Rozdział 𝟛𝟙
Amber
Wróciłam z miasta dopiero wieczorem. Od razu po powrocie chciałam skoczyć do Alice i zapytać czy następnym razem nie chce wybrać się ze mną. Tak wiem, że to trochę dziwne, ale no co tam. Przywitałam się tylko z resztą domowników, a potem skoczyłam na górę. Najpierw do swojego pokoju w celu ogarnięcia się, a gdy to zrobiłam to wyszłam z pokoju i podreptałam do Alice. W chwilę potem stałam przed drzwiami do pokoju kuzynki. Zapukałam kilka razy jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Pomyślałam że może gdzieś się wybrała z tą swoją przyjaciółką, której, tak na marginesie, nie lubię. Po kilku próbach dałam sobie spokój i wróciłam do siebie. Co prawda nie posiedziałam w tym pokoju za długo bo musiałam iść z psem na spacer.
Zapięłam psa na smycz i wyszłam z domu. Udałam się w kierunku lasu. Lubię tam chodzić. Przez drogę rozmyślałam nad kilkoma rzeczami. Nagle Lucky zaczął ciągnąć. Nie chciało mi się z nim "walczyć" więc szłam posłusznie za nim. Po kilkunastu metrach pies się zatrzymał i zaczął cicho warczeć. Co tym razem? Znowu jakiś wilk? Jednak odpowiedz była zupełnie inna. Wychyliłam się z krzaków w których się znalazłam i zobaczyłam coś, co mnie zdziwiło i to bardzo. Byłam tam Alice, ale co najlepsze... całowała się z chłopakiem... z tym samym chłopakiem, który ją wtedy przyniósł do domu i z tym samym, który zgarnął ją "martwą" z pobocza. Po chwili parka oderwała się od siebie ciężko dusząc. Dobra. Ciekawe jak długo tu tak stali. Schowała się z powrotem w te krzaki, ciągnąc za sobą psa. Wsłuchałam się w ich rozmowę.
- Teraz już wiesz o co mi chodziło... - wymamrotał czarnowłosy, z lekkim uśmiechem na twarzy
- Teraz tak - Alice była czerwona jak dojrzały burak, jednak ona również była uśmiechnięta. Spuściła wzrok i wbiła go w ziemię
- Nie wiem kiedy się znowu zobaczymy, ale wiem jedno - chłopak bardziej się uśmiechnął
- Co takiego? - rzuciła Alice
- Że Cię Kocham - powiedział i bez ostrzeżenia zaatakował usta Alice
Dziewczyna nie stawiała oporów gdy ją całował. Wręcz przeciwnie. Oddawał każdy pocałunek. Patrzyłam na to i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak nie chciałam im psuć tej chwili, jak mniemam, pełnej rozkoszy. Chłopak oderwał się od Alice i, uprzednio coś jej szepcząc, pobiegł w las. Dziewczyna westchnęła głośno zadowolona.
- Amber wyłaź - powiedziała, a mnie przydkało - no dawaj. Czuje twój zapach
Westchnęła rozbawiona i opuściłam moją kryjówke.
- Alice nie chwaliłaś się, że masz chłopaka - zaśmiałam się
- Jestem z nim tak naprawdę od dzisiaj. - powiedziała - od dzisiaj, na zawsze zresztą - wymamrotała cicho, jednak nie za cicho dla mnie
Chwile jeszcze postałyśmy i pogadałyśmy, aż w końcu ruszyłyśmy do domu. Na moją prośbę Alice opowiedziała mi trochę o swoim chłopaku. Dowiedziałam się, że ma na imię Jason i że, tak jak my, jest wilkołakiem, a na dodatek wilkołakiem alfa, podobnie jak Alice, jak się okazało. Alice tak się rozmarzyła, że nie widziała wielkiego drzewa tuż przed nią. Powinnam ją ostrzec? Pewnie tak. Jednak zamiast tego wolałam patrzeć jak wchodzi w ogromne drzewo. Po lesie rozległo się głośne "AŁ".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top