II Coś nie spotykanego
*Pov Dream*
Czekałem, aż dziewczyna zaśnie, by móc wejść do jej marzeń sennych. Mój brat od jakichś dwóch tygodni się nią interesuje. Nie wiem co jest w niej takiego wyjątkowego. Nigdy w jego ofiarach nie widziałem nic wyjątkowego.
Chodziarz ta dziewczyna pytała mnie wcześniej czy można jakoś zatrzymać pojawianie się niechcianych snów, które nie są koszmarami. Ona coś ukrywa, ale nie wyczuwam zagrożenia z jej strony, więc się tym nie przejmuje. Na razie.
Wracając to wydarzeń bardziej aktualnych i mojego brata... Mam dość ciągłej walki z nim w snach, tej dziewczyny, dzisiaj zaproponuje jej złote jabłko.
Z nadzieją zakończenia tej bezsensownej potyczki, wyruszyłem. O dziwo gdy tylko Nightmare mnie zauważył, nie rzucił się na mnie, a tylko kpiąco się uśmiechnął. Dziewczyna stała tyłem, jednak gdy zauważyła, że jesteśmy we trójkę odwróciła się. A my pokazaliśmy jej nasze jabłka.
- Mam nadzieje, że moja decyzja zostanie mi wybaczona... - powiedziała z delikatnym uśmieszkiem, jakby czekała na tą chwile i długo myślała nad wyborem. - Przepraszam cię Dream.
Podeszła do mojego brata i ze szczerym uśmiechem wzięła jego jabłko.
*Pov Autorka*
Wgryzłam się w soczysty owoc. Był goszki, ale czego ja się spodziewałam... W jednej chwili doznałam tylu negatywnych uczuć, że nogi się pode mną ugieły pod ciężarem bez brzeżnego smutku. Jakimś cudem zdołałam ustać, mimo to czułam się bardzo słaba. Spojrzałam na Dreama w kącikach jego oczodołów były łezki, jakimś cudem uśmiechnełam się do niego szczerze, ale wiedziałam, że zawiodłam. Podeszłam do zdziwionego strażnika negatywnych emocji, który osłupiały przyglądał się moim poczynaniom. Przytuliłam go a do 'ucha' szepnełam, że gdyby mnie potrzebował to doskonale wie gdzie mnie szukać. Taki był plan wszystko zgodnie z nim ale to i tak się nie uda. Poraz kolejny pokonując uczucia się uśmiechnełam, tym razem do Nightmara. Maziowaty szkielet teleportował się gdzieś, tak by go nie było widać. Podeszłam do smutnego Dreama.
- Nie przegrałeś... powiedziałabym, że wygrałeś - moje słowa nie były szczere, przynajmniej w tej chwili.
- Dostał czego chciał, teraz tylko czekać kto będzie jego następną ofiarą - zaprzeczył smutno
- Tak mu się wydaje. Mam prośbę, odwiedź mnie jeszcze.
*Pov Nightmare*
Ta dziewczyna coś knuła i to mnie martwiło, bo była silniejsza niż przewidywałem. Nie ważne jak bardzo chore koszmary jej zsyłałem, ona się nie budziła z krzykiem. Posunołem się nawet do podsyłania jej strasznych wizji a ona je przekuwała w piękne chodziasz dosyć tragiczne historie. Największym jednak 'świństwem' do jakie jej zrobiłem to sprowadzenia na nią platonicznego uczucia do pewnego szkieleta. Martwiło mnie to, że ta 'autorka' o tym wiedziała, dziwiło, że przyjmowała to ze stoickim spokojem i radziła sobie ze swoimi wszystkimi pośrednio prze ze nie wywołanymi emocjami. Najbardziej zadziwiało mnie jednak to, że mimo braku gróźb z mojej strony przyjęła moje jabłko i jeszcze mnie przytuliła. A to wszystko przebijały jej słowa. 'Jeśli będziesz mnie potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać'.
* Time skip (jakieś dwa dni)*
Muszę się dowiedzieć o co chodziło tej dziewczynie. Jak tylko zasnęła podsunołem jej, że jest złodziejka mieszkającą w slumsach ogromnego miasta, ciekawy jak to pozmienia.
Kiedy pojawiłem się w jej śnie właśnie przed kimś uciekała. Gdy tylko mnie zobaczyła wcisneła mi w ręce mały pakuneczek i zniknęła w gąszczu uliczek. Kilka sekund później minął mnie Schatterd, trochę zdziwiony zajrzałem do pakuneczku. W środku był mały szkielecik dziewczynki! Chwilę później zatrzymał się obok mnie słabszy ja.
- Jesteś tu z jakiegoś konkretnego powodu czy tak sobie chcesz mi po przeszkadzać?
- Chciałem pogadać z dziewczyną - odpowiedziałem.
- Nie wiesz jak ma na imię? Przynajmniej w tej społecznosci, bo naprawdę to też nie wiem.
- Nie wiem jak ma na imię moja ofiara, bo nigdy mnie to nie interesowało - uciołem temat.
- Dobra, musimy biec za moim bratem zanim on coś zrobi Cieniolubnej.
- Tata! - krzyknęła dziewczynka w moich ramionach.
- Co!? - krzykneliśmy razem.
Dziecko przytuliło się do mnie i powoli oblało się swoją mazią. Poczułem jak osiem malutkich macek wpija się w moje plecy. Skrzywiłem się, a drugi ja się uśmiechnął.
Nagle krajobraz się zmienił na ogromną łąkę z pewnym nazbyt dobrze mi znanym drzewem. Schatterd stał przed rośliną i mówił do wspinającej się po niej dziewczyny. Kiedy podeszła do czarnego jabłka teleportowałem się do niej.
- Co to jest? - wskazałem na małą kulkę wtuloną w moja klatkę piersiową.
- Dziecko - spokój wręcz emanował od autorki.
- Czyje!? - stawałem się trochę podirytowany.
- ... Twoje... - odpowiedziała wciąż spokojna .
- Z kim! - bardziej krzyknąłem niż zadałem pytanie.
- Z... - urwała i przyjrzała się mojej czaszce, po czym spokojnie kontynułowała. - Zabijesz mnie za to, ale heh raz się żyje. Z Schaterdem.
Szybkim ruchem musneła moją dłoń, przywracając mi wspomnienia z innej linii czasu.
- Wcześniej nie wyszło teraz powinno - mówiąc to zwinnie wymineła mnie na gałęzi.
Zerwała jabłko i wgryzając odchyliła się do tyłu, czego skutkiem zaczeła spadać z gałęzi. Zamiast zderzyć się z ziemią przeniknęła przez nią, a otoczenie znów zmieniło się na slumsy. Stałem na niezwykle wysokim jak na tę okolice budynku i parszyłem jak autorka jedząc jabłko, spada niżej i niżej. W końcu uderzyła o ziemie, a z jej ręki wypadł ogryzek. Mały szkielet słysząc dźwięk towarzyszący upadkowi oderwała się ode mnie i wyjrzała za krawędź.
- Cocia! - krzykneła z rozpaczą w głosie.
Ktoś na dole zepchnął ciało do rynsztoku i odszedł w swoim kierunku. Nikt nie spojrzał nawet na dziewczynę obmywaną brudną wodą, która żyła. Gdyby umarła, sen by się skończył. Ale on trwał dalej.
*Pov Dream*
Wyczuwałem jakieś zaburzenia snu. Jedno zerknięcie na biurko i już wiedziałem, że mam poważny kłopot na głowie. Pojawiły się cztery źródła uczuć, dwa negatywne, jedno pozytywne i jedno nie zidentyfikowane. Coś tam się działo.
Pierwsze co zauważyłem po wejściu do snu był brud. Chciałem zlokalizować autorkę jednak nie byłem w stanie. Jedno ze źródeł negatywnych emocji stało obok mnie i był to Nightmare z ShatterdDream. Po drugiej stronie ulicy stał Sthatterd, źródło pozytywnych emocji. Na dachu zaś 'mój' Nightmare i jakieś źródło nie zidentyfikowanych emocji.
Jedno było pewne, ten sen ma więkrze znaczenie, niż się wydawało.
Teleportowałem się do mojego brata i usłyszałem jak szkielecik dziewczynki chlipie wychylając się poza krawędź dachu.
- Kto to? - zapytałem wskazując na dziecko.
- Córka... -powiedział Nightmare zawieszając głos. - Moja córka...
Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Ty i dziecko?? - wyrwało mi się.
- Pytaj dziewczyny, jest tam. - wskazał na rynsztok kilkanaście metrów pod nami.
Teleportowałem się na dół i zauważyłem, że autorka leży twarzą do ziemi. Podniosłem delikatnie jej głowę, a ona gwałtownie wciągneła powietrze do płuc. Równie gwałtownie je wypuściła, gdy mała koścista kulka spadła na jej plecy.
- Co tam Night? - zwróciła się do dziecka. - Pamiętasz naszą rozmowę?
Dziewczynka wyraźnie smutniejsza pokiwała głową.
*Pov. Autorka*
= Nie chce cie zostawiać ciociu. A tym bardziej zapominać... = odezwała się Night w mojej głowie.
= Nie zostawisz mnie, będę zawsze obok ciebie, albo nawet bliżej, ale żeby to zadziałało musisz o mnie zapomnieć. Jeśli będzież mnie pamiętała, to nie będzie to działało, bo będziesz nas rozróżniać.
Zaczełam odchodzić z tej linii czasu, bo stwierdziła, że nie uda mi uzyskac tego co chce.
= Ciociu, spróbuj chodziaż. Nie możesz sobie od tak zacząć nowej linii czasu, bo popełniłaś nie wielki błąd. Poza tym nie masz pewności, że to nie wyjdzie. = Dziewczynka mnie błagała, bym jej nie zostawiała.
Nagle dotknełam jej czaszki i szybko zmieniłam wspomnienia. Potem zmodyfikowałam wspomnienia również reszcie tak by ze sobą współgrały. Tylko ja i Nightmare wiedzielismy co się wydarzyło na prawde.
- Cio.. Cieniolubna... Co ja chciałam powiedzieć?
Obudziłam się i przewróciłam na drugi bok. Męczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie powinnam była tego robić Night. Mimo, że cos do niej czuje, że jast bardzo ważna i to co zrobiłam było strzałem w stopę, to teraz zamiast użyć pewnego środka by to odkręcić, postanowiłam strzelić sobie w stopę poraz drugi.
Usiadłam na łóżku i zaczełam sobie wyobrażać Night siedzącą obok mnie. Kiedy wreszcie tam się pojawiła, złapałam za jej dłoń. Spojrzała się na mnie zdziwiona, jednak w miarę jak przywracałam jej wspomnienia w spojrzeniu pojawiały się obrzydzenia i gniew.
- Mówiłaś bym ci zaufała, i ufałam tobie. Zdradziłaś mnie. Czy w ogóle kiedy kolwiek byłaś godna zaufania? - odezwała się przybliżając swoją twarz do mojej i oblewając się mazią.
- Nie.
- Właśnie. Co chcesz osiągnąć sprowadzając mnie tu? Oszukałaś mnie, popełniłaś kardynalny błąd, i teraz chcesz mnie przepraszać? Wytłumaczyć wszystko i żyć w spokoju? Myślisz, że to tak łatwo naprawić? - obrzucała mnie pytaniami.
- Tego się nie da łatwo naprawić. Przeprosiny nie wystarczą. Potrzebuje po prostu grać przed tobą z odkrytymi kartami, inaczej nic z tego nie wyjdzie. - Westchnełam i opuściłam głowę.
- Aż tak źle nie jest... Przynajmniej z innymi.
- Inni mnie nie obchodzą. Nie są tak ważni jak ty. Jak zwykle zwaliłam, nic już nie potrafię zrobić dobrze - schowałam jeszcze bardziej głowę w kolana i znowu cicho westchnełam. - Wytłumaczę ci dlaczego to zrobiłam, i nie oczekuje wybaczenia ani współczucia, chce ci tylko powiedzieć prawdę.
- Możemy zrobić inaczej, zmienisz mi wspomnienia o tamtej zmianie i wciąż będziesz moją ciocią.
- To było by dobre wyjście, ale hahahaHAHAHAHAHAHAHA to było by to samo co zrobiłam wcześniej. Przynajmniej miało by podobny skutek...
Night przestraszona moim nagłym wybuchem śmiechu odsunęła się ode mnie wyrywając swoją dłoń z pod mojej. Zapanowała niezręczna cisza. Patrzyłyśmy sobie w oczy, moje serce zabiło szybciej, a policzki zapiekły. Odsunełam się by powiękrzyć dzielącą nas odległość i odwróciłam głowę w druga stronę.
- Przepraszam za ten śmiech, nie chciałam cię przestraszyć - milczałam dłuższą chwilę zanim kontynułowałam. - I chyba zrobię tak jak mówiłaś...
Wciąż nie patrząc na Night wyciągnełam rękę w jej stronę. Poczułam jak dziewczynka przytula się do mnie.
- Wiesz, mimo tego co zrobiłaś, mimo tego że raz mnie zawiodłaś zaufam ci znowu. Nie zrobiłaś w końcu nic przed czym mnie nie ostrzegałaś.
Siedziałyśmy tak dłuższą chwile, ja trochę zarumieniona. Coś czuje do tej małej i nie podoba mi się to. To uczucie nie powinno mieć miejsca, ona jest postacią fikcyjną nie mogę z nią być, a tym bardziej jej kochać.
- Czyli próbujemy tak jak jest? - mój głos rozerwał niezręczną z mojej strony ciszę na strzępy.
- Tak... - wybrzmiał nie pewnie głos Night.
Szkielet rozpłyneła się w powietrzu, a ja załamałam ręce. Ktoś się miesza tam gdzie nie powinien. Przydało by się go ukarać, ale moja bezpośrednia interwencja zniszczy to co osiągnełam do tej pory.
*Pov Nightmare*
Siedziałem sobie przy biurku rozmawiając z Night spoczywającą na krześle z drugiej strony blatu, gdy cały zamek zatrząsł się od huku upadających wrót. Zerwałem się i wybiegłem z pomieszczenia, zostawiając dziewczynkę samej sobie.
Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem Inka, Dreama, Blue i Honeya. Byłem zdziwiony obecnością ich wszystkich, ale najbardziej Honeya. Nie marnując czasu, na zastanawia nie się, zaatakowałem swojego brata, ponieważ tylko on mógł mi wyżądzić większą krzywdę. Wreszczie dołączyli do mnie Horror, Killer i Cross atakowali kolejno Honeya, Inka i Blueberrego.
Walka trwała we względnej ciszy, nikt się nie odzywał czasem tylko było słychać krzyki, albo świst broni rozdzielającej powietrze. Wreszcie na miejsce dotarła reszta mojej drużyny. Error wręcz rzucił się na Honeya. Wysoki szkielet nie dzążył się nawet zorientować co go atakuje nim umarł. Dust chciał się poczynić to samo z Inkiem. Jednak malarzyk miał więcej szczęścia i odparł jego atak. Error spojżał na Dusta po czym dołączył się do mojej walki z Dreamem, a Horror zaatakował rozwścieczonego Blueberrego. Ink z pomocą swojej farby unieruchomił Killera i Crosa jednocześnie. Wtedy nie spodziewanej dla wszystkich po środku tego wszystkiego pojawiła się Night. I wbiła we mnie dwie źrenice swojego prawego oka, a w Deama jedenaście źrenic lewego oka, wyglądało to co najmniej niepokojąco. Error chyba trochę się bojąc, wycofał się z naszej walki i dołączył do Horrora, który po krótkiej wymianie spojżeń zaatakował Tusza.
Night szybko rozejżała się po czym znowu skupiła swój wzrok na mnie i na moim bracie. Otwożyła usta by się odezwać, ale przerwał jej krzyk teraz już martwej Jagody.
- Mnie się od tak nie zostawia - sykneła cicho w moją stronę. - Dzięki za niepotrzebną fatyge Dream, a teraz czas chyba iść spać.
Dream opuścił ramiona i zwiesił głowę. Ink korzystając z nie uwagi przeciwników podbiegł do niego i go przytulił. Chwila czy pozytywna aura mojego brata słabnie? Zaczął jakby blaknąć i w końcu zniknął.
Night złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w kierunku jednego z moich pomieszczeń. Wszyscy nie licząc Inka trochę przestraszeni patrzyli to na mnie to na dziewczynkę.
- Zabrać go do lochów czy coś! - krzyknąłem wskazując na Tusz mażący się na podłodze.
- Nie chcesz zamienić czyjegoś snu w koszmar? Ja chcę się pojawia czimiś uczuciami - powiedziała uśmiechając się wrednie.
Straciłem kontrola nad własnym ciałem opadła mi głowa a moje oczy się zamknęły.
*Pov Dream*
Stałem pod drzewem z Dreamtale, na jednej z jego gałęzi wisiała chuśtawka a na niej siedziała autorka tego całego zamieszania. Wbrew mojej woli zacząłem ją spokojnie i miarowo chuśtać.
Po chwili pojawili się również Night z moim bratem.
- Nightmare! - krzyknęła z udawanym szczęściem Cieniolubna. - Wreszcie dotarliście z moim małym cukiereczkiem.
Już wiedziałem to było ustawione przedstawienie, w którym ja nie mam prawa głosu. Czułem na mojej twarzy uśmiech, ale był on wymuszony przez autorkę.
- Meruś dlaczego jesteś taki ponury? Czyżby liczba jabłek się nie zgadzała? - sięgnęła za siebie momo, że nic tam nie miała. - O zobacz tu jest jedno złote jabłko.
Moja dusza wyszła poza moją klatkę piersiową i podążyła za jej ręką. Nie wiem w co ona gra ale to się nie skończy dobrze. Rzuciła moją duszą w stronę mojego brata, ten złapał ją w locie. W jednej chwili poczułem ogromny ból, upadłem z jękiem na kolana.
- Meruś coś nie tak? - jej słodki głosił nie pasował w najmniejszym stopniu do obecnej sytacji. - No rozchmuż się w końcu pokonałeś swojego braciszka. Nie tego chciałeś?
W tym momencie dostałem huśtawką w głowę i zemdlałem.
*Pov Autorka*
Och jak mi się podoba ta zabawa. Co prawda czasem czuje wyrzuty sumienia, ale w większości przypadków to bez znaczenia.
- Ty... Ty... Suko, pieprzona napalona psychopatko, chora na głowę dziwko! - wyżywał się na mnie na razie słownie Nightmare.
- A kto normalny bierze inne jabłko niż złote, kogo nie przerażają żadne koszmary? Jak nie psychopatów, owszem nie wszyscy są tacy, ale JA jestem.
Dusza wysunęła się z mojej klatki piersiowej, Nightmare chyba pierwszy raz podczas naszych wszystkich spotkań zobaczył moją duszę i stał osłupiały.
- Czyli pierwszy raz widzisz duszę nienawiści... Równie albo wręcz rzadsza od duszy determinacji. Czysta nienawiść bez żadnych innych cech upchnięta w jedną duszę, przynajmniej w teorii. W praktyce jednak ma w sobie determinację, tak właściwie to jest odmianą duszy dt. A teraz interesująca cię konkluzja: mogę czasem zapisać.
Wiatr zawiał, rozwiewając proch Dreama, to i myśl o następnej śmierci napełnia cię DETERMINACJĄ.
Czarne serdce rozbłysło złotem, poczym wróciło do swojego naturalnego koloru. Chwile później przbiły ją cztery macki. Zaśmiałam się obłąkańczo.
- Spóźniłeś się - uśmiechnięta zwycięsko stałam i patrzyłam jak moja dusza się kruszy.
Zanim pojawiły sie przyciski ja już miałam rękę w miejscu gdzie zawsze pojawiało się CONTINUE.
- Twój brat wciąż jest martwy, czyż to nie KOSZMAR? - zaczynało mi odbijać, ale chciałam teraz sprawić mu ból.
A kiedy mi odbija dostaje się wszystkim w mojej okolicy. Night doskonale wiedziała co się szykuje bo jej o tym powiedziałam i ulotniła się jeszcze przed moim zapisem.
- Wyżyj się na mnie, nawet za ból za który nie odpowiadam w najmniejszym stopniu.
Nightmare nie ruszył się stał gapiąc się pusto na obumierające drzewo.
- Zachowujesz się KOSZMARNIE!! Twój brat chciałby byś go pomścił, wiesz? Spraw byś mi się śnił po nocach, bym budziła się z nich z krzykiem.
W tym momencie chyba nie wytrzymał, bo złapał mnie za szyje swoją macką uniusł do góry, tak bym nie czuła gruntu pod nogami.
- Nie warz się mówić takich rzeczy o kimś kogo nie znasz! Dreamy nigdy by nie chciał by ktoś cierpiał bo jemu stało się coś złego.
-
Ooo Dreamy, by nie chciał... Nagle się znalazł starszy troskliwy braciszek - udało mi się wypchnąć przez ściśnięte macką gardło.
- Zamknij się! - ryknął uderzając mną o jakieś drzewo.
Chciał powtóżyć ruch, ale nie udało mu się to. Jego maź spłynęła z niego a ja spadłam na ziemie. Po konał go Dream, jego wewnętrzny Dream. Jest gotowy... Czas na akt drugi tego przedstawienia. Zmusiłam Dreama do przeteleportowania się do mnie, a następnie uwolniłam go z pod mojej kontroli. Potrzebował chwili by się ogarnąć w sytuacji poczym podbiegł do brata i go przytulił tak jakby chciał ochronić go przedemną swoim własnym ciałem. Nightmare zdezorientowany podniósł głowę by zobaczyć kto go obejmuje. Gdy tylko zdał sobie sprawę, że to jego brat, rozpłakał się ze szczęścia.
Tak się chwile na nich patrzyłam, jednak doszłam do wniosku, że trzeba im przerwać.
- Wasze szczęście nie jest wieczne, jak mi się z nudzi to je rozbiję w drobny mak -odezwałam się cicho.
Starszy z braci sopjrzał na mnie z podełba wzrokiem, który mógł by zabijać, poczym schował znowu twarz w ramieniu Dreama.
- Nighty nie bądź na mnie aż taki zły ja się bawię waszymi emocjami nie bez powodu. Ktoś to czyta, kogoś to ciakawi, albo bawi. Ktoś chce to widzieć - odwróciłam się tważą w stronę czytelnika. - TY chcesz to widzieć, co prawda basie się trochę w tym wszystkim również takimi emocjami, ale przeżywasz wszystko nabieżąco razem z nami. Przejdźmy gładko do posłowia - tło staje się czarne zostaję tylko ja i czytelnik. - Pisząc ten rozdział dwa razy ztraciłam wątek więc mam wrażenie, że jest on zły w owych miejscach. Nie jestem zadowolona również z całokrztałtu, ale to już przemilczę. Jest możliwością, że następny one-shot będzie errinkiem i jeśli tak to na 80% będzie zawierał lemona. Dzięki za uwagę i do zobaczenia to nie bo raczej już w tej postaci nigdy się nie pojawię... Eeeee... Pa! (2869 słów)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top