Rozdział #5

Po lekcjach, wedle ustaleń, spotkałam się z Danielem i Luke'iem w kawiarni. Obaj przyszli na czas, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że chłopcy nie mają czasem poczucia czasu. Przez całe spotkanie podejście Luke'a do sytuacji sprawiało, że miałam ochotę uderzyć go w twarz, leżącym na stoliku podręcznikiem. Ten chłopak i jego olewający stosunek do wszystkich i wszystkiego zaczynają działać mi na nerwy. Podczas gdy Daniel rozgadywał się na temat tego, jak możemy zrobić wypracowanie Luke, co najmniej znudzony, nie odezwał się ani słowem.

- A może ty masz jakiś pomysł? - Daniel spojrzał na Luke'a i to najwyraźniej do niego było skierowane pytanie.

Luke jedynie wzruszył ramionami. Westchnęłam i spojrzałam na Stone'a mając nadzieję, że on mnie zrozumie. Chłopak spojrzał na mnie czym dał mi do zrozumienia, że się nie zawiodłam.

- Jeśli już koniecznie muszę się udzielić to proponuję pójść na cmentarz i porobić zdjęcia co ciekawszych znaleźisk. - odezwał się w końcu Luke.

Wraz z Danielem spojrzeliśmy na niego. Jego pomysł wydawał się dobry i w sumie nie skomplikowany, bo co trudnego jest w zrobieniu kilku zdjęć? Jeszcze przez chwilę obgadywaliśmy, jak dokładnie chcemy wykonać esej i po przygotowaniu się ruszyliśmy w stronę drogi, prowadzącej na cmentarz. Gdy w końcu znaleźliśmy się na miejscu przeszliśmy przez starą żeliwną bramę, która po pchnięciu jej przez Daniela zaskrzypiała niemiłosiernie. Dźwięk ten sprawił, że ja i Luke skrzywiliśmy się z powodu bólu uszu, mamy w końcu o wiele czulszy słuch niż ludzie, dlatego na Stone'ie skrzypienie nie zrobiło wrażenia. Luke zmierzył Daniela wzrokiem, na co drugi wspomniany uniósł ręce w geście obronnym.

- Sorry. - szepnął brunet, na cmentarzu w końcu należy zachowywać się cicho, choćby z szacunku do zmarłych.

Czarnowłosy popatrzył na Stone'a jeszcze przez chwilę, a potem począł się rozglądać. Wraz z Danielem poszliśmy w jego ślady. Co jakiś czas mój wzrok zatrzymywał się na poszczególnych nagrobkach. Wydawały mi się znacznie ciekawsze od pozostałych. Jeden w szczególności przykuł moją uwagę. Był większy od innych i wykonany był z czegoś, co przypominało czarny marmur. Po samej wielkości grobu dało się stwierdzić, iż nie była tam pochowana pojedyncza osoba. Zerknęłam na chłopaków. Im również udało się znaleźć kilka ciekawych pomników. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, zdaje się, że rodzinnej mogile.

Luke

Rozglądałem się po cmentarzu w nadziei na znalezienie czegoś, co nada się do eseju, jednak czy łatwo o coś takiego na starym cmentarzu? Wątpię. Tylko co po nie które nagrobki przykuwały moją uwagę. Na kilku z nich dało się wyczytać przypisy o służbie wojskowej i takie tam. Stałem właśnie w pobliżu centrum cmentarza, gdy usłyszałem szelest. Na początku pomyślałem, że to Haley lub Daniel w trakcie swoich poszukiwań poruszyli jakimś krzakiem, ale gdy zerknąłem w ich strone i zobaczyłem, iż żadno z nich nie ma przy sobie roślin, a w szczególności gęstych zarośli ciarki przebiegły mi po plecach. Do jasnej cholery byliśmy tam tylko we trójkę, więc co to było? Jedynym logicznym wyjaśnieniem było jakieś zwierzę bądź gałąź spadająca z drzewa, wiatr od razu odrzuciłem gdyż dzisiaj była całkiem ładna pogoda i brak choćby najmniejszego powiewu.

– Ej, wierzycie w zjawiska paranormalne? – Zapytał nagle Daniel.

– Nie, skąd to pytanie? – Rzuciła zaintrygowana Haley.

– No bo wiecie, jesteśmy na starym cmentarzu, tuż obok lasu i...

– I? – Uniosłem brew, oczekując odpowiedzi.

– I chyba wszyscy znamy historie tego cmentarza, wedle której leży tu wielu tragicznie zmarłych żołnierzy czy generalnie ofiar wojennych.

– Jeśli zmierzasz do tego, że zaraz wyskoczy na nas duch z karabinem maszynowym, to lepiej od razu wyrzuć to z głowy. Prędzej staniesz tu na minę z czasów wojny niż spotka cie taka niedorzeczność.

– Czyli nie wierzysz w zjawiska paranormalne?

– Nie, nie wierzę w nic czego nie da się logicznie wytłumaczyć. – Odpowiedziałem, krzyżując ręce na piersi.

I na tym temat duchów się urwał. Nie dziwiłem się w sumie Danielowi z jednej strony, że w ogóle go zaczął, w końcu chodzenie po cmentarzu z czasów I wojny światowej mogło przywabić takie myśli. Rozglądałem się w poszukiwaniu kaplicy, o której wspomniał okularnik na lekcji historii, ale mimo wszystko nie mogłem jej wypatrzeć, co jest raczej dziwne, bo z reguły tego typu budowle do małych nie należą.

- Widzicie gdzieś te kaplicę? - Zapytałem z nadzieją, że to po prostu ja jestem ślepy i nie mogę jej dojrzeć.

- Nie, też się za nią rozglądam, a i tak jej nie widzę. - Odpowiedział mi Daniel.

Spojrzałem na niego i zacząłem rozglądać się za Haley.

- Chłopaki, chyba mam to czego szukacie. - Dobiegł nas głos dziewczyny.

Wraz z Danielem ruszyliśmy w stronę, z której dochodził głos dziewczyny. Okazało się, iż Haley weszła w gęste zarośla, za którymi ukryta była poszukiwana przez nas kaplica. Przeszliśmy przez zarośla, za którymi kryła się budowla. Musiałem przyznać, że robiła wrażenie. Był to duży budynek pokryty płaskorzeźbami i tym podobnymi. Z jednej strony budynek był w całości pokryty bluszczem, drzwi kaplicy były wykonane z ciemnego drewna, a ich rozmiar i kształt również prezentowały się niesamowicie. Może to dziwne, ale zawsze robiły na mnie wrażenie takie konstrukcje. Zerknąłem na Daniela, który wyciągnął z torby, jaką miał przy sobie niewielki aparat i zaczął robić zdjęcia kaplicy.

– Ok – zagadnął chłopak – myślę, że zdjęć mamy dość, teraz tylko napisać parę słów i esej gotowy.

– A co z tym kościołem? – Rzuciła Haley.

No tak. Profesor kazał nam odwiedzić również kościół, ale jak się okazało był zamknięty, a powodem tego były przeprowadzane w nim prace remontowe.

– Przecież jest zamknięty. – Przypomniałem.

– Hm... Fakt, a jak w ogóle dzielimy się robotą?

– W sensie? – Uniosłem brew.

– No wiesz, żeby każdy miał jakiś wkład w ten esej. – Sprostowała dziewczyna.

– Myślę, że sprawiedliwie będzie jeśli każde z nas napisze po dwie całe kartki informacji, historii i tak dalej, jedna osoba przygotuje zdjęcia, a dwie pozostałe to potem przedstawią. – Zaproponował Daniel.

Wraz z Haley doszliśmy do wniosku, iż propozycja Daniela jest najsensowniejsza i w sumie jedyna. Uzgodniliśmy również, że ja zajmę się zdjęciami, a Stone i Moore przedstawieniem eseju. Po uzgodnieniu reszty szczegółów rozeszliśmy się do domów. Po powrocie od razu usiadłem do komputera i zabrałem się do pracy. Haley i Daniel przysłali mi zrobione przez siebie zdjęcia, a więc ja musiałem je już tylko zrzucić na komputer wraz z moimi, co poszło mi szybko, a więc równie szybko zabrałem się za przerabianie. Po jakimś czasie do mojego pokoju przyszła moja młodsza siostra Jade. Młoda pomogła mi wybrać odpowiednie zdjęcia i jakoś sensownie je przerobić.

– A to? – Spytałem przy okazji wybierania następnego zdjęcia.

– Nie, jest nieco rozmazane – odpowiedziała Jade – leć dalej.

Wcisnąłem strzałkę skierowaną w lewo, na ekranie pojawiło się kolejne zdjęcie. Jade machnęła ręką, co miało oznaczać abym przewinął dalej, co też zrobiłem, widząc, że kolejne zdjęcie też nie bardzo się nadaje przewinąłem ponownie.

– Luke czekaj – powiedziała szybko Jade – cofnij.

– Co? Po co?

– No cofnij. – Ponagliła mnie, na co przewróciłem oczami i cofnąłem.

Gdy na ekranie laptopa pojawiło się poprzednie zdjęcie, Jade położyła ręce na klawiaturze i zaczęła przybliżać. Po chwili gdy moja siostra zabrała ręce od komputera, a ja spojrzałem w ekran i zobaczyłem co przybliżyła otworzyłem szerzej oczy.

– Widzieliście go, gdy tam byliście?

– Nie... Byliśmy tam sami, a przynajmniej tak mi się zdawało, jak widać...

Tym co znajdowało się na zdjęciu był nieproszony gość. Pewien osobnik, którego widziałem już wcześniej, w dniu, kiedy poraz pierwszy spotkałem Haley w lesie. To był jeden z tych facetów, którzy na nią polowali. Tylko co on tam kurwa robił? Tego się pewnie póki co nie dowiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top