rozdział 30 - What I doesn't know about Tadeusz Żuchowski?
Marek nie wiedział, co właściwie robi. Działał bardzo chaotycznie. Całował jej usta, szyję, dekolt. Obdarzał ją pocałunkami na całej buzi. Dotykał jej ramion, piersi, brzucha. Gładził jej pośladki i muskał całą długość nóg. Wiedział, że w ten sposób nic nie osiągnie. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli będzie dalej tak postępował, to po prostu się wypali. Skończy przedwcześnie lub w ogóle nie zdoła niczego rozpocząć. Do tego Klara nie dawała mu żadnych jasnych sygnałów, które mówiłyby o tym, czego oczekuje. W końcu uznał, że jedynym rozwiązaniem będzie ją zapytać, bo być może wstydziła się wyjść z własną inicjatywą.
– Klara, kochanie jest coś, na co masz szczególną ochotę?
– Właściwie to jest – odpowiedziała niepewnie, odgarniając mu włosy z twarzy. – Chciałabym, żebyś dał mi przyjemność ustami. Jak kiedyś...
– Postaram się.
Uśmiechnął się do niej i powoli, całując jej brzuch, zsunął się z łóżka. Wsadził dłonie pod jej koszulkę i sięgnął do jej rozporka, a następnie go rozpiął i delikatnie zaczął zsuwać jej spodenki razem z bielizną. Problem pojawił się, gdy dotarł do jej butów, więc postanowiła mu pomóc.
– Poczekaj, ściągnę je – powiedziała i chciała się podnieść, ale ją powstrzymał.
– Nie, te trampki niesamowicie mnie podniecają.
Samodzielnie uporał się z ubraniem i rzucił je w kąt pokoju, a następnie spojrzał na jej nagie łono. Zobaczył niewielką kępkę rudych włosów, która przypomniała mu o chwili, gdy pierwszy raz ujrzał jej nastoletnie ciało. Dziewczynę, której zsunął się ręcznik, gdy go objęła i całowała. Dziś już nie był taki pewny tego, że był to przypadek, ale to nadawało tylko pikanterii jej osobowości.
Rozsunął jej nogi i uniósł je do góry, tak aby mogła oprzeć je o brzeg łóżka. W ten sposób przed jego oczami ukazał się kwiaty jej kobiecości, a w powietrzu uniósł się jej słodki zapach. Uczucie pożądania wzmogło się w nim, więc zanurzył twarz między jej udami i zaczął całować jej najintymniejsze miejsca. Wygięła plecy w łuk, a jej miednica zaczęła odsuwać się, jakby unikając jego pieszczot. Wiedział, że aby dać jej pełnię szczęścia musi ją unieruchomić. Obiema dłońmi chwycił ją za biodra i stanowczo przyciągnął do siebie. Gdy ponownie zaczął ją całować, jej krzyki poniosły się po całym pokoju, aż do momentu kulminacyjnego, w którym to opadła ciężko na łóżko i jednocześnie śmiejąc się, prosiła go, aby zaprzestał. Wtedy ją puścił, odsunął się i obserwował, jak z kielicha jej kwiatu sączy się biały nektar. Zapragnął móc go posmakować, dlatego otworzył usta i zbliżył się z powrotem do jej kobiecości. Jednak, gdy tylko jego język zetknął się z jej ciałem, zesztywniała i z westchnieniem mocno odepchnęła się nogami od brzegu wersalki. To sprawiło, że zsunęła się i z głośnym hukiem spadła na podłogę. Zaskoczony spojrzał na nią z drugiej strony łóżka, a gdy usłyszał jej śmiech, położył się na nim na brzuchu, nachylając tuż nad nią.
– Nic ci się nie stało, kochanie?
– Nie – zaśmiała się, łapiąc się za obolałą głowę. – Tylko się nie spodziewałam, że coś jeszcze zrobisz.
– Chciałem zlizać to co... – powiedział zawstydzony. – To źle?
– Nie ma w tym nic złego. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie, a on poczuł się pewniej.
– Pomóc ci wstać? – zapytał.
– Nie – odparła zdyszana. – Rozbierz się, ja zaraz do ciebie dołączę.
Nie musiała mu dwa razy powtarzać. Pospiesznie rozpiął koszulę i rzucił ją w kierunku jej spodenek, a następnie zsunął z siebie ciężkie buty, rozpiął metalową klamrę u spodni i ściągnął je razem z bielizną, tworząc przy tym nowy stos ubrań. Usiadł wygodnie i czekał. Nie trwało długo, gdy Klara podniosła się w ziemi i pewnie siadła na nim okrakiem. Objął ją w pasie i zaczęli się całować. Wsunął ręce pod jej koszulkę i przez chwilę głaskał jej plecy, aż w końcu chwycił brzegi bluzki i jednym ruchem ściągnął jej ją przez głowę. Ujrzał szkarłatny stanik, który podtrzymywał jej biust i pięknie kontrastował z jej jasnym ciałem. Idealnie pasował do trampek, które miała na sobie. To sprawiło, że poczuł napływ ciśnienia w podbrzuszu. Już wiedział, że jest wystarczająco gotowy, by zaspokoić kobietę i samemu doznać uczucia spełnienia.
– Chodź – wyszeptał jej do ucha i nie musiał mówić nic więcej, bo dobrze wiedziała, o co mu chodzi.
Drobną dłonią chwyciła jego męskość i wsunęła ją w siebie. Ostrożnie, trochę niepewnie i z pewnością zbyt delikatnie zaczęła poruszać się w górę i w dół dając im przy tym obojgu przyjemność. Zaczął całować jej szyję i ramiona, jednak gdy sięgnął do zapięcia stanika, powstrzymała go.
– Nie ściągaj go – poprosiła onieśmielona.
– Przecież wiem, jak wygląda twoje ciało – odparł, nie rozumiejąc jej oporów.
– Dużo się zmieniło...
– Masz rację. Wypiękniałaś. Stałaś się bardzo kobieca i seksowna.
– Marek...
– Zaufaj mi – powiedział i rozpiął jej stanik, a następnie ostrożnie go ściągnął.
Tak jak się tego spodziewał, jej piersi były dalej piękne. Bardziej zaokrąglone i nieco niżej osadzone, ale to tylko dodawało im uroku. Jedną z nich ujął w dłoni i lekko ścisnął. Tak jak kiedyś, były plastyczne niczym ciasto. Nachylił się i wsunął sobie jej sutek do ust, który momentalnie stwardniał. Wygięła plecy w łuk, zarzuciła mu ręce na szyję, oddając mu się w pełni. Uznał, że jest to dobry moment, by móc ją obserwować w całej okazałości. Chciał się odchylić, ale ona jakby we wpojonym odruchu przysłoniła się ręką.
– Jesteś perfekcyjna, Klara. Wszystko w tobie jest doskonałe. Nigdy przede mną się nie zasłaniaj – wychrypiał podniecony.
Zaskoczona opuściła rękę. Wtedy chwycił ją pewnie za biodra, rozchylił lekko swoje nogi i zaczął poruszać miednicą tak, aby ich stosunek był głębszy i intensywniejszy. Otworzyła szeroko oczy, a jej usta przestały wydawać subtelne pojękiwania, zamieniając się w okrzyki rozkoszy. Oparła dłonie na jego torsie i trwali tak złączeni razem, póki nie wyczuł, że jej nogi omdlewają, a jej ciało przestaje z nim współpracować.
– Zamieńmy się – mruknął.
Jedną ręką objął ją w pasie tak, że dotykał jej pośladka, a drugą położył na jej plecach i złapał ją za ramię. W ten sposób bez problemu przeturlał się razem z nią po łóżku, zmieniając pozycję na taką, w której to on był na górze. Rozchyliła dla niego szerzej nogi, a ręce wyciągnęła mocno ponad swoją głową. Od razu odczytał, czego pragnie i pewnie zacisnął dłonie na jej nadgarstkach, a twarz ukrył w jej włosach. Wystarczyło zaledwie kilka ruchów, by usłyszał, jak po raz kolejny szczytuje. Wiedział, że potrafi z kobietą przeżywać trwające wiele czasu, intensywne stosunki dając jej długotrwałą satysfakcję, po której się regenerował kilka godzin, ale żadna z jego partnerek nie domagała się powtórek. Tym razem słysząc, jak przeżywa orgazm, sam doznał uczucia ulgi i zrozumiał, że on również w tej chwili skończył.
– Przepraszam, to nie był szczyt moich możliwości – powiedział nieco skrępowany swoją reakcją.
– To z pewnością był szczyt moich możliwości – zaśmiała się Klara rubasznie.
– Z pewnością nie – prychnął rozbawiony i przetoczył się na drugą stronę łóżka. – Jesteś dziką kotką. Zawsze byłaś.
Klara popatrzyła na niego pobłażliwie i ponownie się zaśmiała. Nachyliła się, by rozwiązać sznurówki butów.
– Co robisz?
– Chcę się przykryć – odparła rozbawiona. Ściągnęła trampki i weszła pod kołdrę, nakrywając się w całości. – O co chodziło z tym, żebym nie ściągała butów? Masz taki fetysz?
– Nie mam żadnych fetyszy – powiedział wesoło. – Pierwszy raz mi się zdarzyło mieć taką zachciankę. Po prostu w nich przypominałaś mi siebie, jak miałaś dziewiętnaście lat...
– Czyli jednak?
– O co ci chodzi? – zaniepokoił się jej pytaniem.
– Wolisz młodsze...
– Nie prawda. Masz doskonałe ciało. Masz w sobie niesamowity kobiecy seksapil. Trampki były jedynie przypomnieniem o twoim temperamencie.
Poczuł złość na myśl, że jej mąż zabrał jej pewność siebie. Lubił zapalić po seksie, więc wyciągnął rękę w kierunku nocnego stolika w szufladzie, gdzie trzymał papierosy. Zanim jednak ją otworzył, nachylił się nad ukochaną, która naciągnęła kołdrę prawie pod szyję.
– Zimno ci?
– Nie – odpowiedziała zaskoczona, a wtedy pociągnął za brzeg kołdry, odkrywając jej piersi i brzuch. – Nie zasłaniaj się przede mną. Pozwól mi nacieszyć się twoim pięknem.
Sięgnął do szuflady stolika. Otworzył ją i złapał za paczkę papierosów. Momentalnie się zatrzymał. Klara nie wie – uzmysłowił sobie – Nie wie i nie lubi. Obiecałem jej, że nie będę palił. Muszę jakoś wybrnąć z tej sytuacji...
– Zapal, jak musisz – powiedziała, widząc jego zakłopotanie.
Zacisnął pewniej paczkę w dłoni, ale zanim ją wyciągnął, spojrzał na jej biust, który teraz miał tuż przed twarzą.
– Przepraszam – wyszeptał i wtulił głowę w jej piersi. Zaczęła go głaskać po włosach i odgarniać mu je z twarzy.
– Nie przepraszaj mnie, tylko uchyl okno, żeby na mnie dym nie leciał.
Była wyrozumiała, choć dobrze wiedział, że jej zdanie na ten temat jest zupełnie inne. Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
– Kiedy się domyśliłaś? – zapytał.
– Wspomniałeś, że mężczyzna na lotnisku cię poczęstował. Potem miałeś raczej stresujący okres w swoim życiu. Poza tym twoja mama chciała cię wsypać przed sklepem, no i jak otworzyłeś szufladę, to zapachniało tytoniem.
– No, tak... – Pocałował ją i wstał z łóżka.
Uchylił okno dachowe i usiadł na skraju wersalki tuż pod nim. W tym czasie Klara również zmieniła położenie. Podniosła się do pozycji siedzącej, przyciągnęła nogę do piersi i oparła brodę na kolanie. Nad czymś zaczęła się zastanowić.
– O czym myślisz? – zainteresował się, odpalając papierosa.
– O niczym szczególnym – odpowiedziała, a gorący dym wypełnił jego płuca. Jej oczy nieznacznie drgnęły, gdy zobaczyła, jak wypuszcza z siebie nikotynową smugę. – Nie zabezpieczyłeś się, prawda?
– Nie – stwierdził. – Ma to jakieś znaczenie?
– Zależy czy po siedemnastu latach wciąż wystarczy raz bym zaszła w ciążę...
– Jeżeli za trzy dni masz dostać okres, to możesz się spodziewać... – chciał zażartować, ale mu przerwała.
– Mam owulację – powiedziała stanowczo.
– No i co z tego? Nie zabezpieczasz się z mężem? Zresztą nieważne. Zawsze chcieliśmy mieć dużo dzieci.
– Nic nie rozumiesz. Tadeusza to zniszczy... – Była wyraźnie zatroskana.
– Co z tego? Jemu jakoś nie przeszkadza niszczyć cię. Przeżyje. To duży chłopak.
– Zbyt ostro go oceniasz – próbowała tłumaczyć męża. – On również sporo przeszedł.
– Niby co takiego? – obruszył się, ale nie chcąc okazywać ukochanej swojego zdenerwowania, szybko dopalił papierosa i wrócił do łóżka. Usiadł obok Klary i przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w jego tors i zaczęła głaskać go po włosach na piersi. – Co takiego? – zapytał dużo spokojniej.
– Zastanawiałeś się może, dlaczego nie mam dzieci z Tadeuszem?
– Nie wiem. Łudziłem się, że nie chciałaś dać mu dziecka – odpowiedział z nieskrywaną nadzieją.
– Nie. Chciałabym mieć więcej dzieci, ale odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie: Nie, nie zabezpieczamy się. Nie musimy. Tadeusz nie może mieć dzieci.
– Ale, to nie upoważnia go do takiego traktowania cię – stał przy swoim zdaniu, bo wiedział, że ma rację. Jego poczucie bycia nie w pełni wartościowym mężczyzną nie upoważniało go do odbierania jej walorów kobiecości.
– On się boi, Marek... – wciąż próbowała usprawiedliwić zachowanie męża. – Boi się, że straci mnie i Samantę. Że historia się powtórzy.
– Jaka historia?
– Oj, Marek... – Potarła nos wierzchem dłoni, jakby nie chciała mu opowiadać o przeżyciach męża, ale i tak zaczęła mówić. – Tadeusz jest rozwiedziony...
– Tak?
– Tak i jego była żona i żona jego młodszego brata ma na imię Joasia. Nie jest to przypadek... – wyjaśniła.
– Brat mu odbił żonę? – zdziwił się.
– Nie do końca. Tadeusz i Tomek są braćmi, ale różnią się diametralnie. Tadek był zawsze spokojny, opanowany i dobrze się uczył. Nie miał zbyt wielu przyjaciół. Właściwie żadnych nie miał. Tomek jest pięć lat młodszy, ale zawsze był do przodu. Dobry w sportach, cwany i lubiany. Do tego oczko w głowie rodziców. Nie uczył się tak dobrze, ale miał w liceum mądrą dziewczynę, Asię, która mu pomagała. Chodzili razem do klasy i byli nierozłączni. Bardzo w sobie zakochani. Tadek był już na studiach, gdy Tomek zaczął chodzić z Asią, więc jej nie znał, ale gdy w pewne ferie zimowe przyjechał do domu, dziewczyna Tomka wciąż u niego przesiadywała. Tadek powiedział mi, że to było dla niego jak grom z jasnego nieba. Zobaczył ją i się zakochał. Niestety, zamiast mieć swoją szansę, musiał codziennie słuchać, jak z pokoju brata dobiegają dźwięki kochających się nastolatków. Czuł się upokorzony, bo on miał dwadzieścia jeden lat i wciąż był prawiczkiem, a jego szesnastoletni brat był pod tym względem bardzo aktywny i do tego sypiał z dziewczyną, w której on się podkochiwał. Podobno Asia wychodziła z pokoju Tomka bardzo skrępowana, jakby nie do końca chciała w ten sposób spędzać wolny czas. W każdym razie Tomek był dość imprezowym typem człowieka i gdy trzy lata później świętowali zakończenie szkoły średniej, zorganizował przyjęcie w domu rodziców. Tadek miał ich pilnować, ale zamiast tego uczył się do egzaminów w swoim pokoju. Wyszedł do toalety, a gdy wrócił, znalazł płaczącą Asię u siebie w łóżku. Przyłapała Tomka z inną koleżanką na zdradzie i wbiegła do niego, myśląc, że jest pusty. Rozstała się z młodszym bratem, a Tadek dostał szansę. Szybko odkryli, że są pokrewnymi duszami i zaczęli się spotykać. Był naprawdę szczęśliwy. Pobrali się niedługo potem i planowali założenie rodziny. Chcieli mieć dzieci. Tomek zaś po liceum poszedł do wojska i rodzice byli z niego bardzo dumni. Tadek i Asia nieskutecznie starali się o dziecko. W końcu, po pięciu latach małżeństwa okazało się, że jest to niemożliwe. Wtedy też wrócił Tomek z jakiejś misji w... Iraku, Iranie, Afganistanie... nie pamiętam. Zmienił się. Spoważniał. Zmężniał. Nim Tadek się spostrzegł, dostał wniosek o rozwód, a Asia chodziła w ciąży z Tomkiem. Tomek podobno wypluł mu, że to wszystko Tadka wina, bo zabrał mu dziewczynę, a on zawsze chciał ją odzyskać. Jakieś dwa lata po tym Tadek spotkał mnie. Miałam dziecko, on chciał rodziny. W jakiś sposób oboje nawzajem siebie potrzebowaliśmy.
– Rozumiem – przyznał Marek i objął ją mocniej ramieniem – ale my mamy inną sytuację. Poza tym trochę tego Tomka rozumiem. Zrobił błąd, żałował i postarał się zmienić. Dla niej. Gdyby Tadek się nie wtrącił...
– To nie tak! – zaśmiała się Klara. – Źle to rozumiesz. Tomek się tak naprawdę nie zmienił dla niej. Wojsko go zmieniło, ale on dalej zdradza Asię. Mają dwóch synów i tylko dla nich są razem. Ona ma swoją rodzinę, a on jest z nią tylko po to, by udowodnić Tadkowi, że we wszystkim będzie lepszy od niego. Odebrał swoją własność, on tak to postrzega.
– Skoro ona sobie na to pozwala...
– Myślę, że między nimi nie ma uczucia. On po prostu mógł jej dać to, czego Tadek nie mógł. Gdyby mogła, to by wróciła do pierwszego męża.
– Kto jej bronił? – zdziwił się Marek. – Przynajmniej teraz...
– Marek! – Przytknęła mu rękę do twarzy i powstrzymała go, aby nic więcej nie mówił. – W jego życiu pojawiłam się ja i Samanta. On wybrał nas. Asia przyszła do nas dzień przed naszym ślubem i prosiła go, żeby się ze mną nie żenił, tylko przyjął ją z półtorarocznym Bartkiem, a on jej wezwał taksówkę i kazał wracać do męża. Wtedy mi o wszystkim opowiedział.
– Trochę dziwna sytuacja – przyznał, bo nie wyobrażał sobie życia w takim dziwnym trójkącie. – Musieliście mieć wyjątkowe święta razem... – zażartował.
– Właściwie to do tej pory mamy święta razem – przyznała – i cała nasza trójka męczy się po równo. Tadek, bo słucha zachwytów rodziców nad Tomkiem i wiecznego porównywania ich. Ja, bo Asia i teściowa się zmawiają na mnie i Samanta, bo jest nierówno traktowana przez dziadków. Na szczęście Tadek zawsze staje w jej obronie. Kupuje jej bardzo drogie prezenty, by zrekompensować jej brak tych od dziadków czy wujostwa. Wiem, że Tomek daje jej pieniądze na święta, gdy Asia nie patrzy i zawsze jest do mnie miły. Nie mogę mieć o to do niego żadnych uwag, pod tym względem, ale i tak nie ma miłej atmosfery. Tadek się uśmiecha tylko wtedy, gdy wracamy. Przeżywa potem to, że Samanta jest we wszystkim lepsza od Bartka i to jego dziecko jest zawsze górą, choć Tomek nie omieszka wbić bratu nóż w plecy komentarzem, że to nie po nim tylko po ojcu jest taka zawzięta. I wiesz co? – Pocałowała Marka namiętnie. – Ma rację!
– Staram się zobaczyć tego faceta, którego ty widzisz, ale jakoś nie potrafię – przyznał szczerze, marszcząc brwi. – Ciągle widzę, jak cię upokarza.
– On normalnie nie jest taki. Jest dobrym mężem, ale teraz myślę, że ma mi za złe... – Zgięła ręce w łokciach i oparła na jego piersi, a potem położyła na nich brodę.
– Niby co takiego?
– To, że on był ze mną szczery i opowiedział mi wszystko o Asi, a ja wciąż upierałam się przy wersji z barem...
Bar. Co wydarzyło się, tak naprawdę tego dnia? Wiedział, że chciałby wiedzieć, ale bał się ją o to zapytać. Tym bardziej że w jakiś sposób wypierała ten moment ze swojego życia. Jednak uczucie lęku na myśl o tym, że mogła stać się jej tam krzywda, sprawiało, że niepewnie zadał pytanie:
– Ten bar... Co się tam stało?
Spojrzała na niego i się odsunęła. Usiadła naprzeciwko i podciągnęła kolano pod brodę.
– Powiem ci, ale tylko raz i tylko dlatego, że zjada cię to od wewnątrz, a potem nigdy do tego więcej nie wrócisz. Dobrze? Zapomnimy o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top