Rozdział 𝟛𝟘

Dzień minął strasznie szybko. W między czasie Jen zdążyła mi przekazać, że Jase zgodził się na godzinę spotkania. Wstałam z łóżka i się trochę ogarnęłam. Spojrzałam w lustro by upewnić się, że jest okey, na szczęście tak też było. Westchnęłam i zebrałam się do wyjścia. Zawahałam się lekko będąc przy drzwiach od pokoju. Zacisnęłam pięści i nacisnęłam klamkę. Potem szybko zeszłam na dół, pokonałam korytarz i wyszłam z domu. Odczytałam tylko wiadomość którą dostałam gdy tylko wyszłam z budynku. Wiadomość była od Jasona. Wskazał dokładne miejsce spotkania. Schowałam telefon do kieszeni kurtki i ruszyłam w kierunku miejsca spotkania. Nie powiem bo trochę do przebiegnięcia miałam. Gdy dotarłam na miejsce zastałam Jasona opartego o drzewo. Chłopak spojrzał w moją stronę i się lekko uśmiechnął.

- Już się bałem, że się rozmyśliłaś - powiedział i ruszył w moją stronę, odpychając się wcześniej od drzewa

- Pff. Jeszcze czego - prychnęłam. Próbowałam udawać wyluzowaną co mi za cholerę nie wychodziło. Byłam zbyt zdenerwowana.

Czarnowłosy bardzo szybko pokonał dzielącą nas odległość. Moje serce zaczęło bić szybciej, co chyba wyczuł wilkołak przede mną ponieważ uśmiechnął się cwaniacko, przez co wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Spojrzałam mu w oczu, a w nich zobaczyłam coś czego nie potrafię nazwać. Po prostu coś bardzo dziwnego.

- Muszę Ci coś powiedzieć - odezwał się w końcu - coś, bardzo ważnego

- Okey. Ale zanim to zrobisz to... - odgarnęłam włosy, tak by to co miałam na karku było widoczne - wytłumacz mi, co to jest

Chłopak westchnął i spojrzał na mnie smutno, ale w jego oczach dalej dostrzegalna była determinacja.

- Nie wściekaj się na mnie dobrze?

- Za co?

- To co masz na szyi to...

- To?

- Eh... Oznaczenie - cofnął się o krok

- C...Co? - głos mi się łamał

- Alice, musiałem - powiedział, a we mnie się zagotowało

- Ty mi to kurwa zrobiłeś?! - doskoczyłam do niego z wysuniętymi pazurami

- Uspokój się! - warknął - nie miałem wyjścia! Gdybym tego nie zrobił, to teraz bym z tobą nie rozmawiał

- Co? - uspokoiłam się trochę

- Gdy cie tam znalazłem, to szanse na uratowanie ciebie były praktycznie zerowe - popatrzył na mnie

- Ale co to ma do rzeczy?

- Słyszałaś kiedyś o tym, że w chwili gdy wilk wybiera partnerkę, to w momencie gdy ją oznaczy jej podnosi się poziom adrenaliny, po to aby w ogóle dała rade przeżyć proces oznaczenia? - rzucił

- Nie. Nie słyszałam o tym...

- No więc teraz już o tym wiesz, a przy okazji... - przerwał, ponieważ przystawiłam mu palec do ust

- Czekaj... Czy ty próbujesz powiedzieć że?... - tym razem to on mi przerwał

- Alice próbuje Ci powiedzieć, że cie do kurwy nędzy wybrałem - spojrzał mi w oczy, a mi odebrało mowę

- Ale dlaczego...? - głos mi się łamał

- Bo od dawna mnie coś do ciebie ciągnęło - zbliżył się jeszcze bardziej

Jason znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Moje serce przyśpieszyło, ręce zaczęły drżeć, a po moich plecach zaczął spływać pot.

- Czy to miało związek z tym, że nie chciałeś zostawać ze mną sam na sam? - zebrałam się na odwagę

- Tak... Bałem się, że nie zapanuje nad moją drugą naturą i... Coś odwale... Lub co gorsza... Zrobię wam krzywdę... - spuścił wzrok

Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Jason podniósł wzrok i również lekko się uśmiechnął. Nabrałam powietrza by zadać kolejne pytanie, ale nie było mi to dane, bo gdy tylko chciałam otworzyć usta to Jason zamknął je... pocałunkiem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top