III Bez emocji też da się żyć.

*Pov. Ink*

Wisze sobie gdzieś pod sufitem w Anty-Voidzie, gdy usłyszałem zglichowany dziwięk otwieranego portalu. Error wrócił z niszczenia AU, by się mną pobawić. Opadłem za jego wolą na sznurkach tak bym był parę centymetrów nad podłogą. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem. Błagam nie mówcie, że się schlał. Stał tak blisko mnie, że czułem od niego alkochol. Przyglądał się moim fiolkom, po chwili wyjął jedną i przeczytał opis. Różowa farba, jak się nie mylę pożądania. Odkorkował ją i rozchylił mi szczękę, płyn wylądował w środku. Na pierwsze skutki zażycia tej fiolki nie czeka się długo.
- Więcej~ - mruknąłem zanim zostałem umówiony na bliskie spotkanie z ziemią. - Rozbież mnie, jestem cały twój.
Error uśmiechnął się i rozwiąłzał moją bluzę. Ubrania znikały z nas w ekspresowym tempie. Nie wiem w którym momencie wytwożyło się moje ecto-body, ale kiedy Ruru związał ciaśniej moje nadgarstki nad głową, już było. Z daleka dało się zobaczyć kto nad kim dominuje. Error wbił się we mnie i nie czekając na mnie ruszył. Moje krzyki skutecznie zagłuszały ciszę zazwyczaj panującą w pustce. Ból zmieszany z przyjemnością doprowadzał mnie do szału. Ruru nie wzruszony wciąż robił swoje.

Gdy skończył, byłem obolały, zapłakany i wciąż podniecony. Zostawił mnie na podłodze i odszedł, bez słowa, położyć się na swój hamak. Nie powiem podnieciło mnie to jeszcze bardziej, jak kurwa wszystko co się dzieje do okoła mnie. Mam nadzieje, że nie długo skończy się efekt fiolki, bo zwajuje.

Nie długo mogłem porozkoszować się pozycją horyzontalną, gdyż po chwili trochę skacowany Error obrócił się na hamaku w moją stronę i szybko skrócił swoje nicie do jego zdaniem optymalnej wysokości, czyli jakieś osiem metrów nad podłożem Anty-Voidu.

*Time skip*

Error przed chwilą wyszedł, by po raz kolejny niszczyć jakieś AU. Z kąd to wiem? Zwijam się właśnie z bólu, który mogę zlokalizować w miejscu gdzie powinna być moja dusza. Mam nadzieje, że przynajmniej dziś się nie upije, bo wtedy siłą wlewa we mnie różową fiolkę i jestem jego zabaweczką. Jeżeli przyjmiemy, że niszczyciel wychodzi by 'zrobić swoją robotę' raz dziennie, to wiszę tu już jakiś trzeci tydzeń. W tym czasie chyba tylko dwa albo trzy razy wrócił trzeźwy.
Wisząc nie mam nic do roboty, nawet rysować nie mogę, bo po pierwsze jestem zawieszony za ręce, a po drugie jedyne co chciałbym narysować to zarumieniony Ruru, tu bez koszulki, tam w samych bokserkach, może być nawet bez, generalnie erotyka. Boje się pomyśleć co by się stało gdyby Error to znalazł... Nagle mnie olśniło, miałem jeden szkicownik z erotyką... głównie (czyli jakieś 99,9%) Ruru.

Byłem w nim zauroczony (to nie jest miłość!! dop. Coeniolubna) dzięki połączeniu odpowiednich fiolek ze sobą.

Ale wracając do mojego olśnienia, może Error znalazł ten szkicownik i tego się upija. Wciąż nie wiem tylko czemu robi to co robi...

Nie mogę się doczekać aż Ruruś wróci! Och jak dobrze, że przestały działać inne fiolki. Moją radość powiękrzył zglichowany dźwięk portalu przez który wtoczył się zgonujacy Error. To również ucieszyło mnie nie zmiernie, bo nie będzie różowej fioleczki.

Ostatnia fiolka którą zażyłem sam się skończyła... Czemu on się tak bardzo upił, że nie może mnie zaspokoić TERAZ?

*Time skip (ze 3 godzinki)*

Farby które zażywam by były twarlsze, tak jak zwykłe trzeba odpowiednio przygotować, więc i ta ostatnia emocja szybko wyblakła. Pusty, obojętny na wszystko wisiałem i patrzyłem jak Error wstaje powoli, by zwymiotować sobie na kapcie. Sięgnął do jakiegoś AU po butelkę wody, poczym wypił ją duszkiem.
- Kurwa! Jestem cały uwalony. Ech... - brak reakcji z mojej strony. - Chodź mi tu pomóż.
Wciąż się nie odezwałem, jak również wciąż wisiałem pod sufitem Anty-Voidu. - Możesz się kurwa ruszyć?!
- Nie - powiedziałem tak obojętnie, że Error się wzdrygnął.
- Coś cię ugryzło? - powiedział zirytowany, opuszczając mnie na ziemię.
- Nie, ale skończyły się efekty wszystkich foiolek które wziąłem. Jakbyś mógł mnie puścić i oddać mi Broomiego, bo mam sporo roboty przez ciebie. - Wzdrygnął się po raz kolejny, a ja w tym czasie spokojnie próbowałem odplątać jeden nadgarstek.
Sznurki jakby były żywe, oplatały coraz szczelniej moje kości, jednak kilka martwych spojrzeń to na nie to na Errora załatwiło sprawę. Po chwili na ziemię spadł mój pędzel, szybko go złapałem i z jego pomocą przeniosłem się do Doodlespere, blokując wszystkim dostęp do wszystkich AU.

Krótki przegląd, by zbudowac statystyki, które przedstawiają się następójąco:
100 kompletnie zniszczonych AU w tym Underfell, Undertail, Swapfell, Fellswap, Outertale (nie rozumiem jak to się stało), Gastale i kilka Wartale;
240 wymordowanych w tym Killertale, Horrortale, Freshtale, Dreamtale, Lusttale i Bittytale;
260 podniszczonych w tym UND_ER_LE, Underwolves, YoikaiTale, Manictale, HevenFell, Glichtale (polecam obejrzeć dop. Cieniolubna), DepreTale i Obliviotale.
Łącznie 600 AU.

*Time skip*

Kiedy naprawiłem 297 Alternatywnych Uniwersów zostałem wezwany. Pojawiłem się w Dreamtale, przede mną klęczał w kałuży farby, brudny od popiołu i zapłakany Dream.
- Ink? Wszystko okej?
- Tak. Coś się stało? - spytałem się, a rozmówca się wzdrygnoł. - Nie mam czasu na 'miłą pogawędke' jest jeszcze 303 AU do naprawienia, więc streszczaj się.
- Nic się nie stało, ale gdzie byłeś i czemu jesteś taki zimny?
- Error mnie przetrzymywał w Anty-voidzie i gwałcił, oraz skończyły mi się efekty fiolek. Wszystko? - odpowiedziałem przyprawiając potwora o kolejne dreszcze.
- Czemu ich jeszcze nie wypiłeś?
- Nie ma to sensu, w ten sposób jestem bardziej efektywny.

Odszedłem kończąc w swoim mniemaniu rozmowę i rozpoczołem naprawę tego AU. Dream przyglądal się mi przy pracy.

*Pov. Error*

Ostatnie kilkanaściee dni pamiętam jak przez mgłę, było ciepło, przyjemnie i pełno pyłu zmieszanego z alkoholem. Tyle wiem, a teraz męczy mnie ból głowy po wczorajszej popijawie, po tym jak Ink wyszedł próbowałem zabrać z jakiegoś AU wodę, ale nie mogłem przełożyć ręki przez portal. Leże sobie na hamaku i analizuje urywki wspomnień.

*Time skip*

Właśnie złożyłem do kupy wszystko kiedy usłyszałem dźwięk otwieranego portalu poczym do pustki wszedł tusz. Podrzedł do mnie i przecioł nitki mojego hamaka małymi nożyczkami.
- Śpisz na podłodze - powiedział tym swoim zimnym głosem, przytrzymując mnie butem bym się nie podniósł.
Ta pustka w oczach, nie mogłem powiedzieć 'nie', leżałem pod nim sparaliżowany. Po chwili Ink odwrócił się i namalował sobie łórzko.
- Przepraszam... - szepnołem cicho, jednak na tyle głośno by mnie usłyszał.
- Nie masz za co, nic się nie stało.
- Jak to nic się nie stało? - powiedziałem głośniej niż wcześniej. - Przecież zniszczyłem mnustwo AU, ponadto kilkudziesięcio krotnie cie zgwałciłem. Ty to nazywasz niczym?
- Jutro się z tobą rozprawie, teraz potrzebuje snu więc łaskawie zamilknij.
Lerzałem na podłorzu niczego i myślałem co się stało, i co ze mną będzie. Czy Ink mnie zabije? Zgwałci? Uwięzi? Dlaczego ma zeszyt z porno ze mną? Będzie mnie torturował?

Moje przemyślenia przerwał nagły ruch który postawił mnie na nogi.
- I tak mnie nie słuchasz nigdy, więc nie będę na ciebie syrzępił języka - odezwał się Ink, a w jego oczodołach paliły się czerwone światełka. - Na kolana!
Z początku nie zareagowałem wpatrując się w kieliszek czerwonej farby w ręce tusza, jednak ponowny krzyk sprawił, że upadłem posłusznie na kolana. To nie jest Ink jakiego znam, z jakiegoś można żartować i gnębić, to jest INK władca i obrońca AU. On mnie zabije jak mu się coś nie spodoba.
- Dobrze... - przerwał by wziąść łyk szkarłatnej cieczy. - Teraz pochyl głowę i powiedz co masz na swoją obronę?
Opuściłem głowę i wsłuchiwałem się w miarowy dźwięk kroków obrońcy AU, zastąpiony po chwili, przez rytmiczny dźwięk paliczków uderzających o drewnianą ramę łórzka. Nie dozywałem się, nie miałem dość odwagi by to zrobić, a nawet gdybym miał nie wiem co miałbym powiedzieć. Ink chyba dopił farbę, a stukot kości o drewno przyśpieszył.
- Nie odezwiesz się? -zaśmiam się sztucznie, w udawanym rozbawieniu. - Nie bądź nieśmiały.
Śmiech wypełnił pustkę, kiedy ucichł poczułem oddech na swoim karku. Odruchowo chciałem się odwrócić przodem do napastnika, ale zimna dłoń mnie powstrzymała.
- Nie pozwoliłem ci wstać - cichy, złowrogi syk dotarł wprost do miejsca gdzie powinno być ucho.
Dłoń wciąż mnie trzymała, nacisk który czułem, sprawiał wrażenie, jakby Ink co najmniej oparł się na mnie. Byłem przerażony, nie wiedziałem czego się spodziewać, ataku czy kolejnego zastraszenia? Ataku zdecydowanie ataku, stwierdziłem kiedy palce zacisneły się na mym karku, boleśnie wbijając się w kręgi. Pięć pulsujących bólem punktów i mój krzyk, to jedyne z czego zdawałem sobie sprawę. Boli tak bardzo... Uczucie miarzdrzenia, w odcinku szyjnym kręgosłupa i ból, paralirzujący ból. Zabrakło nagle tchu na krzyk, jednak ból trwał. Teraz już tylko mrowi, przez mgłę widzę, jak Ink trzyma mnie za czaszkę i przygląda się dokładnie moim oczodołom. Po chwili wzrok się wyostrza, widzę, że leżę na ziemi, malarz czule głaszcze mnie po głowie, coś szepcząc. Podnoszę dłoń by dochnąć tej jego, ale znów przerywa mi ból, tym razem krótrzy, jednak towarzyszy mu trzask pękanej kości. Prawa noga promieniuje ciepłem i bólem. Napływają mi łzy do oczodołów, gdy spoglądam w te bezlitosne czerwone źrenice.
- Proszę przestań... - czichy szept, bardziej świst uchodzi ze mnie.
Chyba mnie usłyszał, bo wstał i odwrócił się do mnie tyłem. Wtedy to zauwarzyłem, Gaster Blaster wycelowany prosto we mnie.
- I-i-ink bła-błagam c-cię, nie r-rób t-tego - zaczołem czołgać się w jego stronę.
On chce mnie tu wykończyć, zabić w męczarniach. Przytuliłem się łkając do nóg oprawcy. Teraz wiem, jak się czuły moje ofiary tuż przed śmiercią. Moje błagania przerwał wystrzał z Blastera, skuliłem się jeszcze bardziej przy nogach Inka. Zapadła cisza, odwarzyłem się ponieść głowę i spojrzeć na szkieleta nade mną.
- Będziesz niszczył? - nie zareagowałem, zaskoczony pytaniem. - Pytam się czy pędziesz niszczył?
Nie pewnie pokręciłem głową, jednak dostrzegając wzrok obrońcy powiedziałem:
- N-nie, nie b-będę nisz-niszczył - głos mi się trzęsł.
- Obiecaj, obiecaj na swoje bezwartościowe życie G. L. I. C. H. U. - ostatnie słowo przeliterował, kładąc na nie nacisk.
- O-obie-ecuje... -ponaglający wzrok, kazał dokończyć zdanie. - n-na swo-swoje... b-bezw-wart-tościow-we ży-życie.
Ink kopnoł mnie boleśnie w rękę, na co go puściłem. Odszedł i usiadł wygodnie na łórzku. A ja? Ja kuliłem się ze strachu i bólu w miejscu gdzie mnie zostawił.

Wiele osób odwiedziło Inka w krótkim czasie, jednak on ich szybko odprawiał. Nie zwracałem uwagi na gości z wzajemnością. Nie wielu mnie zauwarzyło a tylko Geno do mnie podszedł. Jednak zanim zdąrzył mi jakoś pomóc  Ink kazał mu wyjść.

Zdecydowałem się by uleczyć swoją nogę, powoli wyciągnołem kość która ją przebijała. Po kilku próbach nastawienia piszczela udało mi się to i zacząłem urzywać magii leczącej. W trakcie tego doknołem się nichcący po karku i pod palcami poczułem wiele pęknięć i pięć wgłębień, których tam nie powinno być.

Uleczyłem się i postanowiłem pójść do Outertale oglądać gwiazdy. Kiedy otworzyłem portal okazało się jednak, że nie mogę przez niego przejść. Więc ppstanowiłem nie zmieniać do końca planów i z Anty-Voidu przyjrzeć się temu cudu twórców.
- Chciałbyś wyjść po oglądać gwiazdy? - głowa Inka znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
Odskoczyłem od niego, po czym zdecydowałem się cofnąć jeszcze kilka kroków, wystawiając ręce w obronnym geście. Malarz przeszedł przez portal poczym gestem zaprosił mnie do podejścia. Kiedy chciałem już przejść uderzyłem się w coś jak w szklaną ścianę. Szkielet zaśmiał mi się prosto w twarz poczym odszedł w stronę Snowdeen, znikając z mojego pola widzenia. Zamknołem portal i stworzyłem hamak na którym się położyłem, nie spodziewanie zasnołem.

Obudził mnie upadek, kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem nogi odchodzącego Inka. Czyli śpie na ziemi... Spróbowałem się wygodnie ułożyć, jednak nie jest to zbyt proste na idealnie równym i twardym podłożu jakie jest wszędzie w pustce. Wreszcie zasnołem.

Śniło mi się, że byłem w gabinecie Nighta, ten pytał się, czemu czuję tak wiele negatywnych emocji. Starałem odpowiedzieć się jakoś wymijająco i na szczęście odpuścił. Nie spodziewanie do pokoju wbiła N. Oczywiście musieli się chwile pokłucić o coś. Ta dwójka się wiecznie sprzecza. Chyba o mnie zapomnieli, bo Nightmare zaczął krzyczeć coś o Horrorze i tym jak N mogła się zniżyć do uprawiania sexu z kimś takim. Cokolwiek to 'takim' znaczyło, owszem Nm i Horror za sobą nie przepadają, ale żeby aż tak to nie wiedziałem. Byłem, też świadkiem, jak koszmar został spoliczkowany, przez swoją córkę i to chyba bardzo mocno, ponieważ zakończyło to kłutnię. Kiedy się obudziłem nic się nie działo. Cały dzień się przesieziłem w 'domu' Ink nie pozwolił mi ani gdzieś wyjść, ani po oglądać undernoveli, ani gwiazd w Outertale, ani nawet pobawić się moimi lalkami. Więc cały dzień przelarzałem myśląc o wszystkim i o niczym.

*Time skip (trzy miesiące (bo why not dop. Cirniolubna))*

Nie wiem ile czasu, spędziłem zamknięty tutaj. Jedynym plusem jest to, że Ink się często nade mną nie pastwi, więc żyję we względnym spokoju.

*Pov. Ink*

Postanowiłem, że Error zostanie zamknięty w Anty-Voidzie do odwołania. Dzięki temu mam mniej roboty, dalej nie korzystam z fiolek tak jak kiedyś. Dream i Blueberry nalegają bym powrócił do starego systemu, o to samo prosi równierz Sci. Jednak jest to kompletnie nie opłacalne, więc zostanie jak jest.

Zostałem niespodziewanie wezwany przez Jagodę, kiedy się pojawiłem w małej kałurzy farby, wciśnięto mi kubek podejrzanie pachnącej cherbaty w dłoń i poproszono o usiąście na kanapie.  Dream plotkiwał z Berrym, a ja znudzony odpowiadałem na pytania, nie włączając się zbytnio w rozmowę. Po dłurzszej chwili, pociągnołem niewielki łyk z kubka i stałem się naprawde wściekły. Jak można tak zdradzić osobę, która ratuje ci życie? W złości rzuciłem kubkiem o ścianę naprzeciwko, rozleciał się w drobny mak. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. Zwyzywałem obecnych, dorzuciłem parę przekleństw po czym teleportowałem się do 'domu'.

Wciąrz wściekły wyżyłem się na jedynym żywym obiekcie w całej pustce, poczym przeszedłem do Doodlesphere by zrobić przegląda AU.

*Pov. Narrator*

Poraz pierwszy od dawna w całym multiversie panował spokój, niewielu martwiło się Errorem. Nie wielu widziało Inka od kąd, został masowo odwiedzony po swoim przetrzymywaniu w Anty-Voidzie. Tylko Error nie lubił nowej rzeczywistości, poniewarz to on był tym który za nią zapłacił najwięcej. Nie przeszkadzało mu nawet to, że nie mógł niszczyć. To było do przerzycia, nie tak jak ból, który sprawiał mu Ink ilekroć z jakiego kolwiek powodu wypił jakąś fiolkę z emocjami; nie tak jak nuda która panowała między okresami bólu. Sen na podłodze przestał mu przeszkadzać, pogodził się z tym, że nigdy nie dowie się jake zakończenie ma Undernovela, że nie zobaczy więcej Outertale, że nie może się bawić swoimi kukiełkami, ani robić nowych.

Niespodziewanie nastąpił moment przełomu w życiu Errora, jego dotychczas niezwykle bolesna kara zaczeła przynosić mu przyjemność, a w szczególności karzdy dotyk Inka. Często zdradziecko miły, by po chwili uderzyć z całej siły. Ruru zaczoł łamać zasady byle Ink był blisko, by go dotykał. Mimo starań malarza by Error czuł się źle, nic nie mógł poradzić na syndrom Stokcholmski i masochizm, które coraz silniej objawiału się u czarnokostnego.

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
Cześć! Długo mnie nie było prawda?

/\_/ ←kosz na skargi i wyzwiska zapraszam chętnych.

Mam nadzieję, że podoba wam się wątek Errinka.

Kocham was i do następnego ❤.
(2420 słów z notką)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top