Klara: rozdział 43 - Wrocław

Obudziło ją delikatne potrząsanie jej ramienia. Musiała przysnąć w drodze do Wrocławia. Niepotrzebnie zamawiała drugą lampkę wina, ale czuła się tak przyjemnie w towarzystwie Dawida i zapomniała o tym, że znali się zaledwie kilka dni. Przetarła zaspane oczy i zobaczyła, że są w jakichś podziemnych garażach, a blondyn na siedzeniu kierowcy ma na sobie białą, lnianą koszulę z małymi drewnianymi guzikami.

– Dojechaliśmy – powiedział cicho i czule, jak do dziecka pocierając jej ramię, mimo że już otworzyła oczy.

– Przebrałeś się? – zapytała zdziwiona.

– Tak – odpowiedział, lekko skrępowany jej spostrzeżeniem.

– Jak często się przebierasz? – zadała pytanie, nie zastanawiając się, czy jest ono na miejscu.

– Dość często – zaśmiał się. – To przez to, że kiedyś byłem gruby i pociłem się jak świnia.

– Czyli to fanaberia?

– Tak, chyba tak... – Spojrzał na nią zaskoczony.

– Zupełnie niepotrzebna. – Otworzyła drzwi samochodu i wysiadła, a Dawid zrobił dokładnie to samo. – Masz przyjemny zapach.

– Mówisz jak moja żona, ale to nie sprawia, że zapominam o małej, rudej jędzy z podstawówki, która mnie wyzywała!

– Masz coś do rudych? – zapytała rozbawiona.

– Chyba już nie. Okazuje się, że niektóre nie są wrednymi jędzami!

– Nie bądź tego taki pewny! – prychnęła i zaśmiała się trochę głośniej, niż powinna.

Wino wciąż ją trzymało. Jednak Dawidowi chyba odpowiadało jej zachowanie, bo obnażył swoje idealnie białe zęby w szerokim uśmiechu, podszedł do niej, dotknął jej pleców na wysokości lędźwi, ale tym razem nie tak krępująco nisko i poprowadził wysoką halą do windy, gdzie na trzydziestym dziewiątym piętrze wieżowca posiadał swój apartament Piotr.

Mieszkanie Piotra było całkiem spore, ale przez to, że na siedemdziesięciu dwóch metrach kwadratowych były rozmieszczone trzy pokoje, wydawało się, że swoją wielkością nie przekracza standardowego M4. Różnicę stanowiły okna, które ciągnęły się przez całą ścianę od podłogi do sufitu i ukazywały widok na sporą część Wrocławia. Wszystko w nim było białe. Ściany, kaflowe podłogi, drzwi, połyskliwe fronty mebli w rogowym aneksie kuchennym, okrągły stół z czterema krzesłami, subtelnie ukryte meble w salonie ustawione naprzeciwko ogromnego narożnika z dużą ilością poduszek, małym kawowym stolikiem i przyjemnie miękkim dywanem typu Shaggy. Bardzo nowoczesne i bardzo minimalistyczne, a jednocześnie luksusowe i komfortowe.

Pierwszą osobą, jaką ujrzała Klara po otwarciu drzwi był Piotr, który zaprosił ich do środka ze słowami:

– Chodźcie, wszyscy są w salonie.

Na „wszystkich" składała się pani Daniela i Aisza. Mała Egipcjanka szczególnie przykuła jej uwagę. Szczupła, filigranowa kobietka odwróciła głowę i z zaciekawieniem spojrzała na Klarę. Wstała, żeby balansując na bardzo wysokim obcasie czarnych, błyszczących czółenek z czerwoną podeszwą, podejść do niej i się przywitać. Miała na sobie prostą, czarną, ale elegancką, obcisłą sukienkę, na której od linii pach, aż do kolan odchodziły dwa białe paski, nakreślając kobiece kształty. Jej proste, czarne włosy do połowy szyi lśniły, jakby były nawilżone oliwką i poruszały się sprężyście przy każdym jej kroku. Na dłoniach miała liczną, złotą biżuterię, a z uszu zwisały jej długie kolczyki. Wyglądała wprost doskonale.

– Miło cię poznać – powiedziała z silnym, angielskim akcentem i robiła pauzę po każdym słowie, bo sprawiały jej trudność. Prawą ręką dotknęła Klary ramienia i pocałowała ją w policzek.

– Ciebie również – odparła, ale to był koniec ich rozmowy, bo Aisza wyminęła ją i skierowała się w stronę męża.

– Ona mówi! – zaśmiał się Dawid, słysząc prawdopodobnie pierwszy raz, jak żona odzywa się po polsku.

– Oh, fuck off David... – Podeszła do niego i niewielką rączką klepnęła go w szeroką pierś, a następnie z niezwykłą czułością zaczęła ją pocierać i drapać go delikatnie długim, złotym paznokciem.

– I miss you too! – Zakrył jej dłoń na swojej piersi swoją dłonią i pochylił głowę, żeby ją pocałować.

– You don't even know how much I was waiting for you... – Wyciągnęła się na palcach w jego kierunku, a on pochylił do niej mocno plecy, wtedy ich usta spotkały się i wyglądało to tak, jakby znaleźli w sobie w końcu ukojenie.

– Show me... – wyszeptał jej do ucha Dawid, a Aisza uśmiechnęła się kokieteryjnie do męża i wtuliła w niego. – My już pojedziemy. Przywiozłem tylko Klarę. Wpadniemy jutro.

Piotr skinął głową i odprowadził ich do drzwi. Podał Aiszy długi do kostek, biały, wełniany kardigan, którym szczelnie się opatuliła. Machnęła ręką na pożegnanie i wyszła przyklejona do męża, którego najwyraźniej nie planowała dzisiaj opuszczać na krok.

*

Od butów na koturnie bolały ją stopy, więc siedząc na wyjątkowo wygodnej kanapie Piotra, przyciągnęła jedną do siebie i zaczęła masować. Jednocześnie drugą wsunęła w miękkie włókna dywanu czując przy tym niezwykłą przyjemność z luksusu, jaki panował w jego mieszkaniu. Piotr zrobił jej herbatę, a następnie usiadł obok pani Danieli. Ubrany był w czarne, dopasowane jeansy z przetarciami i białą koszulkę, która opinała mu się na piersi. Wyglądał bardzo męsko i seksownie, a matka Marka była przy nim bardzo skrępowana. Miała na sobie elegancką, białą koszulę, którą wkładała do kościoła i beżowe spodnie zaprasowane w kant, więc starała się dobrze przy nim wypaść. Do tego Piotr zachowywał się względem niej bardzo otwarcie. Oparł rękę tuż za jej plecami na zagłówku narożnika i przysunął się do niej tak, żeby ich ciała się stykały, choć nie brakowało miejsca na białym siedzisku.

– Jak się czujesz, kochanie? – spytała Daniela.

– Zmęczona, poobijana i wyjątkowo szczęśliwa.

– Mogę cię zapytać, jak to się stało, że gdy się dowiedziałaś z Markiem, kim dla siebie jesteście, gdy Edek wam powiedział... – zawahała się, próbując znaleźć odpowiednie słowa – ...dlaczego pomimo tego postanowiliście być razem?

– Nie wiem – przyznała i oparła głowę na zagłówku kanapy, tak żeby spojrzeć w sufit. – Bo nawet wtedy Marek pozostawał dla mnie tym samym Markiem, którego kochałam od zawsze. Ta informacja nie zmieniła tego, co do niego czuję. Nie można przestać kochać z dnia na dzień, prawda? – Spojrzała niepewnie na panią Danielę, ale to Piotr udzielił jej odpowiedzi.

– Nie, nie można. Gdy się kogoś prawdziwie kocha, to, to uczucie nie znika nigdy.

Starsza kobieta pochyliła głowę, ale po chwili ją uniosła i zapytała o coś, zupełnie innego. Jakby chciała zmienić temat.

– Udało ci się załatwić wszystko, co chciałaś?

– Udało mi się znaleźć tą, której szukałam – przyznała, a pani Daniela zmrużyła oczy.

– Nie rozumiem. Szukałaś kogoś?

– Tak, siostry i znalazłam.

– Siostry? Edek miał jeszcze jakąś inną kobietę?

– Nie, ale nie byłam jedynaczką. Miałam siostrę bliźniaczkę, która zmarła przy porodzie.

– Edward nigdy nie wspomniał... – powiedziała zaskoczona kobieta.

– Chciał to ukryć, by oszczędzić bólu mojej matce, albo sobie. Nie wiem. Pochował ją i zapomniał. Tylko że moja mama wiedziała, bo chyba ją widziała... – zrobiła pauzę, bo nie była pewna reakcji słuchaczy. – ...jakkolwiek, to brzmi...

– A ty, jak na to wpadłaś? – Twarz pani Danieli nie zmieniła się i ciężko było wyczytać, co o tym wszystkim myśli.

– Właściwie, to nie ja. Marek to zasugerował.

– Dlaczego?

– Podobno nad zalewem śniła mu się dziewczyna, która wyglądała jak ja, ale mną nie była, a niedawno znalazł nagranie, na którym moja matka rozmawia z kimś niewidzialnym i nazywa „ją" moją siostrą – wyjaśniła.

– Domyślił się, bo mu się coś śniło? – Mama Marka zmrużyła oczy i była zaskoczona wytłumaczeniem.

– Aniołku, w naszej rodzinie zdarzały się osoby, które traktowano jako wyrocznie w pewnych sprawach ze względu na wrodzoną intuicję. Może Marek miał przeczucie. Moja matka mi mówiła, żebym zawsze słuchał swojego serca, bo ono mnie poprowadzi odpowiednią ścieżką – wtrącił się Piotr.

– Twoja mama była naiwna – powiedziała pani Daniela, co brzmiało trochę złośliwie z jej strony, ale mężczyzna z jej przeszłości nie zwrócił na to uwagi. Wstał i podszedł do zlewu, żeby nalać sobie szklankę wody.

– Może nawet była i głupia, ale lubię myśleć, że była romantyczna.

– Słyszałeś kiedyś o romantycznej prostytutce? – prychnęła matka Marka, a on się zaśmiał.

– No nie wiem. Może są i takie! Jedno wiem na pewno. Całe życie kochała tylko jednego mężczyznę. Moja siostra uparła się, żeby została pochowana w jego starym swetrze. Podobno to było życzenie Anki.

– Masz siostrę? – zapytała Klara, zrozumiawszy, czym zajmowała się matka Piotra i chcąc go lepiej poznać, bo nie była pewna czy „Anka" oznacza siostrę czy rodzicielkę.

– I braci i siostry... – Uśmiechnął się rozbawiony. – ...ale nie pytaj mnie o ich imiona, bo nie znam. Gdy miałem z nimi chwilowy kontakt, to zwracałem się do nich per „ty", chociaż najstarsza miała jakieś imię od kwiatu... Róża, Lilia czy coś takiego...

– A Anka kim była?

– Anka to Marianna. Była prostytutką i moją matką. Mam nadzieję, że to cię nie...

– Rozumiem – przerwała mu, bo zobaczyła, że czuje się niekomfortowo z tą informacją. – Rozumiem ją lepiej, niż mogłoby się wydawać. Przez piętnaście lat okłamywałam mężczyznę, że go kocham, bo zapewniał stabilne życie mojemu dziecku, o które w tamtym czasie, gdy go poznałam, nie byłam w stanie samodzielne zadbać. Moralnie nie plasuje mnie to wyżej od twojej mamy.

Piotr stał osłupiały, a pani Daniela najwyraźniej chciała zaprzeczać, bo kilka razy otworzyła buzię, szukając odpowiednich słów, ale ich nie znalazła.

– To nie tak... – wydukała tylko, ale nie było sensu na ten temat rozmawiać.

– Jestem zmęczona. Mógłbyś pokazać mi, gdzie będę spała? – zwróciła się do Piotra.

Zaprowadził ją do jednej z dwóch sypialni w jego mieszkaniu znajdującej się naprzeciwko drzwi wejściowych. Było w niej duże, małżeńskie łóżko ze śnieżnobiałą pościelą i jasnopopielatymi dodatkami. Szafa wnękowa miała drzwi na wysoki połysk, tak samo jak komoda, na której stał niewielki, płaski telewizor.

– Masz przepiękne mieszkanie. Wszystko w nim wygląda jak nowe – powiedziała Klara, gdy otworzył drzwi do jej pokoju.

– Wszystko w nim jest nowe – przyznał z rozbawieniem. – Sky Tower oddali do użytku w maju, a ja wprowadziłem się na początku czerwca.

– To ładnie je urządziłeś.

– Moja była żona je urządziła. Przyjaźnimy się. Pomaga mi w wielu sprawach, takich jak na przykład wystrój mieszkania.

– Ma dobry gust.

– To prawda. – Uśmiechnął się niepewnie. Wziął głęboki oddech, a potem przeszedł do spraw praktycznych – Słuchaj, komoda jest pusta. Możesz się do niej rozpakować, bo widziałem, że coś ze sobą przywiozłaś. Daniela i Aisza już ci coś pokupowały, bo dostały kartę Marka, która zresztą leży w pierwszej szufladzie i czeka na ciebie. Do szafy nie zaglądaj, bo trzymam w niej całą swoją graciarnię, od narzędzi po zabawki wnuczek. No i to chyba na tyle... czuj się jak u siebie.

– Dziękuję, że mi pomagasz – powiedziała z wdzięcznością.

– Nie ma problemu. – Oparł się ramieniem o framugę drzwi. – Robię to dla... – zawahał się, ale ona dobrze go zrozumiała.

– Kochasz ją, prawda? – zapytała, wskazując głową na ścianę, za którą mieścił się salon. – Kochasz tak, jak ja Marka?

Przyłożył dłoń do czoła i potarł, aż wystąpiła na nim gruba zmarszczka. Odpowiedź stała się niewygodna i nazbyt oczywista.

– Tak jak mówiłaś. To nic nie zmienia. Dowiadujesz się i uczucie nie znika. Jest dalej tak samo, a jednak musisz zdecydować, co z tym zrobić. Tylko że ja wiedziałem, że dla Danieli będzie to niezwykle trudne, zbyt trudne. Podjąłem decyzję za nią. Nie wiem, czy słusznie i nie wiem, co teraz ona czuje...

– Mogę ci powiedzieć, że przez całe swoje życie nie widziałam jej tak onieśmielonej, jak przy tobie – zaśmiała się Klara, a Piotr odepchnął się od framugi i popatrzył na nią pytająco. Nie zdążył jednak się odezwać, bo z salonu dobiegł ich podniesiony głos pani Danieli.

– Słyszę, jak mnie obgadujecie! Te ściany wcale nie są grube!

*

Łóżko było nieziemsko wygodne, widok z okna zapierał jej dech w piersi. Czuła się jak w luksusowym hotelu, a mimo to i tego, że była bardzo zmęczona, nie była w stanie zasnąć. Leżała patrząc przez szybę wieżowca i zastanawiała się, jak zareaguje Marek, gdy ją zobaczy. Z pewnością będzie wstrząśnięty jej widokiem, a prawda była taka, że czuła się lepiej, niż wskazywał na to stan jej buzi. Obróciła się i usiadła na łóżku. Sięgnęła po granatową bluzę leżącą w jej nogach i przeciągnęła ją przez głowę. Wysunęła nogi spod kołdry i położyła na kafelkach, które były ciepłe na skutek ogrzewania podłogowego. Klara uznała, że jest to boski wynalazek, który też by chciała mieć we własnym domu. Stanęła bosymi stopami na białej posadzce i starając się nikogo nie obudzić, poszła do salonu po szklankę wody.

W ciszy i półmroku szum z kranu wydawał się nieznośnie hałaśliwy, dlatego Klara nalała osobie tylko trochę i spojrzała na śpiącego w salonie na kanapie Piotra. Miał na sobie czarne, dresowe spodnie i był przykryty grubym, szarym kocem, spod którego wystawała mu jedna bosa stopa i dotykała miękkiego dywanu. Nie chciała go budzić. Obejmując oburącz szklankę, choć utrudniał jej w tym gips, upiła mały łyk, a potem kolejny. Chciała wypić ją szybko i wrócić do siebie.

Jej uwagę przyciągała jednak ściana w jego mieszkaniu, pomiędzy kuchnią a salonem, na której w lustrzanych ramkach wisiały czarno-białe zdjęcia. Niektóre tylko były wystylizowane na stare, a niektóre faktycznie takie były. Wszystko po to, by uzyskać spójną kompozycję. Na samym środku była widoczna twarz młodej dziewczyny w kręconych włosach. Uśmiechniętej i pięknej jak zawsze. Nie potrzebowała wyjaśnień. Dobrze wiedziała, kim była. Daniela. Było też zdjęcie z wycieczki. Grupa dzieci na tle statku „Dar Pomorza". Wśród nich na oko dwunastoletnia mama Marka w sukience z białym kołnierzykiem. Obejmował ją chłopak wyższy o pół głowy w kaszkiecie. Po rysach twarzy mogła rozpoznać młodego Piotra. Na innym byli sami i byli starsi. Może szesnasto- lub siedemnastoletni. Ich buzie były przytknięte do siebie, a dłoń Danieli spoczywała na jego policzku. Kiedyś miała podobne z Markiem, ale dziś przepadło. Być może Patryk był w ich posiadaniu lub Maria, bo w zdjęciach jej ojca tego akurat nie było. Będzie musiała ich zapytać. Pozostałe zdjęcia były już z późniejszych lat. Całkowicie wycięty był rozdział o jego późnej młodości i zdjęcia zaczynały się ponownie około trzydziestego piątego roku życia. Zdjęcie Piotra i jakiejś blondynki. Kobieta nie była zgrabna i była przeciętnej urody, ale wydawała się miła i pogodna. Stała z Piotrem, który trzymał na rękach pięcioletniego chudego chłopca. Zdjęcie z ukończenia liceum przez Sebastiana. Stał na środku, w białej koszuli i w długich włosach. Obok niego Piotr, z drugiej strony jego była żona, a za nią mężczyzna w garniturze. Urodą niepodobny do nikogo, a jednak sprawiał wrażenie uczciwego i godnego zaufania. Kobieta na zdjęciu obejmowała za ramię dziewczynkę. Na oko piętnastoletnią i łudząco podobną do mężczyzny za blondynką. Na innym zdjęciu Sebastian był z prześliczną Azjatką. On miał długie włosy i koszulkę Metalliki na sobie, a ona była ubrana skromnie, ale szykownie i zdawała się starsza od niego. Kolejne było zdjęciem ślubnym. Przed kościołem gromadzili się liczni ludzie, a na środku stała młoda para. Sebastian i Azjatka. Na dwóch ostatnich zdjęciach były dwie roczne, identyczne dziewczynki. Na jednym z rodzicami, a na drugim z dziadkiem.

Klara dotknęła pulchnej, małej twarzyczki jednej z dziewczynek na ścianie i zastanawiała się, kim są ci wszyscy ludzie. Zrozumiała, jak ważna jest dla Piotra rodzina i miłość. Wiedziała, że zrobiła dobrze, nie obarczając winą jego syna. Sebastian miał dla kogo żyć, a Piotr żył dla wszystkiego, co kochał Sebastian.

– To Monique. A po lewej jest Margaret – usłyszała głos Piotra z drugiego końca salonu.

Spojrzała zaskoczona, bo nie wiedziała, od jak dawna jej się przygląda.

– Obudziłam cię. Przepraszam – powiedziała skrępowania.

Odsunął koc i usiadł na łóżku.

– Nie obudziłaś. Nie spałem.

Wstał i podszedł do niej. Chodził podobnie do Marka. Miał swobodę w biodrach i lekko poruszał klatką piersiową, a jednocześnie był masywny i pewny siebie. Chciała go przez to przytulić, ale nie zdecydowała się na taką formę otwartości, bo tak naprawdę się nie znali.

– Nie mogłeś? – zapytała zamiast tego.

– Nie – przyznał. – Za dużo myślałem o sprawach natury egzystencjalnej.

– To tak jak ja.

– A ciebie co trapi?

– Jutrzejsza wizyta – przyznała szczerze. – Boję się reakcji Marka.

– Nie przejmuj się. Nawet z siniakami masz ładną twarzyczkę... – próbował ją pocieszyć.

– Nie o to chodzi.

– A o co?

– Marek to Marek. – Wzruszyła ramionami. – Jest przewrażliwiony i wszystko za bardzo bierze do siebie. Będzie przeżywał, obwiniał się, chciał to rozwiązać, a ja naprawdę chcę mieć to już za sobą i nie chcę do tego wracać. Siniaki się zagoją, a ja chcę cieszyć się tym, co będzie i tym, co już jest, a nie wracać do sprawy Tadeusza.

– Myślisz, że bez problemu da ci rozwód?

– Myślę, że wie, iż nierozsądne byłoby pokazać się od nieugodowej strony, ale nieważne... – przerwała niewygodną rozmowę, bo nie chciała opowiadać wokół, że spał z nieletnią. – Powiedz lepiej, kim są ci ludzie?

– To moja była żona, trzecia była żona, ale Daniela nie lubi, gdy używam cyfr. Mówi, że to je kataloguje. – Zrobił niewinną minę, a ona wzruszyła tylko ramionami, bo nie miała na ten temat opinii. – Ma na imię Monika. Obok stoi jej obecny mąż, Janek. Fajny facet. Pomógł mi rozkręcić firmę. Jest doradcą inwestycyjnym, a to jego córka. Patrycja zwraca się do mnie „wujku" i przechodzi ostatnio pierwsze rozczarowanie chłopakiem. A na zdjęciu ślubnym masz rodzinę Sofie. Cały wielki japoński klan. Jej mama Megumi i tata Satoshi, ale odkąd mieszkają w Anglii, funkcjonują jako Margaret i Steven. Obok nich stoi ich wyklęty syn Sidney i jego partner Simon. Obaj są w garniturach, bo rodzice powiedzieli im, że jak któryś z nich przyjdzie w kiecce, to oni wyjdą. Sid jest tatuażystą. To on tatuował Sebastiana i mnie, jest artystą, a Simon...

– Barberem? – przerwała mu, bo zdawało jej się, że już słyszała o tych mężczyznach.

– Tak. Skąd wiesz? – zapytał zaskoczony.

– Zdaje się, że Marek ich zna.

– Jaki świat potrafi być mały! Simon jest barberem gwiazd i ludzi biznesu, więc możliwe. – Uśmiechnął się.

– Sofie jest śliczna – przyznała.

– To prawda, jest urocza i słodka. Ma czarujące dołeczki, kiedy się uśmiecha.

– Jak oni się poznali? – spytała. – To jakaś romantyczna historia?

– Nie wiem, czy romantyczna. Zależy, jak na to patrzeć. Poznali się przez internet. Gdy Sebastian poszedł do liceum, kulał z angielskiego, a była to dość dobra szkoła, więc o przymrużeniu oka nie było mowy. Monika namówiła go, żeby w ramach ćwiczeń poznał kogoś do rozmów. Miał szesnaście lat i zaczął rozmawiać z koleżanką starszą o sześć. Pomagała mu. Zaprzyjaźnili się i w przeciągu pół roku mówił płynnie po angielsku. Rozmawiali codziennie, ale ona usilnie odmawiała mu wysłania zdjęcia, więc nie miał pojęcia, jak wygląda. Myśleliśmy z Moniką, że może ktoś się pod nią podszywa, ale ona była po prostu pruderyjna i nieśmiała. Gdy miał siedemnaście lat, pojechał z klasą na wycieczkę do Londynu. Ona tam studiowała i postanowili się spotkać, aby się poznać osobiście. Wrócił i był odmieniony. Monika chciała z nim rozmawiać, ale gdy przyłapałem go na masturbacji do ich wspólnego zdjęcia z galerii, w której się spotkali, to stwierdziliśmy, że nie ma takiej potrzeby. Był po prostu zauroczony koleżanką. Tylko że ona nie traktowała go poważnie. On był niepełnoletni, a ona w związku. Potem przez rok on był platonicznie zakochany, a ona zaczęła mu żalić się, że chłopak ją zdradza. Na osiemnaste urodziny zażyczył sobie podróż na weekend do Londynu. Monika dała mu czapkę, bo zimą jest tam nieprzyjemnie, a ja paczkę kondomów. Żona nakrzyczała na mnie, że myślę o jednym, ale Sebastian wrócił i stwierdził, że prezenty się przydały. Wyjechał do Anglii zaraz po maturze i nie poszedł na studia, ale za to zyskał coś cenniejszego. Ma chłopak szczęście, że otwierałem wtedy filię w Anglii i mogłem dać mu pracę, choć myślę, że było to częścią jego motywacji.

– Jak on teraz się czuje? Był bardzo wystraszony w szpitalu.

– Dobrze. Dzięki tobie nie ma sprawy z prokuratury i dziękuję ci, że mu pomogłaś. Zabrali mu prawo jazdy na rok, ale to dobra okazja, by nauczył się prowadzić biuro, bo usilnie tego unika. Jeszcze raz dziękuję.

Piotr objął Klarę i ojcowskim odruchem pocałował w czoło. To był moment, by w końcu pójść spać. Rozmowa sprawiła, że poczuła się lepiej, a tym samym wróciło zmęczenie.

– A teraz do łóżek – usłyszeli za sobą i wspólnie odwrócili się do źródła głosu.

Pani Daniela stała w długiej koszulce z rysunkiem sowy na piersi i samej bieliźnie, trzymając się za bok. Klara zwróciła uwagę na jeden niesamowity fakt. Jej nogi wyglądały zjawiskowo. Jak u dwudziestolatki. Zgrabne, długie i błyszczące. Mimo to nie odezwała się słowem, by o nich wspomnieć i poszła posłusznie do swojej sypialni, a gdy chciała zamknąć drzwi, zobaczyła, jak pani Daniela kiwa Piotrowi głową w stronę pokoju, w którym ona spała. Nie była potrzebna sekunda, jak znalazł się w drzwiach.

– Na nic nie licz – ostrzegła go oschle i lekko popchnęła, wchodząc za nim do środka.

*

Wymknęła się z samego rana z mieszkania Piotra, a teraz szła szpitalnym korytarzem do córki. Wolała ją odwiedzić jako pierwszą. Nie tylko dlatego, że obawiała się reakcji Marka, ale dlatego, że bardzo się za nią stęskniła. Mimo że wszyscy chcieli, by w chwili spotkania się ze swoją miłością wyglądała pięknie, ona miała w tym momencie na sobie czarne jeansy, białe adidasy i granatową bluzę, której kaptur zarzuciła na głowę, bo z rana robiło się już chłodno.

Weszła do sali, gdzie leżało jej dziecko i zobaczyła Samantę taką, jaką pamiętała ją, gdy miała dziesięć albo dwanaście lat. W dziewczęcej koszuli nocnej i w koku związanym na czubku głowy. Siedziała z talią kart do gry i spoglądała na nie, marszcząc czoło. Myślała. Nie była sama. W nogach jej łóżka siedział w pozycji półleżącej mężczyzna w szarych, dresowych spodniach i białym T-shircie. Długie, ciemnobrązowe włosy również przewiązał gumką. Także trzymał karty. Ułożył damę kier obok króla i taką samą sekwencję w czarnym kolorze. Grali w tysiąca.

Klara ruszyła w ich kierunku. Samanta dostrzegła ją, ale ona przystawiła palec do warg, by dać jej do zrozumienia, że ma być to niespodzianka. Podeszła i ostrożnie zakryła Markowi oczy, a gdy chciał się odwrócić, przytknęła usta do jego ust i pocałowała go. Zamruczał z zadowolenia, przyciągnął ją mocniej do siebie, a potem wsunął jej do buzi język. Ich pocałunek przeobraził się w bardzo namiętny i intensywny, aż zwątpiła, co myśli o tym ich dziecko, ale gdy odsunęli się od siebie, Samanta tylko się uśmiechała.

– Tęskniłem – wyszeptał Marek, odsuwając kosmyk włosów z jej twarzy i delikatnie się uśmiechając. Jednak jego twarz spoważniała, gdy zobaczył jej oko.

– Nie boli – wyszeptała, chcąc go uspokoić i przysunęła się bliżej. – Kto wygrywa?

– Nie ja! – zaśmiała się Samanta. – Podobno w tej grze wystarczy dobrze liczyć i myśleć, ale ja chyba nie jestem dobra w żadnej z tych rzeczy.

Marek zsunął się z łóżka i ostrożnie pocałował ją w czubek głowy.

– Przepraszam, zaraz wracam – wyszeptał i utykając na prawą nogę, ruszył w stronę wyjścia.

– Chyba nie zniósł tego najlepiej – powiedziała beztrosko Samanta, a Klara spojrzała zaskoczona na córkę. – No idź za nim! – dodała, ponaglając ją ręką nastolatka.

Skierowała się do sali, w której powinien leżeć Marek i znalazła go, jak siedząc na parapecie przy uchylonym oknie, z papierosem w ustach usiłował nerwowo odpalić zapalniczkę. Podeszła do niego i wysunęła mu go z ust.

– Marek, jesteś po transplantacji. Nie możesz palić.

– Powinienem być przy tobie... – wyszeptał trzęsącym się głosem.

– Byłeś przy naszej córce, to właśnie przy niej powinieneś być i przy niej byłeś. Uratowałeś ją.

– Zrobił to przeze mnie – powiedział i objął ją ze łzami w oczach. – Zrobił to przez mój egoizm...

Przytuliła go, żeby go pocieszyć. Jednocześnie zaczęła mówić mu do ucha słowa wyjaśnień. Nie chciała, by się obwiniał. Nie było w tym jego udziału.

– Zrobił to, bo się dowiedziałam. Przeczytałam w jego telefonie, że miał romans z szesnastolatką. Chciał, byśmy się winili, ale on był pierwszy. Dobrze się stało.

– Z szesnastolatką? – popatrzył na nią i przetarł ręką twarz. – Tak, z Iwoną. Samanty przyjaciółką...

– Przecież ona jest nimfetką.

– Kim? – zdziwiła się, że w ogóle kojarzył jej imię.

– Sypia z dorosłymi mężczyznami dla korzyści finansowych – wyjaśnił.

– To, co w ogóle Samanta robiła z taką dziewczyną?

– Mnie nie pytaj – zaśmiał się. – Mówiłem, że ma złe towarzystwo.

– Nie bądź taki mądry – prychnęła.

– Nie krytykuję cię. – Pochylił się, żeby ją pocałować, ale zanim to zrobił, delikatnie dotknął kciukiem jej dolnej wargi. – Jesteś doskonała.

– Coś czułam, że impreza przeniosła się tutaj!

Odwrócili się i zobaczyli ich nastoletnią córkę w drzwiach. Stała, opierając się na kulach, a złamaną nogę trzymała powyżej podłogi. Na koszuli nocnej miała błękitną narzutkę, a na nogach czarne legginsy. Klara miała nadzieję, że od tej pory będzie widywać córkę tylko w takim delikatnym i dziewczęcym wydaniu.

Od tej chwili ich życie było spokojne. Klara codziennie odwiedzała ich w szpitalu, chodziła na zakupy do galerii z Aiszą i Danielą, Dawid chętnie pił wieczorem piwo z Piotrem, gdy one plotkowały przy herbacie i wszyscy czekali na dzień, w którym Marek wyjdzie ze szpitala. Sam Marek, bo Samanta ze względu na nogę i obrażenia po wypadku musiała spędzić w nim o jeden tydzień dłużej. Mimo to Klara jak nigdy w życiu czuła, że ma rodzinę i choć zyskała ją niedawno, to byli dla niej niezwykle ważni.

***

Obudził się, trzymając ją w ramionach. Marzył o tym od wielu lat, by jeszcze raz poczuć ją przy sobie tak jak wtedy nad zalewem. Zanurzona w białej pościeli, w cienkiej, białej halce wyglądała jak bogini. Nawet gips na ręce, limo na oku i siniaki na ramionach nie mogły sprawić, by była niedoskonała. Prawą rękę wciąż trzymał na jej piersi. Wczoraj, przed zaśnięciem wsunął jej dłoń za dekolt i tak ją zostawił. Po przebudzeniu wciąż na niej była. Czuł pod palcami jej twardy sutek, który zachęcał go do pieszczot. Wysunął jednak delikatnie rękę, żeby podrapać się po nosie, a kiedy to zrobił, poczuł, że jej zapach wciąż pozostaje na jego palcach. Wspomniał, jak w nocy wsunął rękę między jej nogi i zaczął ją pieścić, jak całowali się, a ona wzdychała i pojękiwała, aż zatkała sobie rękami usta, by nikogo nie obudzić, a potem śmiali się jak nastolatkowie, którzy robią coś wbrew rodzicom. Poczuł wtedy, jak niepewnie dotyka go lewą ręką, starając się dać mu przyjemność. Teraz ona pieściła go. Jednak tą dłoń miała słabszą i mniej sprawną, więc uznał, że wystarczy, jak go będzie dotykać, a z finałem zaczeka na inną okazję. Mimo to Klara zrozumiała, że powinna posiłkować się czymś innym. Spojrzała mu głęboko w oczy i wyszeptała:

– Ufam ci. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz.

Z początku nie zrozumiał intencji jej słów, ale gdy wsunęła sobie jego członka do ust, wiedział już, o czym mówiła. Pozwolił jej samej decydować o tym, co będzie robiła i nie mówił jej, jak powinna dawać mu rozkosz, a mimo to było niesamowicie. Nie spodziewał się tego po niej, ale przyjął jej pieszczoty, a gdy miał zakończyć, delikatnie dotknął jej ramienia.

– Jeśli nie chcesz... to musisz przerwać, bo ja zaraz skończę – wyszeptał, ale ona nie przerwała. Spełnił się w ciepłym wnętrzu jej ust i musiał przyznać, że choć bok rwał go pulsującym bólem, to nigdy dotąd nie było mu tak dobrze.

Teraz tylko wspominał, ale i tak poczuł dreszcze w podbrzuszu. Wiedział, że niektórzy domownicy już wstali. Wyraźnie słyszał jednego. Jej kroki były subtelne, ale jasno naznaczały jej obecność. Ostrożnie odsunął się od śpiącej Klary i wstał, żeby udać się do toalety.

Wychodząc z ubikacji, zobaczył matkę, która ruchem ręki dała mu znak, żeby do niej podszedł.

– Chodź, pomożesz mi zrobić śniadanie – powiedziała, ale wiedział, że tylko go zwabia na pogawędkę. Pogawędka jednak okazała się pogadanką, na którą nie miał ochoty. – Rozumiem, że kochasz Klarę, dawno się nie widzieliście i mogliście się za sobą stęsknić, ale nie jesteś u siebie. Uszanuj to, że Piotrek jest tak miły. Ugościł nas, więc z łaski swojej wytrzymaj jeszcze tydzień i trzymaj ręce przy sobie, bo wczoraj wszystko było słychać...

– Mów za siebie. Mnie to nie przeszkadza – powiedział Piotr, wchodząc do pokoju. Oparł się o blat kuchenny i sięgnął miseczkę z orzeszkami ziemnymi, a następnie wsadził sobie kilka do ust. – To naturalna czynność. Kazałem im czuć się jak u siebie i nie ma niczego dziwnego w tym, że się kochają, skoro się kochają. Poza tym sam bym to robił, gdybym mógł...

– Nikt ci nie zabrania! – ofuknęła go Daniela. Spojrzał na nią wymownie, a ona zrobiła coś, czego nie widział u niej nigdy. Straciła grunt pod nogami, spuściła wzrok i się speszyła. – Ale nie ze mną... – wymruczała pod nosem.

– Tak właśnie myślałem – odparł i tymi słowami zakończył ich sprzeczkę.

Klara weszłam do salonu kredowobiała i przez chwilę przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Jednak, gdy Marek na nią spojrzał, zorientował się, że coś jest nie w porządku.

– Słabo mi... – zdołała jedynie wyszeptać i osunęła się nieprzytomna na podłogę. Serce mu zamarło na ten widok. Podbiegł do niej i chciał ją podnieść, aby położyć ją na kanapie, ale Piotr złapał go za ramię.

– Nie możesz dźwigać. Ja to zrobię.

Ułożył Klarę na białym narożniku i nakrył szarym kocem, a pod głowę podłożył jej poduszkę. Już wtedy zaczęła dochodzić do siebie, więc Marek podał jej szklankę wody, którą nalała jego matka. Usiadł obok niej i pogładził ją po włosach.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Lepiej – przyznała, upijając łyk wody.

– Potrzebujesz czegoś?

– Tak, z apteki. Jakbyś kupił test ciążowy...

Jego usta zaczęły mimowolnie unosić się w uśmiechu i poczuł lekkość w piersi. Musiała to dostrzec, bo od razu dodała:

– Nie podniecaj się, to tylko test...

– Kupię – zadeklarował się Piotr, bo jako jedyny nie był w piżamie. – I tak będę szedł już do pracy.

Déjà vu. Znowu stał w salonie i pociły mu się dłonie. Klara po raz kolejny wyszła blada z łazienki i trzymała w ręku wykonany test. Tylko że tym razem podniosła głowę i rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu.

– Udało się! – ucieszyła się, pokazując mu wynik. – Pozytywny. Jestem w ciąży.

– Moje gratulacje – powiedziała Daniela, kładąc masło na stole.

Podbiegł do niej uradowany i objął ją w pasie. Poczuł piekący ból w prawym boku, ale go zignorował.

– Nie podnoś mnie! – zawołała uradowana, gdy chciał faktycznie to zrobić.

– Chodźcie jeść. Przy ciąży z Markiem też mdlałam i musiałam regularnie jeść. Też coś zjedz, kochanie, to poczujesz się lepiej.

Usiedli do stołu i zaczęli wspólnie spożywać śniadanie. Faktycznie, z każdym kęsem czuła się bardziej na siłach i nabierała rumieńców. Marka jednak zastanawiało coś, co jego matka uporczywie stosowała przy Klarze i nie był pewny, jaki ma przy tym zamysł do używania względem niej takiej formy, w jakiej się do niej zwracała.

– Mamo, dlaczego nigdy nie mówisz do Klary po imieniu? Ty nie używasz nawet zdrobnień...

– Nie wiem, o czym mówisz. Do ciebie mówię czasem „Mareczku". Zmieniłam się z wiekiem. Jestem bardziej czuła niż kiedyś... – usprawiedliwiała się Daniela.

– No, ale nie „kochanie"...

– Jak miałeś pół roku, mówiłam do ciebie „Pączek", bo byłeś tłusty jak pączek w maśle – zażartowała, choć prawdopodobnie było to prawdą, a ona wydawała się śmiertelnie poważna. Klara lekko parsknęła, jego matka odchrząknęła, żując kanapkę. – Edek tak mówił. Zawsze jak opowiadał o Klarze. Mówił o niej „moje małe kochanie" – wyjaśniła bez większych emocji.

– Chyba masz na myśli jakiegoś innego Edka, bo... – opanował, ale Klara mu przerwała.

– Możesz się mylić, Pączuś. To niesamowite, że ja to mówię, ale pokażę ci coś! – powiedziała jego ukochana i pobiegła do sypialni. Nie zdążył zareagować na przezwisko, jednak gdy wróciła, trzymała w rękach jakieś ozdobne pudełko prezentowe.

– Nie byłem, aż taki gruby... – usprawiedliwił się.

– Byłeś gruby. Pokażę ci, skąd to wiem.

Usiadła na białej kanapie i otworzyła wieko. Podszedł do niej zaciekawiony. Miała w nim jakieś listy, dokumenty i zdjęcia, gdy zorientował się, czyje to fotografie, a może bardziej z kim one są, spanikował. Mimo to przysiadł się do niej i obserwował jej reakcję. Nie wydawała się oszołomiona ilością kobiet, z którymi był, ale on patrząc na te wszystkie zdjęcia, pomyślał, że powinien był się ogarnąć już dawno temu, bo czuł po prostu wstyd.

– Co to takiego? – zapytała zainteresowana Daniela.

– Znalazłam to na poddaszu mojego domu. Nie uwierzycie, ale mój ojciec urządził tam pokój dla Marka. Praktycznie odwzorował ten, który miałeś u mamy, ale z nowymi meblami, dużym łóżkiem, wielką szafą pełną ubrań i regałem z twoimi ulubionymi książkami. Tylko zawiesił plakat Yasmine Bleeth na ścianie, a ty...

– Przyłapałam go kiedyś, jak masturbował się do jej zdjęć w jakiejś zagranicznej gazetce.

– Mamo! Na Boga! „Pączek" ci nie wystarczył? Dobrze się bawisz?! – obruszył się poirytowany Marek.

– Nie najgorzej – przyznała Daniela, a Klara poklepał go po udzie.

– Pączuś, nie przejmuj się, to normalne.

– To jakaś zemsta za te wszystkie kobiety?

Zatoczył ręką krąg wokół pudełka prezentowego i obserwował, jak kąciki ust Klary i jego matki drgają z rozbawienia. Miały z niego niezły ubaw.

– Nie – przyznała jego ukochana – ale wychodzi na to, że już za młodu przejawiałeś duże potrzeby seksualne!

Razem z Danielą wybuchły śmiechem i uzmysłowił sobie, że nadmiar kobiet w życiu jednak szkodzi, ale Klara przysunęła się do niego i przetarła kciukiem po jego ustach, a potem go pocałowała na zgodę.

– Przepraszam, musiałam...

– Po co były twojemu ojcu moje zdjęcia? – zapytał Marek, chcąc powrócić do pierwotnego tematu.

– Bo to był również twój ojciec i wychodzi na to, że chciał cię w swoim życiu bardziej, niż ci się zdawało. W ogóle mam wrażenie, że miał swoje sekretne życie. – Podała mu plik kopert zaadresowanych do niego. – Pisał do ciebie listy. Nie czytałam ich.

Marek wziął od niej starą korespondencję, obejrzał z każdej strony i rzucił na stolik niezainteresowany ich treścią.

– Wyrzuć je – powiedział beznamiętnie.

– A mogę wpierw je przeczytać?

Wzruszył ramionami, a Klara sięgnęła po koperty i wyciągnęła z pliku jedną, przypadkowo wybraną. Otworzyła i zaczęła czytać:

Kochany Marku,
          tak bardzo za Tobą tęsknię. Dziś przyszła dla Ciebie z Klubu Książki nowa pozycja, „Moby Dick". Wiem, że już ją przeczytałeś, ale wiem też, jak wiele dla Ciebie znaczy. Zresztą, ja też ją lubię i chętnie bym z Tobą o niej podyskutował. Mam parę spostrzeżeń, którymi bym się z Tobą podzielił.
          Poza tym Twoja mama powiedziała mi niedawno, że wybrałeś zawodówkę. Szkoda. Prosiłem ją, aby przekonała Cię, byś robił maturę i mógł w przyszłości pójść na studia. Pomógłbym Ci w ich opłaceniu. To nie stanowiło żadnej przeszkody, ale Ty jesteś uparty i dumny jak Twoja mama. Podziwiam to w Was. Jesteście tacy silni. Rozumiem, że chciałeś pomóc mamie, ale gdybyś tylko wiedział, że nie musisz, może zdecydowałbyś się na dalszą naukę. Może jeszcze zmienisz zdanie.
         Tymczasem chciałem Ci napisać o...

– Ale nie na głos... – upomniał ją, bo czuł, że nie chce słuchać słów mężczyzny, który zniszczył mu życie siedemnaście lat temu.

– Dlaczego?

– Nie chciałem znać go wtedy i tym bardziej nie chcę teraz. Jeśli masz taką potrzebę, by przeczytać te listy, to proszę bardzo, ale ja nie chcę znać ich treści.

Jego ukochana skinęła głową na znak zgody, pochyliła wzrok nad lekturą, ale nie zaczęła jej czytać, bo cała trójka usłyszała szczęk zamka w drzwiach. Ktoś wchodził do mieszkania. Czyżby Piotr o czymś zapomniał?

W drzwiach stanęła blondynka z jego zdjęć rodzinnych. Monika, jego trzecia była żona. Uśmiechnęła się niepewnie, widząc ludzi w salonie.

– Wybaczcie, że weszłam bez pukania, ale Piotrek nie powiedział mi, że ktoś będzie w mieszkaniu – usprawiedliwiła się. – Wezmę tylko dokumenty z firmy i uciekam.

Uśmiechnęła się od ucha do ucha i podbiegła do szafki w korytarzu. Wyciągnęła z nich niebieską teczkę i wpatrując się w matkę Marka, przytuliła dokumenty do piersi.

– O rety! Jesteś jeszcze ładniejsza, niż wynikało z tego, co mówił Piotrek! Wybacz, nie przedstawiłam się, Monika. Monika Górniak-Tokaj. Miło cię poznać. – Wyciągnęła rękę do kobiety w siwych włosach.

– Daniela – przedstawiła się jego matka, również podając jej dłoń. – A to mój syn Marek i jego partnerka Klara.

Trzecia była żona Piotra odwróciła się do nich i skinęła im głową na przywitanie, a oni odwzajemnili grzeczność. Po tym Monika odwróciła się i chciała wyjść z mieszkania, ale zatrzymała się i skierowała z powrotem do Danieli.

– Nie pozwalaj mu jeść ziemnych orzeszków na śniadanie, boli go potem brzuch. I niech nie je zupek chińskich zamiast obiadu. Pilnuj też, żeby nie jadł za dużo czekolady. Niech nie przynosi pracy do domu i tak za długo w niej siedzi i żeby nie spał na kanapie, bo potem ma problemy z plecami. Zawsze kupuj mu młodzieżowe jeansy, bo w innych wygląda niekorzystnie... Mężczyźni są jak dzieci, sama wiesz, a tak to Piotrek to złoty facet. Bądźcie razem szczęśliwi. Trzymajcie się!

Po tych słowach w pośpiechu opuściła mieszkanie swojego byłego męża. Nie pozwoliła jego matce się wytłumaczyć. Stała naprzeciwko niej, zaskoczona ilością nakazów i zakazów, a przede wszystkim tym, że Monika nie uznawała możliwości, że Daniela i Piotr nie są ze sobą w związku.

– Ale my nie... – wyszeptała zdezorientowana bardziej do siebie, bo drzwi za blondynką już się zamknęły. Spojrzała Markowi prosto w oczy, jakby chciała się obronić. – My nie...

– Nikt ci nie zabrania, a ja na pewno nie będę cię krytykował czy osądzał. Doskonale cię rozumiem. Nie przestaje się kochać drugiej osoby ot, tak. Poza tym, jak chcesz, to Aisza ci wytłumaczy, jak to wygląda z medycznego punktu widzenia. Ona uważa to za naturalną relację międzyludzką – odparł Marek, wzruszając ramionami.

– Nie ważne! – Otrząsnęła się nagle jakby z amoku. – To nie twoja sprawa, ale między nami nie ma nic poza przyjaźnią. Kocham go, ale jest moim bratem i taka forma znajomości może nas jedynie łączyć – bardziej parsknęła, niż powiedziała, bo najwyraźniej chciała jasno określić swoją sytuację. – Lepiej powiedzcie mi, co chcecie, żeby wiedziała wasza córka. Nawet nie mogę jej odwiedzić i porozmawiać, bo nie wiem, co mam jej mówić. Chcecie, by znała o was prawdę?

Marek spojrzał na Klarę i zrozumiał, że są jednomyślni.

– Nie – odpowiedział. – Ona nie będzie musiała dla nas kłamać. Ja nie znam swojego ojca i dobrze byłoby, żebyś ty też nie wiedziała, kim on był...

– Od razu zrób ze mnie kurwę – mruknęła, ale machnęła ręką na zgodę i poszła do sypialni, żeby się wyszykować na spotkanie z wnuczką.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top