Rozdział 𝟛𝟛

Nie mam pojęcia gdzie ja kurwa jestem, ale nie ważne. Wiem tyle że atak ustąpił, a ja wlazłam w krzaki gdzie przeszłam przemianę zwrotną. Usiadłam na ziemi i wpatrywałam się w niebo. Westchnęłam głośno i wstałam z ziemi. Ruszyłam w kierunku miejsca gdzie zostawiłam ubrania. Po czasie znalazłam moje fatałaszki i szybko je na siebie założyłam. Zaczęłam zmierzać do domu, jednak coś przykuło moją uwagę. Był to ruch w krzakach, a także fetor który pojawił się tak z dupy. Zapach był nie do wytrzymania. Zatkałam nos i zaczęłam biec do domu ciotki. Na miejsce dotarłam po około piętnastu minutach. Wparowałam do domu jak piepsznięta. Amber stała przy drzwiach, najwyraźniej na mnie czekała.

- Wróciłaś! - krzyknęła

- Tak... Wróciłam - powiedziałam i padłam plackiem na podłogę

- Wszystko ok? - Amber klęknęłam obok mnie lekko zaniepokojona

- Tak. Tylko nie mam siły wstać - uśmiechnęłam się do niej i się podniosłam

Wstałam z podłogi i ruszyłam w kierunku schodów. Amber poszła zaraz za mną. Weszłam na górę, a potem do swojego pokoju, tam dopadłam tabletki. Szybko wyjęłam jedną z nich i złapałam za butelke z wodą, która stała przy łóżku. Włożyłam tabletkę do ust i popiłam wodą. Gdy w ustach miałam już pusto poczułam ulgę.

- Po co Ci te tabletki? - zapytała nagle brunetka, przyglądając się opakowaniu leków

- Po to abym nie miała takich ataków jak dzisiaj - wyjaśniłam, upijając kolejny łyk wody

- Aha - spojrzała na mnie

Westchnęłam i złapałam za telefon. Odblokowałam go i sprawdziłam wiadomości których miałam naprawdę pełno. Oczywiście nie obyło się bez ataku Diany. Widocznie Jase powiedział jej co pomiędzy nami zaszło. Diana postanowiła do mnie zadzwonić, oczywiście odebrałam. Od razu dałam na głośnik by Amber mogła to słyszeć.

- Hej - zaczęła spokojnie

- No hej Diana - odpowiedziałam przyjaciółce

- Słuchaj Alice. Gadałam z Jen i Jasem, i dowiedziałam się paru interesujących rzeczy na twój temat - nadal mówiła spokojnie, co jak na nią był dziwne - i chciałam zapytać czy to prawda, że ty i Jason, no wiesz...

- Eh... Tak to prawda - powiedziałam, a ze strony Diany zapadła cisza

Odliczyłam na palcach od trzech w tył i wyciszyłam telefon. Pomimo tego wrzask, a raczej pisk Diany był doskonale słyszalny. Zerknęłam na Amber, która zakryła uszy. Ja już przywykłam do dziwnych odgłosów Diany, więc nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Westchnęłam i wrzuciłam telefon pod kołdrę. Moja kuzynka od razu zabrała ręce z uszu. Jako wilkołak ma bardzo czuły słuch, a piski Diany powalą nawet człowieka, no chyba że się do tego przywyknie - wtedy to już inna bajka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top