Javier: rozdział 17 - Azymut Australia! (cz.8)

Dzień 20. Komory.

– Jest piękny dzień, więc nie będziemy zawracać sobie głowy grą, po śniadaniu od razu jedziemy taksówką na plażę – oznajmił Javier, wsadzając do ust ziarnisty chleb z szynką i pomidorem.

– Mam ochotę na karpatkę... – westchnęła obok niego Alexis rozmarzona, a jej chłopak spojrzałna nią zaskoczony.

– Co? – Zaśmiał się widokiem jej nadąsanych ust i wielkich anielskich oczu.

– Karpatkę – wyjaśniła. – To takie ciasto. Mama Samanty je robiła, ale wtedy byłam na diecie i zjadłam tylko kawałek, a smakowało mi niesamowicie i teraz mam na nie wielką ochotę...

– Gdzie ja ci teraz tę "karpiatkę" znajdę?

– Karpatkę i pewnie nigdzie... – zasmuciła się, ale po chwili jej usta rozwarły się w szerokim uśmiechu. – Chodźmy na plażę!

– Bawcie się dobrze! – powiedział radośnie Damian, a jego narzeczona zatrzymała się w miejscu i spojrzała na niego zaskoczona.

– Nie idziesz? – zapytała.

– Przepraszam...

– Nic nie szkodzi! – Samanta przerwała mu i podeszła do niego, aby dać mu czułego buziaka. –Będę tęsknić...

– Wynagrodzę ci to!

– Ja myślę! – zażartowała i odwróciła kokieteryjnie na pięcie.

Taksówka zawiozła ich na plażę w portowym mieście Moroni, stolicy Związku Komorów. Wszyscy byli podekscytowani i wyglądali doskonale. Jego cudowna dziewczyna, Alexis, zrzuciła z siebie białą letnią sukienkę i wystartowała w seksownym czerwonym bikini do morza zostawiając go z jej wiklinową torbą plażową. Tak samo postąpiła cała reszta, poza siostrą, Glorią, która podeszła i zapytała, czy mu pomóc w rozpakowaniu ich bagaży.

– Idź się bawić, ja i tak potrzebuję trochę samotności...

– Coś się stało? – zaniepokoiła się, bo znała go na tyle, że wiedziała: gdy izoluje się, to ma problemy.

– Nie, to nic złego. Po prostu muszę pomyśleć...

– O czym?

– Philippe na ciebie czeka...

Obydwoje spojrzeli w stronę morza i zobaczyli wracającego się w ich kierunku chłopaka w spodenkach za kolano w barwach Afryki.

– Nie masz nic przeciwko? – zapytała, spoglądając mu wyczekująco w oczy.

– To twoje życie, a on się wydaje w porządku. Po prostu nie zmarnuj swojego potencjału z powodu chłopaka.

– O to się nie martw, jestem odpowiedzialna...

– W życiu różnie bywa – przerwał jej i wskazał ręką w kierunku kolegi. – Idź.

– Jak się domyśliłeś?

– Od tygodnia ubierasz się jak primadonna! – Zaśmiał się i popchnął jej chude ramię.

– Spadaj! – prychnęła. Przeciągnęła przez głowę beżową sukienkę i pobiegła do Phila.

Usiadł na kocu, który wyciągnął z wiklinowej torby Alexis i spojrzał w jej kierunku. 

Jak zrobiłby to Damian? – on by wiedział, jak wywrzeć na dziewczynie wrażenie. Nigdy nie wierzył w słowa babci, która przylatywała, co kilka lat, do nich w odwiedziny i opowiadała o znakach, losie i opatrzności. Były to bujania starej kobiety zbyt niedouczonej, by rozumiała, że świat opiera się na prawach fizyki, a nie przeznaczeniu. Teraz jednak analizował sumę prawdopodobieństwa i nie potrafił zrozumieć, jak tak nieznaczące rzeczy miały wpływ na całe jego życie. Gdyby jego ojciec nie był dobry dla chłopaka znikąd, gdy był kierownikiem budowy, to ten nie przyszedłby do niego pewnego dnia i nie zaproponował mu pracy. Gdyby Bella go nie rzuciła i gdyby nie przeżył tego do tego stopnia, że zrezygnował z edukacji, to nigdy by nie było ich stać, by Gloria chodziła do prywatnego liceum i nigdy nie poznałaby Alex. Gdyby córka Marka nie przyjaźniła się z Alex, a jego ojciec z Markiem, to Gloria nigdy by nie zakolegowała się z Alexis. Gdyby Marek nie był dobry dla przypadkowego chłopaka znikąd, to ten nie przyjechałby do Londynu. Gdyby ojciec nie powierzyłby mu pod opiekę przyszłego zięcia szefa, to by nie poznał Damiana. Gdyby Damian nie chciał sprawić, by Alex nie nachodziła ich w mieszkaniu, to by go nie zaprosił na mecz. Gdyby go nie zaprosił, gdyby nie przyszedł to, by nigdy nie poznał cudownej blondynki, która teraz kręciła małym, zgrabnym tyłkiem fikając koziołki w morskich falach. Przeznaczenie. Jego przyszłość i jego największa miłość, dlatego miesiąc wcześniej zadzwonił do babci przez Skype'a. Wujek Rico, a właściwie starszy brat ojca Ricardo Emanuel Pérez ustawił jej połączenie, bo była to dla Javiera sprawa najwyższej wagi i poprosił babcię o wysłanie mu tego, co było niezwykle cenne w ich rodzinie – pierścionek zaręczynowy, który babcia dostała od dziadka w tysiąc dziewięćset czterdziestym drugim roku z obietnicą powrotu do domu, gdy wybuchła druga wojna światowa, a jego dziadek zaciągnął się do armii alianckiej. Pomoc Amerykanom zapewniła mu kulę w nodze, przez co utykał do końca życia oraz nie zapewniła mu obywatelstwa, na które tak bardzo liczył. Po dwóch latach na wojnie wrócił i zastał babcię z rocznym Rico na rękach. Mimo początkowego skandalu, jaki wywołał fakt nieplanowanej ciąży, ich małżeństwo było udane i szczęśliwe. Ojciec również prosił babcię o pierścionek, ale go nie dostał. Babcia uznała, że należy on się jego bratu, który nigdy się nie ożenił, choć posiadał trójkę dzieci, z trzech różnych związków i obecnie wciąż mieszkał z matką. Dla Paco, zazwyczaj spokojnego i opanowanego, ten fakt był satysfakcjonujący i zawsze uśmiechał się na myśl o tym, że pierścionek będzie przekazany w ręce jego syna, a nie Ricarda. Teraz był w jego torbie podróżnej. Zawinięty skrzętnie w niewielkim etui, w bocznej kieszeni, wśród skarpetek i czekał, aż trafi na rękę tej jedynej. 

Tylko, jak to zrobić? 

Idea była wspaniała, ale brakowało mu wykonania i odwagi, bo nic tak go nie przerażało, jak odmowa i nic tak nie frustrowało, jak chęć, aby Alexis zapamiętała ten dzień do końca życia. Jeśli o niej mowa, to szła właśnie w jego kierunku, ociekając morską wodą. Jej stopy brnęły w piasku, więc jej biodra kołysały się na prawo i na lewo. Zupełnie jak postać z filmu dla dorosłych. Czarowała go swym wdziękiem, ilekroć na nią patrzył. Usiadła obok niego i odchyliła głowę do tyłu.

– Nie kąpiesz się?

– Nie mam ochoty słuchać debaty o Damianie – wyjaśniła, ale on nie rozumiał, o czym mówiła.

– To znaczy?

– Tymon to fajny chłopak, ale ma umysł naukowca. Próbuje wszystko zrozumieć, czego nie potrafi, a nie potrafi zrozumieć, dlaczego Sam jest z Mrocznym.

– Damian jest spoko...

– Tak, ale Tymon coś wie, o czym Damian nie mówi. Poza tym, Mroczny jest mroczy, nie pokazuje się bez koszulki, nie chodzi na plażę...

– To jego sprawa.

– No, ja wiem, ale Sam nie chce nic mówić, a Tymon napiera na odpowiedzi. Jest dość nieustępliwy, jeśli chodzi o potrzebę poznania prawdy, aż dziwne, że ojca tak późno poznał... a ja nie chciałam się wygadać, więc wróciłam.

– O czym nie chciałaś się wygadać?

– Widziałam Mrocznego bez koszulki...

– No i co? Ja też...

– Kiedy?

– W saunie.

– Mówił, skąd ma blizny? – zainteresowała się Alexis.

– Blizny? – zdziwił się i próbował sobie przypomnieć, czy coś w wyglądzie kolegi zwróciło jego uwagę, ale nie pamiętał. W sosnowym pomieszczeniu panował półmrok, a on koncentrował się na jego twarzy. – Nie widziałem... Ma jakieś oparzenie, ale...

– No, nieważne... – przerwała mu ukochana. – To jego prywatne sprawy. Nikt nie powinien w nie ingerować.

– A ty, kiedy widziałaś go bez koszulki?

– Kiedyś, przez przypadek...

– Nie mówiłaś mi...

– Nie mówiłam ci, bo widziałam go też bez spodni! – Zaśmiała się rubasznie, a jej pierś zaczęła się poruszać. Spojrzał na nią podejrzliwie i zaczął odczuwać lekki niepokój. Zazdrość zaczynała pukać do jego podświadomości. Alexis musiała dojrzeć to w jego oczach, bo spoważniała na chwilę. – Oj, daj spokój! Weszłam kiedyś im do mieszkania, gdy kochali się w salonie i przyłapałam ich. A potem przypadkiem przyszedłeś na mecz. Damian chciał się mnie pozbyć! Podziękuj mu lepiej! – Znowu zaczęła się śmiać.

– Nie omieszkam... – odpowiedział, ale musiał przyznać, że wyjątkowo cieszy się z takiego obrotu sytuacji.

Wrócili wieczorem. Obiad zjedli w pobliskiej restauracji, ale gdy dotarli z powrotem na jacht, głód znowu ich dopadał. Weszli na pokład i do głównego pomieszczenia, a wtedy usłyszeli głośny pisk Alexis, która podbiegła do szklanego stołu i chwyciła za kawałek prostego ciasta z budyniem.

– Karpatka! – krzyknęła radośnie. – Ale jak?!

– Damian umie piec – odpowiedziała dumnie Samanta.

– Jak to?!

– To mężczyzna wielu talentów! – Uśmiechnęła się pod nosem dziewczyna.

– Miło, że tak o mnie myślisz!

Damian wszedł po schodach z dolnego pokładu. Miał na sobie jedną z tych swoich jedwabnych koszul, w której wyglądałjak mafiozo i ułożył włosy na żel. Miał ewidentne zamiary i słusznie, bo przez cały rejs ustępował innym i sam w ostateczności spędzał mało czasu ze swoją narzeczoną.

– Och! – Samanta zrozumiała od razu jego intencje i się zarumieniła. – Pójdę się wykąpać po plaży... – Chciała odejść, ale Damian chwycił ją w pasie.

– Nie... – mruknął.

– Jestem spocona...

– Wiem... – szepnął jej do ucha, ale Javier i tak to słyszał, bo stał na tyle blisko. – Lubię cię taką...

Wyprostował się i podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej kubełek z lodem, w którym umieszczona była butelka szampana.

– Cała kolacja jest przygotowana w piekarniku. My z Samantą zjemy na górze pokładu i niech nikt nie waży się tam przyjść, choćby się waliło i paliło. Zrozumiano? – mówiąc ostanie słowo, wyciągnął rękę w kierunku Tymona, żeby dać mu do zrozumienia, że to głównie o jego zdolność do nietaktu chodzi.

– Ale... – zaczął niepewnie chłopak.

– Nic mnie nie obchodzi twoje "ale", jasne?

– Ale...

– Jasne? – warknął z naciskiem, a blondyn spotulniał, poza tym przyszła mu z pomocą dziewczyna. GG oparła się Tymonowi na ramieniu i zaświergotała radośnie:

– Jasne, gołąbeczki! Idźcie już! – Zaśmiała się i pomachała ręką, jakby ich przepędzała.

Damian poprowadził Samantę na górę, a Alexis kładła na stole upieczonego w całości kurczaka pachnącego wonnymi przyprawami. Pomagała jej Gloria, niosąc sałatkę owocową oraz Phil z koszykiem paluszków chlebowych i dzbankiem lemoniady z dodatkiem kwiatów hibiskusa. Zapach poprowadził go do stołu, a obok niego usiadł od razu Tymon wciąż zamyślony i z poczuciem, że słowa uwięzły mu w gardle.

– Wyduś to – mruknął, bo nie mógł na niego patrzyć w takim stanie. Był gotowy udusić się własnymi myślami.

– Front się zmienił.

– I co z tego? – zdziwił się, nie rozumiejąc, co w tym było takiego istotnego.

– Nadciąga wiatr z północy...

– I?  

Javiera bawiło jego przejęcie Tymona.

– Niedługo będzie burza.

– No to ich zmoczy! – prychnęła GG.

– Chciałem im powiedzieć...

– Nie ma sensu pomagać ludziom, którzy nie chcą twojej pomocy – powiedziała Murzynka, siadając obok swojej nowej miłości. – Damian jest do ciebie negatywnie nastawiony, ty do niego też, więc cię nie posłucha. Czym się martwisz?

– Właściwie, to nie wiem... po prostu...

– Może chociaż uda im się zaliczyć numerek, bo Damian ostatnio jest coraz bardziej poirytowany – wtrącił się Philippe.

– Sam też jest złośliwa... – przytaknęła mu Gloria i przysunęła się do niego, choć miejsca mieli sporo. Francuski Somalijczyk, czy somalijski Francuz, kimkolwiek on był, przełożył długie ramię nad głową dziewczyny i oparł je na oparciu kanapy tuż za plecami, ale nie odważył się jej objąć. Spojrzał na Javiera niepewnie i zrezygnował z interakcji z jego siostrą, choć ta potrafiła się doskonale sama bronić przed napastliwością, a jej zjadliwy język był ostrzejszy niż sztylet i wyrządzał więcej szkód niż jego pięści.

– Oni niech się zajmą sobą, a my sobą!

Uśmiechnęła się radośnie Alexis i wyciągnęła na środek stołu dłoń z telefonem komórkowym na ekranie, którego pulsował czerwony przycisk gry w „Truth or dare". W tym momencie nastąpił błysk rozświetlający ciemne niebo, a po chwili nastąpił grzmot i z nieba zleciały tony wody. Takiego zerwania chmury nie widywało się często i było spektakularne. Szkoda tylko, że nie dało chwili spełnienia dwójce spragnionych siebie dzieciaków. Samanta wpadła do środka tak samo szybko, jak zjawisko pogodowe, które ich zastało, a zaraz za nią przyszedł zmoknięty jak kura Damian, niosąc w rękach dwa nawilgłe śpiwory.

– Pomogę ci – zaoferował się Tymon, ale ten go powstrzymał i spiorunował wzrokiem.

– Spadaj, bawi cię to?! – fuknął i samotnie wyszedł z powrotem na deszcz. Tymon stał bezradnie w drzwiach, a gdy Damian wrócił, niosąc kolejne przedmioty, które przygotował na romantyczną randkę, wyciągnął w jego stronę ręce i odebrał od niego rzeczy. O dziwo, Królowa Dramy tym razem nie protestował. Podał mu wiaderko z szampanem i dwa kieliszki. Zrobił jeszcze dwie takie rundki, a potem wściekły poszedł szybko się przebrać w suche ubrania i dołączył do pozostałych przy kolacji.

– To kto naciska? – zapytała Alexis, jednocześnie podając Javierowi talerz, żeby jej nałożył kurczaka.

– Chyba ja – odpowiedziała Gloria i dotknęła palcem ekran z czerwonym punktem.

Prawdziwa miłość nie rdzewieje! Opowiedz o swojej pierwszej miłości.

– Jeszcze nie dostałaś pytania, na które mogłabyś odpowiedzieć! – Zaśmiał się z siostry, która skrzywiła się, czytając tekst na telefonie przyjaciółki.

– Jak to? – zdziwił się Philippe. – Nie zakochałaś się jeszcze?

– Kochałam się w Willu Smicie... ale to nie taka prawdziwa miłość...

– Murzyn? – zainteresował się i zaczął nerwowo podgryzać dolną wargę.

Javiera to zaskoczyło, bo już o tym wspominał, ale wtedy chłopak nie zastanowił się nad wyglądem aktora.

– Tak, a co? Liczysz na coś?! – parsknęła, próbując nieumiejętnie udawać oburzenie i jeszcze gorzej flirtując.

– Nie wiem... – odparł bardziej zamyślony i wsunął do ust kciuka, którego zaczął obgryzać w okolicach paznokcia. Gloria spojrzała na niego zaintrygowana, ale zamiast zrobić coś taktownego, szturchnęła go w bok długim palcem wskazującym.

– Twoja kolej. Ja nie mam historii, poza Willem Smithem, więc teraz ty...

– A! Wybacz... – zreflektował się Somalijczyk i wyprostował na siedzeniu. – To ja kochałem się platonicznie w swojej koleżance z podwórka w Paryżu. Mieszkała dom obok i byliśmy trochę jak w tych wszystkich teen movie... Ona była dwa lata starsza i latałem za nią wszędzie, ale wyjechaliśmy i nasz kontakt się urwał...

– Ta sama, z którą później się spotkałeś w hotelu? – zapytała zaciekawiona Gloria, bo najwyraźniej chciała to sprecyzować, choć odpowiedź była oczywista.

– Tak... – odpowiedział niepewnie.

– Suka... – burknęła pod nosem jego siostra.

– Dlaczego?

– Wykorzystała cię! – fuknęła Gloria, jakby nie wiedziała, czemu się dziwi. – Wiedziała, że się w niej kochałeś i gdy chciała czegoś doznać w życiu, to przyjechała do ciebie!

– Nie wiem... To nieważne... – odpowiedział, wzruszając szerokimi ramionami.

– Jak nieważne?! A potem w kim się zakochałeś?

– W nikim...

Pochylił niepewnie głowę.

– No właśnie! W nikim! Skrzywdziła cię!

– To mnie pociesz! – prychnął rozbawiony jej postawą i przybrał postać cwaniaka, jaką pokazał na samym początku.

– Wal się! – prychnęła i odsunęła się, mocno wciskając się w Samantę. – GG, mów...

– Kochałam się w tak wielu, że ciężko stwierdzić, który był pierwszy! – Tymon spojrzał na nią kątem oka, ale nic nie powiedział. – Pierwszy był Robby, nie Billy... – Zamyśliła się. – Nie! Robby! W przedszkolu! Zostawił mnie dla blondynki, Jackie Princeman... zdzira... A ty, Timon?

– Ty jesteś pierwsza, choć mama myśli, że nijaka Ania Stasik. Chodziliśmy razem do gimnazjum. Ona była słaba z matmy, więc przychodziła do mnie i bardzo jej to odpowiadało, bo lubiła dziewczyny, a jej rodzice myśleli, że jesteśmy parą. Przez to i moja matka tak myślała, ale dla Ani byłem tylko korepetytorem i dobrą przykrywką. Zresztą nawet nie była w moim guście...

Tymon skończył mówić i nastała jego kolej. Nie chciał opowiadać o dziewczynie z jego przeszłości. Bella była już zamkniętym rozdziałem. Teraz miał Alexis i była jego przyszłością. Kobietą, z którą naprawdę był szczęśliwy, i która pokazał mu, czym jest prawdziwe partnerstwo. Jego licealna miłość tego nie potrafiła i poprzysiągł sobie, że nie opowie swojej słodkiej blondyneczce o tym, co go zraniło w młodości, bo to nie miało już żadnego znaczenia.

– Bella – odpowiedział i miał nadzieję, że uznają taką odpowiedź.

– Jaka Bella? – Zaśmiał się Philippe tym swoim irytującym, beztroskim uśmieszkiem.

– Bella i kropka. – Nie planował ulegać.

– No, weź! – krzyknęła mu koło ucha Alex. – To, że o niej nie mówisz, jest jeszcze bardziej irytujące, niż jakbyś mówił o niej ciągle...

– Ona już nic dla mnie nie znaczy.

– Wiem, ale to takie frustrujące! Powiedz, o co chodziło...

– O nic z nią nie chodziło...

– Chodziło o to, że on już planował z nią ślub i dzieci – wyjaśniła beztrosko Gloria.

Łypnął na nią złowrogo, a siostra wzruszyła ramionami, jakby nie robiło to na niej wrażenia.

– Przecież miałeś szesnaście lat! – Zaśmiała się Alex.

– Nie wiem, czy zauważyłaś, ale szybko się angażuję... – burknął pod nosem, trochę ostrzej niż zamierzał. Jego dziewczyna jednak wtuliła się w jego ramię, zaskakując go swoją reakcją.

– Lubię to w tobie... Miałam już dość chłopaków, którzy nie chcieli myśleć o mnie poważnie. Moi rodzice wiedzieli już po jednym wieczorze spędzonym ze sobą. Myślałam, że to takie łatwe, a wszyscy inni tak bardzo to komplikowali...

– Już nie... – szepnął jej w czubek głowy i chciał ucałować niezwykle miękkie włosy, ale szybko mu się wysunęły spod ust.

– Wtedy miałeś szesnaście lat, teraz masz dwadzieścia dwa i nic nie wspominałeś, żebyś coś planował... dlaczego?

– Wszystko, co zaplanowałem, przyjdzie z czasem... – odpowiedział niepewnie. – Zamieszkamy razem na studiach, na ostatnim roku się pobierzemy, zbuduję dom pod Londynem, dasz mi czwórkę pięknych dzieci... Trzech synów i córkę...

– Zaraz, zaraz... – przerwała mu, robiąc wielkie oczy, co go przeraziło. Wiedział, że nie powinien jej o wszystkim mówić. Popełnił błąd. Teraz za niego zapłaci. – Kto powiedział, że dam ci czwórkę dzieci? Dwoje to maksimum ile fabryka wydoli, a płci sobie nie wybierzesz...

– No, to trójkę... dwóch synów i córkę... – odparł zrezygnowany.

– No, to może trójkę. – Zaśmiała się, ponownie wtulając się w jego ramiona. – Ale na płeć nie mamy wpływu...

Jego Alexis... była doskonała. Wiedział to już w chwili, gdy ujrzał ją wiszącą głową w dół w mieszkaniu Damiana i Samanty, a teraz tylko się w tym upewnił. Była jego jutrem. Pomimo że planował zrobić to z wielkim splendorem, to teraz czuł, że nie może czekać. To była ta chwila.

– Zaczekaj!

Zerwał się z miejsca, zaskakując wszystkich i pobiegł do pokoju. W bocznej kieszeni ukryty pomiędzy skarpetkami leżał pierścionek jego babci w małym drewnianym etui. Chwycił je i pobiegł z powrotem na górę, ale gdy spojrzał na twarz swojej ukochanej, naszły go nieuzasadnione obawy i ogromny lęk przed jej reakcją. Do tego nie miał bladego pojęcia, co powinien, a właściwie, co chciał jej powiedzieć i nie był dobry w improwizacjach. Jedno wiedział, powinien przed nią uklęknąć i to właśnie uczynił.

– Co ty robisz? – zapytała go skołowana Alexis. – Wstań...

– Alexis Eleanore Annabelle Howards... – wiedział, że teraz powinien coś powiedzieć, ale słowa uwięzłymu w gardle, a w głowie miał totalną pustkę. Nie był w tym dobry, a stres jeszcze potęgował niemoc, jaką odczuwał w tym momencie więc, zamiast cokolwiek mówić, wysunął w jej stronę drewniane etui z wygrawerowaną na nim różą i niepewnie otworzył wieczko. W środku był starodawny, srebrny pierścionek ze sporym, akwamarynowym oczkiem.

– Tak! – pisnęła radośnie dziewczyna. – Javier! Tak!

– Czy to pierścionek babci?! – przerwało im oburzenie Glorii, która gwałtownie wstała od stołu. –Ja go chciałam dostać!

Długie ramiona oplotły Glorię w pasie i pociągnęły z powrotem na miejsce. Philippe chwycił jego siostrę i przyciągnął do siebie, tak że z głośnym plaskiem upadła pupą mu na kolana. Jedna dłoń wsunęła się jej na twarz i zatkała usta, a druga nieświadomie wylądowała jej na drobnej piersi.

– Nie teraz... – szepnął jej do ucha. 

Javier spojrzał na niego badawczo, bo Gloria najprawdopodobniej czuła, gdzie ją dotyka, ale nie reagowała, a on – wychodziło na to – nie miał zielonego pojęcia, co robi. Javier spojrzał na jego dłoń, a potem wymownie na twarz Phila. Z początku nie zrozumiał, ale potem szybko przesunął rękę poniżej jej biustu.

– Ale... to pierścionek babi... On ma historię... Ja nie chcę diamentów... Chcę świadectwa, że jestem tą jedyną...

Gloria próbowała się wytłumaczyć ze swojej nagłej reakcji.

– Dostaniesz... – szepnął do niej chłopak. – Będzie miał historię...

– Skąd wiesz? – westchnęła niepewnie.

– Mam przeczucie, że zawsze dostajesz to, czego pragniesz...

Javier otrząsnął się z tego, na co patrzył, bo była to jego chwila, a nie czas na żale jego siostry, która potrafiła skraść każdą scenę. Jego dziewczyna właśnie powiedział mu "tak", na co właściwie jeszcze czekał? Wyciągnął pierścionek z etui i wsunął go na serdeczny palec ukochanej, która uszczęśliwiona zsunęła się i, klęcząc obok niego, ujęła go mocno za szyję.

– Mój ojciec dostanie zawału, jak się dowie! – Zaśmiała się na granicy z płaczem Alexis.

– Wie... go zapytałem najpierw... – odpowiedział, bezradnie usiłując wstać. Zrozumiała, o co mu chodzi i usiadła z powrotem na swoim miejscu, pochłonięta bardziej widokiem pierścionka na ręce niż nim samym.

– I zgodził się bez problemu? – zapytała, zauroczona nową biżuterią.

– Miało być wyjątkowo... Tutaj się nie popisałem...

– Jest wyjątkowo – szepnęła.

– No to, trzeba to uczcić – powiedział Damian, wstając od stołu i sięgając po butelkę szampana, którą przygotował dla siebie i Samanty. Nalał wszystkim po kieliszku, a sam duszkiem wypił swój i nalał sobie dwa razy tyle, żeby znowu to wypić.

– A ty co? – zdziwiła się Samanta.

– Nic... – odparł zakłopotany, że ktoś zauważył, co robi.

– Aaa!!! Bo Damian będzie opowiadał o swojej pierwszej miłości! – zauważył się Javi.

– I co?

– I się zdziwisz! – prychnął rozbawiony.

– Ale co?!

– Kolej panny Carrington... – przerwał mu Damian i łypnął na niego nerwowo.

– O! Jak dobrze! A już myślałam, że moja historia będzie bombą... – Blondynka wypuściła powietrze z płuc i założyła kosmyk lekko kręconych włosów za ucho. – To miałam jedenaście lat i nie widziałam nic nadzwyczajnego w różnicy wieku u moich rodziców. Właśnie się przeprowadziliśmy i byłam smutna. Zobaczyłam go, jak szedł z kolegą po schodach. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego wtedy widziałam. Wysoki, silny, z ciemną karnacją i niebieskimi oczami. Miał w sobie coś melancholijnego i popatrzył na mnie tak szczególnie, gdy powiedziałam mu "dzień dobry". Zaczęłam mieć na jego punkcie dziecięcą obsesję. Obserwowałam, kiedy wchodzi i kiedy wychodzi z mieszkania. Zorientowałam się, że zostawia otwarte mieszkanie, gdy wychodzi w niedzielę po kawę i postanowiłam zobaczyć jego mieszkanie, ale gdy weszłam na blat w kuchni, zobaczyłam karmelowe markizy...

– Zaraz! – przerwała jej Samanta. – Ty mówisz o moim ojcu!

– Tak... – przyznała, rumieniąc się na twarzy.

– On jest od ciebie o dwadzieścia lat starszy!

– Dziewiętnaście i mówiłam, że dla mnie taka różnica nigdy nie była czymś dziwnym... Mając jedenaście lat, oglądałam się za dorosłymi mężczyznami...

– A teraz? – zapytał lekko skołowany jej wyznaniem Javier.

– Co teraz? Czy dalej kocham się w Marku, czy dalej lubię starszych?

– To i to...

– Dalej podobają mi się faceci koło trzydziestki, a ty jesteś bardzo męski Javi, więc od razu mi się spodobałeś. Nie masz powodu być zazdrosny, a już na pewno nie o Marka. On jest jak wujek. Pamiętam, że tego dnia moja mama go poznała. Przyszła po mnie i próbowała mnie wyciągnąć z mieszkania. Spanikowana, że do niego weszłam, ale ja nie chciałam zostawić ciastek. U mnie w domu nigdy nie było takich rzeczy. Wtedy wszedł Marek, jakby to było całkiem naturalne, że tam jesteśmy i powiedział, że ciastka zostawił dla mnie i zapytał mamy, czy chce kawy. Mama stała, jakby ją poraziło, a on zaczął obsługiwać ekspres do kawy i nie umiał go włączyć. Zaczął tłumaczyć się, że kupił go dla gości, bo on pije herbatę, ale zrobił taką dziwną pauzę, mówiąc słowo "goście", że zastanowiło mnie, co ukrywa. Dowiedziałam się, gdy pięć lat później zostałam zaatakowana przez kuśtykającą o kuli Samantę i okazało się, że Klara jest kawoszką. Póki was nie poznałam, to łudziłam się, że mama i on się spikną... ale wtedy popatrzył na mnie, bo byłam w tym samym wieku i zostawiał mi ciastka, bo lubił obecność dziecka w mieszkaniu. Byłam substytutem...

– Nie... – odpowiedziała pocieszająco dziewczyna w ciemnobrązowych włosach. – Jesteś dla niego, jak przybrana córka, albo bratanica... czy coś takiego... ale mój ojciec?!

– Nie dziw się, Sam – wtrąciła się GG. – Twój tata jest naprawdę seksowny!

– No... jest... – przyznała z przekąsem.

– A twoja historia? – zapytała Gloria, która zaskakująco długo siedziała na kolanach Phila, a jego nos niebezpiecznie zbliżał się do jej szyi. Javier wiedział jedno o swojej siostrze, nawet jeśli ta pozycja ją podniecała, to wieczorem zamknie przed chłopakiem drzwi do swojej sypialni, a on pozostanie z nosem utkwionym na powierzchni drewnianych drzwi i nie zaśnie tej nocy spokojnie.

– Boże, jak usłyszę o Kamilku, to walnę... – burknął Damian pod nosem.

– Nie usłyszysz! – Zaśmiała się Samanta z jego reakcji. – To był chłopiec z piaskownicy. Miał ładne zielone oczy. Uderzyłam go łopatką, żeby zwrócił na mnie uwagę, a jego matka zrobiła taką awanturę mojej, że ta prawie się popłakała. Potem, ilekroć chłopiec chciał się ze mną bawić, to mama zabierała mnie z placu zabaw. Darłam się wniebogłosy, że mnie zabiera od tych ładnych oczek! Twoja kolej Damian! Szybciutko!

Samanta spojrzała na niego wielkimi oczami z ogromną nadzieją i zaciekawieniem. On jednak nalał sobie resztkę szampana, który spienił się mocno, pozostawiając mokre kropelki na całej powierzchni kieliszka i wypił go haustem, co sprawiło, że Tymon patrzył na niego jak na alkoholika.

– Dajesz, Damian! – prychnął rozbawiony, a narzeczona Polaka tylko mu zawtórowała.

– Mów! Mów!

– No już... – Sapnął, jakby go to męczyło. – Siedziałem na murku przed sklepem cioci Danieli. Przyszła mnie zmienić, bo skończyłem rozładowywać dostawę i miałem mieć wolne. Wyszedłem na zewnątrz, żeby się przewietrzyć, bo tego dnia było gorąco, a w sklepie chłodno. Sparaliżowało mnie, gdy ją zobaczyłem. Zacząłem się do niej uśmiechać jak debil. Miałem dziwne wrażenie, że na mnie patrzy. Potknęła się i zaczęła kląć pod nosem. Chciałem do niej się odezwać, ale minęła mnie, jakbym był powietrzem. Ciocia Daniela podeszła do mnie i powiedziała, żebym wszedł do sklepu, to mi zapłaci. Spytałem jej "kto to?", a ona odpowiedział "kłopoty" i weszła z powrotem do środka. Znalazłem jej profil na Facebooku i pomyślałem, że faktycznie nie jest prosta. Chciałem jej zaimponować i wyjść przed nią na luzaka, więc kupiłem trawę i poprosiłem kolegę, żeby do niej zagadał... koniec.

– Poznam jej imię? – zapytała kokieteryjnie Samanta.

– Nie – odpowiedział krótko jej narzeczony.

– Dlaczego?

– Bo to ty! – Javier nie wytrzymał, rozbawiony tym, że kompletnie nie miała pojęcia, że cały czas opowiada o niej.

– Nieprawda! – zaprzeczyła natychmiastowo. – Zauważyłabym Damiana.

– Nie, Sam! – Zaczął się śmiać z jej niedowierzania.

– Damian! Powiedz mu... To nie byłam ja...

Chłopak tylko wzruszył ramionami i pociągnął nosem.

– Nie zauważyłaś mnie... – przyznał cicho.

– To niemożliwe! – wciąż zaprzeczała ciemna szatynka o kręconych włosach. – Przyszedłeś z dziewczyną... Nawet na mnie nie patrzyłeś... – próbowała analizować wydarzenia z tamtych dni.

– Nie miało jej być. Rafał zrobił mi na złość.

– Więc, dlaczego nic nie powiedziałeś?

– Było mi wstyd. Nie miałaś mnie poznać jako zajętego. Chciałem...

– Złapać dwie sroki za jeden ogon! – fuknął Tymon za jego postawę i miał trochę racji. Damian nie powinien był tak zachowywać się, ale Javi go nie oceniał. Sam nie był pewny, jakby się zachował, gdyby był aktualnie w przelotnym związku, gdy poznał Alexis. Pewnie podobnie, tylko na drugi dzień pędziłby jak w dym, żeby zakończyć poprzedni związek. Damian nie miał takiego komfortu i wychodził w ten sposób na palanta w oczach dziewczyn i Tymona, tylko Phil nie był tym szczególnie zainteresowany. Gloria siedziała wyprostowana na jego kolanach, a on sapał nad nią, jak pies Pluto z wywalonym ozorem. W jego spodniach musiała panować rewolucja, aż dziwne, że jego siostra nie reagowała, może nic nie czuła...

– Nie ja... Justyna, ona nie była...

– Nie była wtedy twoją dziewczyną? – zdziwiła się Samanta i popatrzyła na niego z lekką irytacją.

– Była... No chciała, to była, ale ja nie... – zaczął gubić się w zeznaniach.

– Dobra, nieważne! – powiedziała ostro dziewczyna w kręconych ciemnobrązowych włosach i wstała od stołu. – Jestem zmęczona, idę spać.

– Jesteś na mnie zła? – zapytał niepewnie Damian.

– Nie, nie jestem – odpowiedziała mu twardo, pozostawiając go wciąż w niepewności co do jej odczuć, ale nachyliła się i pocałowała go ciepło w usta. – Dobranoc, kochanie.

– Dobranoc... – odwrócił się za nią i obserwował, gdzie poszła. Weszła do małej sypialni dziewczyn. Czyli on znowu śpi z Philippe i żaden z nich tej nocy nie zazna ukojenia. Gloria zerwała się z objęć Mulata i bez pożegnania pobiegła za koleżanką, a Tymon i GG uśmiechnęli się do siebie zalotnie, dając sobie do zrozumienia, że i oni położą się razem do łóżka, choć nie planowali spać. Phil posiedział jeszcze przez chwilę, ale wstał i się przeciągnął.

– Muszę się wywietrzyć... – powiedział niepewny i zdezorientowany.

– Jest burza – zaskoczyła się Alexis.

– I tak muszę się wywietrzyć...

Damian szybko dołączył do kolegi, żeby wesprzeć go w trudnej chwili. Javier widział, jak obaj stoją oparci o metalową barierkę i rozmawiają. On nie planował się do nich przyłączyć z dwóch powodów: nie miał przyjemności w moknięciu na deszczu i chciał przytulić się do swojej NARZECZONEJ! Och, jak pięknie to słowo brzmiało!

– Chodź do łóżka... – szepnęła do niego uwodzicielsko Alexis, jakby czytając w jego myślach.

Poszedł za nią do sypialni i obserwował, jak ściąga z siebie białą sukienkę, zsuwa stanik czerwonego stroju kąpielowego, a potem majteczki od kompletu zsuwają się z jej pośladków za sprawą jej delikatnych dłoni. Wdrapała się na łóżko i usiadła na nim, opierając się na przedramionach. Wypięła delikatnie pierś do przodu, jak po południu na plaży i odrzuciła włosy do tyłu. 

– Chodź do przyszłej pani Howard-Pérez...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top