I Łańcuchy, kości i kosteczki w rozpierdzielniku
*Pov #error 2 imię nie znane#*
Otwożyłem oczy a może otwożyłam? Nie wiemy, nic nie wiemy... Wiemy tylko, że jest nam zimno i, że jestesmy w ciemnym kamiennym pomieszczeniu. Spróbowaliśmy wstać ale nasza ręka była przykuta do ziemi. Łańcuch był długości zaledwie kilkunastu centymetrów nie pozwalało to na zbyt wiele. Chcieliśmy nie ruszając ręki usiąść ale nasza noga również była unieruchomiona łańcuchem. Byliśmy w połowie wolni, w połowie...
Postanowilismy podeprzeć się drugą ręką. Podczas tej czynności zauważyliśmy kości. Tam gdzie było nasze ciało były kości! Zaczęliśmy wżeszczeć i wyrywać się. Nie zmieniło to nic oprócz tego, że zaczęły nas boleć stawy. Krzyk niósł się echem po pokoju ogłuszając nas. Wreszcie ktoś przyszedł...
- Nightmare!! - rozpoznaliśmy przybysza.
- Nie drzyj się bo potem nie będzie zabawy, poza tym na razie u góry są goście któży nie powinni wiedzieć o twojej obecności - odparł zimno szkielet oblany czarną mazią. - Może przyszłe ci Horrora do zabawy.
Uśmiechnął się szyderczo i wyszedł.
Leżeliśmy tak i patrzyliśmy się w sufit, gdy przyszedł szkielet z dziurą w czaszce. Dopadł szybko do nas a w kącikach jego oczodołów zbierały się łzy.
- Skarbie co oni ci zrobili? Jak tu trafiłaś?
- H-h-horror? Ja... Nic nie pamiętam... - próbowałam sobie przypomnieć co mnie łączyło z tym potworem.
- Spokojnie wszystko ci się przypomni. Postaram się ciebie z tąd wyciągnąć N - szepnoł cicho do mojego ucha.
Nie, ja nie mam uszu. Ten mętlik w głowie... Usłyszałam kroki, mój towarzysz również.
- Wybacz skarbie, ale muszę - powiedział wstając i biorąc zamach swoją siekierą.
Odcioł mi rękę w łokciu. Wrasnełam a z jego oczu poleciały łzy. Szybko je wytarł i zrobił kolejny zamach tym razem wycelowany w moją drugą rękę. Kiedy mój wrzask ucichł odezwał się czrny szkielet.
- Nie musisz tego robić... Wiem jak to cholernie boli, więc mogę cię wyręczyć.
- Nm nie zoriętuje się, że cie nie ma? - zapytał Horror.
- Właśnie mnie z tamtąd wywalił żeby ją uciszyć.
- |Π€... Gdzie jest |Π€? - zapytałam przypominając sobie o obrońcy AU.
- Kto? - zapytał czerwonooki.
-Czy ty się 9L|¢zu¡35z...?¿?¿ - zapytał Error po czym szybko dodał. - |Π€!! Był z tobą? Nie ma go od kilku dni, martwie się. Bo mogli go zamknąć gdzieś gdzie nie da się teleportować... I pRawDopoDobniE zRobiLi tO z mOjego poWodU.
Jego głos śmiesznie zmieniał swój dźwięk prawie się zaśmiałam.
- Horror natychmiast na górę, Error zajmij się gościem - usłyszałam głos Nightmara z ust Errora.
- Muszę iść skarbie, wybacz... - żekł zasmucony i się odwrócił.
- Horror zostaw mi swoją siekierę bo nie uwierzą, że tylko tyle zrobiłeś w tak długim czasie -zawołał za nim czarny szkielet.
Prawdopodobnie mój chłopak zostawił narzędzie na podłodze. Skuliłam się na tyle na ile pozwoliły mi na to okowy.
- Spokojnie, nie zrobię ci więcej krzywdy niż trzeba bo |Π€ będzie wściekły... O ile jeszcze go ZobAczĘ... -wydawał się być smutny.
Podniósł siekierę i wziął zamach, tym razem straciłam nogę.
- Wiesz, kiedyś musiałem torturować Inka - imię twórcy po raz pierwszy wybrzmiało normalnie. -Tylko oni wszyscy tam stali... I się patrzyli. Musiałem udawać zadowolonego. To nie było tak dawno temu. Uwolniłem Inkacza przy pierwszej lepszej okazji. Od tamtej pory się do mnie nie odezwał, widywałem go tylko kiedy z Bad guys nieszczyłem AU. Nie odzywał się podczas tych walk nawet słowem. Żadko nawet ze mną walczył. Unikał mnie jak ognia -kolejny zamach. - Bolało, cholernie bolało. Co prawda uwalniając go wszystko wytłumaczyłem ale chyba nie zrozumiał...
Wróciły wspomnienia związane z Inkiem. Opowiadał mi o swoich problemach o tym jak się ciął. O swoich tatuażach i tym co formowały na jego kościach po tym zdarzeniu.
- Własność Errora - wyrwało mi się. - Takie napisy formowały jego tatuaże po tym jak go uwolniłeś. -dopowiedziałam łapiąc zdziwiony wzrok ciemnokostnego. - Nie walczył z tobą bo nie chciał abyś to zauważył. Poza tym z nie czuł się na siłach żeby walczyć z kimkolwiek.
Mroczki chodziły mi przed źrenicami, prawie mdlałam.
- Muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. Właściwie dla tego zostałem przysłany. Ten skurwysyn kazał mi przynieść twoją... miednicę. Muszę to zrobić, bo inaczej mnie wylał na zbity pysk, a nikt inny kogo przyślą, nie będzie taki wyrozumiały oraz delikatny jak ja i Horror.
Zbliżył się oparł nogę na moim kręgosłupie, jedną ręką przytrzymał moją pozostałą nogę a drugą złapał za brzeg miednicy. Mocno pociągnął, a ból sprawił, że straciłam przytomność.
*Pov Error*
Zanim wyszedłem spojżałem na jej hp. Wynosiło 21/2100 i wciąż spadało. Oddzielenie tylu części ciała odbiera dużo zdrowia. Tylko z kąd ona miała go tak wiele. Jej LV wysnosiło tylko... 500!? Idąc po schodach zastanawiałem się z kąd ona u Star sans's zdobyła tyle LOVE. Tożto nawet ja mam 51, a Night ma 59! Reszta nie licząc Dusta ma zdecydowanie niższe. Spokojnie podszedłem do szczytu stołu gdzie siedziało rodzeństwo Dreamtale. Położyłem kość przed Nightmarem i odeszłem z ukłonem. Wszyscy patrzyli zdziwieni to na miednicę to na Nm.
- Mhm. Czyli jest jeszcze cała... Ktoś rozpoznaje do kogo należy ten fragment? - żekł całkiem spokojnym głosem Nightmare.
- Ty chuju! Zrobić coś takiego własnej córce? - wszystkich oczy zwróciły się ku drugiemu końcu stołu gdzie siedział związany 'gość specjalny'.
Inky! Jest tutaj, żyje! Nie mogłem, uwieżyć własnym oczodołom.
- Shatterd co ty o tym sądzisz słoneczko moje? - wszyscy spojżeli na szkeleta siedzącego po prawej stronie stołu obok Nm.
- Jako ojciec powiem tyle, kara adekwatna - wszyscy wytrzeszczyli oczodoły bo myśleli, że to Dream ze Sarsów jest drugim ojcem.
- Czy kto kolwiek ma jakie kolwiek zastrzeżenia? Nie? To wyprowadzić gości specjalnych. Reszta wolna - powiedział spokojnie i odszedł z Shatterem obmacując się mackami. Pobiegłem za Inkiem i szybko nagadałem Redowi, że to ja mam odprowadzić artystę.
- Ink... -zacząłem błagalnie.
Spojżał na mnie oczodołami pełnymi łez i szedł dalej.
- Ink to naprawdę nie moja wina...
- Error nie zaczynaj, wiem że to nie twoja wina, że ją złapali. Byłem zbyt słaby, żeby ją chronić. Jestem zbyt słabyby chronić kogokolwiek... - zawiesił głowę i szedł dalej.
- Nie jesteś słaby - złapałem go za rękaw i podciągnąłem do góry.
Jego zazwyczaj piękne poskręcane tatuaże formowały zdania: 'Idiota pieprzony idiota.'
'Własność Errora.' 'Słabeusz.' 'Zabij się.' i wiele podobnych, a to tylko na przedramieniu. Boje się pomyśleć co jest na reszcie jego ciała. Stanął jak sparaliżowany. Przytuliłem go i przeniosłem do Outertale.
*Pov Ink*
Dlaczego ten idiota odsłonił moją rękę? Dlaczego mnie przytulił i czemu jestem z nim w Outertale?
- Puść.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony moją reakcją.
- Po prostu puść.
Kiedy wreszcie przestał mnie obejmować oddaliłem się kilka kroków.
- Co się stało? - zapytał mnie Error. - Dla czego jesteś taki przestraszony?
- Ty się pytasz? Nie cały miesiąc temu całkiem nie źle się bawiłeś... - zażuciłem mu. - Myślisz, że to jest tak łatwo zapomnieć? W szczególności gdy jeszcze dzień przed tym wydarzeniem szeptałeś mi jak bardzo mnie kochasz, jak mnie pragniesz, jaki jestem ważny...
Stał trochę osłupiały. Kiedy wreszcie się odezwał jego głos skakał między różnymi głośnościami i wysokościami.
- Ink, ja musiałem. Inaczej zostałbym wyrzucony z tej grupy. Nie mogłem na to pozwolić, bo wiedziałem, że N prędzej czy później tam trafi. Horror sam nie będzie w stanie TEGO jej robić prawie cały czas. Po za tym nie wiesz jak to bolało. Nie mogłem spać po nocach. Nawet zrobiłem to.
Pokazał swoje przedramię z wygrawerowanym 'Nie będę więcej krzywdzić Inka.' pięna czcionka oplatała prawie cała kość promieniową. Z delikatnością obracałem rękę pod różnymi kątami.
- To... To wiele wyjaśnia... -powiedziałem nie pewnie.
- Musimy upozorować twoją ucieczkę. Za długo nie ma nas w zamku - przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Cały czas byłem zamknięty w lochach. Nikt nie podawał mi posiłków, nikt się mną nie interesował. Teraz też nie zauważyli. Nie mam Broomiego nie stanowie dla nich zagrożenia - Zapanowała chwila ciszy. - Jak się ma N?
- Źle, ale ma w chuj LOVE więc jakoś z tego wyjdzie, Horror już się tym zajmie. A dlaczego właściwie się pytasz? - zapytał nagle.
- Pomogła mi. A poza tym jest moją przyjaciółką.
*Pov Night*
Obudziłam się w celi w której straciłam przytomność. Nie miałam miednicy. Moje hp wnosiło 2/2100 nie długo umrę. Nagle moja magia zaczeła formować żeńskie ecto-body ale tylko dolne. Hp spadło do 1/2100.
Horror wbiegł do pomieszczenia z moją miednicą i szybko zamknął drzwi.
Przyłożył kość do miejsca gdzie powinna być. Przyłączyła się do ciała ale moje hp spadło jeszcze bardziej, bo wytwożyła się również góra mojego ecto-body. Zaczął leczyć mnie ale to tylko sprawiało, że moje narządy rosły i osiągały właściwe sobie rozmiary.
Ręka szkieletami delikatnie gładząca okolice mojej rany sprawiała dyskomfort w dolnej części ecto-body. Lrzałam cała zarumieniona, a chłopak starał się nie zwracać na to uwagi mimo to delikatnie się rumienił.
Kiedy zabrał się z drugą rękę, dyskomfort stał się nie do zniesienia.
- Pomóż... - szepnełam do niego - Nie mogę.
Zaczęłam cicho jęczeć. Horror wiedział o co mi chodziło. Szybko uformował swoje męskie ecto-body i powoli się w mnie wsunął.
*Pov Horror*
Wszedłem w N powoli, to nie był nasz pierwszy raz mimo, że tamtego jeszcze nie pamiętła to ja pamiętam, aż za dobrze.
Szczególnie to, że nakrył nas Shatterd. Oberwało mi się tak że nie mogłem wstać i Killer musiał mnie zbierać.
Morderca był moim jedynym przyjacielem do momentu gdy zobaczyłem w Outertale jak Error przytula się z Inkiem i się co chwile całują. Chciałem odejść i im nie przeszkadzać ale Error mnie zauważył.
- Gadaj co tu robisz?! - krzyknął oplutłwszy linkami moją duszę.
- Byłem umówiony z N... - opdpwiedziałem prawie spokojnym głosem.
Ink zdziwił się bo chyba zrozumiał o kogo chodzi.
- Kim jest N? - troszeńke uspokoił się Error.
- No N ze starsów, Night. - wytłumaczyłem.
Czrnuch się troszeczke uspokoił ale i tak mi trochę po groził. Kiedy odchodziłem usłyszałem śmiech Inka.
Teraz bałem się, żeby nas znowu nie odkryli, bo ją zabiją. A mnie wywalą albo gorzej. Zwykła twardość i pewność N zawsze znikała w takich monetach. Była teraz bardzo delikatna i wrażliwa. Starała się stłumić swoje jęki, ale jej to nie wychodziło. Pojawiły się nasze dusze, obie jakby topniały i spływały do jednego miejsca, gdzie się mieszały. Formowała się dusza dziecka. Chciałem wyjść i temu zapobiec, ale N mnie powstrzymała. Wiedziała, co się dzieje, wiedziała, że będzie osłabiona i może nie przeżyć. Mimo to mnie powstrzymała. Nowa duszyczka podleciała do dyszy N i zaczęła krążyć do okoła niej. Moja dusza zniknęła, ale dusza mojej partnerki tylko schowała się za żebrami.
- Oni to zobaczą, a wtedy prawdopodobnie cię zabiją - zmartwiłem się. - To nie był dobry pomysł.
- Ojcowie chcieli dziecka... - powiedziała wzdychając. - Ja też chcę.
- Nie odniosłem wrażenia, żeby Nm miał na myśli z kim kolwiek. Kiedy nas przyłapali darł się, że nie zasługujesz na mnie, że jestem zbyt słaby. Nawet powiedział, że ma dla ciebie wybranka - widząc jej pytające spojrzenie dodałem. - Rustberrego.
Tylko przymkneła oczy i się skrzywiła. Zabrałem się spowrotem za leczenie.
Kiedy kończyłem, za mną pojawił się Nm. Zilustrował wzrokiem swoją córkę i zadał pytanie, którego się tak bardzo bałem.
- Z kim? - zapadła cisza która mogła oznaczać wszystko ale znaczyła 'ze mną'. - Dlaczego?
- Chciałem pomóc... - powiedziałem nie pewnie.
- W czym, a może raczej z czym? - dopytwał się.
- Z heatem.
- W takim wypadku z panem możemy się pożegnać - powiedział wyprowadzając mnie z piwnicy.
*Pov Night*
Po chwili wrócił ojciec.
- Miło mi to słyszeć, że wreszcie odważyłaś się na ten pierwszy krok, ale mogłaś chociaż wybrać kogoś leprzego. Shatter będzie dumny.
Zniknął, by za chwilę pojawić się swoim mężem. Podróbka Drema podeszła do mnie i usiadła tuż za moją głową.
- Biedna Night najpierw odrąbali jej ręce i nogę, a potem zgwałcona przez tego samego potwora. Nie jesteśmy aż takimi zwyrodnialcami, by puszczać taką osobę do naszej córeczki - powiedział z udawanym zmartwieniem w głosie.
- Nie zmyślaj. Wiesz, że było inaczej - będąc w beznadziejnej sytuacji powiedzenie czegoś takiego mogło oznaczać tylko jej pogorszenie.
- Moja droga nie chodzi nam, o to jak było na prawdę, a jak jest dla nas lepiej. Wyjdziemy na w miarę troskliwych rodziców - uśmiechnął się zwycięsko. - Horror za to sporo zapłaci.
*Pov Nightmare*
Po co on jej to powiedział! Było wiele lepszych i bezpieczniejszych możliwości przemienienia Night w Possessed Night. Teraz dziewczyna swoimi mackami dusiła Shatterda. Chciałem jakoś pomóc mojej miłości ale moją duszę przebiła czarnobłękitna macka, od razu zaczeła delikatnie świecić na zielonkawo. Moja maź zaczeła się cofać, a moje hp spadać. Spojżałem na hp Possessed wzrastało razem z jej LV, nagle przyśpieszyło. Schatterd umierał.
- Nie! - krzyknąłem.
Nagle upadłem jakimś cudem miałem 1/100 hp ledwo żyłem, Schatterd też.
- Nie, tak nie wolno! Nie możesz tak robić. Nie możesz nienawidzić, nie możesz! Nie możesz ich zabić. Oni są dobrzy trzeba ich tylko nawrócić. Nie zabijaj nie, nie - powtarzała N wijąc się na podłodze w śród resztek swojej mazi.
*Pov Error*
Usłyszeliśmy z Inkiem krzyk z części lochów gdzie była Night. Nie myśląc nad konsekwencjami pobiegliśmy w tamtą stronę. Jeszcze zanim dobiegliśmy usłyszeliśmy jak Nightmare coś wrzeszczy. W celi zastaliśmy Nm próbującego leczyć rosypującego się Schatterda i N powtarzającą jakieś nie zrozumiałe frazy lerzącą w kałuży mazi.
- Zdrajca! - krzykneły dwa głosy jednocześnie.
Night została ugodzona w okolice duszy przez Schaterda. A ja z trudem uchyliłem się przed macką Nightmera. Po chwili wpadł do pomieszczenia również Horror. Sprawdził hp N wynosiło 138/2100 ale on szukał czegoś innego, nagle pojawiło się drugie hp 0.863/1 wartość nieśpiesznie spadał.
-Żyj, żyj! N pomóż jakoś! - krzyczał zrozpaczony Horror.
- Zdechnie mały gówniaż. Zabieram go ze sobą na tamten świat - powiedział Schatterd.
- Nie, skarbie nigdzie nie idziesz - szeptał Nm.
Nie mogłem uwierzyć co tu się działo. Zaczołem drżeć i się glichować. Ink mnie przytulił i płakał w moje ramię. Nagle hp małego zaczęło wzrastać powoli jednak niepokojący był spadek zdrowia N. Z karzdą tyśęczną punkta którą zyskiwało dziecko ona traciła jeden punkt.
- Ink musimy znaleźć coś do jedzenia - powiedziałem.
- Ty chcesz jeść w takim momencie? - zapytał zirytowany.
- Nie chcę ale są osoby które potrzebują.
Wtedy Ink z błykiem w oku wyleciał z celi, a ja pognałem za nim.
*Pov Night*
Wiedziałam, że umrę jeśli to zrobię, ale przynajmniej dziecko przeżyje. Potworze dzieci po kilku godzinach są w stanie samodzielnie funkcjonować ale dla bezpieczeństwa pozostawały w ciele rodzica. Dobrze, że tak kupa szlamu nie trafiła dokładnie. Aż na samą myśl moja maź się wzburza. Ale nie mogę go zabić, bo moje ciało nie przyjmie więcej LOVE. Zaczełam przesyłać moją magię do duszy dziecka.
- Nie wąż się szmato - powiedział Schatterd do mnie.
Error w tle coś szeptał i nagle Ink wybiegł a glicz za nim.
- Nighty, sakbie... Zatrzymaj ich do kurwy nędzy, bo inaczej oni przeżyją! - zirytowała się podróba Dreema.
Nm na chwilę zgasił swoje źrenice, a potem można było usłyszeć krzyki z góry.
- Horror pomóż im - powiedziałam.
- Nie zostanie cię z nimi skarbie. Nie znowu - sprzeciwił się.
- Jeżeli oni nie wrócą to ja na pewno umrę... Poza tym możesz mnie odkuć i tak wiedzą, po której jesteś stronie.
- Dobrze - zgodził się ze mną.
Podniósł siekierę która leżała przy ścianie i zamachnął się na łańcuch. Równie szybko rozprawił się z drugim. Wstałam i zakręciło mi się w głowie. Zanim upadłam złapał mnie Horror a w miejscu w którym stałam była macka Schatterda. Byłam tak wpieniona, że oblała mnie moja maź. Odepchnełam Nm od tego chuja zwanego moim ojcem i owinełam swoją mackę do okoła jego nogi. Chciałam walnąć nim o ścianę jednak moją macke przeszył tak ogromny ból, że mimo pomocy Horrora osunełam się na podłogę.
Wiedziałam wtedy, że albo ja albo dziecko wybór był zaskakująco prosty. Mała duszyczka pękła a ja w pełni sił stałam dusząc jednocześnie obu moich ojców. Horror wystraszony odsunoł się ode mnie. Pierwszy Nightmare zamienił się w proch potem Schatterd. Moje LOVE wzrosło do poziomu w którym mojamagia nie mogła utrzymać ciała. Nie umierałam ale to był ostatni moment by nie zkończyć jako samotnie egzystująca dusza.
- Przepraszam... - wyszeptałam do narzeczonego i przebiłam swoją duszę.
*Pov Horror*
- Nie! - krzyknołem za moją ukochaną.
Mimo tego co zrobiła, wciąż ją kocham. Mimo tego, że jest martwa. Osunołem się po ścianie, cicho łkając.
* Time skip (jakieś pół roku później) *
Popadłem w depresje. Cięcie się nie wystarczało, łamałem sobie kości by cokolwiek poczuć. To była moja wina, za jej nie obroniłem. Mogłem ich zabić, wtedy nie musiała by tego robić. Night moja Night by żyła.
Błagałem Core!Frisk o reset multiversum ale była nie ugięta. Spotkałem się nawet z Puppiter ale ona powiedziała, że się tylko dobrze bawi i zbyła mnie machnięciem ręki. Ink nie może mi pomóc w żaden sposób, a co dopiero Error. Co prawda gdyby działali razem mieli nie wielkie szanse na powodzenie ale Ink był zaślepiony nienawiścią do Errora po jego żekomej zdradzie. Na nic zdały się tłumaczenia, że Nightmare kontrolował go cały czas podczas bitwy na korytarzu.
Error postanowił mi pomóc. Jak? Więc sposób banalnie prosty zbiorowe samobójstwo. Bo razem zawsze raźniej, prawda?
*Pov Ink*
Dopiero po samobójstwie Errora zrozumiałem swój błąd i swoją głupotę. Nie mam zamiaru kontynuować złej farsy umierania, ponieważ ktoś musi pilnować reszty AU którym się wtedy nie oberwało.
********************************
Hej! Więc tak po raz pierwszy się do was odzywam moi czytelnicy (o ile takowi są...). Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i przywiązaliście do mojej martwej Night. Będe to ja w moich opowiadaniach o Undertale i jego uniwersach postać więc jeszcze zmartwych powstanie.
(2798 słów łącznie z notką)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top