wooo....

Lilith: *najspokojniej w świecie leży na kanapie*

Jeff: tu jesteś ty mały, niewdzięczny darmo zjadzie.

Lilith: siema.

Jeff: zgadnij co dla Ciebie mam zasrańcu.

Lilith: prezent pod choinkę? Święty spokój?
Jeff: nie. Pracę.

Lilith: czyste pierdolenie.

Jeff: masz iść do spowiedzi szmato.

Lilith: ty chyba też musisz kurwo.

Jeff: a no. Byłem rano.

Lilith: *chichocze* to nieźle. "Kochaj bliźniego, jak siebie samego", co szmato?

Jeff: *uśmiech* a żebyś wiedziała kurwo.

Lilith: patrz jak pięknie opierdoliłam choinkę!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top