Damian: rozdział 17 - Azymut Australia! (cz.10)
Dzień 25-26. Sri Lanka.
Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w życiu... Co by to było?
Samanta pewnie myślała, że dla Damiana to molestowanie przez dziadka, ale gdy wylosował to pytanie tylko jedna rzecz przyszła mu na myśl. Jedna chwila w jego życiu, która doprowadziła do całej reszty. Dla niego odpowiedź była oczywista i podał ją bez namysłu.
– Chciałbym, aby moja mama nie zmarła.
Narzeczona pogłaskała go czule po policzku i pocałowała delikatnie przy wszystkich.
– Ja bym chciała, żeby Kamil nie zwrócił na mnie uwagi, albo żebym ja nie zwróciła na niego... nieważne. Chciałabym permanentnie skasować go ze swojego życia – powiedziała.
– A nie Rafała? – zaskoczył się.
– Uratowałeś mnie.
Wzruszyła ramionami.
– Bohater... – mruknął prawie niedosłyszalnie Tymon, jednak z wyraźną kpiną w głosie.
Poszedł go przeprosić za słowa o jego matce i mieli już więcej nie tworzyć konfliktów, ale to założenie miało tylko jedną stronę i nie był to syn Patryka i Marii. Mimo to zignorował jego słowa. Naprawdę był zmęczony jego nastawieniem. Miał nadzieję już nigdy więcej nie mieć z nim do czynienia po powrocie. Chciał wrócić do domu, biura i do swojego życia, by nigdy więcej nie oglądać jego gęby. Gorzkie słowa z ust Tymona dosłyszała również Alexis, więc szybko wróciła do gry, aby odwrócić ich uwagę i nie tworzyć niepotrzebnej awantury.
– Chciałabym zmienić coś w życiu moich rodziców. Chciałabym, aby tata przeciwstawił się babci i stanął po stronie swojej miłości. Tak jak ja z Javim... Myślę, że babcia by zrozumiała, tak jak tata zrozumiał...
– Kobiety są bardziej zaborcze – powiedział jej chłopak, nie mając nic złego na myśli, ale ona i tak popatrzyła na niego krzywo, traktując ten przytyk indywidualnie. Wzruszył ramionami i mlasnął niezadowolony, ale jedyne, co powiedział, to swoje wyznanie.
– Byłbym bardziej otwarty na koleżanki Glorii. Zawsze ich unikałem i mówiłem jej, że nie chcę znać takich gówniar jak ona... Mogłem szybciej poznać Alex.
– Taką gówniarę? – Zaśmiała się blondynka i szturchnęła go zalotnie w ramię.
– Taką gówniarę! – prychnął rozbawiony.
– Chciałabym bardziej się cenić – wyznała GG. – Mam kochających rodziców i zawsze powtarzali mi, że jestem piękna, ale są biali i wydawało mi się, że moja cera, nos, włosy... cały wygląd były gorsze...
– Jesteś doskonała! – zaprzeczył Tymon, a ona uśmiechnęła się szeroko białymi zębami. – Nie powiem, że chciałbym mieć ojca, nie brakowało mi go, ale chciałbym, aby mama była szczęśliwa. Dziewiętnaście lat temu popełniła błąd, w wyniku którego jestem. Wiem, że mnie kocha i nie żałuje, ale wtedy mój ojciec coś jej powiedział. Coś, cos prawiło, że nigdy więcej się nie zakochała. Myślę, że tamtego dnia zakochała się w ojcu, a potem czegoś szukała w mężczyznach, co uszczęśliwiłoby ją tak, jak wtedy. Chciałbym, aby znalazła to w końcu. Niekoniecznie u boku mojego ojca, nie chcę ojczyma, czy tatusia... ale chcę, by ona miała męża i była kochana z wzajemnością. Słucham dziewczyn tutaj i zauważyłem, że każda z was ma ogromne parcie na miłość i szczęście. Nie wiem, jak bardzo szczere i prawdziwe, ale ona ma prawie czterdzieści lat i nigdy nie miała, chociażby namiastki tego, co ma Javier i Alex, Samanta i Damian. Nawet nie była w związku jak ja z GG. Jest trochę jak Gloria... próbuje udawać, że jej to odpowiada...
– Ej! – przerwał mu Javier, urażony uwagą ad persona jego siostra.
– Nie... – powstrzymała go melancholijnie Meksykanka. – On ma rację. Właśnie to bym chciała zmienić. Ten rejs pokazałmi, że to nie mężczyźni w moim życiu stanowili problem, to ja zawsze je stwarzałam... Chciałabym zakochać się w kimś tak, jak pozostali i nie rozumiem, dlaczego tak ciężko jest mi otworzyć się na osobę, która mi się podoba i jest dla mnie miła, doszukując się w niej wad...
– Twoja postawa nie jest zła – zaprzeczył Philippe. – Właściwie, to dobrze by było, gdyby więcej dziewczyn taką miało. Twój problem polega na tym, że jesteś lepsza od innych, więc mężczyźni boją się, że nie są dla ciebie wystarczająco dobrzy. Odmowa łatwej dziewczyny nie boli... Wiesz, że jak nie ona... to inna. Jednak twoja odmowa sprawia, że mężczyzna czuje się niedowartościowany, bo jesteś kompletna i odważywszy się zaryzykować związek z tobą, mężczyzna stawia na szali siebie całego...
– Czyli mam dawać każdemu, żeby czuli się lepiej?
– Nie, masz pozostać taka, jaka jesteś. Facet, któremu powiesz "tak", będzie największym szczęściarzem na świecie.
Gloria zarumieniła się i widać było, że pragnie jakiejś interakcji z Philem, ale ten odchylił głowę w drugą stronę i zaczął nerwowo obgryzać paznokieć kciuka, zupełnie ignorując potrzebę koleżanki. Gdyby powiedział to dawnemu Damianowi, to wyśmiałby to zachowanie, twierdząc, że marnuje świetną okazję na dymanko, ale Damian, który kochał Samantę, rozumiał, jak ciężko jest nawiązać relację z osobą, którą naprawdę chce się mieć blisko. Wtedy każdy drobny gest tej osoby jest ważny, a ciosy, jakie może zadać są śmiertelne. Nie jest łatwo kochać, bo miłość tak samo potrafi uszczęśliwiać na całe życie i sprawiać ból nie do opisania. Młoda Meksykanka pochyliła głowę z zawodem, założyła ręce na kolanach i milczała.
– Nie wiem, czy chcę o tym opowiadać – powiedział tajemniczo Philippe. – To wykracza poza granice zabawy, no i w moim domu o tym się nie mówi.
– To coś złego? – zainteresował się Javi.
– Nie, to coś bolesnego...
– Damian powiedział o śmierci mamy, co może być...?
– Daj spokój! – Gloria przerwała bratu. – Jak nie chcesz, Phil, to nie mów...
– Chyba powiem... – mruknął.
Chwilę trwało, zanim się zdecydował, ale w końcu głośno przełknął ślinę i zacząło powiadać:
– Zamachowiec mamy zabił tego dnia kogoś... moją siostrę. Mama była wtedy w piątym miesiącu ciąży. Nikt nie wiedział i nie było jeszcze widać, ale to była dziewczynka. Wymyślili dla niej imię: Françoise. Bardzo się cieszyłem, że będzie z nami. Tamtego dnia zamachowiec celował w mamę, ale by w nią nie trafił. Trafiłby we mnie, bo wszedłem na linię strzału. Mama go dostrzegła i osłoniła mnie sobą. Dostała w brzuch... – Po jego twarzy popłynęły łzy, które szybko otarł, jakby się ich wstydził. – Rodzice przestali o niej mówić, bo obwiniali się jedno przez drugiego. Tata wypomniał jej, że mnie zabrała na demonstrację i że w ogóle na nią poszła, choć wcześniej nie było z tym problemu. Mama miała do niego żal, że tego dnia praca była ważniejsza, choć obiecał być przy niej za każdym razem, gdy stawała na podium i chyba winiła go, że jako taki wybitny chirurg nie dał rady nic zrobić, ale nie było jak jej uratować. Mama była nieprzytomna, gdy to wszystko się działo i tata jej nie pochował. Stała się chyba odpadem medycznym... Myślę, że nie miał siły postąpić inaczej, był zdruzgotany. Tym bardziej że lekarze nie dawali mojej mamie wielkich szans. Nikt nie zauważył w tym wszystkim mnie, a ja winiłem się najbardziej, bo ta kula nie miała trafić mamy... Wszedłem na linię i powinna była trafić mnie. Prosto w głowę... Nawet bym nie cierpiał... To powinienem być ja...
Nie zważając na otoczenie, Philippe szybkim susem przeskoczył oparcie narożnej kanapy w jachtowym saloniku i pobiegł do swojej kajuty. Usłyszeli tylko trzask drzwi. Nie wytrzymał emocjonalnie tej opowieści, a wszyscy spojrzeli po sobie zaskoczeni.
– Wiedziałeś? – zapytał go Javier.
– Nie – odpowiedział Damian. – Nikt chyba nie wiedział...
– No idź, głupia! – warknął na siostrę młody Pérez, kiwając głową w stronę schodów prowadzących na dół. Gloria wstała pospiesznie jak trusia i ruszyła do pokoju, gdzie spali chłopcy. Cicho zapukała i weszła do środka.
Dzień nie był do końca stracony. Nie został, jako taki zaplanowany i niewiele mogło popsuć niespodziankę, jaką przygotował. Dopłynęli do Kolombo. Tam w porcie czekali już na nich przyjaciele. Damian uzgodnił to wcześniej. Dowiedział się od Nasira, że będą podczas podróży poślubnej z Libby na Sri Lance i tak zorganizowali swoje grafiki, aby móc spędzić jeden dzień razem. Ostatni raz nim dogoni ich dorosłość. Nass był w tradycyjnej koszuli ze stójką w białym kolorze, kurcie. Wokół kołnierza obszyta była złotą nicią, ale na tyle delikatną, że wydawała się wręcz skromna. Na nią założył rubinową narzutę – churidar, ta była już bogato zdobiona wyszywaniami ukazując przepych tradycyjnego stroju. Do tego zestawu założył jednak proste czarne jeansy i eleganckie półbuty, co znacząco unowocześniło klasykę. Obok niego stała drobna dziewczyna o dziecięcej buźce. Ona również miała na sobie churidar, bo ten mógł też być w formie kobiecej sukienki do pół łydki, jednak Libby sięgał do kostek. Był czarny, a nieliczne zdobienia miał z grafitowych naszyć. Pod nim czarne legginsy oraz botki na płaskim obcasie za kostkę. Jedyne, co nadawało jej strojowi barw, to krwistoczerwony hidżab dokładnie ukrywający jej długie, czarne włosy. Muzułmanka pisnęła radośnie na widok koleżanek, które równie entuzjastycznie machały w jej kierunku, ale po chwili zasłoniła dłonią usta i spojrzała niepewnie w stronę uśmiechniętego męża. Gdy tylko jacht zakotwiczył i wysunął się podest Nasir szepnął coś do żony, która pokiwała radośnie głową i pobiegła w ramiona Alexis, potem Samanty, Glorii i GG. Przekrzykiwały się wzajemnie rozemocjonowane swoją obecnością, co przy tak wysokim rezonansie ciężko było wytrzymać, ale ich szczęście cieszyło i było warto zataić to przed wszystkimi. W ślad za Libby ruszył jej mąż. Charakterystycznym dla siebie balansującym krokiem człowieka sukcesu lub zawodowego modela. Ściągnął w międzyczasie churidar i pierwsze, co zrobił, to rzucił go na kremową kanapę. Rozłożył ręce i rozwarł usta w szerokim, białym jak śnieg uśmiechu.
– Panowie! Jak miło was widzieć!
Damian nie zastanawiał się długo. Wpadł w objęcia przyjaciela i poklepał go silnym ramieniem po plecach.
– Nass! – ucieszył się Philippe i dołączył do uścisku.
– Bracia! – Irańczyk wypowiedział te słowa z dumą i powagą. Odsunęli się od siebie, a Nasir podszedł do zmieszanego i lekko zniesmaczonego tym widokiem Tymona. Wystawił w jego stronę rękę i się przedstawił. – Witaj! Jestem Nasir Khouri. Miło cię poznać.
– Tymon, Tymon Woźniak.
Uścisnął mu dłoń, wyraźnie przytłoczony pewnością siebie, jaką roztaczał ich gość.
– Jak ten od Apple?
– Właściwie, to tak! – ucieszył się blondyn, jakby był to komplement.
– I niech zgadnę, też studiujesz informatykę?
– Właściwie, to jeszcze nie studiuję, ale złożyłem podanie na Inżynierię Kosmiczną i Satelitarną w Warszawie.
– Dostaniesz się?
– Mam ponad dziewięćdziesiąt procent szans... nie powinno się nie udać.
– To powodzenia! – Zaśmiał się Nasir i odwrócił w stronę Javiego.
– Nass.
– Javi.
– Chłopak z telewizji! – szybko zorientował się Irańczyk. – Moja siostra się w tobie kocha! –prychnął rozbawiony.
– Miło mi... – odpowiedział nieporadnie Javer.
Wciąż nie był przyzwyczajony do popularności, jaką uzyskał poprzez program telewizyjny Sophie i Klary. O ile je kojarzono i czasem wymieniały się grzecznościami z kimś obcym, o tyle on stał się istną gwiazdą. Młode dziewczyny podbiegały i prosiły o autograf, zdjęcie, a nie rzadko ofiarowały mu swój numer i składały wyuzdane propozycje. Irytowało to Alex i bawiło Javiego oraz jej ojca, ale nikt nie poddawał do wątpliwości, że dla niego tylko jedna kobieta liczyła się na tym świecie... Właściwie to tylko jedna wykluczając jego matkę, babkę, siostrę i młodszą siostrę... dla niego istniała tylko Alexis.
– Dobra! Niech panie się szykują, a my w tym czasie napijmy się po jednym – zasugerował Nasir, rozsiadając się wygodnie na kanapie i kładąc sobie swoją narzutę na kolano. – Tymon nalej nam...
Blondyn zreflektował się, że został potraktowany jak kelner, ale Nass go onieśmielał więc, zamiast pyskować, jak miał w zwyczaju, wykonał polecenie. Poszedł do barku i przyniósł butelkę dwudziestopięcioletniego Chivasa Regala oraz pięć szklanek.
– Idziemy gdzieś? – zapytał Phillipe.
– Do klubu, zabawić się.
– Do klubu? – Odwróciła się w jego stronę zdezorientowana Libby. – Ty pijesz?!
– Allah ma to gdzieś! – Zaśmiał się i wyciągnął w jej stronę szklankę z bursztynowym napojem. –Chcesz?
– Nie! – fuknęła. – Ale jak ty nie szanujesz Allaha, to ja nie będę cię szanować! Do tego twojego klubu ubiorę się jak Europejka! Zobaczysz! I zetnę włosy! Zobaczysz!
– Jak sobie życzysz, kochanie.
Skinął głową, rozbawiony jej reakcją.
– Przysięgam!
– Trzymam cię za słowo!
Libby odwróciła się na pięcie i pociągnęła za rękę Glorię, która zaskoczona poszła za nią. Alexis i Sam zaśmiały się szczebiotliwie i pobiegły do kajuty, w której spał Javier z narzeczoną. Zamknęły się na trzy spusty i po chwili słychać było z niej głośną muzykę i chichoty dziewcząt.
– Ej, skoro idziemy do klubu... to ja też się przebiorę! – zasugerował Phil, dopijając swoją whiskey.
– Przecież powiedziałem, żeby "panie się szykowały"!
– Wal się, Nass! – Zaśmiał się Philippe i pobiegł do swojego pokoju.
– Już za nim tęsknię... – mruknął Irańczyk.
– Będzie dziwnie bez ciebie... – przyznał Damian melancholijnie. – Nikt nie serwuje tyle sarkazmu naraz...
– Ale Chad zawsze puści jakiś gejowski dowcip!
Tymon się skrzywił. Nie miał pojęcia, że Chad Peyton to stuprocentowy homoseksualista, który kryje się pod wyglądem homofobicznego mięśniaka i bawi się tym, że praktycznie każdy jest jego słowami oburzony, a widząc go z jego partnerem, Luisem, doznają szoku, jakiego nie zafundowałaby im terapia wstrząsowa. Dlatego i zasadniczy Woźniak miał minę oceniającą, ale Nasir nie był z tych, co przejmują się opinią innych i w zaskakujący sposób potrafił spionować blondyna.
– Nalej jeszcze, Woźniak! Panienkom trochę to zajmie!
Po ponad pół godzinie i kilku wypitych kieliszkach wyszły one! Wszystkie piękne i wystrojone, a na końcu nich pojawiła się szczupła Libby w czerwonej sukience mini i czarnych czółenkach na wysokim obcasie. Jej włosy były rozpuszczone i sięgały do ramion. Gęste lekko kręcone, unosiły się ku górze. Miała lekki makijaż. Właściwie to przy tak delikatnej urodzie wystarczył tusz do rzęs i intensywna szminka, która zmieniła usta w kolorze mlecznej czekolady w krwistoczerwone. Miła przez to jeszcze bielsze zęby. Stanęła w wyniosłej pozie i oparła ręce na biodrach.
– Obiecałam! – prychnęła, dumna ze swojego buntowniczego zachowania.
Nie wiedziała, że trafiła idealnie w gust swojego męża, który do religijnych nie należał mimo stwarzanych przez jego rodzinę pozorów.
– Mam szczęście, że mam tak piękną żonę! Będę szedł dumnie z kobietą, u boku której będą zazdrościć mi wszyscy wokół.
– Ale... – speszyła się Libby, opuszczając bezradnie ramiona.
– Wyglądasz przepięknie! – Nass podszedł do niej i objął w pasie. – Uwielbiam kobiety w czerwieni.
– Ale... – mruknęła prawie niesłyszalnie, ale Nasir ją zignorował.
– A gdzie nasza największa strojnisia? – zapytał, rozglądając się dookoła.
– Jestem! – zawołał rozbawiony, wybiegając ze swojej kajuty.
Miał na sobie sportowy garnitur z podwiniętymi rękawami w kolorze ciemnego granatu, białe adidasy za kostkę i prosty biały T-shirt. Wpadł prosto na Glorię, która idealnie wpasowała się w niego swoją skromną, granatową, ale kobiecą sukienką z białym paskiem i z białymi botkami na niskim obcasie. Popatrzyli na siebie zaskoczeni i pospiesznie odwrócili od siebie głowy.
– A ty dla kogo tak się wystroiłeś? – Zaśmiał się Nasir, widząc nietypowe zachowanie kolegi.
– Nie, ja... Idziemy do klubu... – speszył się Phil i ruszył przodem z opuszczoną głową. –Chodźmy...
Całą noc tańczyli, pili i świetnie bawili się w nocnym klubie, ale to na co Damian zwrócił uwagę to to, że Libby nie poświęcała uwagi swojemu mężowi, co wyraźnie burzyło jego pewność siebie. Mimo to śmiał się przez całą noc i pił – jak zawsze – dużo trzymając przy tym niezwykle fason. Zadowolił się tańcami z innymi dziewczynami oraz chwilowymi momentami, w których jego żona unikała kontaktu wzrokowego. Było coś smutnego w tym obrazie i Damian obiecał sobie, że poruszy to na osobności z kolegą. Impreza jednak należała do wyjątkowo udanych i ostatecznie wylądowali na miejskiej plaży Galle Face, oglądając wschód słońca.
– Najbardziej będzie mi brakować biegania... – sapnął, zmęczony już Nasir.
– Przecież nikt ci nie każe rezygnować z drużyny... – zdziwiła się Libby.
– To prawda... – mruknął.
– I już się nie dowiemy, który z was jest szybszy...
– Ja jestem!
– Ja! – powiedział w tym samym momencie Damian.
– Kocham cię braciszku, ale możesz mi, co najwyżej pięty lizać...
– Co najwyżej, jak dasz radę dobiegnąć do mety, gdy już będę tam na ciebie czekał! – fuknął Damian, ale tak naprawdę bawiła go ta rywalizacja.
– Jak to nie wiecie, który jest szybszy? – zdziwiła się GG.
– Normalnie... to jest tajemnica Poliszynela... nierozwiązana zagadka – Zaśmiał się Phil.
– To sprawdźcie! – podekscytowała się Alexis.
– Teraz?
Nass popatrzył na nią spod uniesionej brwi.
– Teraz! Na plaży.
– Nawet po pijaku cię pokonam! – zadeklarował Damian, a Nasir podchwycił pomysł.
– Prędzej się wywrócisz na starcie!
Ustalili start i metę. Damian ustawił się na linii i zaczekali, aż blondynka zawoła do rozpoczęcia biegu, a gdy usłyszał angielskie słowo "GO!", pobiegł ile sił w nogach. Miał szczęście, wysunął się na prowadzenie. Czuł oddech przyjaciela na karku i wiedział, że tym razem to on będzie zwycięzcą. Udowodni, że jest szybszy przy wszystkich zgromadzonych, odniesie triumf. Byłoby tak, gdyby Nass nie chwycił go za koszulkę i nie pociągnął na ziemię. W pędzie, jaki osiągnął, uderzenie o piasek było wyjątkowo silne, ale pierwsze, co zrobił, to zaczął się głośno śmiać, a kolega wraz z nim.
– Oszukujesz, Nasir! – powiedziała ostro Libby.
– Nieprawda! – zaprzeczył, wycierając mokre od łez radości oczy. – To oferma! Potknął się, tak jak mówiłem!
– Nieprawda! Oszukiwałeś!
– Potknąłem się! – Damian wstał i otrzepał kolana z piasku, a koleżanka Samanty spojrzała na niego zaskoczona. – Wynik nierozstrzygnięty... Sprawdzimy to następnym razem.
– Ale...
– Daj spokój, Bee... To zabawa...
Nasir podniósł się z piasku i wyminął swoją żonę, zmęczony już jej utyskiwaniem na niego.
– Bee? – zadziwiła się.
– To tylko zdrobnienie... Pasuje do ciebie...
– Co w nim do mnie pasuje? I dlaczego zachowujesz się tak, jakby to było pożegnanie...? Nie będę mogła już spotkać się z koleżankami? Nie będę miała do niczego prawa? Zamkniesz mnie w domu i odtąd będę rodzić ci tylko dzieci...?
– To jest pożegnanie, Libby... Wyjeżdżamy...
– Gdzie?!
– Daleko... Nie pytaj mnie o więcej, bo i tak, nic ci nie powiem...
Nasir ruszył nabrzeżem w stronę ulicy i raczej nie zastanawiał się zbytnio, co robi. Nie mógł wrócić bez żony, a kapitan na jacht go nie wpuści bez jego zgody.
– Wracajmy – szepnęła Samanta, rozwiewając wszelkie wątpliwości. – Na pokładzie jeszcze się pobawimy...
Zabawa polegała na utworzeniu dwóch obozów – damskiego i męskiego. Kobiety usiadły na dole i przy muzyce oraz butelce wina rozmawiały o mężczyznach. Mężczyźni zaś usiedli na górze i z kolejną butelką whiskey poruszali sprawy damsko-męskie. Była to bardziej forma użalania się niż przechwalania.
– Byłem naprawdę dobrze nastawiony do małżeństwa. Gdy ją zobaczyłem na zdjęciu... Ona jest taka delikatna, ale teraz nie wiem, chyba zbyt wiele sobie wyobrażałem...
– Co masz na myśli? – zapytał Phil, marszcząc brwi.
– Nie wiem... Nie myślałem, że mnie pokocha od pierwszego wejrzenia... Musimy się poznać, ale miałem nadzieję, że nie będzie ze mną walczyć...
– Dlaczego "Bee"? – zapytał Javier.
– Każdy chyba jakoś zdrabnia imię żony... Libby brzmi bardzo surowo... a ona jest... – zawahał się.
– Jaka? – zapytał Damian. – Dlaczego nie chciałeś jej tego wyjaśnić?
– Ona jest jak pszczoła... potrafi naprawdę mocno żądlić, ale nie dlatego nazwałem ją "Bee". Bardziej chodziło o jej zalety. Ona jest bardzo pracowita i twórcza. Gra na wiolonczeli i ma marzenia. Potrafi mozolnie dążyć do sukcesu. Chciałbym kiedyś posłuchać, jak gra... Mama mówi, że ma niesamowity talent i robi to z ogromną pasją, że jest to naprawdę wybitna...
– Nie słyszałeś, jak gra? – zaskoczył się Javier.
– Nie... Ona grała tylko na spotkaniach kobiet. Mężczyźni nie mieli wstępu, bo podobno jest to...
– Ma silne uda... – zauważył młody Pérez.
– Co?
Nasir popatrzył na niego ostro.
– Dziewczyny grając na wiolonczeli, trzymają instrument udami... Musi rozłożyć nogi...
– Aaa... i co?
– Nic, ma silne uda... W łóżku będzie mogła to wykorzystać.
– Mhm... – mruknął.
– Nass... ty z nią...?
– Nic... to kolejna sprawa. Powiedziałem jej, że poczekam, aż będzie gotowa...
– Jak to? A wy nie macie jakiejś tradycji z prześcieradłem? – wtrącił się niepostrzeżenie Tymon, który do tej pory tylko się przysłuchiwał.
– Niby jest, ale od lat niepraktykowana. Tylko jej ojciec się uparł, że chce sprawić, więc Luis mi pomógł, ma dostęp do zwierzęcej krwi. Nasze rodziny myślą, że jest wszystko ok... To znaczy, jest wszystko ok. Po prostu musimy się poznać i potrwa nim ona mnie pokocha.
– A ty? – zapytał Damian.
– Nie wiem. Jestem nią zauroczony. Nie wiem, czy to miłość, ale chciałbym, żeby nią była. Po prostu czuję się rozczarowany tym wszystkim, jak to wygląda...
– Czym konkretnie? – nalegał blondyn.
– Jak właściwie wyglądała wsza noc poślubna? – Phil również marszczył brwi, nie potrafiąc wszystkiego zrozumieć.
– Normalnie... Po ceremonii poszliśmy do pokoju. Poszedłem do łazienki i gadałem jak najęty, że moja mama ma świetne oko, że jestem mile zaskoczony, że będzie nam razem dobrze, że będziemy szczęśliwi... bo moja mama ma wyczucie do ludzi. Była milcząca, a gdy wszedłem do sypialni leżała naga i czekała. Wyglądała, jakby czekała na gwałt. Zasugerowałem jej, że zaczekam, aż sama będzie tego chciała... i tyle. Ubrała się i odwróciła bokiem. Nie potrafiłem przy niej zasnąć, ale udawałem, że jest inaczej. W środku nocy usłyszałem, że płacze w poduszkę. Byłem idiotą. Cieszyłem się, że ona nie rozczarowała mnie, ale nie pomyślałem, że ona może czuć się rozczarowana mną. Od tej pory uświadamia mnie o tym na każdym kroku. To jest wycieczka marzeń. Robimy wszystko. Zwiedzamy, jemy smaczne potrawy, robimy sobie zdjęcia, uśmiechamy się, a ja mam wrażenie, że za każdym razem walę głową w mur, który przede mną postawiła. Może jak wyjedziemy, będzie inaczej...
– Gdzie jedziecie? – zapytał Javi.
– Do Bostonu, przenoszę się na Harvard, a po ukończeniu studiów do Nowego Jorku. Mój ojciec jest chirurgiem plastycznym gwiazd. Zazwyczaj to byli Brytyjczycy, ale ma możliwość otworzenia własnej praktyki w Stanach i zabiera całą rodzinę. Mogłem zostać z Libby w Londynie, ale uznałem, że będzie szczęśliwsza tam...
– Niby jak?
Tymon był nieprzekonany, choć nie żywił wrogich zamiarów wobec Nassa, nie krzywił się, jak patrząc na Damiana.
– Będzie mogła być tam wolna. Może znajdzie tam coś, co ją uszczęśliwi. Może, gdy urodzi dziecko, to odnajdzie w nim ukojenie, zajmie się nim... nie wiem...
– Dlaczego z nią o tym nie porozmawiasz? – zasugerował Damian.
– Chciałem, ale ona mi nie wierzy. Powiedziałem jej, że jeśli nie chce, nie musi nosić hidżabu, że może się malować, ubierać jak chce... że może być tym, kim chce... ale ona myśli, że to podstęp. Pyta wtedy, czy jej ojciec wyraził na to zgodę, czy to nasz wspólny plan, aby sprawdzić, czy jest posłuszna. Kupiłem jej więc ten czerwony. Powiedziałem, że po prezent... a ona nosi go jak obowiązek... Nie wiem, co z nią zrobić...
– Może... – chciał pomóc koledze, choć nie miał zielonego pojęcia, co poradzić na jego sytuację. – Może...
– Nieważne! Jestem pijany i żałosny... Dajcie mi się przespać, a wróci dawny Nasir!
– Możesz spać z żoną u mnie – zasugerował Tymon.
U mnie.To ty, śpisz u mnie... – pomyślał Damian, ale nic nie powiedział. To był dobry pomysł, żeby ulokować Nasira i Libby w głównej kajucie i być może chociaż jedna noc, to łóżko odpocznie od baraszkujących Tymona i GG. Damian zszedł razem z nimi, aby podać koledze świeżą pościel. Jego partnerka pozornie go nie dostrzegała, ale gdy tylko wszedł do środka, rzuciła szybkie pytanie:
– Gdzie idziesz?
– Spać... – odpowiedział zmęczonym głosem Nasir. – Baw się, ile tylko będziesz chciała. Nie musisz kłaść się ze mną...
Mimo jego słów Libby wstała i poszła za mężem, a potem zabrała Damianowi z ręki poszwy, które chciał im nałożyć i sama zajęła się przygotowaniem posłania dla siebie i małżonka, który chybocąc się na jednej nodze, ściągnął spodnie. Padł na łóżko, gdy tylko ostatni raz przetarła ręką i wyrównała zagniecenia na czystej pościeli, a ona sapnęła ciężko, jakby dokładnie tego mogła się po nim spodziewać.
– Dobranoc – powiedział Damian, zamykając drzwi za sobą, ale w niewielkiej szparze ujrzał wystraszoną twarz dziewczyny w czerwonej sukience.
– Jaki on jest? – prawie szepnęła.
Otworzył ponownie drzwi i spojrzałna nią.
– Szczery, przede wszystkim szczery. Wszystko, co mówi, jest prawdą. Chce twojego szczęścia...
– Nie znamy się, jakby mógł?
– Ja pokochałem Samantę od pierwszego wejrzenia. On chodził zauroczony, odkąd dostał twoje zdjęcie... Bee.
– Co to znaczy?
– Że uważa cię za silną kobietę, którą pragnie podziwiać, a nie którą pragnie posiadać. Rozumiesz? – Skinęła głową na znak potwierdzenia. – Dobranoc.
– Dobranoc.
Poranek był trudny... naprawdę. Spał z Samantą na rozsuwanym narożniku, który okazał się twardszy, niż przypuszczał, a jego narzeczona najwyraźniej struta winem zaczęła z rana wymiotować. Była blada i nie miała siły podnieść się z miejsca. Wstał i narzucił na siebie bluzę, aby nikt przypadkiem nie zauważył jego blizn, z których nie miał ochoty się tłumaczyć. Rozpuścił w wodzie wapno z elektrolitami i podał szklankę ukochanej. Usiadł obok niej i praktycznie w tym samym momencie weszła Libby ubrana w swoje dawne ciuchy i z czerwonym hidżabem na włosach.
– Zrobię śniadanie, bo wszyscy są w tragicznym stanie...
– Jako jedyna nie piłaś – przyznał. – Pomogę ci.
Wstał i zaczął wyciągać produkty na jajecznicę z boczkiem. Zatrzymał się momentalnie, czując wstyd za swoją ignorancję.
– Możemy zrobić jajecznicę, a boczek usmażyć osobno. Mój bezbożny mąż i tak je go kilogramami...
– To źle, że jest bardziej... europejski?
– Nie wiem, jaki jest. Nie znam go. Równie dobrze mógł ukartować to z moim ojcem, żeby sprawdzić, czy będę grzeczną żoną...
– Uwierz mi, nie zrobił tego.
– Na koncie na Facebooku prezentuje się inaczej niż teraz...
– Masz konto na Facebooku? – zaintrygował się, bo pamiętał, że Samanta dzwoniła kiedyś do niej, żeby jej podyktować coś do szkoły, co było dostępne na portalu i zaskoczyło go, że jednak jest poinformowana, o tym, co się tam dzieje.
– Nie mam... – zawahała się – ...oficjalnie...
– Ach... – zrozumiał jej aluzję. – Nass też ma dwa.
– Jak to ma dwa?
– Ma oficjalne jako Nasir Khouri i tego osobiście nie mam, ale w znajomych mam go pod nickiem Nass Clergyman, ale nie pytaj mnie, dlaczego tak...
– Bo Clergyman, to po angielsku Khouri – wyjaśniła. – Nie rozumiem tylko Nassa. Wszyscy tak do niego mówią, ale to nie jest żadne zdrobnienie jego imienia...
– Może, ale tak go wołają koledzy z drużyny...
– Może, to jak z moim bratem Amamihe. Podobno mieszka w Bostonie i też go tam wołają Mike –wtrąciła się GG, wchodząc do saloniku i wskakując na pościel obok Samanty.
– Musisz założyć, kochanie, że to niekonieczne może być prawda... – Tymon wszedł zaraz za nią, ale w przeciwieństwie do swojej dziewczyny wyciągnął talerze z szafki kuchennej i zaczął je rozkładać na szklanym stoliku.
– Twój brat mieszka w Bostonie? – zainteresował się Nasir.
Miał na sobie wczorajszą koszulę i wyglądał na zmęczonego. Podszedł do talerza z bekonem i zabrał pospiesznie jeden kawałek, za co został przez żonę zdzielony po ręce. Uśmiechnął się do niej, jakby właśnie to go w niej kręciło.
– Masz na sobie wczorajszą koszulę... śmierdzi alkoholem...
– Nie mam innej. Wrócimy do hotelu, to się przebiorę.
– To nie zmienia faktu, że teraz śmierdzisz...
– Przyniosę ci jakąś Damiana. – Samanta wstała z pościeli i się skrzywiła. Przechodząc obok koleżanki, zrobiła podobny grymas twarzy. – Opanuj się, Libby... – mruknęła twardo, co speszyło dziewczynę.
– Twój brat jest z Bostonu? – Nasir ponowił pytanie do GG.
– Podobno... ale nie jestem pewna, czy to mój brat. Jestem adoptowana i teraz zjawił się taki jeden, co za mojego brata się podaje. Podobno studiuje medycynę na Harvardzie...
– O! Ciekawe...
– Co jest w tym ciekawego? – zapytała już spokojniejszym tonem żona Nasira.
– Yyy... – speszył się, ale z pomocą przyszła mu Samanta, przynosząc różową koszulę z krótkim rękawkiem.
– Możesz sobie ją zatrzymać, Damian i tak nie będzie jej nosił...
– Kupiłaś mu różową koszulę? – Zaśmiał się Nass i pospiesznie przeciągnął przez głowę swoją białą kurtę. Libby odwróciła głowę i pokazała zbyt ostentacyjnie, że nie podoba jej się zachowanie męża, ale on nie zwrócił na nią uwagi i z szerokim uśmiechem na twarzy dopinał guziki na ciemnej piersi z delikatnymi błyszczącymi, czarnymi włosami. Następnie złapał za kołnierzyk swoje wcześniejsze ubranie i zwinął w kulkę. – Schowam ci do torebki, Bee...
– Sama schowam! – zaprotestowała i wyrwała mu koszulę z rąk. W drodze do kajuty minęła się z Alexis i Javierem, którzy szli za rękę, uroczy jak gołąbki.
– Gdzie, młoda? – zapytał zdziwiony Pérez.
– Spała z Philem... – odparła nieśmiało GG.
– Co znaczy "spała"? – zapytał ostrzej.
– Spała, znaczy spała. Jak wychodziłam, przysypiała obok niego, więc do niczego nie doszło.
– Będzie dramat! – Zaśmiała się Alexis.
– Co znaczy "będzie dramat"? – zainteresował się Nasir.
– To znaczy, że Gloria jest bardziej pruderyjna ode mnie – odpowiedziała mu Libby, wchodząc z powrotem na pokład salonu i stając obok Nassa.
– Nie da się być bardziej...
Jego słowa przerwał przeraźliwy krzyk dobiegający z kajuty dziewczyn, który otworzył Irańczykowi oczy na błędne myślenie.
– Przepraszam! – usłyszeli wszyscy spanikowany głos Philippe uciekającego z pokoju. –Zasnąłem, nie chciałem...
Przy śniadaniu okazało się, że Phil nie tylko nielegalnie zasnął w jej pokoju. On zasnął obok niej, w jej łóżku! Obudziła się, będąc wtulona w jego ramiona i zareagowała w naturalny dla siebie sposób. Przerażeniem. Javi śmiał się z Francuza i twierdził, że już nawet nie musi go niczym straszyć, bo po oburzeniu jego siostry już drugi raz tego błędu nie popełni. Wszyscy jedli z apetytem, nawet Samanta, która zaczęła odzyskiwać kolory na twarzy, tylko nie Libby. Ona pogrążyła się w myślach i z zaciekawieniem przyglądała wyborowi jej ojca, który miał być spełnieniem jej marzeń, a Nasir z charakterystyczną dla siebie pewnością opowiadał, o co weekendowym grillowaniu jego ojca, który na studiach pokochał żeberka w sobie BBQ i jasne piwo.
– Co mnie czeka? – przerwała mu w pół zdania, patrząc na niego wielkimi, przerażonymi oczami. – Gdzie mnie wywozisz?
– Na Allaha! – mruknął nerwowo. – Nigdzie cię nie wywożę! Nie jesteś moją niewolnicą, przeprowadzamy się i tyle!
– Ale gdzie?
– To miała być niespodzianka, ale ty potrafisz zepsuć każdą! – warknął. – No dobrze! Powiem ci, skoro masz się zachowywać, jakbym zamykał cię w piwnicy! Do Stanów. Przeprowadzamy się do Ameryki. Plan jest taki: mama otwiera galerię sztuki w Nowym Jorku, a tata przenosi tam praktykę. Kupili już dom. My mamy zapewnione mieszkanie w Bostonie. Jest duże i loftowe. Spodoba ci się. Przeniosłem swoje papiery na Harvard i póki nie skończę ostatnich dwóch lat, to zamieszkamy z moimi siostrami. Pomyślałem, że dobrze, by było, gdybyś szybko zaszła w ciążę... – Jej twarz, w której można było dostrzec lekką odrazę tą myślą, sprawiły, że przerwał swój monolog i przez chwilę zastanowił się nad jej reakcją. – Wiem, że przeraża cię teraz macierzyństwo, ale to dla twojego dobra. Zajdziesz w ciążę, to ojciec nie będzie cię tak kontrolował. Uzna, że jesteś w pełni moja i nie będzie naciskał. Rozumiesz? – Nie zareagowała, ale to nie zraziło go przed dalszym mówieniem. – Pomyślałam, że jak szybko zajdziesz w ciążę, to za dwa lata, gdy się przeprowadzimy do Nowego Jorku, bo w tamtejszym szpitaluchcę mieć praktyki, a dziecko będzie już trochę odchowane, będziesz mogła złożyć podanie do Juilliard School...
– Do Juilliard? Skąd pomysł, że dostanę się do Juilliard?
– Moja mama zna się na sztuce i na ludziach. Chodziła na twoje występy i słyszała, jak grasz. Mów, że masz duże szanse...
– Ale...
– Oczywiście opłacę ci nauczyciela, zanim złożysz podanie, żebyś nie musiała przerywać w czasie, gdy będziesz miała też inne obowiązki... – niezgrabnie wybrnął z krępującej ich obu myśli o rodzicielstwie i obaj się skrzywili. Libby zrozumiała, że jej mąż również z pewnymi poważnymi zobowiązaniami chciałby poczekać.
– I mogę ubierać się, jak chcę...? – zapytała niepewnie.
– Możesz ubierać, co tylko zechcesz! Wczoraj wyglądałaś przepięknie! Pragnę, aby moja żona wyglądała jak wczoraj... ale jeśli...
– Nie! – przerwała mu, a po jej policzkach popłynęły łzy. – Chcę wyglądać jak wczoraj... i chcę być wolna! Marzyłam o Juilliard odkąd skończyłam pięć lat i dostałam do ręki wiolonczelę! Marzyłam o Nowym Jorku! Zbierałam pieniądze, by uciec od ciebie i tam pojechać odkąd zrozumiałam, że nie chcę być islamistką, bo mam w nosie czy to Allah, Jahwe czy kosmiczny bóg spaghetti!
– Zaraz... co?! – oprzytomniał Nass, rażony jej słowami.
– Nie jestem wierząca...
– Nie, to! Chciałaś uciec?
– No tak... pomyślałam, że uda mi się zdefraudować jakąś sumę pieniędzy z twojego konta i...
– Co?!
– Oj! Nieważne! To już nieaktualne!
– Chciałaś mnie zostawić...? – zapytał po raz kolejny, nie dowierzając jej szczeremu wyznaniu.
– Tak! Oczywiście, że tak! Teraz już nie chcę, chcę za to stać się w pełni twoją żoną... Jeśli rozumiesz...
Wstała od stolika, aby dumnym krokiem ruszyć do sypialni, ściągając przy tym hidżab z włosów i rzucając go na ziemię. Nasir wciąż pozostawał w tej samej pozycji i z otwartymi ustami oddychał ciężko.
– Chciała odejść...
– Może, ale w tej chwili zaproponowała ci seks, a ty siedzisz tu i sapiesz – upomniał go Philippe i klepnął w ramię.
– Co mi zaproponowała? – otrząsnął się i spojrzał po wszystkich zdezorientowany. – Powiedziała, że chce... O! Kurwa! – krzyknął i czym prędzej pobiegł do sypialni.
Było coś uroczego w odgłosach miłości, jakie dobiegały z kajuty przez najbliższe pół godziny, a potem umilkły i po piętnastu minutach pojawiły się ponownie na kolejnych piętnaście minut. Nikt nie miał ochoty na zabawę w grę "Truthof dare". GG poszła się opalać, a Tymon wziął swoją ulubioną lekturę "Krótką historię czasu" Stephena Hawkinga, jego największego mentora, którego podziwiał, jak Luke Skywalker Yodę czy inne kosmiczne bzdury, usiadł obok swojej dziewczyny pochłonięty książką. Alexis zajęła się porządkami, w które zaangażowała Javiera, choć nie był tym zachwycony. Zaproponował swoją siostrę jako lepszą alternatywę, ale ta odmówiła, pokazując mu w kierunku Glorii, która jadła lody z Philem i słodko śmiała się z tego, co opowiadał, wymachując przy tym długimi ramionami. Damian wtulił się w Samantę, która ponownie zagrzebała się pod pościelą, twierdząc, że znowu słabiej się poczuła. Objął ją pod biustemi delikatnie wąchał jej włosy pachnące lawendą, mimo że zapomniała zabrać swojego balsamu i używała przyjaciółki o zapachu zielonego ogórka. To była jej woń, a ona była jego Kwiatuszkiem i rokoszował się każdym oddechem przesiąkniętym jej aromatem. Czuł, że ma ochotę na zbliżenie z nią, ale warunki nie pozwalały na intymność.
– Pragnę cię... – wyszeptał jej do ucha.
– Wiem... – Odwróciła głowę i zaczęła go namiętnie całować. Przerwał, gdy zrozumiał, że niedługo przekroczy granicę przyzwoitości, bo myślał już tylko o tym, by dać jej przyjemność. –Niedługo... – powiedziała kusząco, gdy ciężko odsapnął i oparł się o zagłowie rozkładanej kanapy.
– Wiem...
Damian mógł czuć się niezaspokojony, ale Nasir, który właśnie wszedł do salonu z dumnie uniesioną głową już nie. Spojrzał po wszystkich, a oni odwrócili głowy w jego kierunku, jakby w oczekiwaniu na jego relację.
– Słuchajcie, wiem, że mieliśmy już się rozstawać, ale dziewczyny może chciałyby pójść z Bee do centrum handlowego i pomóc jej wybrać jakieś nowe ubrania? – skrzywił się i wsunął ręce w kieszenie czarnych jeansów. – Nie znoszę zakupów...
– Jasne! – odezwał się entuzjastycznie Philippe.
– No jasne! – Zaśmiał się Nass. – Widzę, że dziewczyny są chętne!
– Wal się! – prychnął Phil.
– Trochę, tak to brzmiało... – zasugerowała nieśmiało Gloria, co sprawiło, że chłopak nie umiał odpowiedzieć, ale z pomocą przyszła mu GG.
– Pewnie! Zakupy zawsze!
– Dokończ za mnie naczynia, pójdę się przebrać... – powiedziała Alexis i pobiegła do swojej kajuty. Samanta wstała za nią i powlokła się do swojej, gdzie znajdowała się Libby.
– Są też minusy związków – burknął Javier, sięgając po gąbkę i brudny talerz. – Tracisz niezależność, wolną wolę, musisz robić, co ci każe i wszystko tylko... po to... – Wskazał ręką na zadowolonego Nasira.
– Opłaca się!
– Tylko początkowo! – prychnął Javi.
– To prawda... – mruknął Damian i podszedł do przyjaciela, żeby poklepać go po ramieniu – ...ale twoje życie jest w końcu pełne i ma sens...
– Fakt... – burknął Javi.
One Galle Face było wielokondygnacyjnym centrum handlowym, gdzie można było kupić dosłownie wszystko i Damian już poczuł ucisk w kieszeni, gdzie trzymał portfel, bo Samanta nazbyt entuzjastycznie weszła do środka i ożyła zbyt bardzo na widok błyszczących świateł neonów sklepowych. Nagle przeszły jej wszystkie mdłości i radośnie ruszyła na podbój nowych sklepów. Nie wszedł z wszystkimi. Poczuł dłoń Nasira na ramieniu, gdy chciał przekroczyć obrotowe drzwi galerii.
– Masz? – zapytał przyjaciel, gdy zaskoczony odwrócił głowę.
– Co?
– Masz? Zawsze masz...
– Papierosy? – Zobaczył, że Nass kiwa lekko głową na potwierdzenie. – Mam.
Nasir ogólnie nie palił. Zdarzało mu się podczas imprez, po większej ilości alkoholu, ale teraz najwyraźniej potrzebował. Stanęli w wyznaczonym do tego miejscu. Damian sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę złotych Marlboro Lightów.
– Dzięki...
– Właściwie, to chcesz bardziej zapalić, czy pogadać? – zapytał, wyciągając w jego kierunku otwarte pudełko.
– Jedno i drugie. Chcę pogadać, ale muszę zapalić...
– O co chodzi? Nie jest już dobrze? – zainteresował się Damian.
– Jest, ale przeraża mnie myśl, że chciała odejść. Wciąż nie mogę tego przetrawić. W sypialni, gdy zaproponowałem jej zakupy, sięgnęła po torebkę i wyciągnęła plik pieniędzy. Wypadły jej tabletki antykoncepcyjne. Powiedziała, że odłoży, żeby szybko zajść w ciążę. Mówi, że brała je od dwóch miesięcy. Wszystko zaplanowała... to...
– Dziwisz się jej? Bo ja nie – przerwał mu. – Podziwiasz ją za siłę i odwagę, a przeraża cię, że chciała być silna i odważna, i sama zadecydować o swoim losie?
– Ten ślub był... – zaczął niepewnie Nasir.
– To jest jak targowisko koni. Matka ci ją wybrała, bo miała dać ci szczęście...
– Moja matka ją wybrała, bo grała o wolności... tak przynajmniej mi to wytłumaczyła. Chodząc na jej koncerty słuchała o tęsknocie za wolnością i uznała, że właśnie ja będę w stanie jej ją ofiarować...
– Tylko dlatego? A gdyby była brzydka i gruba? Myślisz, że twoja matka by ją wybrała?
Nasir zastanowił się i skinął lekko głową z niepewnością.
– Chyba nie... – przyznał szczerze.
– Zrozum, ona nie widziała w tym nadziei na swoją wolność, ale kolejną klatkę. Sprzedano ją... Z tego, co wiem, to firma Nasrallahów nie przędła ostatnio najlepiej, a potem... – popatrzył na przyjaciela sugestywnie.
– Myślisz, że ją sprzedał jak krowę na targu? Własny ojciec...
– To, że ktoś jest z tobą spokrewniony, nie oznacza, że ofiaruje ci miłość...
– Kurwa! Damian... chyba masz rację... ale dlaczego matka nie powiedziała mi o pieniądzach?
– Może nie chciała, by Libby się dowiedziała, ale ona chyba wie...
– Myślisz?
– Nie wiem, ale jeśli wie, to musi czuć się podle...
– Chodźmy do nich.
Znaleźli się prawie wszyscy na drugiej kondygnacji przy sklepie odzieżowym, gdzie Gloria wielkimi oczami wpatrywałasię w witrynę, oglądając długą, zwiewną tunikę do kostek w pudrowym kolorze, z delikatnym złotym wzorem cętek. Przez myśl przemknęło mu, aby powiedzieć dziewczynie, by sobie ją kupiła. Jednak gdy Damian dostrzegł cenę sukienki obok, zrozumiał, że popłacze się, jeśli Samanta weszła do środka. Nasir od razu przygarnął do siebie żonę i pocałował w głowę. Popatrzyła na niego zaskoczona i pociągnęła nosem.
– Paliłeś! – zarzuciła mu od razu ostrym tonem, a Nass spanikował.
– To Damian! – Wskazał palcem w jego kierunku, robiąc wielkie oczy. – Ja tylko towarzyszyłem!
– Tak, to ja... tylko towarzyszył... – przytaknął, potrząsając głową z pogardą w stronę przyjaciela i śmiał się w duchu z jego strachu.
– Wiem, że kłamiesz, żeby bronić kolegę – stwierdziła. – Nie wiedziałam, że mój mąż jest takim tchórzem, żeby sprzedać brata w kilka sekund.
– Wybacz, Damian... – przyznał się nieśmiało Nasir.
– Spoko, kobiety są przerażające... – Zaśmiał się Damian i poczuł klepnięcie kobiecej dłoni w potylicę tak, że okulary prawie spadły mu z nosa.
– Chcesz coś dodać? – prychnęła Samanta.
– Kocham cię!
– Ja myślę!
– Gdzie są pozostali? – zainteresował się.
Widział Glorię, Javiego i Alexis, Nassa z żoną oraz Samantę, ale brakowało GG z Tymonem i Philippa.
– Grace poszła wymodelować swojego Kena, a Phil odłączył się, bo chodziłyśmy po samych damskich sklepach – odpowiedziała mu młoda Meksykanka, nie odrywając twarzy od witryny.
– Macie, co chciałyście? – zapytał z nadzieją Damian.
– Zapomnij! – Zaśmiała się Samanta.
W tym momencie zauważył idącego w ich kierunku Francuza o somalijskich korzeniach.
– Philippe idzie – powiedział, machając w jego kierunku, a Gloria odwróciła głowę i spojrzała w stronę, z którego przychodził.
Spacerując po sklepowych uliczkach i nudząc się jak mopsy, nosząc z Nasirem i Javierem torby pełne zakupów, co chwilę musiał upominać narzeczoną, aby nie kupowała mu ubrań. Tym bardziej że jej dobór był dla niego zbyt wyzywający i wiedział, że nie będzie czuł się dobrze w tym, w czym ona chciała go widzieć. Zatrzymał się na chwilę przy sklepie, gdzie na wystawie stał manekin w skórzanej kurtce i długiej białej bluzce z miękkiej bawełny. Łączył czarne jeansy i białe adidasy. To była jego zguba. Samanta to zauważyła i wciągnęła go do sklepu, więc wyszedł z nowymi torbami w ręce.
Obiad zjedli wspólnie. Udało im się nawet znaleźć GG i jej chłopaka, który dorobił się seledynowej bomberki i kilku par porządnych jeansów, oraz modnych okularów przeciwsłonecznych, a po posiłku przyszedł czas na nieuchronne rozstanie.
– Weźmiemy tylko swoje rzeczy z jachtu i będziemy się zbierać... – sapnął ciężko Nasir, a Libby zareagowała równie niechętnie.
– Mamy dla was prezent ślubny – uśmiechnęła się Alexis.
– Nie trzeba było! – zaprotestowała młoda Hinduska.
– To nic takiego. Film, na którym każdy powiedział parę słów z okazji waszej nowej drogi życia –wyjaśnił Damian. – Są wszyscy, Ben, Chad i Luis też się nagrali.
– Dzięki! – ucieszył się Nass.
Libby przebrała się w kajucie, którą pierwotnie miał zajmować Damian z Samantą, ale zajmowali ją wszyscy inni. Miała na sobie obcisłe jasne rurki i zawiązany koło pępka T-shirt, a na to narzucony lekki kaszmirowy sweterek w kolorze burgunda. Na nogi założyła swoje wygodne botki, które w tej kompozycji nadawały jej nieco stylu boho. Wyciągnęła z torebki hidżab i zaczęła go wiązać na głowie, ale Nasir wsunął dłoń pod krwistoczerwony materiał i zsunął jej go z włosów.
– Ale to wyraz szacunku... – zdziwiła się Libby.
– Tylko jeśli tego chcesz. Szacunek możesz mi okazywać na wiele sposobów.
Popatrzyła na niego, zastanawiając się nad swoją decyzją. W końcu zaczęła powoli odwiązywać chustę i składać ją w kostkę.
– Będę go nosić na uroczystościach...
– Jeśli taka jest twoja wola... – powiedział, a ona delikatnie skinęła głową na potwierdzenie. –Chciałbym jeszcze c-coś powiedzieć... – zająknął się.
Chwycił swoją żonę za rękę i kleknął przed nią na obydwa kolana.
– Nass... – wyszeptała zaskoczona.
Nasir sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnąłz nich złoty pierścionek z rubinowym oczkiem.
– Bee... Kochanie... chcę, abyś wiedziała, że jesteś skarbem. Nie ma na świecie sumy pieniędzy, którą...
– Nasir...
Chciała mu przerwać nieco ostrzej i bardziej ozięble. Chciała wysunąć swoją dłoń, ale ją przytrzymał. Teraz jego stres się wzmógł i nawyk z dzieciństwa powrócił, ale mówił pomimo wszystko.
– Nie przerywaj mi... Chciałem powiedzieć, ż-że nieważne jest to, za ile ktoś cię wycenił. Jesteś panią samej siebie i s-sama decydujesz o s-swoim losie. J-jesteś w-wolna... i chciałbym, a-abyś s-sama z-zdecydowała, czy ch-chcesz b-być m-moją ż-żo...ż-żoną... L-Libby... cz-czy t-ty...?
– Wstań – poleciła mu, co zbiło nie tylko go, ale wszystkich z tropu, co do jej decyzji. On mimo to pozostał na klęczkach. – Nasir, nigdy nikt nie powiedział mi nic milszego i pewnie nigdy już nie powie, ale nie możesz zachowywać się tak, jakbyś mnie kochał. Jesteśmy małżeństwem, fakt, ale nie znamy się na tyle, by deklarować tak wielkie uczucia...
– K-kocham cię... – szepnął wystraszony.
– Nasir! – podniosła na niego głos. Jej mąż zamknął oczy i mocniej chwycił ją za rękę. – Jak możesz mnie kochać?
– N-nie wiem. Zasypiałem m-mówiąc do t-twojego z-zdjęcia "d-dobranoc". Mówiłem m-mu "d-dzień d-dobry", a t-teraz w-wiem, ż-że m-moje wyobrażenie o t-tobie było niczym w o-obliczu, jaka j-jesteś n-naprawdę. Z-zakochałem się w-w t-tobie... i ch-chcę, abyś t-ty t-także p-pokochała m-mnie...
Libby uklękła obok męża i delikatnie pogładziła go po twarzy. Patrzyła mu w oczy, jakby zastanawiała się, co powiedzieć.
– Dobrze – odpowiedziała. – Zgadzam się.
Po jego twarzy popłynęły łzy. Nasir ujął głowę żony i zaczął całować ją po buzi, jakby dziękując za jej decyzję. Zaczęła się śmiać i mocno przygarnęła go do siebie. To była jedna z romantyczniejszych scen, jakie Damian widział w życiu i nie napisał jej scenariusz żadnego filmu. Spojrzał na Samantę, która płakała już jak bóbr, ukrywając twarz w dłoniach i się uśmiechnął.
Gdybym miał gdzie, to pocieszałbym ją całą noc... – pomyślał.
W tym czasie jego przyjaciel wstał przy pomocy Libby i przetarł dłonią twarz.
– Gratulacje! – podszedł do niego Philippe i objął go z całej siły swoimi długim ramionami. –Będę za tobą tęsknił i pamiętaj, że na zawsze pozostajemy braćmi. Kocham cię!
– A ja ciebie! – ściszył głos, ale Damian był na tyle blisko, że słyszał, co mówi. – Ta mała Meksykanka zadziera nosa, ale takie są najlepsze. Bierz się za nią, nim ktoś cię uprzedzi.
– Łatwo mówić – sapnął, ale mimo to uśmiechnął się ciepło do przyjaciela.
– Chodź do mnie, mały braciszku! – powiedział Nass i wyciągnął do Damiana ramiona. Wpadł w nie stęskniony i ścisnął go mocno. Z wszystkich braci Nasir był mu najbardziej jak rodzina. Jakby naprawdę byli braćmi. Mieli jakiś czynnik wspólny, który zbliżył ich, pomimo że znali się zaledwie rok.
– Przed czym uciekasz, jąkało? – Zaśmiał mu się do ucha.
– Jak się jest małym jąkającym się Irańczykiem w obcym kraju, to ucieka się przed wszystkim... Ponoć jestem nieśmiały i wrażliwy...
– Jesteś wspaniałym facetem! – Przyjaciel przyciągnął go do siebie tak mocno, że jego usta dotknęły płatka jego ucha.
– Nie wiem, przed czym ty uciekasz, ale życzę ci, żebyś w końcu przestał – wyszeptał.
– Obiecuję ci, że kiedyś, gdy będę gotowy, powiem ci...
Nass mocno chwycił go za głowę i przyłożył swoje czoło do jego czoła. Po ich twarzach popłynęły łzy.
– Odwiedzaj mnie, Damian...
– Nie zapomnij o mnie...
– Nie chcę przerywać... – Usłyszeli ostry głos Libby – ...ale to, co robicie, wygląda strasznie gejowsko!
– Wiesz, Bee... – Zaczął się śmiać jej mąż. – Jest coś, czego ci nie powiedziałem...
– Nawet nie zaczynaj! – prychnęła ironicznie. – Wracajmy.
Poklepał przyjaciela po ramieniu i patrzył, jak odchodzi, trzymając w ramionach żonę. Damian wyciągnął ręce do Samanty, a ta od razu wtuliła się w niego i pociągnęła nosem wprost w jego koszulę.
– To było takie piękne...
– To prawda... – przyznał.
– Jeszcze tylko Tymon się nie oświadczył... – burknął wrogo Phil i poszedł szybkim krokiem do swojej kajuty.
– A jemu co? – zdziwił się Javier.
– Jest mu smutno... – wyjaśniła mu Alexis. – Tylko on nie jest w szczęśliwym związku, w żadnym nie jest...
Philippe zamknął się u siebie, a Gloria poszła spokojnie do siebie, bo czuła się zmęczona, ale po chwili z jej pokoju dało się słyszeć głośny pisk. Javier zerwał się z miejsca i pobiegł do kajuty dziewczyn, a Damian ruszył za nim. Jednak, gdy tylko otworzyli drzwi z głośnym trzaskiem, ujrzeli uradowaną twarz Meksykanki.
– Uwielbiam cię! – krzyknęła i zawiesiła się Damianowi na szyi, po czym zaczęła całować go po twarzy. Zaskoczony jej zachowaniem, odsunął ją od siebie.
– Też cię lubię... – powiedział skołowany Damian, a Javier prychnął i wyszedł z pokoju. Wtedy i on zrobił krok do tyłu w stronę wyjącia. – Skoro nic ci nie jest, to idę do Phila.
Nad ranem Damian pił kakao z piankami marshmallow, bo czekolada z rana była jego jednym z wielu nałogów. Philippe stał przy blacie kuchennym i przecierał ścierką polerowaną powierzchnię, aby dziewczyny mogły przygotować śniadanie w czystości, kiedy pojawiła się Gloria. Miła na sobie długą pudrową tunikę-sukienkę w delikatne złote cętki i wyglądała jak z reklamy luksusowych perfum. Naprawdę seksownie. Usiadła z szerokim uśmiechem naprzeciwko Damiana i przybrała pozę, jakby naprawdę brała udział w reklamie.
– Ślicznie wyglądasz – przyznał kolega, a ona skinęła głową z powagą.
– Wiem, Damian mi ją kupił.
– Mhm... – mruknął Phil i wyszedł z salonu, rzucając ścierkę na blat. Nawet go nie zauważyła. Wpatrywała się mu w oczy i wciąż uśmiechała.
– Dziękuję, Damian!
– Za nic mi nie dziękuj. Nie ja ci ją kupiłem – wyprowadził ją z błędu, a jej uśmiech znikł w jednej sekundzie.
– Jak to nie ty? Ona kosztowała fortunę!
– Normalnie. Nie kupiłem jej – odpowiedział spokojnie.
– Ale kto? Javier nigdy nie kupił mi ciuchów. Mówi, że i tak już na mnie sporo wydaje, a Tymona nawet nie znam. Jeśli nie ty...
Damian wskazał palcem na pusty już blat baru, przy którym jeszcze niedawno stał jego przyjaciel.
– Może kogoś pominęłaś... – zasugerował.
– Nie – zaprzeczyła. – Nie kupuje się takich prezentów, dopiero co poznanej dziewczynie...
– Niektórzy faceci są naiwni. – Zaśmiał się z niej, ale Gloria zrobiła się naprawdę poważna.
– Nie przyjmę jej od niego!
– Dlaczego?
Wzruszył beztrosko ramionami.
– Bo będę zobowiązana. Nie chcę być mu nic dłużna. To prawie tak, jakby mnie kupił...
– Nie przesadzaj... Wątpię, żeby zrobił to dla jakichkolwiek korzyści. Po prostu musiał chcieć zrobić ci radość.
– Ale cena...
– Uśmiech dziewczyny jest bezcenny – zażartował, co jej nie pomogło. Przełknął łyk kakao i spoważniał. – Nie przejmuj się. Podziękuj mu za sukienkę i będziecie kwita. Gdyby chciał, abyś czuła się zobowiązana, dałby ci ją osobiście. Po prostu chciał, byś ją miała.
– Obraził się – zauważyła trafnie.
– Bo nie pomyślałaś o nim i wdzięczyłaś się do mnie. Pewnie poczuł się pominięty, bo uznałaś, że nie mógł ci kupić drogiego prezentu.
– Porozmawiać z nim?
– No raczej! – prychnął rozbawiony jej infantylnym pytaniem i przestał na nią patrzyć, bo do salonu weszła najważniejsza kobieta w jego życiu. W prostej szarej sukience z miękkiej bawełny była bardzo atrakcyjna. – Wyglądasz przepięknie, Samanta!
Juilliard School (szłoła Juilliarda) - nowojorska wyższa szkoła muzyczna powstała w 1905r., będąca częścią Lincoln Center for the Performing Arts. W 1999r. została oznaczona Narodowym Medalem Sztuki. Obecnie kształci się w niej około 800 studentów. (źródło: www.Wikipedia.pl)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top