Życie jak z bajki Cz.2
Denzel okazał się naprawdę miłym kolesiem. Spędziliśmy razem popołudnie. Rozmawialiśmy i obejrzeliśmy jakiś film. Wziął mój numer. A później odprowadził do domu. Nawet się do mnie specjalnie nie dobierał. To w sumie powinno być bez znaczenia, skoro już ze sobą spaliśmy... niemniej to miłe z jego strony. Jedyne co zrobił, to objął mnie ramieniem, gdy oglądaliśmy film. No i... pocałował mnie na do widzenia. Nawet nie przejął się, że byliśmy na chodniku i ktoś mógł nas zobaczyć. Zapowiedział, że do mnie zadzwoni. A ja... w sumie już nie mogłem się tego doczekać.
Koniec końców się nie upiłem. Co prawda trochę wypiliśmy, ale kontaktowałem z rzeczywistością na dość przyzwoitym poziomie. Nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle biorąc pod uwagę, że czekała mnie bardzo, ale to bardzo niezręczna sytuacja. Było już dość późno, ale nie na tyle późno by Jacob spał. A więc nie uniknę konfrontacji.
Gdy wszedłem do środka, oglądał film w salonie. Odetchnąłem głęboko i wszedłem do środka.
- Hej.
- Hej.
Cisza... Nawet nie oderwał wzroku od telewizora. Chyba... Chyba będziemy udawać, że nic się nie stało. Na szczęście. Tak... Będzie lepiej, jeśli o tym zapomnimy.
Poszedłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Jednocześnie zacząłem rozmyślać nad poniedziałkiem. W końcu mam pierwsza od dawna randkę.
***
- Jestem w to beznadziejny.
- Trochę tak.
- No wiesz co? Powinieneś powiedzieć, że wcale nie.
- Jestem szczerym facetem.
- ... No to ty spróbuj.
Oddałem Denzelowi pada i rozsiadłem się wygodniej między jego nogami. Siedzieliśmy na podłodze. Jego tors służył mi za oparcie.
Nigdy nie byłem fanem gier, ale Denzel je lubi więc chciałem spróbować. Są okropne. W ogóle nie ogarniam tych przycisków. On natomiast radził sobie doskonale. Unikał wszystkich przeszkód i nie stracił nawet jednego życia, przechodząc poziom, który ja męczyłem cztery razy.
- Nie wiem jak ale oszukujesz.
- Mam wprawę. Kiedy ty studiujesz, ja siedzę w domu i gram. Jak widzisz mam nieco inne priorytety.
- Mam wrażenie, że umiejętność grania przyda ci się bardziej niż mnie umiejętność rozpoznawania stylu, w jakim zostało wykonane jakieś dzieło.
- Niech żyją bezużyteczne umiejętności. A tak na poważnie... Nudzisz się?
- Nie. Lubię patrzeć jak grasz. Strasznie się skupiasz, wiesz? I wygodnie mi tutaj.
Denzel trzymał pada przede mną. Właściwie to mnie niemal obejmował. Zastanawiałem się, czy to mu nie przeszkadza w graniu, ale najwyraźniej nie. Czasem tylko opierał brodę na mojej głowie...
- Jeśli nie chcesz grać, możemy porobić coś innego.
- Hmmm... Jakie masz propozycje?
- Mam planszówki. Scrabble, Monopoly... i zwykłe karty. Możemy coś obejrzeć. Spiraciłem kilka nowych filmów.
- Łał... jaki bad boy.
- Przebywasz w jednym pomieszczeniu z kryminalistą. Nie boisz się?
- Nie. To nawet trochę ekscytujące.
- Ach tak? Bo możemy porobić coś jeszcze innego.
Zadarłem głowę do góry, by na niego spojrzeć i zapytałem najbardziej niewinnym głosem, na jaki było mnie stać.
- Co takiego?
Denzel nie odpowiedział. Zamiast tego mnie pocałował. To było lepsze niż słowa. Jego dłoń dość szybko zawędrowała pod mój t-shirt. Po chwili przerwał pocałunek i uśmiechnął się zawadiacko.
- To, co Kopciuszku... Scrabble?
- Głupek.
Odwróciłem się i tym razem to ja go pocałowałem. Denzel dobrze całuje. Na innych rzeczach też się zna.
- Wiesz co?
Posłałem mu podirytowane spojrzenie, by wiedział, że nie lubię, jak tak przerywa w fajnych momentach.
- Co?
- Czuję się wykorzystywany.
- Naprawdę?
- Tak... Mam wrażenie, że chodzi ci tylko o moje ciało.
- Ach tak?
- Tak.
- I co w związku z tym?
- Zostań u mnie na noc i udowodnij, że ci zależy.
Denzel posłał mi swój 'niewinny' uśmiech. O ile cokolwiek w jego wykonaniu mogło wyglądać, choć odrobinę niewinnie.
- Hmm... A nie zostawałem już u ciebie w tym tygodniu?
- Ale wyszedłeś rano... od razu po śniadaniu. A jutro sobota... Mógłbyś zostać dłużej.
- Pomyślę o tym.
- A nad czym tu myśleć?
- Mój współlokator będzie się martwił.
- Napisz mamie wiadomość, że nocujesz u kolegi.
- Mieliśmy zamówić jutro pizzę...
- Sam zje pizzę. No weź... Mam być zazdrosny? Może to nie przyjaciel a chłopak a ja jestem tylko tak na boku?
- I co jeszcze?
- Hmm... Któregoś dnia obudzę się, a ciebie nie będzie obok... ani telewizora w salonie.
Zaśmiałem się i dałem mu pstryczka w nos. Kupił nowy telewizor trzy dni temu, ale dalej przeżywa kradzież poprzedniego. Czy raczej w sumie lubi z tego żartować. No trzeba przyznać... ma do siebie dystans.
- No dobra. Poddaję się. Zostanę. Ale... liczę na jakieś dobre śniadanko.
- Postaram się sprostać twojemu wymagającemu podniebieniu. Wczoraj specjalnie kupiłem twoje ulubione płatki.
- ... Te ciasteczkowe?
- Ta. Czekają na ciebie w szafce.
- Specjalnie dla mnie?
- Specjalnie dla ciebie.
- W takim razie nawet nie mam wyboru. Muszę zostać.
- Więc skoro już to ustaliliśmy... Może chodźmy do mojego pokoju. Pokażę ci moją pościel w dinozaury.
- Znowu?
- Jest zajebista.
- No to dawaj.
Denzel złapał mnie w biodrach i uniósł, przy okazji wstając. Objąłem go, by przypadkiem nie spaść, ale ten i tak trzymał mnie mocno, więc nie miałem czego się bać. Zaniósł mnie prosto do sypialni, po czym bezczelnie rzucił na łóżko. Ze śmiechem odbiłem się od miękkiego materaca.
- I co myślisz?
Zerknąłem na czarną pościel w szare sylwetki dinozaurów.
- Hmm... Wygląda tak samo, jak ostatnio. Nadal dziesięć na dziesięć.
Gdy pierwszy raz wszedłem do jego pokoju wybuchłem śmiechem, gdy to zobaczyłem. Reszta pomieszczenia wyglądała normalnie. Typowy pokój mieszkającego samemu dwudziestoparolatka. Jakieś porozrzucone ubrania. Gitara elektryczna powieszona na ścianie. Takie tam. A do tego pościel w dinozaury.
Denzel stwierdził, że nie jest dobry w kupowaniu typowo domowych, niezbędnych rzeczy i po prostu zmierzył wymiary kołdry i kupił coś w pierwszym lepszym sklepie. Ponoć wahał się tylko między dinozaurami a robotami. Ogólnie uważam, że to słodkie.
Tymczasem właściciel łóżka zdjął koszulkę. Nie krępowałem się i podziwiałem widoki. Denzel ćwiczy na siłowni. Ostatnio nawet zacząłem chodzić tam razem z nim. Z tym że mój trening ograniczał się do bieżni i tego co pozwoli mi utrzymać niską wagę. On natomiast ćwiczył na całego. No i... widać efekty.
- A co to za lubieżne spojrzenie? Zaraz się zarumienię.
- Zrób to. Twoja czerwona twarz będzie pięknie kontrastować z zielonym. Będziesz wyglądał jak kogut.
Mężczyzna zaśmiał się i rozpiął spodnie, po czym pozwolił im opaść. Na łóżko wchodził już w samej bieliźnie.
- To co z tym Scrabble?
- No nie wiem Denzel. To co z tym Scrabble?
- Chyba jednak za nudne. Mam ochotę na coś innego.
***
- Hej... śpiąca królewno?
Otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to uśmiechnięta twarz Denzela.
- Myślałem, że jestem Kopciuszkiem.
- Co tydzień możesz być inną księżniczką. Tylko księcia nie zmieniaj.
- No nie wiem. Chciałbym takiego, co mnie nie budzi.
- Już prawie dwunasta. Zrobiłem kawę. Będę czekać w salonie, aż zdecydujesz się wstać.
Denzel wyszedł, a ja Jeszcze chwilę sobie leżałem. Naprawdę u niego nocowałem. Znowu. Umawiamy się już miesiąc. Widzimy się praktycznie codziennie. Tydzień temu okazało się, że kupił mi szczoteczkę do zębów na wypadek, gdybym znów miał nocować. Jeszcze trochę i będę tu spędzać więcej czasu niż w mieszkaniu Jacoba, a to jemu się dokładam do czynszu.
No ale... Lubię nocować u Denzela. Fajnie spędzamy czas. Czuję się tu... dobrze. Nie denerwuję się... Właściwie to zachowuję się jak u siebie. No i... Śpimy w jednym łóżku. To miłe. Lubię zasypiać obok kogoś a później budzić się obok tej osoby. Nie mówiąc już, o przytulaniu całą noc. No i... seks też jest spoko. Przed snem albo rano po obudzeniu... Albo tak jak wczoraj, gdy po prostu najdzie nas ochota.
Właściwie Denzel nie poprosił mnie tak oficjalnie o chodzenie... ale traktuje mnie, jakbyśmy byli parą więc i ja go tak traktuję. Sypiamy ze sobą, chodzimy na randki, właściwie to... jest między nami naprawdę dobrze.
Jacob coś tam na początku gderał. Zwłaszcza gdy pokazałem mu selfie, które zrobiłem sobie z Denzelem. No ale Jacob nie lubił żadnego z moich partnerów, więc nie polubi Denzela tak dla zasady.
A ja naprawdę się zaangażowałem. Na początku z tymi zielonymi włosami i frywolnym podejściem do życia wydawał się nieco nieodpowiedzialny. Myślałem, że to ktoś, kto nie lubi ograniczeń i żyje chwilą.
Tymczasem Denzel okazała się bardzo opiekuńczy i... stara się. Słucha, gdy do niego mówię. Nawet gdy chodzi o takie drobiazgi jak ulubione płatki śniadaniowe. Nie wiem czemu, ale nie mam wątpliwości, że jest tym wiernym typem. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Nie mamy zbyt wielu wspólnych hobby, ale lubię, gdy uczy mnie nowych rzeczy. Dba o mnie. Angażuje się. Jest też dobry w łóżku. Albo może jesteśmy po prostu dobrze dopasowani.
Ogólnie... jest mi z nim naprawdę dobrze. Czy to możliwe, że w końcu znalazłem kogoś... właściwego. Denzel twierdzi, że jest gejem. Kobiety w ogóle go nie interesują i już dawno zaakceptował swoją orientację. A więc nie zrobi dzieciaka żadnej kobiecie ani nie zostawi mnie, by założyć 'prawdziwą rodzinę'. Poza tym chyba chce czegoś poważniejszego... w przeciwieństwie do mojego poprzedniego partnera. Czego właściwie miałbym chcieć więcej?
Wstałem w końcu i przez chwilę zastanawiałem się, czy teraz się przebrać, czy może później. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że zrobię to później i wyszedłem z sypialni w koszulce jakiegoś metalowego zespołu, którą pożyczył mi... mój chłopak. No i w spodenkach które były dużo za luźne, ale mocno je ścisnąłem sznurkiem. Zresztą... Koszulka i tak sięgała dalej niż one.
Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. To tutaj spożywało się posiłki, jako że brakło tu jadalni. Nie było to jakąś wielką wadą. W sumie nawet wygodnie się jadło. Na stoliku stała już przygotowana dla mnie miska, mleko i moje ulubione płatki. Denzel zajadał kanapki. Takie dość wypasione. On z rana miał niezły apetyt.
- Smacznego.
- Dzięki. Siadaj i jedz. A tak w ogóle.... wyglądasz seksi.
- Nie wiem co we mnie seksi. Wyglądam jak zombie.
- Ale seksowne zombie.
Siadłem obok niego i nalałem mleka do miski. Należę do tego typu ludzi. Mleko pierwsze. Później płatki. Denzel nagle przysunął się i próbował mnie pocałować, ale dostał po głowie. Zaśmiał się i dźgnął mnie palcem w bok.
- Wredny.
- Nie myłem jeszcze zębów.
- I co?
- Pewnie jedzie mi z ust.
- Ale z tych seksi ust.
- Naprawdę chcesz całować trupa?
- Och Yuta... Jak to możliwe, że jesteś facetem, a nie rozumiesz męskiego sposobu myślenia.
- Może nie jestem wystarczająco męski. Nie tak jak taki samiec alfa, jak ty. To wytłumacz mi proszę, bo nie ogarniam.
- Wyszedłeś z mojego pokoju... z mojego łóżka... w mojej koszulce... Świecisz przede mną swoimi długimi nogami... i jeszcze te zmierzwione włosy...
- O tak... to seksowne siano na głowie.
- Och wiesz, co mam na myśli. Widzę cię i myślę sobie... cały mój.
- Dałeś mi swoją koszulkę, by oznaczyć terytorium czy coś?
- Nie... Aby oznaczyć terytorium, to zrobiłem ci malinkę między nogami.
- Pff. Głupek.
- Ej... Wprowadź się do mnie.
Zamarłem z łyżką płatków w połowie drogi do ust. Spojrzałem na zielonowłosego nieco zmieszany.
- Em... Co?
- Nie masz stąd daleko na uniwerek. Do pracy też niespecjalnie. Zresztą... możesz poszukać czegoś lepszego w okolicy. I tak spędzamy razem sporo czasu. Często wracasz do siebie tylko po to, by się przespać i przebrać przed zajęciami. Więc dlaczego po prostu... nie zamieszkasz ze mną. Czynsz nie jest duży. Pewnie mniejszy niż płacisz w tamtym mieszkaniu. No i chyba... Dobrze się dogadujemy co nie? Chciałbym... Mieć cię pod ręką. Budzić się obok ciebie... codziennie. Ale jeśli nie chcesz, to zrozumiem. To... dość szybko. A ty masz powody, by być podejrzliwym.
- ... Naprawdę chcesz, bym z tobą zamieszkał.
- No... Jeśli chcesz. I o ile nie znikniesz któregoś dnia z telewizorem.
- Ja... pomyślę nad tym. Już od dłuższego czasu szukam mieszkania... w sumie... połowa rachunków to coś, na co mnie stać. Muszę porozmawiać o tym z Jacobem. To znaczy... muszę go uprzedzić, że zostanie sam, bo znów będzie musiał sam za wszytko płacić... To znaczy... o ile zdecyduję się na to.
- Pomyśl nad tym. Byłoby fajnie. Mielibyśmy więcej czasu dla siebie.
- ... Chodzimy ze sobą dopiero kilka tygodni. Jesteś pewien? To znaczy... nie jestem zbyt... łatwym współlokatorem.
- Zauważyłem. Spokojnie. Ja też mam swoje dziwactwa. Myślę o tobie poważnie Yuta. Chcę, abyś był tego świadomy.
- ... Ja też. Też myślę o tym poważnie. O nas... O tobie.
- Cieszę się.
- ... Jeśli się zgodzę... będzie potrzebna większa szafa.
- Załatwi się.
- ... Jesteś pewien, że to nie jest... za szybko?
- Jeśli tak uważasz, to poczekam.
- ... Do tej pory wszystkie moje związki rozwijały się właściwie błyskawicznie. Dlatego trochę boję się, że... że to przez to się rozpadały. Za szybko się angażowałem.
- Słuchaj, nie obrażę się, jeśli odmówisz. Nie wiem tylko, czy nie będę musiał znaleźć współlokatora. Wcześniej Dominik płacił połowę czynszu. No dobra... jedną trzecią. A teraz jakby... Pomyślałem, że jeśli ktoś ma tu ze mną mieszkać, to chciałbym byś był to ty.
- ... Przemyślę to i powiem ci w przyszłym tygodniu.
- Spoko. A teraz szamaj płatki, bo ci rozmiękną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top