozumiała, co planuje i pospiesznie zrzuciła z niego nogi, zaczęła ściągać swoją bieliznę. Kiedyś miała gęste, czarne włosy łonowe pokrywające cały wzgórek. Teraz była gładka. Jak młode dziewczyny, które golą miejsca intymne dla satysfakcji mężczyzn. Delikatne i siwe włosy musiały się wytrzeć z wiekiem, ale to nic. Taka też była piękna. Pozostała piękna, a jej ciało doskonałe, mimo urodzenia dziecka. Nachylił się i delikatnie polizał całą przestrzeń między jej nogami. Patrzył na jej reakcję. Każda kobieta była inna i każda lubiła co innego, a on w jej przypadku musiał znaleźć to tak, jakby robili to po raz pierwszy. Zadrżała, gdy koniuszkiem języka znalazł małe ziarenko grochu pomiędzy jej wargami. Wiedział już, jakim tropem podążać i miał nadzieję, że się nie pomylił. Jęczała, gdy dawał jej rozkosz ustami i silną ręką przyciągała mu głowę do swojego ciała. Jej nogi oplotły się na jego karku i również go zakleszczyły. Nie znał jej z tej strony. Wydawała mu się nieśmiała i delikatna, ale w akcie miłosnym była stanowczym biorcą. Podobało mu się to. Lubił, gdy nad nim dominowała, a gdy dostała orgazm, poczuł, że jest wilgotna w środku. To dobrze. Nie będzie musiał użyć żadnego lubrykantu, bo niczego nie miał pod ręką, a mogłoby to zniszczyć nastrój. Wszedł w nią bez większego problemu. Rozchyliła usta i wpatrywała się w niego, pojękując. Patrzył jej w oczy i zaspokajał się w niej. Była idealna. Miał wrażenie, że delikatnie zaciska na nim mięśnie pochwy tak, jakby chciała być jeszcze ciaśniejsza. Kiedyś tego nie robiła. Teraz zwielokrotniała jego doznanie, a on starał się nie myśleć o tym, kto ją tego nauczył. Nie było to istotne. Tamten mężczyzna nie żył. Piotr również nie pozostawał w celibacie przez te wszystkie lata. Chciałby, aby ta chwila się nie kończyła, ale był tylko człowiekiem i miał swój kres. Nastąpił wielki finał, po czym opadł wycieńczony. Nakryli się pościelą i wtuleni w siebie zasnęli.
Obudził go blask padający z okna oraz zapach Danieli w pościeli. Otworzył oczy, ale nie było jej w łóżku. Spojrzał przed siebie i zobaczył, że siedzi w fotelu naprzeciwko niego. W długiej, białej spódnicy oraz błękitnym swetrze. W siwych włosach jeszcze bardziej przypominała mu boskie stworzenie.
– Witaj, Aniołku – zamruczał, podciągając poduszkę pod brodę.
– To była pomyłka, Piotrek. Przepraszam, ale ja tak nie potrafię...
***
Obudził go blask padający z okna... Chwilowe déjà vu. Otworzył oczy i poczuł, jak pojedyncza łza spływa mu po policzku. Pospiesznie ją przetarł, żeby nikt nie zdążył zauważyć, ale wszyscy jeszcze spali. Wschodziło słońce i za szybą okna samolotu jaśniały barwy od intensywnej czerwieni, poprzez żółć, aż do jaskrawej bieli. To był sen...
...a właściwie nie sen, a wspomnienie. Dzień, w którym spotkali się po latach. Być może niezbyt odpowiedni na taką bliskość. Jego syn spowodował wypadek, w którym brała udział córka Marka i była we wrocławskim szpitalu, gdzie jej ojciec (biologiczny ojciec) oddawał jej swoją nerkę. Jego ukochana, Klara, leżała w innym szpitalu, w Polanicy-Zdroju ciężko pobita po tym, jak postanowiła odejść od męża. To nie był dobry moment, a Piotr nie planował nocować u Danieli. Zaproponowała mu to, bo wydawało się to rozsądne. Mimo że miała drugi pokój w swoim małym, obdrapanym domku, to traktowała go jak sacrum, bo należał do Marka i nie zaproponowała mu noclegu na piętrze.
– Jesteśmy dorośli. To nic nie oznacza – powiedziała, rozkładając wersalkę. – Możemy jedną noc spędzić obok siebie.
Siedział, więc przy włączonym telewizorze, a na TVP2 leciał jakiś film wieczorny. Od dawna nie oglądał telewizji publicznej, a teraz miał wrażenie, że cofnął się o kilkanaście lat. Siedział w ciemnografitowej koszulce i szarej bieliźnie w ciemnym pokoju i bardziej niż film jego uwagę skupiało światło wydostające się z dołu drzwi do łazienki. Po piętnastu minutach wyszła z niej Daniela. Miała na sobie długą, białą, luźną bluzkę z czarną sową z cekinów na środku, a spod niej wydostawały się długie i błyszczące nogi. Seksowne jak u młodej kobiety. Nogi modelki. Balansowała na boso, a jej łydki ukazywały szczupły mięsień. Usiadła obok niego i położyła nogi na kołdrze. Poczuł delikatny zapach lawendy i miodu. Jej zapach. Jak nastolatek zastanawiał się, jak prezentuje się jego ciało. Czy brzuch mu za bardzo nie odstaje? W jego wieku nie było w tym nic złego i prezentował się dobrze... ale czy wystarczająco? Czy jego nogi nie są zbyt starcze? Czy ma ładny zapach z ust? Czy włosy mu dobrze się układają? I na koniec, najbardziej absurdalne, aczkolwiek poruszające najmocniej jego ego, czy jego członek w bieliźnie wygląda okazale i zachęcająco? Jak dzieciak...
Wtuliła się w jego pierś i oglądała telewizję. On też próbował, ale bezskutecznie. Dla Danieli musiały również być to zlepki przesuwających się obrazów, ale zdecydowanie nie z tego samego powodu, co dla niego. Oddychała ciężko w materiał jego koszulki i lekko pociągała nosem.
– Wszystko w porządku, Aniołku? – zapytał, unosząc jej brodę na palcu wskazującym.
– Nie, ale teraz już nic na to nie poradzę – odsapnęła i spojrzała mu w oczy. Tyle wystarczyło, by nadeszło zapomnienie i równie niewiele potrzebowała, aby na drugi dzień wycofać się, prosząc go o dyskrecję. Tego dnia powstał ich sekret. Tajemnica o tym, co zaszło między nimi tej nocy.
To była pomyłka Piotrek. Przepraszam, ale ja tak nie potrafię... – rozbrzmiewało w jego głowie, czyniąc w niej spustoszenie i wyrywając mu serce z piersi. Każdy wróci do kogoś, kto na niego czeka. Każdy przytuli żonę, dziewczynę, narzeczoną. On przytuli przyjaciółkę, ale teraz miał wrażenie, że tylko z jego strony tlą się jeszcze jakieś uczucia, a miłość do niej była jego największą zbrodnią.
W poczekalni lotniska było kilka kobiet, ale mniej, niż się spodziewał. Sofie pracowała i nie przyjechała po Sebastiana, dlatego pospiesznie pożegnał się z ojcem i przypomniał mu, że przywiezie dziewczynki do niego po południu. Jego syn wrócił razem z Simonem i Sidneyem ich samochodem. Młoda wersja Danieli, o nieco jaśniejszej karnacji, wskoczyła na swojego, wiecznie uczącego się, narzeczonego i zaczęła go namiętnie całować. Damian spojrzał na zegarek, a potem odsunął od siebie napaloną nastolatkę.
– Tato! Kocham cię! – zawołała, machając do Marka ręką i entuzjastycznie się uśmiechając. – Ale my już uciekamy, bo o dwunastej Damian musi wyjechać na uczelnię!
Wysoka i smukła kobieta o sporym biuście oparła ręce na biodrach i spojrzała w stronę wolno idącego Paco. Rozłożyła ręce i zaczęła rubasznie się śmiać. Wtulił się w nią. Pérez mógł stwarzać pozory, że jest zobojętniały na walory żony, ale były to tylko pozory. Meksykanin naprawdę tęsknił za Rosą, a fakt, że ich miłość, która zaczęła się w szkole podstawowej, przetrwała ponad sześćdziesiąt lat, był imponujący i godny pozazdroszczenia. Pani Pérez nie zapomniała ucałować również syna, który trzymał już w ramionach swoją małą blondyneczkę. Cała czwórka skierowała się do wyjścia i zostało ich coraz mniej.
– W całym Las Vegas nie było piękniejszej kobiety niż moja żona! – Zaśmiał się Dawid i odłożył na bok czarną walizkę podróżną.
– No, ja myślę!
Niska Egipcjanka podeszła do męża, balansując na szczupłych nogach. Jej luźne spodnie powiewały przy każdym kroku, a spod nich wystawały buty na koturnie. Było w tym coś esencjonalnego. Aisza mimo swojej dziecięcej postury potrafiła doskonale wykorzystać swoją kobiecość i sprawić, że przyciągała uwagę. Wpadła w ramiona męża, zarzucając mu na szyję ręce ozdobione liczną złotą biżuterią.
Klara stała jak zwykle nieśmiało w ładnej sukience i wyglądała bardzo dziewczęco. Luźna, szara, z kieszeniami po bokach, do tego kozaki za kolano z brązowego zamszu i w podobnym odcieniu płaszczyk, a na włosach przewiązała czerwoną bandankę, w której Marek ją tak lubił. Postarała się. Rzadko nosiła sukienki, więc ta była znacząca. Jej przyszły mąż wziął ją w ramiona i pocałował z czułością.
Koniec. Nikt więcej... Nikt go nie przywitał. Czego się spodziewał? Daniela prawdopodobnie pilnowała chłopców w domu. Wiezienie ich aż na lotnisko było zbędne i zajmowało miejsce w samochodzie. Mimo to poczuł się samotnie. Tak, samotność to było uczucie, które tak go męczyło od rana. Minął zakochanych i ruszył do samochodu.
– Wezmę twoją walizkę Marek i załaduję już ją na pakę – rzucił smętnie.
Nie czekał długo w dodge'u. Usiadł na miejscu kierowcy i myślał, że trochę czasu minie, nim wsiądą do niego narzeczeni. Pojawili się szybko i byli nieco spięci. Cicho umiejscowili się na siedzeniach pasażerów i mógł odpalić silnik.
– Dużo straciłeś? – zapytała kasztanowłosa kobieta.
– W sumie to sto tysięcy, ale Damian odkuł się na pięćdziesiąt.
– Damian? – zdziwiła się.
– Tak, ale nie chciał wziąć ode mnie tych pieniędzy.
– Dlaczego?
– Chyba honor mu nie pozwolił.
– Więc, co planujesz?
– Zorganizuję im coś za te pięćdziesiąt tysięcy, ale jeszcze nie wiem co...
– Samanta wspominała, że chciałaby latem popłynąć jachtem z przyjaciółmi do Australii, ale nie wiem, czy tyle wystarczy – powiedziała Klara, jakby właśnie próbowała go przekonać w imieniu córki.
– Ma to znaczenie? – zauważył, dając jej jasno do zrozumienia, że dla ukochanej córeczki zrobi wiele. – Jak udał ci się wieczór panieński?
– Zaskakująco dobrze! Nie sądziłam, że będę się świetnie bawić – przyznała, lekko rumieniąc się na policzkach.
– Miałyście striptizera?
Marek próbował ją wypytać.
– Był! – Wybuchła śmiechem. – Był seksowny! Przyszedł w stroju budowlańca i udawał, że jest twoim zaginionym bratem! Aisza miała wyobraźnię!
– Boże! – prychnął zaskoczony Marek, a Piotrkowi trochę poprawił się nastrój, słysząc oburzenie w jego głosie. – Ona czasami jest psychiczna!
– Bywa nieprzewidywalna, ale tego dnia było to na plus – przyznała, rozbawiona Klara.
Wyjechali z parkingu lotniska i ruszyli wąską uliczką mającą ich wyprowadzić na Connaught Bridge, ale przejeżdżając pod wiaduktem, dostrzegli znajome auto. Czarny ford mustang z przyciemnianymi szybami stał zaparkowany na poboczu niewielkiego postoju dla samochodów.
– To Damiana? – zdziwił się Marek.
– Chyba tak – przyznała Klara.
– Ale się spieszyli! Nie mogli z tym dojechać do domu?
– Mają zaciemniane szyby. Nikt nic nie zobaczy, a poza tym, są młodzi. Daj im spokój! – zganiła go ukochana.
– Za każdym razem, gdy ten chłopak zacznie zyskiwać w moich oczach, odwala jakiś numer pokroju "ruchanie w samochodzie"! Przecież to miejsce publiczne! – Marek nie ustępował.
– Środek zalewu to też było miejsce publiczne – powiedziała spokojnie Klara, a on spojrzał na nią niepewnie.
Nie zmniejszyło to jego niepokoju o dobre imię córki i ewentualny skandal ze strony mediów, gdy ktoś ją z nim powiąże. Po aferze, jaka wywiązała się, gdy znany milioner i imprezowicz sprowadził z Polski swoją narzeczoną i córkę, Marek był przewrażliwiony. Słowa Klary jednak zatkały mu usta. Przytulił ją mocno do siebie i pocałował w czubek głowy.
– Tęskniłem za tobą, Kicia...
Piotrek też tęsknił i marzył o tym, by przytulić i pocałować w czubek głowy Danielę. Był jednak skołatany myślami o goryczy, jaką teraz w nim wywoływała więc, gdy wszyscy weszli do domu frontowymi drzwiami, on skręcił w stronę ogródka.
– Zaniosę torbę do siebie i trochę odpocznę. Po południu Sebastian przywiezie dziewczynki i muszę być na nogach – wykręcił się marną wymówką, w którą nikt nie uwierzył, ale na którą mu pozwolili.
Ominął basen w ogrodzie i poszedł do nieco mniejszego domu w głębi posesji. Miejsca, gdzie nikt na niego nie czeka, ale pewnie było to potęgowane jego złym nastrojem, a nie faktycznym stanem rzeczy.
Usiadł w salonie na dużej beżowej kanapie, na której były kolorowe poduszki i zaczął wpatrywać się w ogień kamiennego kominka z gzymsem z drzewa wiśniowego, na którym stały rodzinne zdjęcia. Ich główny pokój był pełny gustu Danieli. Ściany w kolorze écru, antyczne meble ze zdobnymi złotymi gałkami i liczne barwy od granatu po soczystą czerwień. Miało się subtelne wrażenie, że jest on inspirowany kulturą dalekiego wschodu lub miało swoje korzenie w cygańskim przepychu. Czuł się w nim lepiej, niż w swoim nowoczesnym mieszkaniu we Wrocławiu, w wieżowcu Sky Tawer na trzydziestym dziewiątym piętrze, które urządziła mu eks żona. Teraz, gdyby mógł, to chciałby się w nim znaleźć, bo miejsce, gdzie czuł się jak w domu, było też miejscem, które drążyło w nim ogromną pustkę.
Usłyszał, jak drzwi do domu się otwierają. Wiedział, kto idzie. Jej kroki poznałby wszędzie, ale nie chciał patrzyć w jej kierunku. Usiadła obok niego, ale on patrzył wciąż w ogień. Poczuł jej dłoń na karku, jak zaczęła go delikatnie po nim głaskać.
– Nie... – zaprotestował, odchylając głowę, więc zaprzestała dotyku.
– Nie bawiłeś się dobrze na wyjeździe? – zapytała zmartwionym głosem.
– Dobrze się bawiłem – odpowiedział.
– Coś się stało? – dopytywała o jego samopoczucie. Martwiła się, ale on wolałby, aby robiła to, jak o mężczyznę, a nie jak o brata.
– Nic.
– To, o co chodzi?
– O nic, Daniela, nic się nie stało.
– Daniela? – Słychać było zawód w jej głosie. – Nie "Aniołku"?
– Przecież masz na imię Daniela...
– Piotruś... czy ty... – Słowa jej się łamały i chyba po twarzy pociekła jej łza, bo wykonała gest, jakby ją otarła, ale nie był pewny, bo bał się na nią spojrzeć. Mogłoby mu wtedy pęknąć serce. – Doszło między tobą a jakąś dziewczyną do czegoś w Las Vegas?
– Co? – Odwrócił w jej stronę głowę, bo jej słowa go zaskoczyły.
Wyglądała zjawiskowo. Zmieniła kolor włosów, na nieco jaśniejszy. Nie były już kruczoczarne, był to odcień ciemnego brązu. Nie miała odrostów, więc zrobiła koloryzację niedawno. Włosy były rozpuszczone, a spod gęstych loków wydostawały się bordowe frędzle przyczepione do złotych kolczyków. Lekko podkreśliła rzęsy tuszem, co robiła tylko na niedzielę. Miała na sobie kolorową sukienkę do kostek, która uwydatniała jej wąską talię i obfity biust. Na ramionach miała gruby wełniany sweter w odcieniu intensywnej śliwy. Gdyby nie zmarszczone brwi i smutne oczy byłaby idealna.
– Możesz... – zaczęła niepewnie.
– Co? – zapytał, ponownie wracając do ich rozmowy i nie skupiając się już tak na jej wyglądzie. – Nie! Daj spokój! Tam wszystkie dziewczyny były niewiele starsze od Samanty.
– Och... – odpowiedziała nieśmiało.
– Jeśli tylko to chciałaś wiedzieć, to pozwolisz, że teraz pójdę do siebie. Naprawdę chcę odpocząć.
Wstał i poszedł na piętro do swojej sypialni. Jego pokój znajdował się w głębi korytarza i należał do niego, bo nie miał garderoby i był nieco mniejszy, ale za to miał bliżej z niego do łazienki. Nie potrafił się w nim urządzić. Albo bez kobiety było to dla niego za trudne, albo brakowało mu motywacji, by uznać, że jest to jego przestrzeń. Ciągle w głowie pojawiała się myśl, że chciałby sypiać z Danielą, a ten pokój urządzić tak, aby Margareta i Moniqua miały w nim przestrzeń dla siebie. Stało w nim średniej wielkości łóżko z mahoniu, które zostało po poprzednich właścicielach, z nowym materacem i prześcieloną szarą pościelą. Nad nim wisiał obraz z widokiem na Prowansję z lawendowym polem, również pozostałość po startym wystroju. Nowe były jedynie dwa małe fotele typu amerykanka ułożone tak, że tworzyły niewielką wersalkę, na których leżały pluszowe misie i fotel przy biurku, który służył mu do pracy, gdy musiał stacjonarnie wspomóc Sebastiana przy dokumentach związanych z jego firmą transportową. Położył się na pościeli i zmęczony swoim samopoczuciem zamknął oczy. Nie spał, ale chciał, by sen zabrał od niego mroczny nastrój. Dawno nie miał takiego depresyjnego nastawienia...
Nie zapukała. To nie było do niej podobne. Zawsze pukała, zanim weszła do jego sypialni. Otworzył oczy i oparł się na łokciach. Szła w jego kierunku bardzo kusząco, wręcz uwodzicielsko. Zsunęła z ramion sweter i zarzuciła go na poręczy obrotowego fotela. Jej sukienka miała bardzo cienkie ramiączka. Widział jej nagie ramiona i dekolt. Była seksowna. Usiadła obok niego i bez słowa dotknęła jego kolana. Poczuł ucisk w żołądku i pragnienie, by móc się z nią kochać.
– Co robisz? – zapytał zamiast tego.
– Przez weekend bardzo zaprzyjaźniłam się z Basmą, mamą Aiszy – wyjaśniła, ale mu to nic nie rozjaśniło w głowie. – Razem spędzałyśmy czas, a gdy dziewczyny poszły na imprezę, zaprosiłam ją z dziećmi do nas i gdy nastał wieczór, dużo rozmawiałyśmy przy butelce wina...
– Cieszę się, że znalazłaś przyjaciółkę – przerwał jej, bo bardzo chciał wysłuchać, jak jej minął weekend, ale nie teraz. Nie w tym momencie. Potrzebował chwili dla siebie, by doprowadzić umysł do porządku. Być może popłakać sobie w samotności, aby móc funkcjonować jak wcześniej. Ona jednak położyła mu dłoń na ustach. Nie tak, jak robi to siostra, było w tym geście coś zmysłowego. Nieświadomie rozchylił przez to wargi, a jej palec wskazujący koniuszkiem znalazł się między nimi.
– W rodzinie Basmy jest pewna tradycja pochodząca podobno jeszcze sprzed tysięcy lat. Jej rodzina podobno pochodzi od jakiejś Hetpet*, kapłanki czy czegoś takiego. Próbowałam szukać o niej informacji, ale nic nie znalazłam. Podobno to jakaś postać, której szukają archeolodzy od bardzo dawna i nic nie znaleźli. Nie wiem, może to mit, ale ona wierzy, a właściwie bardziej jej matka, Malak, wierzy, że obdarowane zostały darem widzenia i teraz potrafi ona wiedzieć, co jest słuszne, a co nie. Marek wiele jej zawdzięcza, i o ile zawsze był sceptyczny do takich spraw, to Malak jest dla niego kimś ważnym, kogo należy słuchać.
– Do czego zmierzasz, Aniołku?
– Kojarzysz męża Basmy, Amira? – zapytała, dalej klucząc w swojej wypowiedzi.
– Tak, to miły facet, ale ma problemy z sercem i ledwo się rusza, z powodu nadwagi. Zawsze na imprezach siedzi na kanapie i coś wsuwa jak odkurzacz. Dziewczynki go lubią, bo mówią, że jest zabawny...
– Więc... – przerwała mu nagle, a jej dłoń zsunęła się na jego pierś. – Ta tradycja w rodzinie Basmy, to próba zachowania daru. Malak wierzy, że ma go dzięki czystości krwi. Oni od tysięcy lat dobierają sobie partnerów wśród najbliższych członków rodziny. Malak i jej świętej pamięci mąż, Ayman, byli rodzeństwem. Basma i Amir też są... oni...
– Są jak my – dokończył za nią.
– Tak. Rozmawiałyśmy dużo o moich odczuciach względem takiej sytuacji i ona trochę mi wytłumaczyła, a właściwie po prostu powiedziała mi, że to nie jest wykluczone. Nie oznacza perwersji...
– Potrzebowałaś obcej osoby, żeby...
– Piotrek... – przerwała mu. – Jeśli ktoś postronny dowie się o Marku i Klarze, wybuchnie skandal. On dobrze to wie. Ludzie stygmatyzują takie związki, ale Basma wytłumaczyła mi, że to nie ma znaczenia. Ludzie zawsze będą doszukiwać się czegoś złego w szczęściu innych. Kiedyś skandalem były małżeństwa mieszane, takie jak Sebastiana i Sofie, związki homoseksualne, transseksualne... zawsze będzie ktoś, kto będzie mówił nam, że czegoś nie możemy, że jest to niezdrowe, a przecież mamy takie relacje w rodzinie i wszyscy są szczęśliwi. Kochają się...
– Wiem o tym, Aniołku, a do czego ty zmierzasz?
– Chcę ci powiedzieć, że też cię kocham.
– Wiem. Też cię kocham.
Uśmiechnął się lekko, bo chciał, żeby poczuła się pewniej. Patrzyła na Piotra, jakby jej nie zrozumiał.
– Nie, Piotrek! – Pokiwała przecząco głową. – Kocham cię!
Daniela przysunęła się gwałtownie do Piotra i pocałowała go nieoczekiwanie w usta. Zrobiła to nieco niezgrabnie, ale i tak była to jedna z najlepszych chwil jego życia. Przygarnął jej twarz do siebie i odwzajemnił pocałunek. Jej ciało omdlało w jego ramionach. Pozwolił, by razem opadli na pościel. Nie opierała się. Czuł, jak łomocze jej serce w piersi, ale jego waliło mocniej. Znowu sprawiła, że czuł się jak młodzieniec, a napięcie zaczęło w nim narastać. Jeśli teraz przerwie, załamie się. Daniela jednak kontynuowała. Bał się podejmować stanowczych decyzji. Czekał na jej kroki, a te okazały się zaskakujące. Subtelnie oderwała usta od jego pocałunków i usiadła na nim okrakiem. Patrzył, co robi, aby móc ewentualnie się dopasować. Zsunęła z ramion ramiączka sukienki i pozwoliła, by opadła jej na talię. Jej nagie piersi ładnie się układały, jak na jej wiek. Dostała od natury atuty, których mogła pozazdrościć nie jedna młoda kobieta. Przestał myśleć o tym, czy powinien być ostrożny. Chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. Będzie się z nią kochać, póki nie opadnie z sił, wykończony.
Dwadzieścia minut później było już po wszystkim. Nie był pewny, czy powinien uznać to za sukces, czy za porażkę, ale obydwoje byli zaspokojeni i leżeli nago, wtuleni w siebie w jego pościeli. Szczęśliwi. To było najważniejsze.
– Muszę wstać... – sapnął ciężko i nie ruszył się z miejsca. – Po południu Sebastian przywiezie dziewczynki.
– Wiem. Marek mi powiedział.
– Wybacz, że nie zapytałem cię o zdanie, ale Młody zapytał mnie znienacka i...
– Nie tłumacz się – przerwała mu radosnym głosem. – Lubię, gdy twoje wnuczki nas odwiedzają. Sammy ma wtedy, z kim się pobawić i jest wesoło.
– To prawda – przyznał. – Mimo to muszę wstać i się ogarnąć. Nie mogą nas zastać w takim stanie i domyślą się, że my...
Chciał się podnieść, ale go powstrzymała.
– To źle? – zapytała kokieteryjnie.
– Chcesz, żeby wiedzieli? – zdziwił się.
– Tak. Chcę być z tobą naprawdę. Jak mąż z żoną... Powiemy im dzisiaj, jak przyjedzie Sebastian z Sofie. To będzie dobry moment – zdecydowała, a on nie potrafił powstrzymać się od wielkiego uśmiechu na twarzy. Czuł, że serce w nim rośnie i wyrywa się z piersi pełne nadziei i szczęścia.
– Skoro nie musimy się niczym martwić, to możemy powtórzyć to, co robiliśmy przed chwilą! – Zaśmiał się, biorąc ją powtórnie w ramiona.
– Mamy po pięćdziesiąt osiem lat! – parsknęła śmiechem jak nastolatka. – Dasz radę powtórzyć swój wyczyn?!
– Przy tobie mam siedemnaście...
Zaczął ją znowu całować, a ona chętnie odwzajemniła pieszczotę. Oplotła nogi wokół jego talii i dała się ponieść pożądaniu. Nie był już młodzieńcem, ale kobieta jego marzeń wlała w niego jurność, jakiej nie miał od dawna i dała mu satysfakcję, jakiej nie dawała mu nigdy żadna inna kobieta po niej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Hetpet - W lutym 2018 roku ogłoszono odkrycie grobowca Hetpet - wpływowej kapłanki bogini Hathor z czasów panowania V Dynastii. Odkryty został już w 2017 roku niedaleko Kairu i szacuje się, że został wybudowany około 2400 r. p.n.e. (źródło: ciekawostkihistoryczne.pl)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top