Rozdział 𝟡
Przebiegłam chyba pół tego lasy, bo dopiero po tym czasie moje emocje przestały szaleć. Obejrzałam się dookoła i pobiegłam w stronę miejsca, gdzie porzuciłam moje zapewne całe brudne ubrania. W sumie to nawet byłoby dobrze gdyby się uwaliły. Moja wymówka dla Lily byłaby wiarygodna. Biegłam przez gęste krzaki, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Zatrzymałam się więc i zaczęłam się rozglądać. Nic. Może to jakieś skutki uboczne tych leków czy coś? Zignorowałam moje haluny i pobiegłam dalej. Kilka minut później byłam na miejscu docelowym. Zmieniałam postać z wilczej na ludzką i pośpiesznie założyłam na siebie moje, tak jak myślałam, brudne ubranie. Potem podeszłam do drzewa, przy którym zostawiłam wilczura i odwiązała smycz. Pociągnęłam za sobą przedmiot, który trzymałam w dłoni, a pies nie mając za bardzo innego wyjścia, poszedł posłusznie za mną. Droga do domu zajęła mi naprawdę mało czasu. I o dziwo w drodze powrotnej nie spotkałam, pozostawionej przeze mnie na drodze, Lily. Cóż. Pewnie wróciła do domu po tym jak ja zniknęłam w krzakach, w które wbiegł ten parszywy pchlarz. Boże. Nienawidzę zwierząt. Powiedziała ta co zmienia się w zwierze, pozdrowienia od jelenia. Weszłam na ganek, chwyciłam za klamkę i przestąpiłam próg. W korytarzu, jak na moje nieszczęście, musiałam wpaść na Amber i jej koleżaneczkę. Równie tępą sukę i wymalowaną dziunię co moja kuzynka, ale to szczegół. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na nie wiem co.
- Nie przejmuj się Samantha - odezwała się kurwa, znana jako Amber - to tylko moja kuzynka, która nie wie co to znaczy "mieć gust" - zajechała tym swoim długim jęzorem. Jen, ale byś się tu teraz przydała.
- Mi ciebie również miło widzieć Amber - przewróciłam oczami - a przy okazji to chyba inaczej się komuś dziękuje za schwytanie jego zapchlonego kundla - rzuciłam oschle i cisnęłam smyczą Lucky'ego o podłogę.
Usłyszałam za sobą prychnięcie i trzaśnięcie drzwiami. Wkurzyłam ją. Punkcik dla mnie. Poszłam na górę do swojego pokoju, a przynajmniej tak właśnie chciałam zrobić, jednak zostałam zatrzymana przez Lily, która podeszła do mnie, z zaczerwienionymi oczami. Płakała?
- Ej mała co się stało? - spojrzałam na nią
- Bałam się, że coś ci się stało - wyszlochała
- Co? Dlaczego?
- Bo nie było cie, aż godzinę i baliśmy się, że w coś się wpakowałaś - powiedziała ciocia, która pojawiła się za Lily. Serio? Minęła godzina? Jak zmieniam się w wilka to tracę poczucie czasu.
- Spokojnie. Ze mną wszystko w porządku, z tym par... psem również - posłałam im uśmiech
- Alice - Lily spojrzała mi w oczy - dlaczego jesteś taka brudna?
- Przewróciłam się, jak goniłam waszego psa. - Zaśmiałam się sztucznie.
- Aha. - Dziewczynka otarła łzę, która spływała jej właśnie po twarzy.
Dłuższą chwilę stałam i rozmawiałam z ciocią, aż w końcu powiedziała że mogę pójść do siebie, co miałam zamiar zrobić już dawno, ale cóż. Pomaszerowałam na górę. Kilka minutek potem leżałam sobie na łóżku z telefonem w dłoniach. Odczytywałam właśnie wiadomości które dostałam jak tylko złapałam za telefon, nic nie wspominam o tych z przed godziny. Nic a nic. Odpisałam na wszystkie, a także napisałam przyjaciołom o mojej małej prawie wpadce. I znowu ochrzan dostałam. Za co? Ja nie wiem. I na takim zajęciu spędziłam resztę dnia, aż przyszła pora kolacji. Usłyszałam krzyk wujka z dołu, więc odłożyłam telefon i opuściłam mój azyl. Dwie minuty później siedziałam przy jednym stole z Amber i tą jak jej tam? Nie pamiętam. W każdym razie z psiapsią Amber. Nie muszę chyba mówić, że przy stole są również Lily, wujek Marcus i ciocia Agnes. Koleżanka Amber cały czas się na mnie gapiła, wkurwiało mnie to. Nienawidzę, gdy ktoś się na mnie patrzy, zwłaszcza w ten sposób co ona w chwili obecnej. Oj dziewczynko nie patrz się tak bo ci wydłubie te śliczne oczka. Nałożyłam sobie na talerz porcję jajecznicy i w bardzo szybkim tempie ją pochłonęłam. Wstałam od stołu i szybkim krokiem poszłam do siebie, na górę. Chwyciłam moje rzeczy do spania i podreptałam do łazienki. Gdy tam byłam to spojrzałam w lustro, i stwierdziłam że faktycznie tragicznie wyglądam. Szybko zrzuciłam z siebie brudne ubranie i umieściłam je w koszu na pranie. Potem wskoczyłam pod prysznic, i umyłam się płynem do kąpieli o zapachu mięty. Umyłam jeszcze włosy i opuściłam kabinę prysznicową. Opatuliłam się ręcznikiem, podeszłam do umywalki i szybko umyłam zęby. Równie szybko rozczesałam włosy, uprzednio osuszając je ręcznikiem. Następnie wskoczyłam w piżamę i opuściłam łazienkę.
Przechodziłam właśnie obok drzwi prawdopodobnie od pokoju starszej z sióstr. Stwierdziłam to po zapachu. Na kilosa czuć perfumy Amber. Przystanęłam przy drzwiach, ponieważ dzięki mojemu wyostrzonemu słuchowi usłyszałam fragment rozmowy Amber i tej dziewuchy. Ona zostaje tu na noc tak na marginesie? No to kurwa po prostu świetnie! W każdym razie udało się mi co nie co usłyszeć, aż do momentu, gdy usłyszałam że ktoś zbliża się do drzwi. Wystrzeliłam jak z procy przez co bardzo szybko znalazła się za drzwiami mojego pokoju. Jedyne co potem zrobiłam to rzuciłam się na łóżko, szczelnie okryłam pościelą i oddałam się w ramiona morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top