Rozdział 𝟜𝟟

Zmieniłam postać z wilczej na ludzką. Spojrzałam na ojca, który klęczał na ziemi, a kawałek od niego oparty o drzewo stał jakiś facet. Wtem dostrzegłam mamę. Szybko podbiegłam do kobiety. Upadłam na kolana obok mamy i przytuliłam ją, wilczyca od razu odwzajemniła mój gest.

***

Od tych dziwnych wydarzeń w lesie minął tydzień. Tata wszystko mi wyjaśnił, dzięki czemu dowiedziałam się, iż kiedyś był alfą pewnej watahy, którą potem zostawił z powodu moich narodzin. Ten fakt źle przyjął beta mojego ojca, który teraz wrócił by się na mnie zemścić. Jednak tata uratował mnie wracając na stanowisko alfy wcześniej wspominanej watahy. Tak więc z tego powodu moi rodzice postanowili na stałe przenieść się na wieś. Powiem szczerze, że ten pomysł mi się spodobał, a to z tego względu, iż wieś jest zdecydowanie bezpieczniejszym miejscem dla wilkołaka takiego jak ja, czyli wilkołaka z tą dziwną chorobą, a dodatkowo mam bliżej do Amber dzięki czemu będę mogła jej pomagać z ogarnięciem się co i jak w naszym wilczym świecie.

Rodzice zdecydowali się kupić niewielki dom tuż obok lasu. Dom był dwupiętrowy, na górze znajdowały się trzy pokoje, jeden z nich był oczywiście mój. Może pokój nie był wielki, ale mi odpowiadał. Miałam w nim jedno okno z widokiem na las, na przeciwko okna znajdowały się drzwi, a prostopadle do nich łóżko. Na przeciwko łóżka, na drugim końcu pokoju pod ścianą, stało biurko. Obok drzwi stała komoda, a nad nią wisiały dwie półki. Podłoga w całym pokoju wyłożona była brudno białą wykładziną. Ściany były pomalowany na kolor, który mogę śmiało nazwać kolorem kawy z mlekiem, no może trochę jaśniejszy. Wszystkie meble w moim pokoju natomiast są koloru białego.

Siedziałam sobie spokojnie na łóżku z laptopem na kolanach, gdy do mojego pokoju weszła mama. Kobieta była ubrana dość elegancko po czym domyśliłam się, iż gdzieś się wybierała. Odłożyłam laptopa na bok i spojrzałam wyczekująco na moją rodzicielkę. Czarno włosa kobieta podeszła do mojego łóżka, po czym przysiadła na nim.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytałam z uśmiechem na ustach

- Tak. Ja i tata wychodzimy i wrócimy pewnie dopiero rano - odpowiedziała na moje pytanie. Oho, ciekawie. - Jak chcesz to możesz wybrać się na noc do ciotki Agnes

- Nie dziękuje. Wole zostać w domu - powiedziałam i zaczęłam bawić się swoimi włosami

- No dobrze, ale w razie czego dzwoń - powiedziała mama i ruszyła do drzwi - a. Melanie będzie u cioci więc nie musisz się martwić w razie czego - powiedziała i puściła mi oczko, po czym wyszła

Czy ona mi coś sugeruje przepraszam?

Około dziesięciu minut później zostałam całkiem sama. Siedziałam i wpatrywałam się w widok za oknem. Padał deszcz i wiał okropny wiatr. Patrzyłam jak drzewa chwiały się na boki, a po szybie spływały krople deszczu. Nagle poczułam, iż mój telefon, który w tamtym momencie miałam w kieszeni bluzy, zawibrował. Szybko wydobyłam go z kieszeni i odblokowałam. Zobaczyłam imię mojego partnera, więc z uśmiechem wybrałam jego numer w kontaktach i przyłożyłam telefon do ucha. Po chwili usłyszałam jego głos.

- Halo? Cześć Alice - przywitał się

- Cześć misiu - powiedziałam lekko się przy tym śmiejąc

- Dlaczego to od razu skojarzyło mi się z pedobear'em? - powiedział, a potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem

- Co chciałeś? - uspokoiłam się po długim śmiechu

- Chciałem zapytać czy możemy się spotkać - powiedział, a ja zerknęłam na widok za oknem

- No nie wiem czy to dobra pora - powiedziałam

- Oj przestań. Boisz się kilku kropel wody? - zadrwił chłopak

- Co? Nie. Ja po porostu nie lubię być mokra - prawda była inna, ale wolałam skłamać

- To w takim razie widzimy się za dziesięć minut na moście. Kocham cię, pa - powiedział i się rozłączył

Eh... nienawidzę go... oczywiście żartuje. Westchnęłam głośno i wstałam z parapetu. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do drzwi. Wyszłam z pokoju i zeszłam schodami na dół. Tam ubrałam buty i chwyciłam czarny parasol stojący w specjalnym stojaku na tego typu rzeczy. Z wieszaka na klucze ściągnęłam jedne z nich i wyszłam z domu. Rozłożyłam parasol i zamknęłam drzwi frontowe. Schowałam klucze do kieszeni spodni i ruszyłam w kierunku mostu. Owy most znajdował się jakieś dziesięć minut wilczego marszu od mojego domu. Zwykłemu człowiekowi droga zajęłaby jakieś półgodziny. I tak dziesięć minut później byłam na miejscu docelowym. Spojrzałam na prawą stronę most, ponieważ właśnie po tej stronie oparty o poręcz stał Jason. Chłopak miał na sobie skórzaną kurtkę, a pod nią czerwoną bluzę, od której kaptur okrywał głowę wilkołaka. Po chwili jego wzrok powędrował na mnie. Ruszył w moją stronę z uśmiechem na ustach.

- A jednak przyszłaś - powiedział złośliwie - myślałem, że deszcz cię zbyt przestraszył

- Ha ha - przewróciłam oczami zirytowana - bardzo zabawne - powiedziałam z sarkazmem

Chłopak jedynie zaśmiał się krótko po czym pochylił głowę i mnie pocałował. Pech chciał, że żadno z nas nie usłyszało nadjeżdżającego samochodu. Oderwaliśmy się od siebie w chwili, gdy samochód rozchlapał wodę z ogromnej kałuży, która uformowała się obok nas pod wpływem deszczu. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki.

- Kurwa! Co za baran! - wrzasnął wściekle Jason

- Fuck - syknęłam i starłam wodę z twarzy

- Cholera jasna - warknął chłopak

- Proponuje iść do domu i się wysuszyć - spojrzałam na chłopaka, a ten skinął głową

Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi frontowe za pomocą klucza, a potem weszliśmy do środka. Jason puścił mnie przodem w drzwiach, by potem je za nami zamknąć. Chłopak zajął się ściąganiem mokrych od wody butów, a ja przez ten czas zamknęłam drzwi na klucz. Odwiesiłam klucze na ich prawowite miejsce i ogarnęłam mokry parasol. Zdjęłam buty i ruszyłam na górę, Jason szedł tuż za mną. Weszliśmy do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i spojrzałam na mojego chłopaka, który zaczął ściągać z siebie mokrą od deszczu kurtkę. Czarnowłosy stanął pod ścianą i spojrzał na widok za oknem. Ja nie zważając na jego obecność zaczęłam ściągać z siebie mokre ubrania, aż w końcu zostałam w samej bieliźnie. Złapałam za szlafrok, który leżał na skrzyni stojącej przed moim łóżkiem, jednak gdy chciałam go ubrać poczułam rękę Jasona na ramieniu.

- To Ci nie będzie potrzebne - powiedział i odebrał mi szlafrok by potem rzucić go na podłogę.

- Jason co ty... - nie dał mi skończyć. Obrócił mnie przodem do siebie i przystawił mi palec do ust.

- Posłuchaj Alice. Chyba się domyślasz co chce zrobić, jednak wiedz, że nie zrobię niczego wbrew twojej woli - zabrał palec z moich ust i złapał mnie za rękę - ale wierz mi na słowo, że lepiej gdyby to stało się teraz.

- Co? Dlaczego? - spojrzałam na niego lekko speszona

- Wytłumaczę Ci to innym razem, ale teraz powiedz czy się na to zgodzisz Ali - powiedział i musnął moje wargi

- Jason ja... nie mam nic przeciwko, bo wiem, że prędzej czy później bo do tego doszło, ale chodzi o to, że... ja... po prostu... boję się tego... - spuściłam wzrok. Nawet nie macie pojęcia jak ciężko mi było to wykrztusić

Jason dwoma palcami uniósł mój podbródek. Spojrzałam mu w oczy, a w nich dostrzegłam troskę, jednak gdzieś za nią kryła się ta... dzikość? Chłopak westchnął i przyciągnął mnie do siebie tym samym zamykając mnie w szczelnym uścisku.

- Nie masz czego się bać. Nie zrobię Ci krzywdy - wyszeptał mi wprost do ucha

- Ja... eh... no... niech będzie - wydukałam

Chłopak jedynie się uśmiechnął, a potem wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Odruchowo zarzuciłam ręce na kark Jasona. W pewnej chwili ręce mojego partnera z mojej talli zjechały na tył moich ud. Wilkołak uniósł jedno z moich ud na wysokość swojego biodra, dalej ułatwiłam mu sprawę i podskoczyłam co poskutkowało tym, iż chłopak mnie podniósł, a ja owinęłam się nogami wokół jego bioder.

- Jak na razie gra wstępna idzie Ci nieźle - powiedział, gdy na chwilę oderwał się od moich ust, potem jednak znowu złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku

Nim się obejrzałam leżałam pod nim na łóżku. Jason oderwał się nagle od moich ust i usiadł. Szybko pozbył się górnej części ubrań i zabrał się za odpinanie paska od spodni. Równie szybko co bluzy i koszulki pozbył się spodni i skarpetek. Eh... tak. Musiałam o tym wspomnieć. Potem znowu się nade mną pochylił i tak znowu zaczęliśmy się całować. W pewnej chwili jego ręce znalazły się na pasku od mojego stanika. W mgnieniu oka mój biustonosz wylądował na podłodze. Speszyłam się lekko, co zauważył Jason.

- Nie masz się czego wstydzić skarbie - wyszeptał mi wprost do ucha

Dłońmi jechał wzdłuż moich ud, aż w końcu zatrzymał się przy moich majtkach.

- Teraz już nie ma odwrotu - wyszeptał i jednym sprawnym ruchem zdjął dolną część mojej bielizny, zrzucając ją potem na podłogę

Czułam się dziwnie leżąc nago pod chłopakiem, którego jeszcze dwa miesiące temu miałam tylko za przyjaciela. Jason szybko pozbył się swoich bokserek, a ja poczułam się jeszcze dziwniej. Pozwoliłam mu jednak na to, aby robił ze mną co chciał. Jego ręce pieściły całe moje ciało, a ja nie ukrywam że mi się to podobało. W pewnej chwili zaprzestał tego co robił i oderwał się od moich ust. Ponownie pochylił się nad moim uchem.

- Teraz może trochę zaboleć - wyszeptał, ale nie bardzo zrozumiałam o co mu chodziło

Po chwili się jednak dowiedziałam, Jason usadowił się pomiędzy moimi nogami, a kilku sekundach mocniejszym pchnęciem bioder sprawił, że poczułam jednocześnie ból, jak i... Rozkosz. Jęknęłam i wbiłam paznokcie w jego plecy.

- Cii... już dobrze. - Cały czas szeptał mi wprost do ucha, samemu po chwili delikatnie sapiąc.

Chłopak bardzo powoli ruszał się we mnie w przód i w tył, całując mnie przy tym po szyi. Moje serce przyśpieszyło tępo bicia, a oddech stał się nie równy. Denerwowałam się cholernie, ale tak jak powiedział Jase, nie było już odwrotu.

Nie wiem ile to jeszcze trwało. W każdym razie po odbytym stosunku położyliśmy się zmęczeni do łóżka. Jason objął mnie i przyciągnął do siebie. Leżałam do niego plecami, ale jedna ręka chłopaka spoczęła na moim udzie. Splotłam nasze palce i westchnęłam, byłam nieco obolała, ale mimo wszystko zadowolona.

- Kocham Cię - wyszeptał Jason

Ze zmęczenia nawet mu nie odpowiedziałam. Zamknęłam oczy, a kilka chwil potem odleciałam do krainy morfeusza, nazywanej też krainą snów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top