Damian: rozdział 27 - Tanaka Company (cz.1)

Przejrzał się w lustrze i stwierdził, że jest gotowy. Czarny garnitur leżał na nim idealnie; gładka, grafitowa koszula opinała mu pierś, a krawat delikatnie połyskiwał. Doskonała kompozycja czerni z czernią, na tle której odznaczały się złote dodatki w postaci spinek na mankietach i przy krawacie. Poprawił długą grzywkę czarnych włosów, które na bokach były już grubymi pasami srebrnej siwizny i uznał, że jest wyszykowany. Pozostało mu jedynie czekać na pojawienie się limuzyny, która zabierze go na umówione spotkanie. Jego marzenia się realizowały w zawrotnym tempie, ale nie te, które pragnął spełnić. Robił w swoim życiu to, co robił i studiował ten, a nie inny kierunek, gdyż chciał być godzien odpowiedniej dziewczyny. Jego marzenia o miłości prysły, a kariera zawodowa pozostała, nabierając tempa jak rozpędzony parowóz. Wcześniej czuł, że za nią nie nadąża, teraz miał uczucie, że nie może się z nią zatrzymać, bo tylko ona była paliwem w jego życiu. Cała reszta okazała się trucizną, która sprawiała, że rozpadał się na kawałki niczym potłuczone szkło, które ktoś chciał ponownie ulepić i nadać mu formę nie wiedząc, że tylko może się tak pokaleczyć. Niedawno znowu się rozleciał na fragmenty i nie okiełznał swojego bólu. Ostatnia osoba, którą w swoim życiu brał za pewnik, przyznała się do popełnienia morderstwa. Jego autorytet padł w gruzach, a on nawet nie mógł się z nim skontaktować, gdyż przed rozprawą jego trener nie mógł rozmawiaćz nikim innym, jak tylko ze swoim prawnikiem. Na szczęście jego sprawą zajęła się najlepsza firma prawnicza w Londynie, choć wynagrodzenia uniwersyteckie nie pozwalały na ich zatrudnienie. Właścicielem Hughes&Harris, jak się okazało, był dawny przyjaciel trenera Schmidta, a teraz zostały uruchomione wpływy kliki, o której kiedyś opowiadał mu Philippe. Braterstwo ponad wszystko. Myśl o tym sprawiła, że w jego głowie pojawił się jego przyjaciel, brat i współtowarzysz w grupie biegaczy, Benjamin Montgomery. Samanta całowała się z nim, i choć myśl o tym napawała go obrzydzeniem, to uznał, że powinien zakopać topór wojenny i przejść, chociażby na poprawne stosunki z nim. Mimo że to Hughes był przyjacielem trenera, to z niewiadomych przyczyn, jego sprawę prowadził Harris. Rozgłosem również okazało się uczestnictwo wielkiej firmy prawniczej zajmującej się prawem korporacyjnym w rozprawie karnej i to o morderstwo sprzed lat. Co jeszcze dziwniejsze, tak potężna firma, jak Hughes&Harris nie miała za zadanie udowodnić niewinność swojego klienta, a zapewnić mu jak najłagodniejszy wyrok, gdyż trener przyznał się do popełnionego czynu i nie oczekiwał żadnej pomocy prawnej, chcąc w pełni odpokutować za swoje grzechy. Damian nie mógł pozbierać myśli na ten temat i nie rozumiał, jaki udział w tym wszystkim ma Samanta i Marek, ale gdy kilka dni wcześniej zadzwonił do niego syn cioci Danieli i powiedział mu o dzisiejszym spotkaniu, wspomniał również, że Samanta została poproszona na świadka w sprawie. Jej ojciec był tym rozsierdzony i on też musiał przyznać, że czuł niepokój o byłą narzeczoną, bo jej zeznania mogą rzucić światło na jej zdrowie psychiczne i poczytalność, a tym samym przyczynić się do kolejnych problemów rodzinnych. W pełni rozumiał postawę Marka, ale teraz musiał myśleć o czymś innym. Musiał myśleć o własnym życiu. Poczuł nacisk na skronie, a oczy go zapiekły. Poszedł szybko do łazienki i wyciągnął szkła kontaktowe. Przez chwilę wszystko się rozmyło, ale gdy założył na nos okulary, znowu nabrało kształtów. Wtedy usłyszał dzwonek do drzwi.

Marek stał w progu w jasnym garniturze i błękitnej koszuli. Wyglądał radośnie, zupełne przeciwieństwo Damiana. Przeczesał półdługie włosy i zagryzł dolną wargę, uwydatniając małą bródkę pod nią.

– Jesteś gotowy? – zapytał energicznie.

– Tak, ale najpierw chciałbym coś wyjaśnić... Przeprosić...

Damian poczuł napływ wstydu i zażenowania swoim ostatnim zachowaniem, ale mężczyzna przed nim tylko rozłożył ręce.

– Samantę powinieneś przeprosić – oznajmił oczywiste.

– Wysłałem jej SMS-a...

Pochylił głowę, gotowy na zruganie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, jak to brzmiało.

– SMS-a? – prychnął Marek.

– Tak, bo bałem się z nią rozmawiać... Wciąż jeszcze nie umiem z nią rozmawiać...

– Ona cię kocha, złości się na mnie, a ciebie kocha...

Nie potrafił wytłumaczyć, o co mu chodziło, więc wyciągnął telefon z torby, która leżała na kanapie i pokazał ostatnią rozmowę.

Damian: Mam nadzieję, że nie sprawiam kłopotu, pisząc do Ciebie. Chciałem Cię przeprosić, za moje wcześniejsze zachowanie. Nic z tego, co powiedziałem, nie jest prawdą. Nie myślę tak i chciałbym, żebyś mi wybaczyła moje słowa. Cokolwiek się tam wydarzyło, postąpiłaś słusznie, bo jesteś kobietą o dobrym sercu, Twoje intencje zawszesą szczere i nakierowane na pomoc. Rozumiem, jeśli mi nie przebaczysz, ale chciałbym, byś wiedziała, że w moich oczach jesteś zawsze doskonała i zawsze będę Cię kochał ponad wszystko. Przepraszam.

Samanta: Nie masz mnie za co przepraszać... jestem kurwą.

Samanta: ...i dziwką...

Samanta: Zniszczyłam nasze życie. Jestem podłą suką.

Samanta: Powinieneś mnie nienawidzić.

Samanta: Nienawidź mnie tak, jak ja siebie nienawidzę za to, co nam zrobiłam.

Samanta: Moja rodzina wyrządziła Ci potworną krzywdę. Kiedy w końcu to zrozumiesz?

Samanta: Jesteśmy potworami...

Samanta: ...ja jestem potworem...

Samanta: BEZECEŃSTWEM!!!

– Jak widzisz, nie potrafię z nią już rozmawiać. Czegokolwiek nie powiem, wywołuje to lawinę... więc lepiej się nie odzywać...

Marek wyraźnie posmutniał na twarzy. Oddał telefon Damianowi, który ponownie odłożył go do torby.

– Ona potrzebuje czasu... – mruknął.

– Mam taką nadzieję, ale wątpię, by to ostatecznie coś zmieniało między nami. Jesteśmy spokrewnieni...

– To nie ma znaczenia! – warknął na niego, tak jakby sam siebie chciał przekonać.

– A ja jestem kłamcą... Dzięki tobie, ale i tak jestem. To skutecznie mnie przekreśla.

Mężczyzna przed nim otworzył usta i ponownie je zamknął, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle. Nie planował mu wytykać, że to jego tajemnice zrujnowały ich związek i też nie była to całkowita prawda. Kłamał też w innych aspektach, ale łatwiej było doszukiwać się winy w Marku niż w sobie. Lekko skinął głową na znak zgody, która nikomu nie była potrzebna i sięgnął po skórzaną torbę, którą chciał zabrać ze sobą. Przełożył ją przez jedno ramię i przekroczył próg mieszkania.

– Chodźmy...

W limuzynie otrzymał od Marka dokumenty, które musiał na szybko przejrzeć, aby zorientować się, jakim człowiekiem jest Yoshihiro Tanaka. Pięćdziesięcioośmioletni Japończyk miał żonę i syna, ale ubóstwiał seks z europejskimi kobietami w domach rozpusty. Marek nigdy go nie lubił, ale to on znał japoński i przez lata był tym, który mógł swobodnie robić interesy w miejscach do tego nieprzeznaczonych, a teraz ten człowiek stał się odbiorcą Damiana projektów, nazywając je "innowacyjnymi" i zażyczył sobie, by w końcu poznać tego "młodego geniusza architektury". Ciekawe, co by powiedział Yoshihiro na fakt, że w tym roku Damian będzie przeciętny i jedyne czym się wyróżni, to praca na zaliczenie zrobiona na początku roku, gdy jeszcze był szczęśliwy. Zdobył nią najwyższą ocenę i został nagrodzony wystawieniem jej w gablocie uniwersyteckiej. Chociaż miał satysfakcję z miny Jørgena Olafssona, gdy profesor Brown skrytykował jego nowoczesny projekt zrobiony na drukarce 3D. 

"Zero kreatywności i polotu! Wprowadzić w komputer ciąg cyfr i czekać, aż maszyna wykona całą pracę za nas, nie ma nic wspólnego z prawdziwą architekturą! Makieta ma być wykonana własnoręcznie! Z pasją! Ma pokazywać wasze zaangażowanie! Ma ukazywać wasze dusze!" – grzmiał Ulysses Brown w swojej przemowie, a wielki Norweg po raz pierwszy nie był w czymś najlepszy, tylko on, Damian Ciureja. Satysfakcjonowało go to, jakby zdobył pierwsze miejsce w maratonie! Maraton... to coś, o czym powinien pomyśleć. Zbiłby nadmiar nerwów i adrenaliny, która nieznośnie w nim buzowała i sprawiała, że naga Samanta nawiedzała go w snach i psuła mu humor na cały następny dzień.

Zatrzymali się, nie gdzie indziej, a przed klubem ze striptizem, który oferował wynajem dodatkowych usług i możliwość spędzenia kilku godzin w pokojach na górze z prostytutkami. Doskonałe miejsce dla dwudziestojednoletniego chłopaka, który od kilku miesięcy nie był z kobietą. Damian popatrzył na wielki, migający szyld nad wejściem i sapnął tęsknie, zastanawiając się, jak on to zniesie.

Było łatwiej, niż przypuszczał. Usiedli z dala od sceny, w loży dla VIP-ów, gdzie zaserwowano im tacę z drogimi przystawkami, krewetkami i ostrygami, a także kubełek lodu z szampanem, który rozlano do okrągłych szklanych czarek na cienkich nóżkach. Damian siedział i nic nie rozumiał z rozmowy między Markiem a panem Tanaką. Odpowiadał na pojedyncze pytania zadane mu przez starego Japończyka z plamami wątrobowymi na twarzy, który mówił do niego po angielsku i przyszedł mu do głowy jeszcze jeden pomysł. Języki, mógłby się ich pouczyć i móc tak jak Marek czy Dawid, rozmawiać z ludźmi w ich ojczystej mowie. I tak nie miał lepszych zajęć, a musiał zajmować myśli czymś innym, niż swoje nieszczęśliwe życie.

Gdy skończył się czas obowiązków, nastał czas przyjemności. Choć dla Damiana nieco subiektywnej. Marek spakował teczkę z aktami i podał ją smukłej Azjatce, w szkarłatnym kimono, która nieco swoją stylizacją przypominała gejszę, tyle że w nieco luźniejszym wydaniu. Nie należała już do młodych dziewcząt, na oko była po trzydziestce, ale w przypadku Azjatek mogła być nawet o dobre dziesięć lat starsza, a nawet więcej, więc ciężko mu było określić jej wiek. Nie była młoda, to wiedział na pewno. Kobieta pojawiła się znikąd, jakby cały czas stała ukryta za zasłoną, grubą kotarą z zamszu, które nadawały intymności oddzielnego stolika. Zabrała teczkę z dostojnym skinieniem głowy, jakby była sekretarką, a następnie podeszły do nich trzy dziewczyny w samej bieliźnie z licznymi koronkami. Obok Tanaki usiadła blondynka z dużym biustem w błękitnym staniku i majtkami, które odsłaniały całe pośladki. Ich gość był uradowany widokiem i zachowywał się, jakby otrzymał prezent na urodziny. Do Marka podeszła blada, szczupła kobieta o intensywnie rudych włosach i piegowatym nosie, ubrana na czarno w bardzo minimalistyczny strój, ale osłonięta przejrzystym szlafrokiem, który sięgał jej do kostek. Damian poczuł dyskomfort tym widokiem, tym bardziej że Marek posadził sobie dziewczynę na kolanach i zaczął coś szeptać jej do ucha. Chciał się odezwać, ale poczuł dłoń na swoim udzie. Spojrzał wzdłuż czekoladowego ramienia i zobaczył na jego końcu delikatnej urody Murzynkę w czerwonym komplecie, który przypominał atłasową piżamę, tyle że mocno wyciętą, albo zbyt małą.

– Nie denerwuj się – szepnęła do niego dziewczyna. – Wszystko jest takie, na jakie zezwolisz...

– Wolałbym, byś zabrała rękę z mojej nogi – powiedział, starając się zachować dystans do sytuacji. Dziewczyna cicho zaświergotała mu do ucha i ścisnęła jego udo mocniej.

– Chodź... zatańczę dla ciebie.

Delikatna Murzynka chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą. Z początku chciał protestować, ale zobaczył, że Tanaka i Marek także podążają do oddzielnych pokoi. Zrozumiał, że jest to część programu i miał nadzieję, że tylko to będzie musiał znieść. Wstał i poszedł za dziewczyną.

W niewielkim pomieszczeniu wyłożonym wyciszającą pianką stało krzesło na obrotowej nóżce bez podłokietników. Striptizerka podprowadziła go do niego, a sama podeszła do niewielkiego panelu w ścianie, dzięki któremu włączyła kolorowe światło wydobywające się z LED-ów pod sufitem, a z wbudowanych głośników zaczęła lecieć spokojna muzyka. Usiadł na krześle, bo zrozumiał, że to właśnie ma zrobić, a tancerka zaczęła przed nim poruszać biodrami. Była uroczą dziewczyną. Miała duże ciemne oczy, a jej usta były w kształcie serduszka. Jej kostium przywodził na myśl niewinność i naiwność, ale nie była taka. Miła szerokie biodra i wąską talię, a jej zgrabny biust wystawał z dołu spod aksamitnego topu, prowokując erotyczne myśli. Ta sytuacja nie sprzyjała odprężeniu. Dużo bardziej podniecało go, gdy przyglądał się ćwiczącej dance pole Samancie, choć ta nie traktowała tych ćwiczeń jako taniec erotyczny. Teraz nie mógł się skupić, myślał tylko o byłej narzeczonej i porównywał dziewczynę do Samanty. Nie była podobna, wręcz przeciwnie, ale i tak doszukiwał się czegoś, co mogłoby je połączyć. Zdawał sobie sprawę, że zazwyczaj taki taniec odbywał się bez możliwości dotykania dziewczyny i bardzo mu to odpowiadało, bo nie chciał tego rodzaju bliskości. Jednak taki rodzaj tańca zakładał, że wijąca się przed nim tancerka mogła z nim robić, co chciała, a to już nie było komfortowe. Powiedzenie jej wprost, że mu się nie podoba i go nie pociąga, wydawało się niegrzeczne, więc pozwolił, by ocierała się pośladkami o jego krocze i dotykała jego ud. W swoim układzie rozchyliła mu szeroko nogi w kolanach i zawisła nad jego twarzą, tak blisko, że czuł jej oddech na swojej twarzy. Miało to stworzyć sytuację intymną, zachętę do pocałunku, ale on odchylił głowę w drugą stronę i usiłował się nie skrzywić na twarzy. Ku jego zaskoczeniu, dziewczyna sapnęła ciężko i się wyprostowała.

– Nie podoba ci się... – bardziej stwierdziła fakt, niż zapytała.

– Nie... – próbował zaprzeczyć. – Jesteś śliczna i seksowna... podoba...

Dziewczyna przed nim tylko się zaśmiała delikatnie i pokiwała głową, jakby już go rozgryzła.

– Pani Ming powiedziała, że jesteś zaręczony z córką Marka – zaświergotała i machnęła ręką, jakby miał się czymś nie przejmować. Zabolały go jej słowa, bo nie były prawdziwe.

– Byłem – sprostował ją, pochmurniejąc na twarzy.

Spojrzałana niego zaciekawiona, ale nie podjęła rozmowy. Widocznie zasady na to nie pozwalały. Za to usiadła po turecku na środku podłogi i podparła łokcie na swoich kolanach. Jej wielkie oczy świdrowały go przez chwilę, aż w końcu skinęła głową, jakby coś przeanalizowała.

– Jesteś romantykiem – oznajmiła.

– Nie wiem. Jestem?

Musiał przyznać, że zaciekawił się jej obserwacjami. Ona to zauważyła i nabrała odwagi w ocenie.

– I to ona cię zostawiła... ale dlaczego?

– Bo jestem też kłamcą – prychnął, bo poczuł ukłucie w piersi, którego nie chciał czuć.

Patrzyłana niego, jakby ponownie go badała i jakby coś się jej nie zgadzało. Nie wierzyła mu, choć jej nie okłamywał.

– To nie kłamstwa – powiedziała z pewnością w głosie, której się nie spodziewał. – To tajemnice. Wstydzisz się tego, kim jesteś, a chcąc ukryć prawdziwego siebie, zaczynasz ukrywać przed innymi fragmenty swojego życia i tak powstają niedopowiedzenia...

– Może... – przyznał lekko zmęczony jej spostrzegawczością. – Jesteś psychologiem?

– Studiuję psychologię – zaśmiała się kokieteryjnie.

– Co więc tu robisz, kręcąc tyłkiem?

– Nie każdego stać na opłacenie studiów. Niektórzy muszą zarabiać, a że samodzielność nie jest tania, to kręcę tyłkiem – oburzyła się.

Obraził ją. Zobaczył to w jej oczach. Wzruszył ramionami jakby odniechcenia.

– A więc tera z kim jestem? Bogatym dupkiem, który niczego nie osiągnął samodzielnie i gardzi dziewczynami, które zarabiają tak jak ty?

– Ty to powiedziałeś, nie ja! – zaśmiała się, odchyliła do tyłu i oparła dłonie za sobą, a jej biust wysunął się spod zbyt krótkiego topu.

Damian zapatrzył się chwilę na niego, ale oderwał wzrok, bo tak właśnie zachowałby się bogaty dupek, bez szacunku do dziewczyny przed sobą.

– Jak właściwie masz na imię?

– Diamond – odpowiedziała, spoglądając na niego kokieteryjnie.

– To twoje prawdziwe imię?

– Tak! – prychnęła rozbawiona, jakby słyszała to pytanie, ilekroć wypowiadała swoje imię. – Widocznie rodzice wiedzieli, że skończę jako striptizerka!

– Nie oceniałem cię... – usprawiedliwił się i przeczesał ręką włosy z zakłopotaniem.

– Słuchaj... Zrobię coś dla ciebie, jeśli ty zrobisz coś dla mnie... ok?

Dziewczyna wyprostowała się, jakby prowadzona nagłym tchnieniem.

– Nie wiem, co masz na myśli...

– Nie to! – zaśmiała się z niego. – Za niewykonaną pracę nam nie płacą. Jeśli powiesz, że się spisałam, to zdradzę ci coś o Tanace, ok?

– Ok.

Nie planował zdradzać, że Diamond nie tańczyła dla niego. Szczerze, to wolał z nią rozmawiać, niż żeby ocierała się tyłkiem o jego genitalia, bo tyłek miała zgrabny, a Damiana nikt dawno nie dotykał z czułością. Rana po Samancie wciąż się nie chciała zagoić i sączyła się z niej ropa, a bliskość ze striptizerką sprawiała mu jeszcze większą przykrość, bo nie była w stanie go pocieszyć. Nie ważne, jak była zgrabna i ładna, nawet jeśli nie w jego typie. Dziewczyna wstała i podeszła do niego. Zaskoczyło go, że umiejscowiła się między jego nogami i otarła miednicą o niego. Chciał ją powstrzymać, ale ona na tym poprzestała.

– Marek mówił, że Tanaka cię sprawdza i jeśli się rozluźnisz, to uzna, że chce cię zatrudniać przy większej liczbie projektów. Ten Japończyk to zakompleksiony zboczeniec, jak poczuje się przy tobie gorszy, to znajdzie kogoś innego, a twój projekt nie będzie miał dla niego znaczenia. Marek zawsze korzysta z usług pani Ming, bo jest dyskretna i profesjonalna. Dziewczyny mówią, że kiedyś nawet sypiali ze sobą na takich spotkaniach, a pani Ming nie obsługuje klientów... więc... Pokaż Tanace, że jesteś taki jak on, a będziesz zarobiony po uszy, albo pokaż mu swoją prawdziwą twarz i strać jego poważanie. Rozumiesz?

– Rozumiem.

Skinął głową, licząc na to, że teraz dziewczyna się cofnie, ale ona chwyciła go za krawat i poluzowała materiał. Odpięła mu dwa guziki koszulii zdjęła swój top, pokazując mu swój nagi biust. Mniejszy niż mu się wydawało i wklęsły u góry jak zjeżdżalnia, zakończony szpiczastymi sutkami. Zaskoczony wbił się w krzesło i chciał zaprotestować, ale Diamont wskazała mu na wyjście, nad którym paliła się czerwona lampka.

– Koniec sesji – zaśmiała się z jego reakcji i odsunęła od niego.

Wstał i wyszedł z pomieszczenia. W progu minął się z Azjatką w szkarłatnym kimonie i zrozumiał, że jest to właśnie pani Ming, która obejrzała go i ruszyła do środka, żeby sprawdzić dziewczynę.

Okazało się, że jest ostatni. Marek i Yoshihiro już na niego czekali, a gdy do nich dołączył, Japończyk poklepał go po plecach i odezwał się z doskonale wypracowanym amerykańskim akcentem:

– Gotowy zerżnąć jakieś białe kurwy?

– Tak, gotowy – odpowiedział, nie rozumiejąc, o czym właściwie mówi Tanaka, ale wiedział, że tak powinien odpowiedzieć.

Japończyk wstał, klasnął w dłonie i złapał się za jądra. Pani Ming pojawiła się, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki i skinęła usłużnie. Wskazała na drzwi ukryte za kotarą i poprowadziła mężczyznę do wewnątrz.

– Co się dzieje? – zapytał, szukając u Marka odpowiedzi.

– Tanaka chce iść na górę, a my mu to umożliwimy.

– A my?

Wystraszył się znaczenia jego słów.

– My też pójdziemy...

– Muszę?

– Wejdziesz z nią do pokoju, ale nie musisz nic z nią robić... Wystarczy, że będzie to tak wyglądać... – prychnął rozbawiony Marek, jakby go śmieszyła reakcja Damiana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top